cytaty z książki "Życie jak w Madrycie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zostało parę rzeczy, daje słowo. Kiedy skończył się już czas bohaterów solidarnych, nadchodzi czas na bohaterów samotnych. Może teraz, kiedy umarli już bogowie i bohaterowie przez duże B, ocalenie tkwi w bohaterstwie pisany małą literą. W pionku zapomnianym w rogu szachownicy, który rozgląda się wokół i widzi skorumpowanego króla, królową dziwkę, konia z kartonu i nieruchomą wieżę, napychającą sobie brzuch forsą. Ale pionek twardo trwa na swoim kruchym polu. I to pole nagle staje się przedmiotem walki, przeradza się w okop oporu i schronienia przez zimnem, jakie panuje na zewnątrz. To jest moje pole, tutaj jestem i tutaj walczę. I tutaj umrę. Wybór broni zależy od każdego z nas. Wierni przyjaciele, kobieta, którą kochasz, osobiste marzenie, jakaś sprawa, książka. Jakże pomaga, przyjacielu, spojrzenie w bok i ujrzenie, że na polu obok jest inny pionek, tak samo samotny i przepojony odrazą, jak Ty, ale trwa wyprostowany i może ma książkę w dłoniach. Zdarzają się cudowne przygody, wielkie zwycięstwa i niesamowite dokonania, które rozpoczęły się w najgłupszy możliwy sposób, od przebiegnięcia wzrokiem pierwszej strony książki.
Tak naprawdę książki nigdy się nie mylą - to czytelnicy błądzą, ponieważ wybrali nieodpowiednią lekturę.
Byłem jednak gotowy na to, by kochać wszystkich. Pragmatyczny i w dobrym humorze aż do wyrzygania. Brzydziłem się tą całą swoją tolerancją. Ale i tak nie strzymałem. Starałem się, ale nie dałem rady.
Chodzi mi o zrozumienie, że rodzimy się, żyjemy i umieramy w absurdalnym świecie, że jedyne, co możemy zrobić, to spojrzeć nań z podniesioną przyłbicą, z dumą kogoś, kto wie, że będzie bił się aż do końca, solidarny z innymi pionkami, które podobnie jak Ty, biją się na zapomnianych polach walki. I w końcu odkryjesz, że życie nie jest takie straszne.
Słuchaj, stary. Twoja siostra powiedziała mi, że coraz bardziej odlatujesz i że wyrzucili Cie ze szkoły, skończony kretynie. I że do tego wszystkiego bierzesz wszystko. Dokładnie wszystko, przyjacielu. Alkohol i tabletki, tabletki i alkohol i przerabiasz dwie paczki papierosów dziennie, mając dziewiętnaście lat. I że zostawiłeś narzeczoną, to znaczy w sumie to ona Ciebie zostawiła, bo już z Tobą nie wytrzymywała. I że wracasz nad ranem, przelatując na czerwonym świetle nawalony jak Messerschmitt, i że drzesz się na swoich starych, i że masz wszystko gdzieś. Że naprawdę odlatujesz, z pustym wzrokiem i bez najmniejszej ochoty, żeby wrócić tu przed końcem Twojego zasranego życia. Zakładając, jak mówi Twoja siostra, że jeszcze trochę Ci tego życia zostało.
Non pudet obsidione teneri. Jesteśmy oblężeni przez naszą własną głupotę i ignorancję. A najgorsze jest to, że w ogóle nas to nie zawstydza.
(…) bo jak dziewuchy się do czegoś wezmą, to bez kamienia nie podchodź. Nie tak jak faceci, których znam i którzy wołają mamusię, kiedy skaleczą się w palec. Laski nigdy nie wołają swoich matek, one same są swoją matką.