cytaty z książki "Wszystko co wiemy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Odkryłem, że wbrew temu, co twierdzą niektórzy filozofowie, osąd moralny o wiele bardziej przypomina ocenę estetyczną niż rozwiązywanie matematycznego problemu.
Przez wiele lat nienawidziłem religii i wydawało mi się to właściwe. Ale kiedy zacząłem badać psychologię moralności i studiować historię religii oraz jej ewolucyjne korzenie, zacząłem dostrzegać, albo wierzyć, że ludzie wyewoluowali, by być istotami religijnymi. Że religie w istocie działają w tym sensie, iż tworzą moralne społeczności. Działają, bo redukują zachowania egoistyczne, spajają grupy, czynią je bardziej efektywnymi i dostatnimi.
W oparciu o samą sztuczną inteligencję nie da się zrobić sztucznego człowieka, trzeba dodać sztuczną emocjonalność. W naszych zachowaniach emocjonalność odgrywa właściwie rolę podstawową, zasadniczo posługujemy się emocjami, chociaż staramy się je jakoś zgrać z rozumem.
O ile akty poznania są rzeczywiście dziełem naszej psychiki, o tyle przedmioty tych aktów wcale takimi być nie muszą, i często nie są. Rzecz raczej oczywista, że nawet wtedy, kiedy nie są, noszą na sobie silne znamię pochodzące od naszego sposobu poznawania, czyli od naszej psychiki, ale to nie znaczy, że oprócz tego znamienia nie istnieje nic więcej.
O części rzeczy można powiedzieć, że to kwestia silnego efektu placebo. Żeby ten efekt działał, potrzeba dobrze zachowanego aparatu poznawczego; u chorych na Alzheimera, u których zaczynają się kłopoty z konektywnością płatów czołowych, placebo przestaje działać. Natomiast u normalnych osób, przy bólu czy przy depresji, działa świetnie. Wspaniały przykład z praktyki czeskiego psychiatry, Oldřicha Vinařa: pacjentka miała ogólne bóle, które były maską depresji, on leczył ją zastrzykami soli fizjologicznej, czyli niczym, mówiąc, że to morfina. Działało oczywiście świetnie. Ale potem wyjechał na wakacje; kiedy wrócił, kobieta miała pełny zespół odstawienny od morfiny, bo nikt nie dawał jej zastrzyków soli. Widać, jak wiele rzeczy dzieje się w głowie.
To także źródło problemów: zdaniem części badaczy trudniej się dziś asymilować imigrantom, bo z łatwością mogą pozostać zanurzeni w macierzystej kulturze. Dziś młode pokolenie emigrantów śledzi media z dawnej ojczyzny, czatuje tam w sieci i nie czuje motywacji do budowania więzi w nowym miejscu.
Moralność wyrosła zatem z ludzkiej zdolności do współpracy. Jesteśmy zdumiewająco dobrymi współpracownikami, najlepszymi na świecie. No, wyłączając pszczoły czy mrówki, które właściwie nie przypominają indywidualnych organizmów, lecz raczej pojedyncze komórki w jednym organizmie.
Bo internet nie zmienia niestety tego, jacy jesteśmy, lecz po prostu wzmacnia istniejące ludzkie tendencje. Jak w starym żarcie: że ludzie, którzy idą się napić, stają się bardziej sobą. I jeśli jesteś brutalny, to po napiciu wdasz się w bójkę, a jeśli jesteś uczuciowy, to zaczniesz przytulać kumpli i obcałowywać dziewczyny. Internet to stan ciągłego pijaństwa.
Z moralnością jest trochę jak ze smakiem. Nasze kubki smakowe na języku odbierają pięć różnych smaków, ale każda kultura stworzyła własną, unikalną kuchnię, preferującą określone z nich. Kuchnie te muszą jednak zadowolić język odbierający pięć smaków, takich samych u wszystkich ludzi na świecie. Nie można po prostu zmieszać dowolnych składników.
Możemy mówić o wspólnych dla całej ludzkości fundamentach moralnych: fundamencie troski/krzywdy, sprawiedliwości/oszustwa, lojalności/zdrady, autorytetu/buntu i świętości/upodlenia. Np. wszyscy rozróżniamy pomiędzy dobrocią a okrucieństwem, co wzięło się stąd, że ludzie w każdej kulturze mają dzieci i ewolucja zaprogramowała nas do troski o nie.
Mam na myśli to, że nie możesz po prostu sprawić, by ludzie dokonywali ludobójstwa dla własnego interesu – musisz aktywować u nich ideę, że walczą z karaluchami, z jakimś zagrożeniem, z trucizną, której należy się pozbyć, by się ochronić. Dokładnie to zrobił Hitler w Mein Kampf, to samo robili członkowie plemienia Hutu w swoich audycjach radiowych. Ludobójstwo zawsze wymaga aktywacji psychologii moralnej u twoich zwolenników.
Przez wiele lat nienawidziłem religii i wydawało mi się to właściwe. Ale kiedy zacząłem badać psychologię moralności i studiować historię religii oraz jej ewolucyjne korzenie, zacząłem dostrzegać, albo wierzyć, że ludzie wyewoluowali, by być istotami religijnymi. Że religie w istocie działają w tym sensie, iż tworzą moralne społeczności. Działają, bo redukują zachowania egoistyczne, spajają grupy, czynią je bardziej efektywnymi i dostatnimi.
Wyewoluowaliśmy, by wierzyć, że wśród drzew żyją nimfy, duchy, demony, że słońce jest czymś magicznym, by brać udział w rytuałach z innymi osobami. Stąd te wszystkie festiwale – na całym świecie. To quasi-religijne wydarzenia, bardzo bliskie naszej naturze. Nie jest więc niczym zaskakującym, że wielu ludzi porzuca wielkie, zorganizowane religie i szuka innych sposobów zaspokojenia swojej uduchowionej natury.
Należałoby być może powiedzieć, że wrodzone są nie tyle dane, które zapisują się na białych kartach naszych umysłów pod wpływem doświadczenia, co raczej specyficzne własności samych kart, które sprawiają, że pewne dane po prostu zapisują się na nich spontanicznie. Sam fakt, że niezapisana karta jest biała, ma kapitalne znaczenie.
Wzmocnienie silnego oddziaływania jądrowego o zaledwie 2 proc. spowodowałoby spalenie całego obecnego we wszechświecie gazu wodorowego w ciągu pierwszych chwil po Wielkim Wybuchu i, co za tym idzie, niepowstawanie gwiazd i układów planetarnych. Amerykański astronom Craig Hogan obliczył z kolei, że zwiększenie masy kwarku dolnego o kilka procent sprawiłoby, że nie powstałyby w ogóle żadne pierwiastki ciężkie, tzn. cała materia wszechświata składałaby się z wodoru.
Neurobiologia pozwala zachwycić się człowiekiem jako istotą myślącą, a badając istnienie emocji u zwierząt dowodzi naszej jedności z innymi tworami żywymi. Dotyka też istotnych stron moralności: w świetle neurobiologii widać, że człowiek najpierw miał małpią moralność, budowaną tylko na emocjach, dopiero potem rozwinęła się kora przedczołowa, a z nią elementy racjonalne, które moralność znacznie skomplikowały. Wcześniej mieliśmy tylko głęboką niechęć do krzywdzenia innego osobnika, teraz mamy dylematy moralne. Dokładnie jak w Biblii: człowiek był szczęśliwy i żył w raju, dopóki nie miał intelektu, a kiedy zeżarł owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego, rozwinął intelekt i zaczęły się wszystkie dylematy.
Powiedzmy sobie szczerze: wszystkie uczelnie w Polsce są marne. Uniwersytet Jagielloński też w świecie kompletnie się nie liczy, przynajmniej w dziedzinach nauk ścisłych. Ale dzięki uczelniom duży procent młodzieży ma jakieś zajęcie intelektualne - co prawda często na niskim poziomie - a do tego zwiększony kontakt z ludźmi, bodźce środowiskowe. To znacznie lepsze, niż gdyby ta młodzież szła od razu do jakiejś ogłupiającej pracy.
Państwo powinno zachęcać obywateli nie tylko do wysiłku umysłowego, ale również fizycznego. Zdrowy tryb życia poprawia kondycję mózgu: wysiłek fizyczny powoduje, że produkuje się BDNF, białko konieczne dla działania mózgu.
U nas jest teraz taka tendencja, że jak ktoś nie ma dobrej pamięci do ortografii, to znaczy, że jest dyslektykiem i niech sobie tak pisze. To tylko pogarsza sprawę, bo przecież można nauczyć dyslektyka pisać jako tako: będzie robił błędy, ale znacznie rzadziej.
Jeżeli ktoś mówi, że istnieje lek kompletnie bezpieczny, który nie ma żadnych efektów ubocznych, to znaczy, że ten lek nie działa. Stare twierdzenie - każdy lek trucizną, każda trucizna lekiem - jest absolutnie prawdziwe. Homeopatia to po prostu duży biznes. Ale chodzi przecież o to, żeby ludzie się dobrze czuli. Jeżeli komuś przechodzi po takim leku ból głowy, to niech się leczy homeopatycznie.
Nie wolno więc mówić, że coś jest niemożliwe. Uczony powinien być niedowiarkiem, również w stosunku do własnych możliwości – powinien wiedzieć, że nie wszystko wie. Ostrożność, ale nie dogmatyczność, tak bym to ujął.
Jedno z wyjaśnień odwołuje się do częstotliwości kontaktów: częściej spotykamy osoby z własnej grupy niż innych, dlatego też łatwiej jest nam zauważyć różnorodność swoich, a zarazem ignorować heterogeniczność innych. (...) niezależnie od liczby kontaktów osoby identyfikujące się bardziej z własną grupą są bardziej skłonne do traktowania wszystkich innych jako „takich samych”.
Wiadomo, iż mózg ciągle się rozwija. Czaszka ludzka w ciągu ostatnich dziesięciu tysięcy lat się zmniejszyła, zmniejszył się wymiar mózgu, zmniejszyły płaty tylne, a zwiększyły czołowe – tym samym stajemy się mniej emocjonalni, bardziej racjonalni.
Lepiej sto razy się przestraszyć bez powodu, niż jeden raz nie zareagować na realne niebezpieczeństwo.
Czasami, choć nie możemy znaleźć przyczyn, wciąż ich poszukujemy, co prowadzi nas do błędnego przypisywania zależności przyczynowych czemuś, co tylko z sobą koreluje. Tak się rodzą rytuały – np. jeśli trener raz się ogolił i akurat jego drużyna wygrała mecz, to potem będzie się golił przed każdym meczem. My się takimi rzeczami czarujemy.
Jedną z najczęstszych form synestezji jest doświadczanie związków pomiędzy kolorami a znakami językowymi. Inne jej odmiany pozwalają rozsmakowywać się w słowach, doświadczać szpiczastych bądź obłych smaków, odczuwać zapach znajomego głosu lub sytuować odcinki czasu w przestrzeni.
Ich eksperyment, a także wiele podobnych, zmusza do postawienia pytania o wiarygodność naocznych świadków. Mimo najlepszych chęci mogą oni po prostu nieświadomie ulegać fałszywym wspomnieniom i przyczyniać się do skazywania niewinnych.
Są trzy możliwości. Po pierwsze, można się wyłączyć. Skoro wszystko jest ustawione, to pozostaje się troszczyć o siebie i wycofać z życia publicznego. Po drugie, można się zwrócić ku charyzmatycznej postaci. Konkretnemu człowiekowi, a nie anonimowej instytucji, który głosi, że system jest ustawiony, ale on jeden potrafi się z tym uporać. To właśnie uczynił Trump. Głosił: jeśli jesteś niezadowolony, przestań wspierać system, nie popieraj takich jego tworów jak Hillary Clinton, to ja mogę rozbić ten układ. Jest też trzecie wyjście: wierzę, że aktywiści, którzy stracili zaufanie do systemu, wciąż mogą działać na rzecz zmiany. Trzeba zdać sobie sprawę, że ludzie mają powody, by się wkurzać. Oni nie zostali po prostu uwiedzeni przez szarlatana. Dziś pokusa zwrócenia się ku autorytarnym populistom, którzy mienią się zdolnymi do naprawy naszego świata, jest ogromna.
Jeszcze zanim zaistniał człowiek, planety poruszały się po elipsach, a każde dwa kawałki materii przyciągały się z siłą proporcjonalną do iloczynu ich mas i odwrotnie proporcjonalną do kwadratu odległości między nimi. Oczywiście równania elips i grawitacji nie były jeszcze nazwane i wyrażone w symbolach, ale istniały i działały w ruchach gwiazd. Przynajmniej w tym sensie matematyka jest wcześniejsza od naszego umysłu.
Chociaż rodzimy się z instynktem sprawiedliwości, nasza wrodzona dobroć jest ograniczona. Z natury bowiem jesteśmy obojętni – a nawet wrodzy – w stosunku do obcych. Od urodzenia dzielimy świat na rodzinę, przyjaciół i obcych. Od wczesnych miesięcy życia jesteśmy zdolni oceniać czyny obcych jako dobre bądź złe, ale nie rodzimy się z wrodzonym pragnieniem, aby być dla nich życzliwymi.