rozwiń zwiń

„Śledztwo w kosmosie” Stuarta Gibbsa: 12-latek na tropie morderstwa w przestworzach

Anna Sierant Anna Sierant
01.06.2023

Księżyc, NASA, przestrzeń kosmiczna – pfff, nuda! Tak o tym, co wydawałoby się marzeniem (niemal) wszystkich dzieci i dorosłych na całym świecie, powiedziałby Dashiell, główny bohater „Śledztwa w kosmosie” Stuarta Gibbsa. Chłopiec, mówiąc krótko, życiem w bazie pozaziemskiej zachwycony nie jest. Do czasu.

„Śledztwo w kosmosie” Stuarta Gibbsa: 12-latek na tropie morderstwa w przestworzach Materiały Wydawnictwa Agora

Szpiedzy i zdobywcy kosmosu

Okładka książkiStuart Gibbs, jak sam zaznacza, w dorosłości skutecznie realizuje swoje marzenia z dzieciństwa. Jako chłopiec był zafascynowany Jamesem Bondem, nic więc dziwnego, że Ben Ripley, główny bohater serii „Szkoła szpiegów”, to młodszy kolega po fachu agenta 007. No, może trochę różnic między nimi jednak występuje – Benowi na pewno brakuje bondowskiej pewności siebie i sprawności fizycznej (choć ciężko nad nią pracuje), jest raczej nieśmiałym, dobrodusznym chłopcem, który jednak – gdy przychodzi co do czego, czyli do uratowania świata, a przynajmniej Ameryki, przed niegodziwcami – wykazuje się pełną skutecznością.

Głównym bohaterem „Śledztwa w kosmosie”, pierwszego tomu cyklu „Baza Księżycowa Alfa” (co ciekawe, w polskim wydaniu książki znajdziecie ilustracje polskiej artystki Marty Krzywickiej), również jest ciekawy świata, rezolutny, ale i uparty chłopiec – Dashiell „Dash” Gibson (tu warto dodać, że tak samo na imię ma syn Stuarta Gibbsa; i jak twierdzi pisarz: „Dash dużą część swojego dzieciństwa spędził w przebraniu astronauty”). 12-latek mieszka… na Księżycu.

No dobrze, tak właściwie to w Bazie Księżycowej Alfa położonej tuż przy nim. Jak to możliwe? Akcja książki rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, w której ludzie są już zdolni zbudować miejsce do zamieszkania poza ziemską atmosferą. Nadal jednak dostanie się do bazy graniczy z cudem – gdy poznajemy Dashiella i jego rodzinę, bazę zamieszkują jedynie 22 osoby (z czasem pojawia się ich więcej). I to nie byle kto – pierwsi ludzie na Księżycu, którzy budują historię podboju kosmosu, prowadząc w nim również badania naukowe. W końcu już w wywiadzie dla Lubimyczytać, przeprowadzonym przeze mnie przy okazji premiery „Szkoły szpiegów. W obozie wroga”, Stuart Gibbs podkreślił, że „siłą jego bohaterów jest inteligencja”.

Kosmiczna nuda i zbrodnia w przestworzach

Dash trafił do kosmicznej bazy dzięki swoim rodzicom (choć on raczej powiedziałby, przynajmniej na początku powieści, że „z winy swoich rodziców”). Naukowcy byli bowiem dla NASA zbyt cennym nabytkiem, by nie wysyłać ich na Księżyc razem z dziećmi: właśnie Dashiellem i 8-letnią Violet, miłośniczką gofrów i „Wiewiórczego patrolu”.

Dr Rose Harris, czyli mama młodych bohaterów, to geolożka lunarna, autorka przełomowych prac naukowych na temat Księżyca, struktury jego płaszcza i jądra, natomiast tata, dr Stephen Gibson, jest specjalistą ds. górnictwa, specjalizującym się w bezpiecznym dla środowiska pozyskiwaniu minerałów. Naukowców jest zresztą w bazie znacznie więcej, a ich specjalizacje są naprawdę imponujące. Wśród badaczy znalazł się i Chuck Kowalski, pół-Polak, pół-Samoańczyk – mężczyzna, który nie tylko lubi ćwiczyć swoją inteligencję, ale i pracować nad muskulaturą, a bicepsy ozdabiają mu tatuaże znanych naukowców, w tym jego rodaczki Marii Skłodowskiej-Curie.

Wróćmy jednak do Dasha – jakim cudem mu się w kosmosie nudzi, dlaczego twierdzi, że „życie w bazie było nudne jak rehydratowane [rehydratacja to proces odwrotny do suszenia i poddawana jest mu serwowana w bazie żywność, która po wszystkim nie ma zbyt pociągającego smaku] flaki z olejem”? Chłopiec nie jest zadowolony przede wszystkim dlatego, że wszystko wygląda inaczej niż zapowiadano – tak, to prawda, Lunatycy (od łac. „luna” – Księżyc) są pierwszymi „lokatorami” na Księżycu właśnie, a rówieśnicy Dashowi zazdroszczą, o czym ten wie dzięki temu, że może się z nimi co jakiś czas łączyć. Jednak baza ma ograniczoną przestrzeń, w pokojach (poza wyjątkami) nie ma okien, trzeba spać na materacu, bez przerwy widuje się te same osoby, nie można wyjść i pograć w piłkę czy posurfować (a to Dash lubił przed wylotem najbardziej).

Najgorsze są jednak toalety, a właściwie to, że bardzo trudno z nich w kosmosie, w warunkach zerowej grawitacji, skorzystać. Stuart Gibbs bardzo szczegółowo te toaletowe problemy wyjaśnia, czyniąc ich ofiarą właśnie Dasha. Chłopiec, przez to, że w środku nocy utknął w łazience, usłyszał rozmowę telefoniczną jednego z naukowców, dr. Holtza. Holtz chwalił się w jej trakcie swoim odkryciem, wiekopomnym ponoć, które miał zamiar wyjawić mieszkańcom bazy o poranku. Jakież było zdziwienie Dasha, gdy właśnie rano okazało się, że mężczyzna… nie żyje! Na dodatek ponoć sam wyszedł w źle zapiętym kombinezonie w zabójczą, pozbawioną tlenu kosmiczną przestrzeń. Dash jako jedyny nie chce w tę wersję wydarzeń uwierzyć. Jak wyjaśnił swojemu koledze Roddy’emu:

 Mieszkanie na Księżycu było spełnieniem jego [doktora – przyp. red.] marzeń. Przez całe życie pracował na to, żeby zostać częścią tej misji. A potem, ledwo pół roku po jej rozpoczęciu, miałby iść na samotny spacer bez autoryzacji? Nie wierzę, że podjąłby takie ryzyko.

Wbrew przeciwnościom na tropie zabójcy

Dash nie może liczyć na wsparcie dorosłych – rodzice obawiający się czyhającego na niego niebezpieczeństwa woleliby, żeby ich syn po prostu przyjął do wiadomości, iż dr Holtz sam odebrał sobie życie. Podobnie twierdzi dowódczyni bazy, Nina Stack, która z kolei nie chce dopuścić do ukazania siebie i kierowanej przez nią jednostki w złym świetle. W końcu baza jest nadal pewnego rodzaju eksperymentem, na który zwrócone są oczy całego świata, a jej mieszkańcy zyskali status, nomen omen, gwiazd. Dash jest jednak „typowym bohaterem Gibbsa” – dąży do sprawiedliwości, po prostu nie potrafi stać bezczynnie i nie godzi się na to, by pamięć o uznanym naukowcu zaginęła, by zapisał się on w historii jako ten, który – choć kosmos kochał – opuścił bazę, zbudowaną zresztą dzięki jego wiedzy.

Dashowi nie wierzą dorośli, z dziećmi i młodzieżą jest nie lepiej. Jego jedyny rówieśnik, Roddy, całe dnie spędza, grając w gry, więc w przeciwieństwie do głównego bohatera w ogóle nie rozpacza, że jest w kosmosie. Wręcz przeciwnie – wśród ograniczonych rozrywek jego ulubiona jest jedną z nielicznych do wyboru. Roddy gra więc i gra, zapominając o obowiązkowych, codziennych (trwających dwie godziny) ćwiczeniach. Dash miał inne podejście:

Jak zaczniesz sobie odpuszczać treningi, trudniej będzie do nich wrócić. Nie chciałem skończyć jak Roddy, który od tygodni nawet nie zajrzał na siłownię. Jego mięśnie przypominały teraz budyń. Tata powiedział, że kiedy Roddy w końcu wróci na Ziemię, jest prawdopodobne, że zwiększona grawitacja złamie mu nogi jak zapałki.

Główny bohater nie mógł też liczyć na pomoc siostry (zbyt mała), dzieci państwa Sjobergów (zbyt rozpieszczone i skupione na sobie oraz na dokuczaniu innym) czy Kamoze i Inez (z tego samego powodu, co w przypadku Violet – byli po prostu zbyt młodzi). Na szczęście Dash zyskał sojuszniczkę w postaci Kiry Howard, która przyleciała do bazy w ramach misji nr 6, czyli pół roku po Dashu i w dzień, w którym dr Holtz został zamordowany. Podobnie jak w przypadku Bena ze „Szkoły szpiegów”, który współpracuje z piekielnie zdolną szpieżką Eriką, tak i w przypadku Dasha pomoc Kiry, komputerowej geniuszki i dziewczyny o podobnie upartym, ale życzliwym ludziom charakterze, okazuje się niezbędna.

Moc ciekawostek, thriller, kryminał i… to zakończenie!

„Śledztwo w komosie” to pochwała dążenia do słusznego celu nie przy pomocy środków wszelkich, ale przede wszystkim takich jak wiedza i używanie, jak powiedziałby detektyw Poirot, szarych komórek. Autor przemyca w powieści niemało informacji związanych z kosmosem, a dzieje się to ot tak, jakby mimochodem, czego dowodzą m.in. przytoczone w tym tekście cytaty.

Fabuła skonstruowana przez amerykańskiego pisarza wciągnie nie tylko czytelnika równolatka głównych bohaterów – dorośli, ostrzegam, też się w nią mogą wkręcić! W książce nie brakuje suspensu, w końcu Gibbs zastosował tu motyw „zagadki zamkniętego pokoju” – do zbrodni doszło w ograniczonej, co gorsza, odciętej od świata (tego ziemskiego) przestrzeni. Nie brakuje momentów przyprawiających o gęsią skórkę (ale spokojnie, to przecież książka teoretycznie dla młodszych czytelników, więc nie ma przesady). A zakończenie! Musicie poznać je sami i same.

Książka „Śledztwo w kosmosie” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy
 z wydawnictwem.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna Sierant 01.06.2023 16:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post