rozwiń zwiń
Fotemuz

Profil użytkownika: Fotemuz

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
2
Przeczytanych
książek
2
Książek
w biblioteczce
2
Opinii
3
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Pytia w stolicy czyli jak dolecieć międzygalaktycznym statkiem do powstańczej Warszawy

Książkę Jarka Księżyka miałem niewątpliwą przyjemność przeczytać w wersji papierowej. Radość wynikała z dwóch powodów. Pierwszy, mniej ważne – nie jestem fanem audiobooków, wolę sam patrzeć na litery, niż zdań z nich złożonych słuchać. Oczywiście na kształt i jakość utworu nie ma to wpływu i potrafię zgodzić się z tymi, którzy twierdzą że wersja audio, w wykonaniu właściwiej osoby ubogaca tekst. Pewnie tak jest, i pewnie dotyczy to również „Pytii 44”. Słuchałem fragmentów i nie wiem, czy w końcu nie przekonam się do takiego „czytania” jako sposobu na poznawanie literatury podczas wycieczek rowerowych, prowadzenia samochodu, czy pływania (oczywiście w przypadku posiadania odpowiednio odpornego sprzętu). Zachęcam zatem do zapoznawania się z powieścią Księżyka w wersji audio wydanej przez SAGA Edmont. Nie wątpię jednak, że za jakiś czas czytelnik spragniony zapachu i szelestu otrzyma również wersje papierową.
Drugi powód, źródło satysfakcji wynika już tylko z treści książki i jest niezależne od formatu w jakiej została wydana.
Powiem na wstępie: kiepski ze mnie recenzent książek gatunkowych. Jeżeli zaś chodzi o fantastykę, to musze przyznać, że na palcach jednej ręki mieszczą mi się powieści z tego nurtu przeze mnie przeczytane. Więc nie będzie o żadnych analogiach, podobieństwach, pastiszach czy nawiązaniach. W pewnym sensie to lepiej, gdyż moje wrażenia wynikają, by tak powiedzieć tylko ze mnie, a nie z mojej nabytej wiedzy (poza oczywiście wiedzą, dotyczącą rozpoznawania liter). Od razu zatem mogę powiedzieć, że rzecz jest napisana „wciągająco”. Należy do tych powieści, które rano, przy kawie otwiera się na pierwszej stronie i, powiedzmy na drugi dzień, również przy kawie zamyka na ostatniej. Tak przynajmniej było ze mną. Nie wiedziałem, o czym jest książka, zabrałem się za nią bez jakichkolwiek uprzedzeń. I przyznam, że od początku coś mi się nie zgadzało. Wojna? Jaka? Zrujnowana Warszawa? Kiedy? Carski oficer, renesansowa dama, dowódca statku kosmicznego? Skąd? Jednak te pytania nie dezorientują w sposób irytujący, ale tym bardziej zachęcają do gorączkowego przewracania kartek, aby odkryć co i komu się poplątało. Dalej jest jeszcze ciekawiej. W zrujnowanym gmachu Prudientala pojawia się korowód postaci z różnych epok i stron świata i choć zdajemy sobie sprawę, że to już na pewno nie jest powieść wojenna, a lustro bardzo zaczyna się wypaczać, to jednak dalej galopujemy, aby odkrywać, o co w tym wszystkim biega. A sprawność literacka Księżyka nie pozwala nam na nudę i potykanie się o warsztatowe ułomności. Tych po prostu tutaj brak.
Jeżeli do czegoś miałbym się przyczepić, to chyba tylko do nadmiernego momentami rozdyskutowania bohaterów. Nie dlatego, że sceny te są rozwlekłe, czy nudne (wszak rozmawia się o sprawach fundamentalnych), ale w pewnym sensie, przynajmniej dla mnie trochę spowalniają akcję. Miałbym również trochę zastrzeżeń do pewnego rodzaju dekoratywność (nawet momentami koturnowości) niektórych scen, ale może to wynikać wyłącznie z moich mocno osadzonych w realizmie (po opuszczeniu krainy „realizmu magicznego”) upodobań. Może również odniosłem wrażenie, że pomysł (którego oczywiście nie zdradzę) nie został do końca „wyeksploatowany” przez autora. Ale nie mam też pojęcia, czy taka eksploatacja nie zamieniłaby się w erudycyjną jazdę bez trzymanki, dezynwolturę w złym tego pojęcia znaczeniu.
Na pewno niezrozumiałe jest dla mnie odautorskie wsadzenie powieści do wąskiej szufladki, o czym zaświadcza napis umieszczony poniżej tytułu. Tym bardziej, że to czy powieść jest z nurtu fantastyki socjologicznej, czy kryminału psychologicznego nie jest mi do niczego potrzebne, wręcz zakłóca ten wspomniany na początku „dziewiczy odbiór”. Ale może to tylko zabieg marketingowy, też chyba w przypadku „Pytiii44”, raczej niepotrzebny.
Książkę odstawiam na półkę, z niecierpliwością czekając na kolejne powieści autora. Być może za jego sprawą, jednak wrócę do fantastyki niezależnie od tego czy będzie ona socjologiczna, psychologiczna czy inna jeszcze.
Wystarczy, żeby była dobra.

Pytia w stolicy czyli jak dolecieć międzygalaktycznym statkiem do powstańczej Warszawy

Książkę Jarka Księżyka miałem niewątpliwą przyjemność przeczytać w wersji papierowej. Radość wynikała z dwóch powodów. Pierwszy, mniej ważne – nie jestem fanem audiobooków, wolę sam patrzeć na litery, niż zdań z nich złożonych słuchać. Oczywiście na kształt i jakość utworu nie ma to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

NAGOŚĆ ZAKRYTA – O „Cover” Gaby Krzyżanowskiej

W BookBuddy, moim prywatnym wartościowaniu dałem cztery gwiazdki na pięć możliwych, czyli wysoko. Zadziwiające, biorąc pod uwagę, że to powieść o nastolatkach, z nieco naciąganym wątkiem kryminalnym i półpornograficznymi scenami.
W „Cover” odkryłem jednak jakąś szczerość, coś co sprawiło, że potoczysta i sprawnie opowiedziana historia przestała być tylko „dobrze-czytającą-się” książką. Odniosłem wrażenie, odrywając się od przygód, a nawet języka, że czytam relację z doświadczeń zaistniałych. Rzecz jasna, nie w sensie faktów, imion, miejsc czy wydarzeń. Raczej chodzi o ten stan chwiejnej równowagi między „przeżyłam”, a „chciałabym przeżyć”. Szczerość tak rozumiana nie wynika z odtwarzania faktów, ale właśnie z tęsknot, melancholii, trochę z żalu, trochę z błogiego zamyślenia. Jesteśmy zbudowani nie z tego co jemy, czego nas nauczą, lub z tego, co nas fizycznie dotknęło. Nasz budulec to, przez nas samych odtwarzane i przepisywane wspomnienia oraz, co być może ważniejsze, tęsknoty i nie zrealizowane scenariusze.
Główna bohaterka, Elwira pod koniec powieści mówi o „relacjach z relacji z relacji”. Być może jest to najważniejsze zdanie w tej książce, przemycane w odniesieniu do dramatycznych, sensacyjno-kryminalnych zdarzeń. Ale nie zdarzenie jest tu istotne. Scena w leśnym domku ma dwojakie znaczenie. Pierwsze, by tak powiedzieć komercyjne polega na podkręcaniu akcji, zawsze jest lepiej gdy padają strzały, ktoś jest lany w mordę lub gwałcony. Ale infantylna prostota tej sceny to tylko przykrywka dla tego, co tam, tu i zawsze się wydarzyło i się wydarza. Codziennie. Każe nam zwrócić uwagę na nieadekwatność zdarzeń do tego, czym zdarzenia dla nas są. Że to tylko konieczne zasłony, dzięki którym możemy ukryć to, co ciężko wyrazić słowami, tak aby nie popadać w podatny na wykpienia sentymentalizm czy wzniosłość.
Relacja z relacji z relacji.
Gaba skutecznie używa tej figury również wtedy, gdy z pieczołowitością opisuje wyczyny bohaterów w łóżku, czy pod prysznicem, kiedy ociera się o soft pornografię, świadomie nie zawieszając akcji w kulminacyjnym punkcie. Nie, penis w erekcji jest pokazany w pełnym świetle, tak jak dłoń na łechtaczce, czy wargi na sutku. I te sceny, podobnie jak strzelanina w ruderze, czy wulgarny język bohaterów na najprostszym planie dosypują chilii i pieprzu, rumieńce wychodzą na twarz, oddech staje się przyśpieszony. Ale kiedy bliżej się przyjrzeć… Efektowne dekoracje, jak dobrze zaprojektowana bielizna więcej odkrywają, niż zakrywają. Nawet spod happy endu wyziera jakiś dramatyczny jęk. Żyli długo i szczęśliwie? Chciałabym, mówi autorka, żeby żyli długo i szczęśliwie. Kto z nas by nie chciał? Komu się to udało?
Może stad właśnie tytuł? Cover to kolejny tatuaż, zakrywający poprzedni, albo zakrywający znamiona przeszłości. Nie takiej, o której chcemy zapomnieć, ale takiej, którą chcemy ukryć. Blizn jednak nie da się unicestwić. Można je, co najwyżej przyozdobić, sprawić aby stały się częścią obiektu estetycznego. Piękną dziarą, intrygującą akwarelą, dobrze-czytającą-się powieścią. Whatever…
„Cover” to historia o tym, co nam w życiu nie wyszło i dlaczego te porażki są tak potrzebne. Dlaczego, w gruncie rzeczy są jedynym istotnym paliwem, bez którego życie, o ile w ogóle nie utraci sensu, to w najlepszym wypadku będzie płaskie, szare i nijakie. Kolejne sznyty na udach są potrzebne, aby można o nich opowiadać wielobarwnymi tatuażami. Krople krwi i wielodniowe gojenia to niewielka cena.
Ten ból czemuś służy.
Niewiarygodne jest dla mnie tylko wyznanie autorki, że czterystuczterdziestostronicową powieść napisała w dwadzieścia godzin. Do takiego tempa nie zbliżył się chyba nawet Jack Kerouac pisząc „W drodze”. Może tutaj chodzi o ten natłok myśli, wspomnień, wrażeń, słów wypowiedzianych lub nie, zatartych lub wyostrzonych obrazów, zapachów, zmyśleń, zamyśleń, smutku, gniewu, radości, ironii, wszystkiego. Tę, zaprzeczającą tradycyjnemu upływowi czasu galopadę.
Przypomina mi się opowiadanie Borgesa, w którym dla przywiązanego do słupa skazańca czas zatrzymuje się na tyle długo, aby mógł w głowie dokończyć swoje najważniejsze dzieło. Kula została wystrzelona, zmierza w naszym kierunku. Zostało tylko dwadzieścia godzin.
Więc jednak jest to wiarygodne.
Polecam.

NAGOŚĆ ZAKRYTA – O „Cover” Gaby Krzyżanowskiej

W BookBuddy, moim prywatnym wartościowaniu dałem cztery gwiazdki na pięć możliwych, czyli wysoko. Zadziwiające, biorąc pod uwagę, że to powieść o nastolatkach, z nieco naciąganym wątkiem kryminalnym i półpornograficznymi scenami.
W „Cover” odkryłem jednak jakąś szczerość, coś co sprawiło, że potoczysta i sprawnie opowiedziana...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Fotemuz

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
2
książki
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
3
razy
W sumie
wystawione
1
ocenę ze średnią 8,0

Spędzone
na czytaniu
11
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]