rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jestem rozczarowany drugim tomem. Zasadniczo nic się nie rozwiązuje, ilość dialogów sprawia, że akcja stoi w miejscu. Po rewelacyjnym pierwszym tomie załamałem się czytając drugi, bo miałem wrażenie, że autor nie wiedział co dalej zrobić z fabułą i jak ją pociągnąć.
Jestem głęboko rozczarowany.

Jestem rozczarowany drugim tomem. Zasadniczo nic się nie rozwiązuje, ilość dialogów sprawia, że akcja stoi w miejscu. Po rewelacyjnym pierwszym tomie załamałem się czytając drugi, bo miałem wrażenie, że autor nie wiedział co dalej zrobić z fabułą i jak ją pociągnąć.
Jestem głęboko rozczarowany.

Pokaż mimo to

Okładka książki Wielka księga cipek Dan Höjer, Gunilla Kvarnström
Ocena 5,4
Wielka księga ... Dan Höjer, Gunilla ...

Na półkach:

Pierwsze co nasuwa mi się na myśl, to fakt, że autorzy tych książeczek mają ze sobą jakiś problem. Pomijam już nawiązania do seksu, lecz o zakłamanie. Owszem rozumiem fakt edukacji seksualnej dzieci, lecz nie tych z piaskownicy. To tworzenie osób uzależnionych od seksu, ta czynność życiowa, która mimo wszystko pozostaje tylko czynnością zaspokojenia potrzeb organizmu zostaje gloryfikowana bez możliwości odrzucenia jej.

Osobiście uważam, że model edukacji jakiemu sam podlegałem był najlepszy. Rodzice nigdy nie mówili mi o bocianie i kapuście, wszystkiego dowiedziałem się z książki w odpowiednim wieku - czyli w podstawówce. A nie wcześniej. I to nie o seksie, ale skąd się biorą dzieci. W zdaje się 5 klasie podstawówki przyszła pani i zaczęła nam tłumaczyć o pierwszych nocnych erekcjach, w tym samym czasie dziewczęta miały godzinę nauki o okresie i podpaskach. Potem w gimnazjum na dwóch łączonych godzinach pani pedagog powiedziała nam o ciąży, o środkach antykoncepcyjnych i zdrowo nie tyle mówiła, aby się nie pieprzyć co pieprzyć tak aby nie było z tego chorób i dzieci. Bo o chorobach też było wiele. A o dzieciach? Przedstawiła po prostu kosztorys utrzymania dziecka.
W liceum mieliśmy kilkanaście godzin w roku na ten temat z naszą wychowawczynią - wszystko z biologicznego punktu widzenia, bez zdrobnień nazw i historii. Z jakiej tkanki jest od środka pochwa, a z jakiej chuj, jak dbać, jak pielęgnować i jak niczego nie złapać.

Obrazki zamieszczone w książce, są wstrętne dla mnie samego. Dla moich rówieśników czy osób o zbliżonym wieku może to być dobra książka aby się pośmiać, lecz NIE DLA DZIECI.
Stanowczo odradzam kupna obu wydań, tym bardziej jeżeli mają one być przeznaczone dla dzieci. Wszystko przedstawione niby słodko i niewinnie, niby autentycznie i prawdziwie. Jednak sami popatrzcie jak tego typu obrazki mogą wpływać na umysł małego dziecka. Bo na dobrą sprawę to właśnie na ilustracji będzie skupiać się uwaga dziecka.
A twórców? Powinni posłać na jakieś badanie psychologiczne sprawdzające, czy aby na pewno wszystko z nimi dobrze. Bo tak mi się wydaje, że kilku klepek a przynajmniej zdrowego rozsądku i wyczucia smaku - to im brakuje.

Pierwsze co nasuwa mi się na myśl, to fakt, że autorzy tych książeczek mają ze sobą jakiś problem. Pomijam już nawiązania do seksu, lecz o zakłamanie. Owszem rozumiem fakt edukacji seksualnej dzieci, lecz nie tych z piaskownicy. To tworzenie osób uzależnionych od seksu, ta czynność życiowa, która mimo wszystko pozostaje tylko czynnością zaspokojenia potrzeb organizmu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wielka księga siusiaków Dan Höjer, Gunilla Kvarnström
Ocena 5,2
Wielka księga ... Dan Höjer, Gunilla ...

Na półkach:

Może zacznę od tego DO KOGO kierowana jest ta książka? Mianowicie do DZIECI w przedziale wiekowym około 3-7 roku życia. Czyli zasadniczo wtedy kiedy dzieci na dobrą sprawę dopiero odkrywają różnice w ciele poprzez podglądanie siebie wzajemnie w krzakach. Summa summarum, kutasy i cipki dzieci nie służą im do niczego innego poza oddawaniem moczu i tylko z tym są kojarzone.

Już na samym wstępie, w pierwszym omawianym przez autora temacie spotykamy dość kontrowersyjny temat. Mianowicie jaja. Dosłownie, Dan rozpisuje się na kilka ładnych stron na temat kastracji, eunuchów, głosów chłopców po kastracji, nienawiści wobec kastratów na przestrzeni wieków. Dochodzi nawet do tematu o jedzeniu jąder.
Kolejne zagadnienia dotyczą tatuowania sobie kutasów, wierszy o penisach, zwyczajów i poglądów na temat chujów z całego świata.
Między konkretnymi rozdziałami w książce znajdują się niby teksty napisane przez rówieśników czytelnika (przypominam dzieci w przedziale wiekowym 3-7 lat). Lecz pseudonimy jakimi się podpisują szokują. Mamy "Zaraz rzygnę" "Bezwłosy" "żadnych włosów" czy inne tego typu, jakie bynajmniej nie wskazywałyby na fakt iż autorami tych wypowiedzi są dzieci. Lecz przechodząc dalej.
Następnie mamy twórczy akapit o sześćdziesięciu litrach spermy i dziewięciokrotnym nocnym orgazmie u mężczyzny, by potem przejść do tematu "skąd się biorą dzieci". Po biologicznym wytłumaczeniu, przychodzi na odmianę słowa "kutas" w większości znanych języków.
W kolejnych rodziałach dzieci mają historię opowiadane przez ich rówieśników. Oto fragment jednej z nich:

"Ville nie przypomina sobie jakiejś wyjątkowo krępującej sytuacji. Ale nie przepada za chodzeniem do łaźni.
- Kręcą się tam starzy faceci ze swoimi dużymi siusiakami. Staram się na nich nie patrzeć, ale to niemożliwe, bo bez przerwy za nie pociągają, mydlą i poprawiają. Trudno oderwać od nich wzrok. Bardzo podobnie jest z telewizorem. Po prostu trzeba patrzeć."
Na moje oko to przygotowanie bachorów do pedofilii. Pokazanie im, że pedofilia to nic złego.
Owszem, rozumiem, Szwecja i łaźnie są tam popularne, a do łaźni przecież się w ubraniu nie wchodzi. Jednak ta książka stworzona dla świata Szwedów, zawędrowała aż tutaj, a przecież dziecko nie będzie widziało różnicy między jednym a drugim, prawda? Widząc gołego faceta macającego się po jajach będzie się patrzyło bo tak zrobiła dziewczynka z książeczki jaką dostał od mamy...
Dalej autor dopuszcza się profanacji historycznej puszczając teksty wyssane z palca. Jak chociażby ten:
"Mniej więcej trzy tysiące lat temu, w czasach Ramzesa II, w Egipcie oddawano cześć męskiemu organowi płciowemu. Podczas hucznych uroczystości kobiety przechodziły przez miasto z jego wyobrażeniami. Siusiaki wisiały na drewnianych stelażach, a kiedy rozlegały się wiwaty i okrzyki, podnosiły je za pomocą odpowiednio zamocowanych sznurów."
Po pierwsze dlaczego wszyscy się ujebują zawsze Ramzesa? Po drugie, nie było takiego rytuału, po trzecie jedyny jaki był to rok jubileuszowy w którym faraon musiał pokazać ludziom, że jeszcze jest sprawny fizycznie i nadaje się do rządów. A pokazywał to poprzez odbycie biegu i udowodnienie swojej sprawności fizycznej, bynajmniej nie w seksie.
Następnie jest jak dbać o swojego "przyjaciela" ...
To materiał z połowy książki, dalej nie chce mi się już czytać

Może zacznę od tego DO KOGO kierowana jest ta książka? Mianowicie do DZIECI w przedziale wiekowym około 3-7 roku życia. Czyli zasadniczo wtedy kiedy dzieci na dobrą sprawę dopiero odkrywają różnice w ciele poprzez podglądanie siebie wzajemnie w krzakach. Summa summarum, kutasy i cipki dzieci nie służą im do niczego innego poza oddawaniem moczu i tylko z tym są kojarzone.

...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Swoją książkę dostałem w prezencie na urodziny pół roku temu i ze smutkiem przyznaję, że jej jeszcze nie przeczytałem. Dlaczego więc wypowiadam się z jeszcze nie skończonego utworu? Albowiem wiem, że przez tę książkę nie przebrnę.
Nie wiem czy to tylko ja jestem ewenementem w jego dziele, że mimo wielkiej miłości i zapału z którym zgłębiałem kolejne stronice Wiedźmina, przygody młodego studenta z Narrenturm nie cieszą się moją sympatią. Nie chodzi tutaj o język, chociaż mogę powiedzieć, że dla wielkiego grona ludzi jest to język skrajnie archaiczny i przedawniony, że niezrozumiały w swojej prostocie. Nawet na brak ciekawych postaci nie mam co narzekać, bo drugoplanowe persony w postaci tajemniczego, złośliwego Szarleja z ciętym ozorem, czy chociażby biednego demona uwięzionego w ciele przygłupa Samsona Miodka cieszą się moją wielką sympatią i jak tylko pojawiają się w powieści moja morda się uśmiecha.
Brak jednak chęci i zapału w dokończeniu ponad 580 utworu zwalam na jego treść. Z ręką na sercu przyznaję, że zostało mi nieco ponad 150 stron, ale wiem, że nie dam rady. Opisy mnie męczą, liczba imion i nazwisk, stek bohaterów drugoplanowych, oraz główny bohater sprawiają, że mam wstręt do tego utworu.
Widzicie bowiem jest kilka takich stron w tej księdze, gdzie autor wymienia po prostu osoby, które z resztą nie pojawiają się w treści późniejszej. To istna książka telefoniczna... Szczegółowe opisy przyrody i rozwlekła fabuła sprawiają, że bohater przez 3/4 książki biegnie do swojej ukochanej, po drodze przeżywając mniej lub bardziej ciekawe przygody.
Lecz trochę o treści.
Reynevan to główna postać i jednocześnie sprawca całego problemu. Młodzieniec który pała się medycyną i magią zakochał się w Adeli. Niby nic strasznego, lecz Adela jest żoną (a później jak zrozumiałem z treści wdową) bardzo bogatego i mściwego szlachcica. Zgodnie z tradycją jej bracia mają prawo do skóry kochanka kiedy ich potajemne spotkania wyszły na jaw. W pościgu za młodzieńcem ginie jeden z braci Adeli, co sprawia, że wyrok na młodym medyku zapadł rychło. Musi uciekać.
Jego oblubienica natomiast znika, schowana przez braci.
Tak się to zaczyna, a dalej? Łapserdak mimo prośby otoczenia chce odnaleźć Adelę, wierzy w nią, w jej miłość w ich przysięgi. Pragnie ją wykraść i niczym mityczna para kochanków uciec od otaczającego ich negatywnie nastawionego świata. Jednak jego lubowanie to wielka cena dla rodziny. Bracia Adeli zabijają mu brata, ścigają go gdzie się da pozostawiając za sobą krew i zniszczenie. Życie młodzieńca jest przez to warte kilkudziesięciu innych. Chce on uciec przed braćmi jednocześnie świadomie pcha się w ich ręce gdyż tęskni za Adelą.
Nie cierpię takich pizd.
A gdzie tu miejsce na magię?
Widzicie Sapkowski to mistrz w łączeniu realiów świata magicznego z rzeczywistością. Majstersztyk dokonał i tym razem łącząc medycynę z zielarstwem. Ludzie którzy pod znakiem krzyża klękają w domu palą zioła i bronią się przed zabobonami jeszcze z czasów pogaństwa.
Nie bez przyczyny z resztą, widzicie ich świat pełen jest tego w co wierzą. Nadal tajemniczą dla mnie formacją są ludzie którzy zmieniają się w ptaka i w człowieka, jakiś zakon rycerski dawno zapomniany, klątwa czy kto raczy wiedzieć. Nie doczytałem więc ten motyw pozostaje dla mnie zagadką, lecz i on nie jest wystarczający bym ponownie sięgnął po tę pozycję lub przynajmniej ją skończył.

Swoją książkę dostałem w prezencie na urodziny pół roku temu i ze smutkiem przyznaję, że jej jeszcze nie przeczytałem. Dlaczego więc wypowiadam się z jeszcze nie skończonego utworu? Albowiem wiem, że przez tę książkę nie przebrnę.
Nie wiem czy to tylko ja jestem ewenementem w jego dziele, że mimo wielkiej miłości i zapału z którym zgłębiałem kolejne stronice...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cała książka mi się średnio podobała, chociaż nie powiem - szybko się ją czytało. Pochłonąłem ją w kilka dni. Mniej lub bardziej zadowolony z poszczególnego opowiadania, czasami miałem wrażenie, że autor serwuje nam wypociny, znowu genialny pomysł jest źle zrealizowany. Oceniam tę książkę na 3+ i zdecydowanie do niej nie wrócę.

Cała książka mi się średnio podobała, chociaż nie powiem - szybko się ją czytało. Pochłonąłem ją w kilka dni. Mniej lub bardziej zadowolony z poszczególnego opowiadania, czasami miałem wrażenie, że autor serwuje nam wypociny, znowu genialny pomysł jest źle zrealizowany. Oceniam tę książkę na 3+ i zdecydowanie do niej nie wrócę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Muszę przyznać, że na samym początku sceptycznie podchodziłem do tego tytułu, znanego mi pierwotnie jedynie z serialu. Nie mam w zwyczaju zaglądać do rzeczy popularnych bo w większości wydają mi się one płytkie i sztuczne, nie zasługujące na swoje uznanie i sławę. Z takimi myślami rzuciłem w niepamięć ten tytuł.
Pewnego dnia napisała do mnie Yu, że koniecznie muszę zobaczyć chociaż jeden odcinek, jeżeli mi się nie spodoba - da mi spokój. Dla świętej ciszy postanowiłem się poświęcić i wrzuciłem pierwszy odcinek... I wiecie co? Teraz czekam na czwarty sezon jak pies na ucho. Wciągnęło mnie.. Bardzo.
Książkę w pdf miałem już dawno, niemal nie skończyłem pierwszego odcinka, a już miałem wszystkie wydane w Polsce tomy na kompie, jednak nienawidzę czytać w ten sposób, postanowiłem poczekać aż moje dziewczęta doślą mi przeczytaną już przez nie książkę - i się doczekałem.
Streszczał Wam fabuły nie będę, bo jest zbyt zawiła aby się nad nią rozwodzić. Ilekroć próbuję napomknąć o niej osobom spoza tematu tylekroć sam siebie zawodzę bo nie jestem w stanie oddać kunsztu tej pozycji. No bo co ja mogę powiedzieć?
Akcja toczy się w siedmiu królestwach? No nie, mamy siedem królestw, w każdym po trochu coś się dzieje... Ale to nie to. W pierwszym tomie zasadniczo światło pada na Stolicę, Winterfell oddalone na północy, Mur który stoi od wieków chroniąc ludzi przed istotami mitycznymi i w Wolnych Miastach.
Sens? Gra o Tron to najlepsze co mi przychodzi do głowy, na tronie zasiada król Robert - swoją drogą bardzo go lubiłem - który władzę objął w sposób krwawy - przed laty obalił poprzedniego władcę, ostatniego Smoka. Ród Smoków zwany Targaryen'ami sprawował władzę nad krainami od pokoleń, lecz teraz został obalony. Tak to już jest. Wszyscy żyją sobie po wojnie w spokoju i w harmonii, aż do czasu kiedy w Przystani Królewskiej w tajemniczych okolicznościach nie umiera namiestnik króla Roberta. Ten postanowił poprosić o pomoc swojego dawnego przyjaciela Neda Starka z Winterfell, aby przejął pałeczkę namiestnika.
Tym czasem, za Wąskim Morzem żyją jedyni potomkowie zamordowanego króla, rodzeństwo Dan i Vicerys. Brat wydaje siostrę za dothrackiego przywódcę - taki barbarzyńca - aby dostać od niego w zapłacie liczne wojsko konne. Ma w zamiarze ruszyć na uzurpatora i zabrać to co mu się prawnie należy.
No mimo wszystko chyba udało mi się jakoś nakreślić namiastkę fabuły. Bo jednym słowem jest co do opowiadania. Postacie można lubić, można nie, w każdym razie jest w czym wybierać bo postaci jest od groma. Jedna umiera, na jej miejsce wchodzą dwie nowe. To zaleta czy też wada - zależy od Was. Ja nie mogę przeboleć jednej śmierci w pierwszym tomie. Zgadnijcie kogo mi najbardziej żal?
Naprawdę, świetnie się bawiłem z tym ponad 800 stronicowym kolosem. Podoba mi się rozpracowanie na postacie przewodnie, nie ma rozdziałów, jest imię bohatera i o kim teraz będzie opowiadać autor. Zdecydowanie zasłużona 6 się tej pozycji należy.

Muszę przyznać, że na samym początku sceptycznie podchodziłem do tego tytułu, znanego mi pierwotnie jedynie z serialu. Nie mam w zwyczaju zaglądać do rzeczy popularnych bo w większości wydają mi się one płytkie i sztuczne, nie zasługujące na swoje uznanie i sławę. Z takimi myślami rzuciłem w niepamięć ten tytuł.
Pewnego dnia napisała do mnie Yu, że koniecznie muszę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Louis postanawia przyzwać ducha Claudii, wiecie tej małej wampirzycy. Chce dowiedzieć się, czy odnalazła spokój, czy im wybaczyła i takie tam moralne pierdoły jakich był pełen ten skrajnie emocjonalny wampir z (jak to mówią) ludzką duszą. Moim zdaniem pomysł nieco naciągnięty, lecz nie byłby do końca zmarnowany. David postanowił poprosić o pomoc swoją dawną przyjaciółkę i (jak można wywnioskować z treści) późniejszą kochankę Merrick z rodu Mayfair. Wiedźmę.
W miarę dalszego czytania poznajemy Merrick. Zażyłości jej rodziny i białych ludzi z czarnymi. Wychodzi bowiem na to, że panna Merrick jest mieszańcem z ojca białego i matki ciemnoskórej. Dobrze, nic do tego nie mam. Rice wiele oparła na wierzeniach VooDoo. Ród Mayfair jest bowiem rodem czarownic. Tych, które kontaktują się z duchami, szamanek jakie mogą rozkazywać duchom. Rice jednak nie rozwodzi się na temat praktyk, czy nie opisuje obrządków. Potraktowała ten temat po macoszemu.
Na razie jesteśmy na początku książki. Merrick spotyka się z Talbotem, rozmawiają, wspominają, dość nudno z resztą, a potem wracając rzucają się na siebie i w "miłosnym uniesieniu" pakują sobie języki do gardeł. W tym momencie naszła mnie myśl.
Dlaczego postacie Rice zawsze są piękne?
Nie przypominam sobie aby opisywała kogoś szkaradnego czy brzydkiego. Lestat emanuje na kilometry swoją zajebistością, Louis jest tak uroczo słodki, że nawet homoseksualiści mają na niego ochotę, Armand rozczula i przeraża bo wygląda niczym anioł i diabeł jednocześnie. Ale postacie epizodyczne są opisywane jako piękne. To dlatego, że Rice chce pisać tylko o pięknie, czy dla niej wszystko jest piękne? Ah, tego nie przyjdzie mi zrozumieć. Wracam więc do powieści.
A więc, potem mamy wspomnienia, dużo naprawdę dużo wspomnień. Merrick opowiada o sobie, David opowiada o niej. Zasadniczo przez 3/4 książki dowiadujemy się o perypetiach małej wiedźmy, o jej babci, o jej siostrze i jej matce. Poznajemy całe drzewo genealogiczne rodziny i w zasadzie... To NIC nie znaczy w fabule.
Tutaj jest pies pogrzebany. Temat naciągany i robi wrażenie wymuszonego, dobrze jednak rozegrany mógłby stworzyć naprawdę dobrą książkę. Tymczasem jednak to co nam Rice dowaliła to slajdy z przeszłości. O tym jak to wszyscy zachwycali się piękną i wybitnie mądrą Merrick, o tym jak to powoli rozkochiwała w sobie wszystkich, o tym jak jej ponadprzeciętna moc szybko się rozwijała. Taka panna Sue z niej zrobiona. Piękna, mądra, wszyscy za nią lecą i do niej lgną... Nie lubię takich postaci i sama Merrick wydała mi się bardzo płytka i spokojnie określę ją mianem puszczalskiej dziwki.
Po tym jak nie udało się jej zawładnąć pragnieniami pana Talbota i nie udało się jej go uwieść, zgodziła się przywołać ducha Claudii. Louis oczywiście zachwycony pięknem wiedźmy idzie do ogródka i zaczynają się czary mary. Claudia przychodzi lecz co powiedziała Louisowi tego Wam nie powiem. W końcu jak chcecie to przeczytać, to musicie mieć jakąś małą niewiadomą.

Claudia sobie idzie i Merrick rzuca czar na Louisa. Louis traci dla niej głowę. No tak, skoro z Talbotem się jej nie udało to weźmie się za jego przyjaciela. Z całym szacunkiem, kochane moje czytelniczki, lecz to zachowanie jest bardzo kobiece.
Nie mniej jednak Talbot jako kulturalny mężczyzna postanowił się w to nie mieszać, choć znał powód nagłego zauroczenia Louisa. Postanowił więc pozostawić parę kochanków sobie samych. Wrócił za jakiś czas i co zastał?
Merrick jako wampir i Louis jako spopielały wampir. Zamienił Merrick w wampirzycę by następnie wystawić się na działanie światła słonecznego. Okazało się, że właśnie o to chodziło wiedźmie. Nie o urodę czy mądrość wampira. Nie kochała go, jedynie pragnęła daru nieśmiertelności, którego on nikomu jeszcze nigdy nie ofiarował.
Czy uda się ocalić Louisa? Tego Wam nie powiem. Zdradzę jedynie, że Lestat się obudzi.
Fabuła zaczyna się rozwijać dopiero pod sam koniec. Dopiero na końcu mnie wciągnęła, bo faktycznie przebrnąć przez to było trudno. Z racji nużących dla mnie opowieści z życia panny Merrick. Nie rozumiem też, dlaczego ludzie się nią tak zachwycają? Co w niej takiego co sprawia, że kobiety piszczą z podniecenia na jej temat? Wiedźma? Piękna? Uwiodła najpierw Dawida a potem Louisa? Została wampirzycą z podstępu?
Oh, no proszę. Ta pozycja zyskuje u mnie ocenę 2-. Jak do tej pory najgorsza książka pióra Rice jaką miałem okazję czytać. Finito.

Louis postanawia przyzwać ducha Claudii, wiecie tej małej wampirzycy. Chce dowiedzieć się, czy odnalazła spokój, czy im wybaczyła i takie tam moralne pierdoły jakich był pełen ten skrajnie emocjonalny wampir z (jak to mówią) ludzką duszą. Moim zdaniem pomysł nieco naciągnięty, lecz nie byłby do końca zmarnowany. David postanowił poprosić o pomoc swoją dawną przyjaciółkę i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z doświadczenia wiem, że nie ma gorszego recenzenta, niż pisarz o niespełnionych ambicjach, czytający pracę innego pisarza, któremu się udało. Mnie samemu daleko do pisarza, chociaż wiecie, że coś tam sobie napiszę. Nie z myślą jednak wydania tego.
Głębokim szacunkiem darzę osoby, które są w stanie stworzyć swój własny świat trzymający się całości i logicznego składu. Odtwarzanie świata przy wystarczająco wielkiej wiedzy nie jest czymś trudnym i skomplikowanym, lecz powołanie do istnienia czegoś, co zrodzi się tylko w głowie pod postacią wyobrażenia wymaga nie lada wysiłku.
Moim zdaniem są chwile kiedy akcja toczy się zbyt szybko, lecz nie zauważyłem momentów, w których ciągnęłaby się w nieskończoność. Dla fanów gatunku homoerotica powiem tak - są sceny seksu w dodatku opisane całkiem przyjemnie i bynajmniej niewulgarnie. Co przemawia na wielki plus, jako że sam nie przepadam za skąpymi opisami scen erotycznych, a tutaj nie mam na co narzekać.
Wszystko to, o czym pisze autorka widzi się przed oczyma, opisane obrazy są przestrzenne i niechaotyczne. Tak więc można spokojnie powiedzieć, że pani Ewa ma lekkie pióro.

Samo przeczytanie książki zajęło mi dwa dni, z przerwami długimi, zaś kiedy już usiadłem do lektury, nie mogłem się od niej na spokojnie oderwać. Muszę też przyznać, że po zakończeniu pozostał u mnie wyraźny niedosyt i chęć na "jeszcze". Dlatego bez namysłu napisałem do autorki męczyć ją o kolejny, będący jeszcze na warsztacie tom powieści.
Daruję sobie już resztę wazeliniarstwa, albowiem kiepsko mi to wychodzi. Pozycja ta jest niewątpliwie wysoko jeżeli chodzi o moje notowania. Nie mam tutaj co ukrywać, nie tylko przez wzgląd na zbliżony charakter do głównego bohatera - bo siłą faktu muszę przyjąć, iż między mną, a nim jest większe niż "pewne" podobieństwo.
W skali szkolnej, pani Ewie należy się okrągła 5 za jej trud włożony w szlifowanie historii swoich bohaterów do samego końca. Liczę na to, że moje słowa zmotywują autorkę do dalszego tworzenia, nie tylko tego cyklu, ale też do dawania życia nowym swoim ideom. Z pewnością będę pilnie śledził karierę tej młodej pisarki i do tego samego zachęcam Was.

Z doświadczenia wiem, że nie ma gorszego recenzenta, niż pisarz o niespełnionych ambicjach, czytający pracę innego pisarza, któremu się udało. Mnie samemu daleko do pisarza, chociaż wiecie, że coś tam sobie napiszę. Nie z myślą jednak wydania tego.
Głębokim szacunkiem darzę osoby, które są w stanie stworzyć swój własny świat trzymający się całości i logicznego...

więcej Pokaż mimo to