cytaty z książek autora "Maria Turtschaninoff"
Kiedy coś nowego się zaczyna, stare musi odejść. Co nie znaczy, że przepada na zawsze.
Cokolwiek się dzieje, życie znajduje dalszą drogę.
Spójrz, to odwrotność śmierci. Życie. Ono jest jeszcze silniejsze.
Wszyscy kiedyś umrzemy(...) Dlaczego robić to, zanim wezwą nas do siebie duchy naszych przodków?
(...) ten kto potrafi czytać i pisać, jest panem swojego życia.
Wydaje mi się, że jeśli człowiek nie obawia się życia, zajmuje się nim z całego serca, to na dłuższą metę nie może się również bać śmierci. To tylko dwie strony tego samego medalu.
Największym cudem była dla mnie ona sama. Pozbierała to, co ze mnie zostało. Z mojego ciała. Z mojej duszy. Swoją troską scaliła mnie znowu w kompletnego człowieka. Tak kompletnego jak to tylko możliwe. Od pierwszych spacerów po ogrodach Ohaddin to ona dawała mi siłę. Wszyscy zawsze postrzegali mnie jako tę silną, tę, która chroni. Która daje poczucie bezpieczeństwa. Dla mnie to Estegi była jedynym gwarantem bezpieczeństwa oferowanego przez świat.
Rekin je, gdy jest głodny. Czasami zabija częściej niż musi, albowiem taką ma naturę. Ale nie pastwi się niepotrzebnie nad swoją ofiarą.
Człowiek już taki jest. Nieszczery. Nie można mu ufać. Nie tak jak zwierzętom. One nie są ani dobre, ani złe, po prostu są.
To dziwne jak silna jest wola życia. Nawet jeśli człowiek chce umrzeć, ciało walczy o to, żeby dalej oddychać, jeść, spać. Kochać? Nie wiem, nigdy nie kochałam. Ale moje ciało mnie nie słuchało, kiedy chciałam umrzeć.
(...) świat i tak nas dopada niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy, i(...) to tchórzostwo próbować się ukrywać.
- Miłość?-Náraes obróciła mną, by mi spojrzeć w oczy.
- Nie wiem. Tak mi się wydaje.
Westchnęła.
-Obiecaj, że nie zaprzepaścisz wszystkiego dla mężczyzny. Obiecaj mi to.
Nie miałam problemu z tym, by jej to obiecać.
-Obiecuję, że miłość nie zawładnie moim życiem, dopóki nie zrobię z niego pożytku.
Śmierć jest wszędzie. Tak samo jak życie. Mówisz o Hadze i jej królestwie. Tutaj, w Rovas, wierzymy w królestwo znajdujące się pod korzeniami srebrnych drzew. W innych miejscach ludzie wierzą w to, że po naszej śmierci rodzimy się w innym ciele albo że bogowie mają miejsce wśród chmur dla wszystkich, którzy opuścili nasz świat. Nie rozumiesz, że wierzymy w to samo? Tylko inaczej to nazywamy.
Może wszyscy by na tym skorzystali, lecz jeśli stanę się taka jak inne, będę siedzieć w domu, szyć i gotować, i przystanę na zaloty jakiegoś chłopca z wioski, to przestanę być sobą. Jak mogłabym uczyć dzieci, skoro przestałabym być sobą? Powoli upodabniałabym się do nich wszystkich, a przecież tego nie chcę. Ten, kto jest zadowolony, nie próbuje niczego zmieniać. Muszę pozostać inna. Muszę przecierać szlaki.
Jestem wystarczająco silna. Mam tego świadomość. Potrzebuję jednak kogoś, kto będzie mnie kochał, kto zechce ze mną być i mi pomagać. Wtedy udźwignę to na pewno.
Jego spojrzenie ma na mnie wpływ. Przyznaję.(...)Czasami sama jego obecność przyprawia mnie o taką słabość w nogach, że muszę usiąść, a w uszach tak mi szumi, że ledwo słyszę, co mówią dzieci. Chcę być blisko niego, lecz nie tylko z powodu, z którego pragnęłam bliskości Gerosa. Owszem, moje ciało go pragnie, ale ja chcę też czegoś więcej.(...)Lubię się nim opiekować. Pilnować, żeby coś zjadł, żeby miał czystą pościel, żeby dobrze się czuł. Ale pragnę też po prostu z nim być. Rozmawiać z nim. Opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Po śmierci matki musiał sam się o siebie zatroszczyć. Gdy był już na tyle duży, by rozpalić w piecu, ojciec zostawił go samego na wiele dni, a sam szedł do lasu wycinać drzewa lub polować. Wtedy Kárun włóczył się po okolicy. "To podczas tych wędrówek nauczyłem się, jak pozostać wiernym sobie"- powiedział kiedyś. (...) Spytałam go kiedyś, czy nie czuł się samotny, a on się do mnie uśmiechnął. Ma taki powolnie rozkwitający uśmiech, który jest niczym wschód słońca nad lasem: poważna twarz Káruna powoli jaśnieje, coraz bardziej i bardziej, po czym jak słońce unosi się ponad wierzchołki drzew i nagle wszystko jest skąpane w złotym świetle. Mam wtedy wrażenie, że ja również jaśnieję od środka. Cały czas tęsknie za jego uśmiechem.- "Nigdy nie jestem samotny"-odparł.-"Są wokół mnie drzewa. Ptaki, zwierzęta, wiatr i słońce. Zawsze mam najlepsze towarzystwo".-Kárun rozpozna każdego ptaka po śpiewie i każde zwierzę po jego śladach, zębach, pazurach i odchodach. Niektóre zwierzęta są dla niego jak przyjaciele. Jego głos łagodniał i pojawiało się w nim ciepło, gdy mówił o łani, która pewnej wiosny pokazała mu swoje cielę, albo o jeżu, który co wieczór przychodził w odwiedziny do jego chaty w pierwszym roku po śmierci ojca. Kiedy jego głos staje się taki ciepły, nie chcę, żeby przestawał mówić.
A ty? Ciągle jesteś pewna? Nigdy nie mówiłem, co czuję, ponieważ jasno dałaś wszystkim do zrozumienia, że poświęciłaś swoje życie szkole, a nie mężczyźnie i dzieciom. Szanuję to, Maresi. Podziwiam cię za to. Nie chciałbym ci stawać na drodze. - Objął mnie w pasie, a pode mną ugięły się nogi.
- Nie stajesz - zapewniłam. - Ty i ja możemy iść razem tą drogą.
Prawie nie opuszczałam moich komnat, lecz mimo to podróżowałam po całym świecie. Czytając niektóre dzieła, towarzyszyłam wędrowcom w drodze na daleką północ, wschód i południe, przemierzałam z nimi bezkresne morza. Za pośrednictwem innych tekstów poznawałam relacje tych, którzy znali się na sztuce lekarskiej, badałam budowę ludzkiego ciała i żeglowałam po ludzkim krwioobiegu. Fruwałam wśród gniazd na niebie, pływałam z rybami w morzu, z rolnikami obserwowałam zmiany pór roku. Siedziałam razem z królami na ich tronach i z przestępcami w ich celach. Poznawałam obcych bogów, obserwowałam powstawanie świata i zastanawiałam się, co jest dobre, a co złe, czy istnieje prawda, i dyskutowałam z dawnymi uczonymi na temat moralności. To byłby najlepszy czas w moim życiu, gdybym się ciągle nie bała, że zostanę nakryta.
W perspektywie całego życia mogą się uaktywniać różne aspekty Pramatki.(...) Żadna z tych funkcji nie jest ani lepsza, ani gorsza od drugiej.
Kocham wiedzę, ale śmierci mam dość.
Człowiek zniesie dużo więcej niż myśli, Moja Przyjaciółko. Żałuję, że musiałam się tego dowiedzieć.
- Ciebie często gani - stwierdziła Heo, wstała i wsunęła swoją małą dłoń w moją. - Chcę być taka jak ty.
Pocałowałam ją w białą chustkę na głowie.
- W takim razie naśladuj moje dobre, a nie złe cechy.
Niedobrze wiedzieć zbyt wiele o tym, co ma nadejść. Twoja własna przyszłość nie jest prezentem, który mogę ci ofiarować. Dałyśmy ci tyle, ile mogłyśmy. Reszta zależy od ciebie.
Muszę Ci się przyznać do jednej rzeczy, Jai, Przyjaciółko Moja, zanim zdmuchnę świecę i skulę się pod kocem. Czasami zastanawiam się, jakby to było mieć męża. Mieć mężczyznę w swoim łóżku, który by tam leżał i czekał na mnie wieczorami. Nie wiem, czy podoba mi się ta myśl. Jest zarówno przerażająca, jak i fascynująca.
-Będąc mężatką, wciąż będę mogła uczyć - odezwałam się słabo, lecz wiedziałam, że to nie do końca prawda. Náraes prychnęła.
-Czyżby? Mając na głowie cały dom? Czy znasz jakąś matkę, która ma pół dnia wolnego na cokolwiek? Może ja? Sprzątamy, pieczemy, szyjemy i cerujemy, tkamy i przędziemy, robimy dżemy i soki, suszymy i solimy, nosimy wodę i drewno, pilnujemy ognia. Poczekaj tylko jak urodzisz dziecko! (...) Po urodzeniu dziecka stracisz całą wolność. Na zawsze! Będziesz karmić piersią i gotować, doglądać, pilnować i się martwić.
Najbardziej jednak lubię sposób, w jaki na mnie patrzy. Jeśli tylko może, nie odrywa wzroku od mojej twarzy lub mojego ciała. To, co wtedy czuję... Nie znajduję słów, by to opisać, Ennike. Widzę, że mnie pragnie. Nie jestem głupia. Mogłabym się poddać tej słabości, która zawładnęła moim ciałem, a on nie powiedziałby nie, gdybym wślizgnęła się do jego łóżka. Marzę o tym, każdej samotnej nocy o tym marzę. Jego szeroki tors, silne ramiona. Chcę poczuć, jak mnie obejmują, chcę poczuć pod palcami i na ustach jego skórę. Chcę wciągnąć w nozdrzach jego zapach.
Pisząc te słowa, znowu się czerwienię. Ale jesteś Różą. Zrozumiesz. Ty wiesz, jaka siła i tęsknota kryje się w ciele kobiety.
I chcę Ci napisać coś, czego nigdy Ci nie powiedziałam, Siostro O. Jesteś mi bardzo droga. Dałaś mi najcenniejszy prezent: miłość do wiedzy i słowa pisanego. Dałaś mi poczucie bezpieczeństwa, gdy przybyłam do Klasztoru.
Kiedy słaniałam się ze zmęczenia, natychmiast pojawiało się jego ramię, na którym mogłam się wesprzeć. Kiedy płakałam z braku snu i z głodu, zadbał, żebym usiadła i coś zjadła. A gdy zauważył, że trudno mi zasnąć, bo dopadły mnie wspomnienia i czarne myśli, kładł się obok mnie, w bezpiecznej odległości, ale tak, bym mogła dosięgnąć ręką jego ręki. Tylko w ten sposób potrafiłam zasnąć. Miałam wtedy wrażenie, jakbyś Ty była ze mną, Jai. Równocześnie to nie było to samo. Bo leżąć tam i czując jego szorstką dłoń w mojej, zastanawiałam się, czy on kocha mnie tak jak ja jego. To, jak się zachowywał, wskazywało, że tak. Ale nic nie mówił.
-Nie chcę nią rządzić. Maresi doskonale radzi sobie sama. - Zrobiło mi się ciepło na sercu i poczułam dumę, słysząc podziw w głosie Karuna. - Mogę jej jedynie zaoferować dwie puste, ale silnie ręce. Te ręce pomogą jej we wszystkim, czego się podejmie. Bo są rzeczy, w których jednak trzeba jej pomóc. Na przykład trzeba zabrać ją do domu, kiedy ona sama jest zbyt miła i nie wie, co dla niej najlepsze.