"Kocham Nowy Jork" autorstwa Pani Lindsey Kelk to opowieść o słodkiej Angeli, która w jednej chwili jest otoczona rodziną, przyjaciółmi i uroczym narzeczonym ale w drugiej nagle wszystko traci. Narzeczony okazuje się zdrajcą i kłamczuchem a przyjaciele jego cichymi wspólnikami.
Zdruzgotana i załamana pozostawia swoje zdruzgotane życie w Londynie i w jednej chwili, bez zastanowienia i planu wyrusza do Nowego Jorku. Już na samym początku pobytu w nowym mieście taksówkarz zadając proste pytanie, "gdzie ma ją zawieźć?", uświadamia jej że ucieczka bez planu to raczej marny sposób na przetrwanie.
Bez pomysłu i konkretnego plany dojeżdża do pierwszego lepszego hotelu, gdzie jej życie dokona obrotu o sto osiemdziesiąt stopni.
Muszę przyznać, że chociaż była to powieść lekka i przyjemna, a momentami nawet dowcipna to raczej, a może i z pewnością nie zagości ona zbyt długo w mojej głowie. Na pewno można o niej napisać coś pozytywnego i wiem, że są osoby którym książka ta może coś zaproponować, ale niestety ja do nich nie należę.
Nie czepiam się treści i poruszanych w niej czasami ważnych tematów, ale najzwyczajniej w świecie po przeczytaniu odłożyłam ją i nic. Nie było przemyśleń, westchnień czy jakichkolwiek innych reakcji, które zawsze mi towarzyszą po. Był koniec i już!
No ale cóż, jeśli masz ochotę na podróż bez zobowiązań to zapraszam. Będzie z pewnością miło i sympatycznie, a może i nawet zabawnie ale niestety przewidywalnie i już!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2017/05/kocham-nowy-jork-lindsey-kelk.html
Moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Książka jest drugim i prawdopodobnie ostatnim tomem cyku „Kocham” .
Pozycję przeczytałam po upływie długiego czasu od części pierwszej która jako nastolatkę mocno mnie zachwyciła. Ta część uważam, że nie wymagała od czytelnika specjalnej wiedzy z tomu pierwszego. Całość fabuły tylko w niewielkim stopniu nawiązywała do poprzednich wydarzen co w tym wypadku było dla mnie sporym plusem.
Niemniej jednak ta cześć nie wciągnęła mnie równie mocno co „Kocham Nowy Jork” . Było okej. Tak naprawdę tylko tyle mogę powiedzieć. Wydarzenia były trochę niedorzeczne ale zarazem nieco ciekawiły. Nasza główna bohaterka nie pała wysokimi standardami obycia ale przez to jest bardzo wiarygodna i dająca się lubić.
Pozycja słodka i cukierowa-zupełnie jak poprzednia, ale niestety dużo słabsza według mojej opinii. Mimo wszystko była dla mnie idealna w tym trudnym czasie bo pozwalała na mało angażujące czytanie. Nie trzeba się mocno skupiać i kurczowo trzymać szczegółów aby rozumieć spójnie całość.