cytaty z książki "Przydrożne znaki"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie istnieją kobiety brzydkie, śmieszne czy odrażające ze względu na to, co zabiera im natura, ani co z upływem czasu tracą ze swej urody, lecz ze względu na to, co one same pragną do niej dodać [s. 70].
Dum sinunt fata, vivite lieti!
Bądźcie radośni, gdy tylko nadarza się po temu możliwość i gdy tylko znajdujecie w sobie trochę sił do tego, bo chwile czystej radości są więcej warte i znaczą więcej niż całe dnie i miesiące naszego życia, spędzone na mętnej grze naszych małych i dużych namiętności i zachcianek [s. 72].
Podróże? W jakim celu? Czemu szukać obcych twarzy i nowych krajobrazów, aby z nich, jak z rozsypanych liter, ułożyć zawsze tę samą odpowiedź na zawsze te same pytania. Czy nie lepiej jest zostać w domu – lepiej i bardziej godne człowieka? Śmierć przecież i tam przyjdzie [s. 73].
Trzeba wytrzymać do końca z uśmiechem stewardesy, która wie, że w samolocie coś jest nie w porządku [s. 74].
Istnieje tyle rodzajów sprawiedliwości, ile razy to słowo wymówili lub napisali ci, którzy cierpieli (lub myśleli, że cierpią) niesprawiedliwość. Sprawiedliwość – to słowo bez zawartości treściowej, oznacza życzenie i potrzebę tych, którzy nie mają i nie widzą sposobu, jak się samym bronić i ochraniać, we wszystkich sprawach, zawsze i na każdym miejscu [s. 74–75].
Człowiek jest nie tylko egoistyczny i bezwzględny w swoich postępkach, lecz jest także okrutnie surowy w sądach o innych ludziach. Gdy zaś raz zaczniemy sądzić innego człowieka, wówczas prowadzi to niechybnie do jego całkowitego potępienia [s. 78].
Savfet-bej:
– Kto ma i potrafi, ten nie tylko żyje dłużej i lepiej, ale też lżej choruje i lżej umiera [s. 83].
Życie jest takie, że człowiek często musi się wstydzić tego, co w nim najlepsze, i to właśnie ukrywać przed ludźmi, a nawet przed istotami, które są mu najbliższe [s. 37].
Mam wrażenie, że gdyby ludzie wiedzieli, jakim wysiłkiem było dla mnie życie, łatwiej by mi przebaczyli wszystkie złe uczynki, jakich się dopuściłem, i wszystkie dobra, których nie zdołałem wyświadczyć, a bodaj zostałoby im jeszcze trochę uczucia, by mnie pożałować [s. 37].
Od nocy zawsze ciągnie strachem jak wilgocią, czasem więcej, czasem mniej [s. 37].
Czasem człowiekowi udaje się przeżyć takie rzeczy, iż sam fakt, że je przeżył, znaczy nie tylko zwycięstwo i wybawienie, lecz i cud; jakieś ponowne, radosne narodziny z szczególnej łaski sił wyższych [s. 38].
Jedynie ludzie aktywni oraz ich zmysł walki i bezwzględność pchają życie do przodu, ale tylko ludzie bierni, ich cierpliwość i dobroć podtrzymują je i sprawiają, że jest możliwe do zniesienia [s. 40].
W rzeczy samej ta planeta jest, być może, oborą, do której spędzono i w której zamknięto wszystko, co we wszechświecie żyło i pełzało, w jednym jedynym celu: aby tu pomarło [s. 40].
O tym, że się starzejemy, że umieramy, wiedzieliśmy zawsze, choć powoli przyzwyczajaliśmy się do tej myśli i godzili się z nią z trudem. Ale z biegiem lat zjawiają się w nas, w dodatku na długo przed śmiercią, a nawet przed starością, nowe myśli, z którymi trudno się pogodzić, które pchają nas w starość przed czasem i w prawdziwe umieranie przed śmiercią. Mianowicie w sposób jasny i nieubłagany uświadamiamy sobie, że w tym, co w świecie jest płodne, radosne i postępowe, my coraz mniej i coraz rzadziej uczestniczymy, że coraz więcej jest uniesień, których nie doświadczamy, i wyczynów, w których nie bierzemy udziału, że w istocie świat dla nas więdnie i umiera na naszych oczach, my zaś, jeszcze żywi, lecz poza nawiasem życia, obserwujemy to wszystko, bezsilni, w milczeniu i bezruchu [s. 43].
Ból, który bierze się z przyrodzonej wrażliwości, z niezgodności między moim wewnętrznym życiem a wszystkim, co mnie otacza, z niemożliwej do rozwikłania gry świadomości i rzeczywistości, ten ból staje się z latami rzadszy i ma nade mną coraz mniejszą władzę. Za to uczucie przemijania coraz silniej przenika całą moją istotę, grasuje we mnie jak zaraza [s. 45].
Pędzić życie w strachu, kajaniu się, w wiecznym strachu przed strachem, nie móc oka zmrużyć ani spokojnie wytchnąć, a przy tym wszystkim pracować, śmiać się, rozmawiać, to właśnie znaczy, dla człowieka mojego pokroju, żyć i radzić sobie wśród ludzi [s. 46–47].
Uległem życiu; nie zostałem jednak zwyciężony, lecz przechytrzony w grze [s. 53].
Kto na tym świecie nie potrafi sam zorganizować swojego życia, nie zasługuje na to, by żyć, ten zaś, komu uda się pomyślnie je zorganizować, traci przy tym tyle siły i świeżości, że właściwie niewiele ma z tego, że żyje [s. 53].
Ten świat został tak zbudowany, że miłość i rozum prowadzą do tworzenia doskonalszego porządku, ale nienawiść i gniew usuwają zło i niesprawiedliwość. Tylko nienawiść i gniew są w stanie wymazać granice zgniłych cesarstw, zachwiać podstawami zmurszałych instytucji oraz szybko i skutecznie obalić krzywdę, która grozi, że na dobre zapanuje i stanie się wieczna. Bo nienawiść daje siłę, a gniew wywołuje ruch. Potem nienawiść wygasa, gniew opada, a owoce siły i ruchu zostają [s. 54–55].
Stara to prawda, którą wszyscy znamy, na którą jednak nigdy nie zważamy dostatecznie, że narody po odniesionym zwycięstwie często doznają większych szkód niż po przegranej [s. 55].
To pragnienie szczytów, doskonałości we wszystkim, jest diaboliczne; siostra pychy, która przynosi zgubę. Osłabia, a nie wzmacnia człowieka, przyprawia o szaleństwo, a nie prowadzi donikąd [s. 58].
Owszem, przekonałem się, na czym polega tak zwana waleczność niektórych ludzi „walecznych”. Wymyślają swoją „walkę”, na gwałt znajdują dla niej powody, nadają jej imię, a potem walczą, tak jednak, że nie ponoszą żadnego ryzyka i nie osiągają żadnych wyników – walczą, aby nie musieli myśleć i pracować [s. 61].
– Nie należy się bać ludzi.
– Przecież nie boję się ludzi, ale tego, co w nich nieludzkie [s. 62].
Kiedykolwiek i gdziekolwiek natrafiałem na ludzi, którzy wykazywali nadmierną troskę o dumę narodową i ogólny interes albo byli przesadnie uczuleni na sprawy własnego honoru i godności, zawsze, niejako z reguły, spotykałem też ograniczony umysł, nierozwinięte zdolności, kamienne serce i grube, krótkowzroczne sobkostwo [s. 65].
Wielkie święta i dni uroczyste najlepiej pokazują, jak bardzo dalecy są nam nawet ci, których uważamy za najbliższych [s. 96].
Człowiek, który zmuszony jest żyć wśród ludzi do niego niepodobnych (w każdej sprawie i pod każdym względem), ciągle musi się wykupywać. Jego istnienie jest przeklęte. Musi bowiem ciągle dawać więcej, niż jest w stanie dać, a choćby dawał nie wiadomo ile, nikt mu tego nie uznaje. Jest wiecznym dłużnikiem swego otoczenia i jedynie śmierć może go wyzwolić od obowiązku dalszego wykupywania się [s. 96].
Bardzo wcześnie się dowiedziałem, że każda minuta życia może być ciężka jak całe życie [s. 103].
Przysłowia, tak drukowane, jak mówione, często odbierałem bardziej jako potępiające werdykty niż jako życzliwe rady i wskazówki życiowe [s. 104].
– Spalicie się szybko i bez pożytku. Tylko popiół po was zostanie.
– Nie szkodzi. Będzie przynajmniej wiadomo, że byliśmy ogniem. A po was zostanie jedynie śluzowaty ślad, jak po ślimaku [s. 66].