cytaty z książki "Magia indygo"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Cóż, myśl co chcesz pod warunkiem, że pamiętasz ... nieważne jak wszystko wydaje się zwyczajne między nami ... że zły, czy nie, wciąż czekam, zakochany w tobie i zależy mi na tobie bardziej niż jakiemukolwiek innemu facetowi kiedykolwiek będzie zależało.
-Czy możesz przyjechać do Amberwood? Musisz mi pomóc w ucieczce po godzinie ciszy.
Adrian milczał.
-Sage, czekałem dwa miesiące, by usłyszeć te słowa. Przywieźć drabinę?
Nie byłem całkiem szalony od ducha, gdy ci powiedziałem, że jesteś moim płomieniem w ciemnościach. Chronimy siebie nawzajem przed naszymi cieniami. Nasze pochodzenie nie ma znaczenia, bo to, co mamy, jest od tego silniejsze. Kocham cię i wiem, że pod warstwą tej całej logiki, wyrachowania i przesądów też kryjesz miłość do mnie.
-Wyjaśnijmy to sobie. Przyszłość naszego związku zawisła na radach piętnastolatki, zmyślonej historyjce jednookiego tresera chihuahua i moich mało romantycznych, choć zmyślnych pocałunkach na sztućcach i chińskiej porcelanie?
A:"I know. It's cenrtainly not to me. And that's why I'm not going to give you a hard time." He paused dramatically." I'll just love you whether you want me to or not"
(..)
S:"Wheter I want you to or not? What on earth does it mean?"
A:"Sorry. That came off creepier than I intended. I just mean, I don't care if you say we can't be together. I don't care if you think I'm the most evil, unnatural creature walking the earth (..) You can think whatever you want, do whatever you want. (..) I'm going to just go on loving you, even if it's hopeless
- Your coat - you never took it back after the wedding. It's in my car.
- Keep it. I've got others.
- Whatm am I going to do with a wool coat? - I asked. - Especially here in Palm Spring?
- Sleep with it - he suggested - Think of me.
Adrian i Sydney.
-Może to ci pomorze.-Adrian sięgnął do kieszeni marynarki po srebrną piersiówkę.
Oferował mi alkohol.Typowe.
[...] przytaknął niechętnie i zarumienił się lekko, spoglądając na mnie, jakby spłoszył się, że ta otwarta krytyka mogła zniszczyć jego szanse. Nie musiał się obawiać, bo nigdy ich u mnie nie miał.''.
Mr.T: "Oh? Hmm, well I probably should've said something before you cast the spell."
(...)S: "You should've told me a lot of things before I cast it! What does it mean that the dragon-demon, whatever, saw both of us? Did it bond with both of us?"
"Look at it this way," (...) "The callistana thinks of you two as its parents.
..."And as for who you are, you're the same beautiful, brave, and ridiculously smart caffeinated fighter you've been since the day I met you." (...)
"Sweet talker," I scoffed. "You didn't know anything about me the first time we met."
"I knew you were beautiful," he said. "I just hoped for the rest."
Speaking of that dress" he added, "I still haven't seen it."
I loughed softly, "You coudn't handle it."
He raised an eyebrow at that, "Is that a challenge, Sage? I can handle a lot."
"Not if in our history is any indication. Each time I wear some moderately attractive dress, you lose it."
"That's not exacly true. I lose it, no matter what you're wearing.And that red dress was not 'moderately attractive.'
It was like a piece of heaven here on earth. A red, silky piece of haven" <3
Tamta dziewczyna w Rosji nie miała nic wspólnego z tą w Palm Springs.
- Skończyłem z dąsami – wyjaśnił. – I ze skokami nastrojów… to znaczy nastroje są wpisane w definicję bycia Adrianem Iwaszkowem, ale koniec ze skrajnościami. To do niczego mnie nie doprowadziło z Rose i z tobą byłoby podobnie.
- Inna taktyka też cię do niczego ze mną nie doprowadzi – zaprotestowałam.
- No nie wiem – Zrobił zamyśloną minę, co było nieoczekiwane i intrygujące. – Nie jesteś aż tak straconą sprawą jak ona. Chodzi o to, że w jej przypadku, musiałem ją odkochać z jej głębokiej, epickiej miłości do ruskiego wojaka. My dwoje mamy tylko do przezwyciężenia setki lat głęboko zakorzenionych przesądów i tabu między naszymi rasami. Łatwizna.
- Dalej mam twój płaszcz… nie zabrałeś go po ślubie. Jest w moim samochodzie.
Lekceważąco machnął ręką.
- Zatrzymaj go. Mam inne.
- I niby co mam zrobić z zimowym płaszczem? – spytałam. – W Palm Springs?
- Sypiaj pod nim – zasugerował. – Myśl o mnie. (...)
- Obiecałeś, że nie będziesz robił żadnych romantycznych sugestii.
- To niby miało być romantyczne? – zdziwił się. – Ja tylko podpowiadałem ci, co z nim zrobić, skoro ten płaszcz jest taki ciepły. To miły gest z mojej strony, więc wydawało mi się, że pomyślisz o mnie, gdy będziesz się nim przykrywać. Ale ty od razu doszukujesz się romantycznych podtekstów we wszystkim, co mówię.
- Wcale nie. Dobrze wiesz, o co mi chodziło.
Pokręcił głową z kpiącym współczuciem.
- Wiesz co, Sage… Czasami myślę, że to ja powinienem się wystarać o zakaz zbliżania się dla ciebie.
- Adrian!
Ale on już wyszedł i wciąż tylko słyszałam jego śmiech.
Adrian pokręcił głową, wciąż uśmiechnięty.
- Jak ci to bez końca powtarzam… dla ciebie zrobię wszystko. Zawsze tylko miałem nadzieję, że to będzie coś w stylu: „Adrian, zróbmy sobie gorącą kąpiel” albo „Adrian, mam ochotę zjeść z tobą fondue”.
- Cóż, bywa, że musimy… Czy ty właśnie powiedziałeś fondue? – Czasami nie dało się nadążyć za tokiem myśli Adriana. – Dlaczego niby miałabym powiedzieć coś takiego?
Wzruszył ramionami.
- Lubię fondue.
Nawet nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć. Ten dzień stawał się coraz bardziej wyczerpujący.
[…]
- Muszę cię poprosić o jeszcze jedną przysługę. Dużą.
- Fondue? – spytał z nadzieją.
- Możesz przyjechać do Amberwood? Potrzebuję twojej pomocy przy naruszeniu
ciszy nocnej i ucieczce z dormitorium.
Po tym nastąpiło kilka chwil ciszy.
- Sage, od dwóch miesięcy czekałem aż to powiesz. Mam wziąć drabinę?
- Co teraz robi Adrian?
- Jest na zajęciach z malarstwa – odpowiedziała natychmiast.
- Więź jest dzisiaj niezwykle mocna, co? – spytałam. Czasami jej wgląd w jego umysł i zajęcia bywał lepszy niż zwykle.
Wzruszyła ramionami.
- Nie, zwyczajnie mamy wtorek i jest godzina jedenasta.
- Jak chcesz, możesz znowu przedstawić się jako Jet – powiedziałam szorstko (...) – Ale tym razem nie udajemy pary.
- Na pewno? – spytał. (...) – Bo mam jeszcze do sprezentowania kilka fajnych zwrotów: miodziu, karmelku, budyńku…
- Dlaczego to wszystko muszą być wysokokaloryczne potrawy? – spytałam. Nie chciałam go zachęcać, ale pytanie wymknęło mi się zanim zdążyłam się powstrzymać. – A poza tym „budyniek” wcale nie brzmi romantycznie (...)
- Więc jak mam do ciebie mówić? „Mój ty selerze”?
Sydney! Opanuj się! Myśl o czymś innym. Odmieniaj łacińskie wyrazy. Albo recytuj układ okresowy!
- Kiedy zamierzasz jakoś nazwać samochód? – spytałam, gdy znaleźliśmy się na drodze do Los Angeles.
- To obiekt nieożywiony – odparł. – Imiona są dla ludzi i zwierzaków.
Poklepałam tablicę rozdzielczą Mustanga.
- Nie słuchaj go. – Dopiero po tym zwróciłam się do Adriana: – Statkom też nadają imiona.
- Tego też nie rozumiem, ale może zmieniłbym zdanie, gdyby staruszek zafundował mi mój prywatny jacht. – Rzucił mi szybkie, rozbawione spojrzenie i znów skupił się na drodze. – Jak to możliwe, że ktoś tak zimny i logiczny jak ty, może być równie opętany czymś tak trywialnym?
Sama nie byłam pewna, co trafiło mnie mocniej – nazwanie zimną, czy opętaną.
- Ja tylko jestem pełna uzasadnionego szacunku dla pięknych maszyn.
- Nazwałaś swoje auto po kawie. To ma być oznaka szacunku?
- Najwyższego szacunku – odpowiedziałam.
- Dam ci pewną radę.
- Tylko nie to.
Znów na mnie spojrzał.
- Które z nas wie więcej na temat męskich słabości: ty czy ja?
- Kontynuuj. – Nie zamierzałam wprost odpowiadać na to pytanie.
- Kup nową sukienkę, która dużo odsłania. Krótką. Bez ramiączek. Możesz też zainwestować w biustonosz push-up. – Bezczelnie obrzucił szybkim spojrzeniem moją klatkę piersiową. – Albo i nie. Ale musisz mieć wysokie obcasy. (...) uwierz mi, jeśli chcesz zmusić faceta do zrobienia czegoś trudnego, najlepiej tak mu zamąć w głowie, że jego szare komórki zapomną o konsekwencjach.
- Nie masz za wysokiej opinii o swojej własnej płci.
- Hej, taka prawda. Mnie często rozpraszają seksowne kiecki.
Nie wiedziałam, czy traktować to poważnie, bo Adriana rozpraszało wiele rzeczy.
Fondue. Koszulki. Małe kotki.
- Wiesz, co w tej chwili w tobie widzę? Zwykłą aurę. Spokojny złotawy żółty, zdrowy i mocny, z akcentami purpury tu i ówdzie. Ale gdy robię tak…
Oparł rękę na moim biodrze i całe moje ciało zesztywniało. Jego dłoń przesunęła się dalej, wślizgując mi się pod bluzkę i zatrzymała się na moich plecach. Moja skóra płonęła pod jego dotykiem, a miejsca, które ominął, tęskniły za tym gorącem.
- Widzisz? – powiedział. Znajdował się w objęciach ducha, ale cały czas zachowywał kontrolę. – Cóż, w sumie to nie widzisz. Ale gdy cię dotykam, twoja aura… dosłownie dymi. Kolory się pogłębiają, płoną intensywniej, a purpura się nasila. Dlaczego? Dlaczego, Sydney? – Wykorzystał rękę, którą mnie dotykał, do przysunięcia mnie jeszcze bliżej. – Dlaczego reagujesz w ten sposób, jeśli nic dla ciebie nie znaczę?
- Dawno nie wciągnąłeś mnie do swojego snu – powiedziałam.
- Tylko popatrz jaki poczyniliśmy postęp. Ostatnio wrzeszczałaś i kopałaś.