„Bezmyślne bredzenie jakiegoś krakowskiego skryby”. List Lema do Dyrektora Centrali Paliw Płynnych
Nie każdy wie, że Stanisław Lem był prawdziwym mistrzem pisania listów. Pisane piękną polszczyzną godną króla Jana Sobieskiego i jego wylewnych epistoł do Królowej Marysieńki, skrzyły się poczuciem humoru, ostrą jak brzytwa ironią i nieobjętym jak kosmos dystansem do rzeczywistości. Przykładem może służyć choćby niepublikowany nigdy wcześniej list Stanisława Lema do Dyrektora Centrali Paliw Płynnych w Krakowie z 1962 roku.
Do historii przeszły słynne „listy rozwodowe”, pisane przez Stanisława Lema, wysyłane znajomym w reakcji na zgrzyty i zawody w relacjach. Oznaczały najczęściej jednostronne i wieloletnie wypowiedzenie stosunków, a niektóre z nich otrzymały bliskie Lemowi osoby, w tym przyjaciele i znawcy jego twórczości. Salwy śmiechu wzbudził opublikowany przez dziennikarza Błażeja Torańskiego list autora Solaris z 1981 roku do ZUS, w którym uniesiony honorem Lem odmówił wpłacania składek na ubezpieczenie społeczne. Była to reakcja na pismo, w którym państwowi urzędnicy uznali, że Lemowi nie przysługują świadczenia emerytalne, ponieważ nie ma wystarczających dowodów na to, że pisarz... prowadzi działalność twórczą.
W 2021 roku będzie miała miejsce premiera nowej książki Wojciecha Orlińskiego pt. „Lem w PRL-u”, w której autor pierwszej polskiej biografii Stanisława Lema przygląda się kulisom niezwykłej popularności, jaką cieszył się krakowski pisarz w szarej rzeczywistości Polski Ludowej. Dzięki uprzejmości autora i Wydawnictwa Literackiego prezentujemy niepublikowany nigdy wcześniej list Stanisława Lema do Dyrektora Centrali Paliw Płynnych w Krakowie z 1962 roku.
W koncertowo sparodiowanym stylu staropolskiej supliki o protekcję u możnowładcy autor opisuje z nieskrywanym żalem i zgryźliwością perypetie, jakich doświadczył podczas wizyty na Stacji Obsługi kierowców w Nowym Targu. Wiosna tamtego roku była równie kapryśna jak obecna. Ataku czerwcowej śnieżycy nie wytrzymał bolid pisarza, którego wielką prywatną pasją – o czym również nie każdy wie – były samochody.
Pozdrawiamy wszystkich skazanych na dobre relacje z mechanikami!
Książka „Lem w PRL-u” ukaże się jesienią pod patronatem Krakowa Miasta Literatury UNESCO.
Niepublikowany list Stanisława Lema do Dyrektora Centrali Paliw Płynnych w Krakowie, 1962 r.
Zakopane, dn. 9 czerwca 1962
Do Dyrektora Centrali Paliw Płynnych w Krakowie
PODANIE
Szanowny Panie Dyrektorze!
Przebywając, w czasie srogich śnieżyc czerwcowych, w Domu Pracy Literatów w Zakopanem, stwierdziłem, po ukazaniu się słońca, że samochód mój, parkujący pod gołym niebem, znajduje się w opłakanym stanie. Rdza, błoto i brak smarów skłoniły mię do szukania pomocy w jednej ze stacji obsługi, tym bardziej, że miałem w pamięci doskonałą i czułą opiekę, jaką nad tymże samochodem w dniach FIS-u roztoczyła nowotarska Stacja Obsługi. W samym Zakopanem wszystkie stacje okazały się nieczynne, udałem się tedy skrzypiącym i chromającym wehikułem do Nowego Targu, wczesnym rankiem 8 czerwca, aby zająć skromnie miejsce w kolejce aut. Przyjął mnie sam kierownik stacji, z niewypowiedzianą grzecznością zapisał skrupulatnie wszystkie zlecenia, podał mi dokładny termin ukończenia prac, a nawet zapytywał, czy nie podrzuci mnie do Nowego Targu jakimś okolicznościowym autem. Wzruszony tym nadmiarem uprzejmości, podziękowałem i udałem się pieszo do Nowego Targu, aby po umówionym czasie wrócić na stację. Jakież było moje zdziwienie, gdym ujrzał mego zardzewiałego nieboszczyka dokładnie w takim samym stanie, jak przedtem, oczekującego daremnie pomocy. Ponieważ, kiedym przyjechał, na stacji znajdował się jeden tylko samochód i kierownik zapewniał mnie, że do prac przystąpi niezwłocznie, poprosiłem go o wyjaśnienia. Kierownik, z jednaką uprzejmością, opowiedział mi wówczas krótką lecz treściwą baśń o jakiejś samotnej pani /zapewne uroczej/, która przed chwilą właśnie opuściła stację, trafiwszy do niej z poważnym defektem, a że była w drodze, cała załoga rzuciła się na jej ratunek. Ja jednak, oślepiony niewybaczalną głupotą, zamiast pokornie podziękować na tak zręcznie wymyśloną historyjkę, jak ostatni idiota rozglądałem się po hali i widząc na stanowiskach roboczych taksówki nowotarskie, które przybyły na stację dobrą godzinę po mnie, jak również dwie inne, również nowotarskie taksówki, już ślicznie umyte, których przedtem na stacji nie było, w przystępie jakiegoś zamroczenia zażądałem książki zażaleń, którą podano mi z wyszukaną grzecznością, powściągając chichoty. Wpisawszy się do książki, odjechałem mym kulejącym trupem, od którego odpadały kawałki rdzy i zaschniętego błota, a ochłonąwszy, pojąłem rozmiary nieszczęścia, w które wpakowałem się własnymi rękami.
Jest przecież jasne, że tak poważne i prawe słowa człowieka tak godnego zaufania, tak grzecznego, jak kierownik S.O. w Nowym Targu, obracają w niwecz bezmyślne bredzenie jakiegoś krakowskiego skryby i jego bezwstydne pretensje, i że rację miał P. Kierownik, a nie ja. Zamiast szukać ukojenia w jego miłych słowach, zastępujących jakże skutecznie czyny /które jeszcze popsułyby mu stosunki z nowotarskimi taksówkarzami/, wpisałem do książki zażaleń skargę, którą P. Kierownik odeprze jednym pociągnięciem pióra, jak brudną muchę. Wprawdzie obiecuję solennie P. Dyrektorowi omijać w dużym promieniu nowotarską Stację Obsługi, ale obawiam się, że przecież jakiś wypadek zmusi mnie kiedyś do szukania jej pomocy, i co wtedy? Dlatego zwracam się do Pana Dyrektora w tym podaniu z gorącą prośbą, o protekcję u P. Kierownika nowotarskiej Stacji. Może zlituje się Pan nade mną i w mym imieniu przeprosi Kierownika, jak również przyczyni się Pan do poprawienia stosunków pomiędzy mną a tym możnym człowiekiem. Może będzie Pan mógł nawet udzielić mu jakiegoś pisma polecającego, które przekreśli jego zrozumiałą i usprawiedliwioną niechęć? A jeśli Pan uczynić tego nie może, to czy nie powinienem zwrócić się w tej sprawie z błaganiem do Ministerstwa, albo jeszcze wyżej? Przecież, jeśli nic się nie da zrobić, będę żył w bezustannym lęku. Przecież Kierownik w przyszłości na pewno nie będzie opowiadał mi uprzejmie bajeczek, ale, jak się należy, weźmie mnie, gdy pojawię się w progach stacji, za kark i wyrzuci za drzwi, jako pętaka, który nie poznał się na jego delikatnym obejściu z klientem najbardziej nawet przypadkowym i byle jakim, w przeciwieństwie do solidnych, zacnych właścicieli nowotarskich taksówek!
Oczekując Pana odpowiedzi z całym poważaniem, pozostaję
Stanisław Lem, Zakopane
Dom Pracy Literatów
komentarze [6]
" (...) w przystępie jakiegoś zamroczenia zażądałem książki zażaleń, którą podano mi z wyszukaną grzecznością, powściągając chichoty."
Czyste złoto :)
"Bredzenie krakowskiego skryby" w mistrzowskim wykonaniu!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post