Spomiędzy prętów zamykającej transporter kratki wysunęła się nieśmiało mała, ciekawska macka i wygięła w paragraf, wstępnie badając nieznany teren.
– A to jest… – Kryjąc niezadowolenie z własnej niekompetencji, Tsadkiel szybko zerknął na listę planowanych przyjęć.
– Gucio – podpowiedział usłużnie wypłosz z transporterem, podczas gdy macka próbowała gwizdnąć aniołowi długopis. – Guciu, zachowuj się, to nie twoje…
– Ach, tak, zgadza się. Mam. Gucio, średni odwieczny – odczytał. – Bez alergii, szczepiony i odrobaczany regularnie. Niezbędne akcesoria: ulubiony kocyk… Ma?
– Ma, tak, oczywiście, że ma! Włożyłem mu do transportera razem z pluszową żyrafą, żeby się tak nie stresował podróżą. Bo wie pan, panie aniele, wtedy czasem mu się trochę ulewa.
– Lubi robić babki z piasku – ciągnął Tsadkiel z nosem w papierach – boi się ważek i… hm, i rodzynków?…
– I to panicznie – przytaknął wypłosz z werwą. – Źle mu się kojarzą, odkąd raz fatalnie się pomylił.
– W tym domu rodzynki nikomu nie grożą – uspokoił go szybko Konrad. – Nałożyłem embargo. Wystarczy mi pradawne zło w piwnicy, nie muszę go mieć również i w cieście.
Zło, wzmiankowane i przywołane, z cichym pomrukiem wysunęło mackę przez zewnętrzne wejście do piwnicy i delikatnie przejęło transporter z pobratymcem od wypłosza, który oniemiał na chwilę.
– A myślałem, że to ja mam dużego… – powiedział, gdy już go w końcu odetkało.
Spomiędzy prętów zamykającej transporter kratki wysunęła się nieśmiało mała, ciekawska macka i wygięła w paragraf, wstępnie badając nieznany teren.
– A to jest… – Kryjąc niezadowolenie z własnej niekompetencji, Tsadkiel szybko zerknął na listę planowanych przyjęć.
– Gucio – podpowiedział usłużnie wypłosz z transporterem, podczas gdy macka próbowała gwizdnąć aniołowi długopis. –...
Rozwiń
Zwiń