Książkowe podrzutki i wygnańcy
Ile razy dostaliście niechcianą książkę? Wyrzucić szkoda, trzymać nie warto. Ale od niedawna jest rozwiązanie - najlepiej podrzucić ją na miejski regał. Pozornie to czyn altruistyczny. Tak naprawdę podły i z gruntu zły. Przynajmniej w Polsce.
Każdy to przeżył przynajmniej raz: śmierć ukochanego zwierzaka, złamane serce i otrzymanie okropnej książki. O ile pierwsze dwa przypadki są na ogół nieodwracalne i, by powiedzieć bezdusznie, zabierają nam przyczynę bólu sprzed oczu, o tyle książka niestety zostaje.
Zaczyna się niewinnie. Na siódme urodziny otrzymujesz ilustrowaną Biblię. Ofiarodawca czeka na radosną reakcję. Stać cię tylko na krzywy uśmiech i niemrawe „dziękuję”. Dalej idzie już szybko. Nietrafione gatunki, nudne powieści, podwójne egzemplarze wpadają w ręce przy okazji większości urodzin, imienin i świąt. W końcu uchodzisz za książkowego mola. Wszystko przeczytasz. Piętrzą się później te rozczarowujące tomy na oddzielnej półce. Gdy nadarza się okazja, pozbywasz się ich, dając je nielubianym krewnym też na urodziny i święta. Ale wielu z nas odkryło inny sposób na pozbycie się niechcianych tomów: zebranie ich wszystkich i wrzucenie na najbliższy bookcrossingowy regał. Pozornie altruistyczne. Tak naprawdę wygodne, podłe i z gruntu złe. Przynajmniej w Polsce.
Czy udało Wam się znaleźć jakąkolwiek godną uwagi pozycję wśród miejskich regałów? Czy wpadła Wam kiedykolwiek w ręce naprawdę dobra książka zostawiona przez kogoś w polskiej kawiarni? Rozglądałam się, ale niczego dobrego nigdy nie znalazłam. Nie macie wrażenia, że zostawiane przez nas książki na miejskich regałach czytelniczych lub półkach kawiarni, które szczycą się prowadzeniem akcji bookcrossingowych, to takie książkowe kukułcze jaja? Ja takie wrażenie odnoszę. Ba, przyznam, że sama je tak potraktowałam, podrzucając wszystkie te powieści, których nigdy więcej nie będę czytać i których nie chcę trzymać w domu, bo ich posiadanie uważam wręcz za wstydliwe (ok, śmiało: nazwijcie mnie snobem, nie boję się). A przecież cel bookcrossingu jest inny: dzielenie się lekturami, które warto polecić. Hmm, chyba niezbyt dobrze to w Polsce funkcjonuje.
Tak zastrzegam, że rzecz dotyczy wyłącznie polskich realiów, bo wspomnienia z podróży mam inne, lepsze. Pamiętam pewną stambulską kawiarnię, prowadzoną przez Amerykankę Virginię, gdzie wszystkie ściany zastawione były regałami wypełnionymi po brzegi anglojęzycznymi klasykami i naprawdę dobrymi współczesnymi powieściami. Można było się poczęstować dowolną z nich po zostawieniu jakiejkolwiek innej lub dokonaniu niewielkiej opłaty. Ile tam ciekawych książek znalazłam? Dokładnie nie pamiętam, ale było ich naprawdę sporo. Przed zabraniem (kupieniem) większej ilości chroniło mnie jedynie ograniczenie wagi bagażu, jaki mogę wnieść na pokład samolotu.
To jedno z najpozytywniejszych bookcrossingowych doświadczeń, jakie miałam. Innych też zaznałam wyłącznie poza granicami Polski. W kraju ojczystej mowy poszukiwania nieodmiennie kończyły się rozczarowaniem. Smutne wydają się te książki oddawane w naszym kraju w akcjach bookcrossingowych. Niechciane, odtrącone, podrzutki i wygnańcy. Nie chcą ich właściciele. Nie chcą ich inni uczestnicy zabawy. Po co są? Co z nimi zrobić? Czy jedyne miejsce dla nich to bookcrossingowe regały, z których nikt nie chce ich zabrać do domu?
A może macie inne doświadczenia? Jeśli znacie miejsce, gdzie dzieje się inaczej, to nie krępujcie się: podajcie adres, pod który warto zajrzeć. Powiedzcie, gdzie szukać. Rzucę wszystko, wezmę auto, wyruszę w trasę i sprawdzę. A jeśli tego nie zrobię, to może zrobi to ktoś inny, komu będzie bardziej po drodze.
____________________________________________
Przeczytaj także:
Pisarze i szachy
Bez zgody pisarza
Jak działa pisarz
Nieprzeczytywalne
komentarze [45]
Droga przez mękę to niezła pozycja. Nic takiego nie znajduję niestety. Ale moja koleżanka dała mi starsze wydania Hemingwaya i Tołstoja. Książki były nie w jej guście. Co do powieści, które przeczytałam i podobały mi się a nie chcę do nich wracać to mam takie i sama nie wiem co o nich myśleć. Zazwyczaj kupuję następną tego autora, albo całkiem pozbywam się tej twórczości bo...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Podejrzewam, że problem jest taki, że również kiedy ty znajdujesz coś fajnego na tych półkach, to już na nie nie wraca, pozostaje w Twojej biblioteczce.
Ja zasilam bibliotekę szkolną. Z jednej strony - książkami, których nie chcę na swojej półce, bo wiem, że do nich nie wrócę (ale uważam, że mogą zainteresować kogoś innego), z drugiej - książkami, które mi się podobały i...
Zgadzam się z tymi poprzednikami, którzy uważają, że książki, które nam się nie podobają mogą być skarbem dla kogoś innego. Ja sama uwielbiam buszować po regale książek za złotówkę w bibliotece i kartonach z przecenionymi książkami w Matrasie. Zazwyczaj książki, które tam zdobędę, nikomu z moich znajomych nie przypadłyby do gustu, ale ja cieszę się z nich jak dziecko. A...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejWłaśnie dlatego uważam, że idea bookcrossingu (tego idealistycznego) jest o kant dupy potłuc. Jeżeli jakaś książka mi się tak spodobała, że chciałbym ją komuś polecić, to w większości przypadków także sam chciałbym do niej kiedyś wrócić. Jakim cudem więc miałbym ją ot tak, oddawać gdziekolwiek? Bookcrossing to taka książkowa utopia, która na papierze wygląda pięknie, ale w...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
tę ideę popieram w stu procentach. Ja chętnie przygarniam wszelkie stare książki - nawet te rozpadające się, im starsze - tym lepsze. To kawał historii wydawniczej, świadectwa epoki!
Zresztą, zainteresowanych starszymi pozycjami - Zapraszam do grupy
http://lubimyczytac.pl/grupa/836/wydania-sprzed-1989-roku-milosnicy-kolekcj...
Można przecież nawet z zupełnie niby-starych...
No bez przesady, może są mili ludzie, którzy oddadzą lubiane książki, ale ja się do nich z pewnością nie zaliczam. Ale też uważam, że żeby bookcrossing działał, nie trzeba wcale oddawać tych książek,... Idea bookcrossingu jest świetna, ale będzie dobrze funkcjonować tylko, jeśli zamiast "wezmę stare niepotrzebne książki" będziemy myśleć "wezmę to, co sam bym wybrał/a".
Też uważam, że wynoszenie starych i bezwartościowych książek do bibliotek jest raczej niedźwiedzią przysługą. Biblioteki też mają ograniczoną przestrzeń (zwykle nie wszystkie zasoby są na półkach). Efekt jest taki, że to, co kurzyłoby się u kogoś na regale, zalega potem i porasta mchem w bibliotece. Dlatego warto się przed taką darowizną szczerze zastanowić, czy sami byśmy...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Jarek:
Przy okazji tego tematu mam samonasuwające się pytanie: co właściwie można zrobić w naszym kraju z niechcianymi, często starymi, książkami? Mam ich obecnie ładnych parę dziesiątek, a jedyny pomysł mający jakiekolwiek szanse na realizację to... wyrzucenie ich na śmietnik.
I to jest najrozsądniejsze rozwiązanie. Jak czytam te zachęty, żeby biblioteki traktować jak...
Przy okazji tego tematu mam samonasuwające się pytanie: co właściwie można zrobić w naszym kraju z niechcianymi, często starymi, książkami? Mam ich obecnie ładnych parę dziesiątek, a jedyny pomysł mający jakiekolwiek szanse na realizację to... wyrzucenie ich na śmietnik.
Przykre, niestety...
Ja oddałam całą siatę książek do biblioteki i bardzo się ucieszyli!
A ja bardzo lubię bookcrossing, wszystko zależy od szczęścia, można trafić na fajne rzeczy, tylko trzeba często zaglądać. Ostatnio udało mi się wymienić dwa badziewia na dwa tomy Lalki, rocznik 1982. :D Wcześniej przygarnęłam w ten sposób parę kryminałów, coś historycznego też się czasem trafi.. grzech nie skorzystać!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post