Prawdziwymi złoczyńcami są w tej książce żywi – Rosie Talbot o „Sixteen Souls”

Anna Sierant Anna Sierant
24.11.2023

Pełne duchów zakamarki Yorku, niebezpieczeństwo, które im grozi, i dwóch chłopaków, którzy mają zdolność widzenia dusz zmarłych i zaczynają pałać do siebie uczuciem. Rosie Talbot w „Sixteen Souls” przedstawia inny wizerunek duchów niż ten, który najczęściej kreują twórcy książek czy filmów – tym razem duchy potrzebują pomocy, a udzielą im jej żywi. O pełnej ciepła, queerowej powieści nie tylko dla młodzieży rozmawiamy z jej autorką.

Prawdziwymi złoczyńcami są w tej książce żywi – Rosie Talbot o „Sixteen Souls” Materiały prasowe Wydawnictwa Albatros

[Opis – Wydawnictwo Albatros] Młodzieżowa powieść grozy i romans fantasy w jednym. Połączenie zapierającej dech w piersiach przygody i romantycznych uniesień serca! W nawiedzonym Yorku nawet śmierć ma się czego bać.

Szesnastoletni Charlie ma w życiu same problemy. Jest jasnowidzem w Yorku, najbardziej nawiedzonym mieście w Europie, a wszyscy jego przyjaciele są duchami. W sferze uczuć też nie idzie mu najlepiej – obiekt jego westchnień znów spotyka się z kimś innym. Jakby tego było mało, sławne zjawy zaczynają znikać w tajemniczych okolicznościach z ulic i zaułków Yorku. Charlie nie chce się w to mieszać, ale Sam, nowy – i okropnie irytujący! – jasnowidz w mieście, koniecznie chce, by razem sprawdzili, kto, lub co, za tym stoi.

Gdy duch, któremu Charlie wiele zawdzięcza, także znika bez śladu, chłopak nie ma wyboru, musi stawić czoła cieniom. I rodzącemu się uczuciu do Sama. Chłopcy powinni być gotowi, by zaryzykować wszystko dla duchów Yorku, bo ich przeciwnik nie zawaha się przed niczym, by wcielić w życie swój mroczny plan. Stawką jest życie pozagrobowe, a czasu jest coraz mniej…

Wywiad z Rosie Albot, autorką „Sixteen Souls”

Anna Sierant: Kiedy wzięłam do ręki „Sixteen Souls” i przeczytałam, że akcja powieści dzieje się w Yorku, pomyślałam: „Duchy i York? Perfekcyjne połączenie”. Co twoim zdaniem to miasto ma takiego w sobie, że tak idealnie pasuje do tego, by właśnie w nim umieścić akcję książki o duchach?

Rosie Talbot: Oczywiście same duchy! Mówi się, że York jest najbardziej nawiedzonym miastem w Europie, więc wydał mi się naturalną scenerią dla mojej historii. Poza tym akcja współczesnych powieści fantastycznych często rozgrywa się w dużych miastach, jak Londyn, dlatego zależało mi, by przenieść ją do miasta na północy Anglii, bo ta część kraju zdecydowanie zasługuje na więcej miłości. York to też po prostu piękne miejsce, z mnóstwem uliczek, zakamarków, a takie zawsze pobudzają moją upiorną, kochającą horrory wyobraźnię.

W „Sixteen Souls” to ci, którzy nawiedzają ludzi, czyli duchy właśnie, sami stają się obiektem polowania. Skąd pomysł na to, by ci, którzy już i tak nie żyją, a więc – zdawałoby się – już niczym nie niepokojeni, znaleźli się w, nomen omen, śmiertelnym niebezpieczeństwie?

Zależało mi na tym, by zbudować fabułę wokół pytania: „Czy istnieje w ogóle coś gorszego niż śmierć?”. I spróbować poszukać na nie odpowiedzi – to dopiero przerażające! Chciałam, by w „Sixteen Souls” duchy były czymś więcej niż tylko echem żywych ludzi, by były pełnoprawnymi duszami – z emocjami, wspomnieniami, opiniami. Duchy te pozostały ludźmi nawet po śmierci, więc to, że zostały narażone na niebezpieczeństwo, ma dla Charliego, bohatera książki – i mam nadzieję, że dla czytelnika również – duże znaczenie.

W przeważającej liczbie książek i filmów duchy pojawiają się po to, by ludzi – czytelników i widzów – straszyć. W twojej powieści część z nich może budzić strach, ale są i duchy wspierające ludzi, przyjaźniące się z nimi. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi: chciałaś zerwać z tym negatywnym stereotypem na temat duchów?

Tak, zdecydowanie! Sama przeczytałam niemało książek, w których żywi musieli łapać lub polować na niebezpiecznych umarłych. Postanowiłam więc przyjąć nieco inne podejście i pokazać żywych i umarłych jako działających razem, jako przyjaciół i sojuszników. Zależało mi, by przedstawić tę relację z całą jej złożonością, niuansami. Oczywiście nie wszystkie duchy w „Sixteen Souls” są przyjazne, więc Charlie i jego kompani muszą stawić czoła wielu niebezpieczeństwom, ale – mam nadzieję, że nie zdradzę w ten sposób zbyt dużo – prawdziwymi złoczyńcami są w tej książce żywi.

Dwaj główni bohaterowie powieści – Charlie i Sam – potrafią, w przeciwieństwie do większości ludzi, widzieć duchy, autorce książki o nich nie mogę więc nie zadać tego pytania: czy wierzysz w duchy? A może nawet kiedyś jakiegoś widziałaś?

Tak, widziałam! Choć mówiąc precyzyjniej: słyszałam. Lata temu mieszkałam z przyjaciółką, a moja sypialnia znajdowała się nad kuchnią. Pewnego ranka usłyszałam, jak współlokatorka robi śniadanie, więc podekscytowana i głodna zeszłam na dół, ale gdy tylko dotknęłam drzwi kuchennych, dźwięki ustały. Kiedy weszłam do środka, nikogo tam nie było, a – jak się okazało – przyjaciółka zdążyła wcześniej wyjść z domu! Moją pierwszą myślą oczywiście nie było: „To na pewno duch”. Pomyślałam, że wszystko sobie – zaspana – wyobraziłam, że coś mi się wydawało. Kiedy wróciłam na schody, odgłosy zaczęły się rozlegać ponownie, ale gdy znów podeszłam do drzwi, dźwięki garnków, patelni, kuchenki i kogoś, kto gotuje, kolejny raz ustały. Co więcej, cała kuchnia pachniała perfumami. Kiedy odważyłam się zapytać o to przyjaciółkę, wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że to jej babcia ją nawiedza. Dodała, żebym się nie martwiła, bo to bardzo przyjazny duch. Nie jestem pewna, czy wierzę w duchy, ale też nie mam żadnego racjonalnego wytłumaczenia tego, czego doświadczyłam.

A jak przebiegał twój research do „Sixteen Souls”? I czy w ogóle go przeprowadzałaś, np. korzystając z jakichś dawnych książek o duchach? Łatwiej bowiem sobie wyobrazić research do książki historycznej czy biografii niż fantasy.

Podczas pisania „Sixteen Souls” nie czytałam żadnych książek o duchach, ale dosłownie pożerałam horrory i fantasy dla młodzieży. Uważam, że każdy pisarz powinien dużo czytać, ponieważ dzięki temu zyskuje zestaw narzędzi umożliwiających stanie się jak najlepszym w tym pisarskim rzemiośle. Czytałam też dużo o historii Yorku, ponieważ wiele duchów, o których można przeczytać w powieści, jak np. Szalona Alicja czy większość starszych dusz, to postaci znane z różnych opowieści paranormalnych związanych właśnie z tym miastem. George Viiliers jest również postacią historyczną, choć z Yorkiem akurat niezwiązaną. Umieściłam jednak tego bohatera w książce, ponieważ on wybrał sobie York nie dlatego, że był z nim związany i tam zmarł, ale dlatego, że chciał tam zamieszkać.

Innym obszarem badań był ten związany z niepełnosprawnością Charliego – sama nie jestem po amputacji nogi, więc tym bardziej zależało mi, by przedstawić ten aspekt jak najbardziej realistycznie. W tym celu zatrudniłam nawet sensivity readera [to osoba, która zajmuje się researchem na „wrażliwy” temat – w tym przypadku chodziło oczywiście o niepełnosprawność – sprawdzaniem treści pod względem tego, czy nie jest wykluczająca, obrażająca np. daną grupę osób, jak osoby z niepełnosprawnościami – przyp. red.]. Oczywiście nie chciałam też polegać na tym, że ktoś zrobi wszystko za mnie, dlatego godzinami czytałam książki, wpisy na blogach, oglądałam filmy na YouTube tworzone przez osoby z doświadczeniem amputacji. Wszystko po to, by dodać Charliemu autentyczności.

No właśnie, stwierdzenie, że twoja powieść jest tylko powieścią o duchach, fantasy, byłoby jednak niedopowiedzeniem. To także opowieść o relacji Sama i Charliego – ten pierwszy jest bardzo pewny siebie, nonszalancki, drugi – przeciwnie, cały czas mu tej wiary w siebie brakuje. Wraz z kolejnymi stronami książki czytelnicy dowiadują się, jak rozwija się znajomość między tymi dwoma bohaterami. Czy od początku wiedziałaś, że rozwinie się ona w romantycznym kierunku? Czy masz swój ulubiony moment między Samem a Charliem w powieści?

Od początku byłam pewna, że Charlie i Sam zakochają się w sobie, ale nie wiedziałam, kiedy i jak to się stanie, dopóki nie zaczęłam pisać i poznawać swoich bohaterów. Lubię książki, w których romans jest drugorzędny wobec głównej przygody, ale chciałam też, by ten romans był realistyczny, by przyjemnie się o nim czytało. Wiedziałam też, że nie chcę niczego moim bohaterom ułatwiać! Sam jest z natury „słoneczny”, pewny siebie, za to Charlie bardziej negatywnie do wszystkiego nastawiony, zrzędliwy, dlatego na początku nie potrafił Samowi zaufać. Ta nauka zaufania do Sama stała się ważnym elementem metamorfozy Charliego i samej książki. Kibicowałam im cały czas i mam nadzieję, że czytelnicy również. No i te dwie sceny w szpitalnym łóżku – na początku i na końcu powieści! Uwielbiam to powiązanie między nimi, stanowią też kluczowe momenty w historii związku Sama i Charliego, a ich pisanie było przyjemnością.

„Sixteen Souls” to nie tylko Sam i Charlie, to także cała plejada innych – żywych i nie – bohaterów. Czy masz wśród nich swoich ulubieńców? Moimi są George Villiers, Charlie (bardzo mu kibicuję) i Dante.

Jako autorka pewnie nie powinnam mieć swoich faworytów i tak właśnie jest – wszyscy bohaterowie są moimi ukochanymi i kocham ich z różnych powodów. Villiers jest śmieszny, bezczelny, uwielbiam też Heather, kobietę o wielu sekretach, które odkrywamy w trakcie lektury – troska o Charliego stanowi ważny element jej osobowości. Dante z kolei jest taki słodki – któż nie polubiłby postaci psa-ducha? Świetnie pasował do pozostałych – ludzkich – charakterów. Bardzo lubię też Mitcha i Leonie – czytając o nich, zastanawiamy się, jaka relacja tak naprawdę łączy tych dwoje. Podoba mi się, jak troszczą się o siebie nawzajem i zaskakują czytelnika.

W jednym z wywiadów wspomniałaś, że po twoich książkach możemy się spodziewać, że będą opowiadały o pełnej ciepła, queerowej rodzinie z wyboru, niekoniecznie tej złączonej więzami krwi. W ostatnich latach ukazuje się coraz więcej książek – nie tylko YA – z queerowymi bohaterami. Z czego, twoim zdaniem, wynika ich popularność?

Myślę, że wynika to z dwóch powodów. Przede wszystkim – każdy z nas zasługuje, by zobaczyć charakter podobny do siebie, swojego reprezentanta w książce, i autorzy, wydawcy zaczęli to dostrzegać również w kontekście osób queerowych – ich historie były wcześniej ignorowane, niedopowiedziane. Zauważam też, że jest w czytelnikach coraz większe pragnienie, by – z drugiej strony – nie czytać tylko o osobach podobnych do nich samych. Chcą oni poznawać opowieści o tych, którzy nie wyglądają, nie myślą, nie kochają jak oni. Książki są zarówno lustrami, jak i oknami. Odzwierciedlają nasze życie, ale dają również wgląd w życie inne niż nasze, rozwijając zrozumienie, empatię.

Mam nadzieję, że czytelnicy queer znajdą w tej książce ukojenie, wsparcie, ponieważ bycie queer i/lub osobą z niepełnosprawnością jest w „Sixteen Souls” normalne – bo w rzeczywistości również takie jest. Zależy mi też na tym, by zaznajomić heteroseksualnych czytelników z osobami queer – po prostu żyjemy swoim życiem i zasługujemy na to, by być głównymi bohaterami książek. „Charlie – gej” i „Sam – transpłciowy chłopak” to tylko niewielki i wcale nie najważniejszy ułamek tego, co można by o tych bohaterach powiedzieć. I przecież to nie jest w nich wcale najbardziej interesujące – to, że mogą widzieć duchy, jest znacznie fajniejsze!

Nie tylko napisałaś „Sixteen Souls”, ale i stworzyłaś do książki playlistę, której można posłuchać na Spotify, a także utrzymaną w klimacie książki tablicę na Pintereście. Czy te piosenki, zdjęcia, rysunki towarzyszyły ci podczas pisania, inspirowały cię w jakiś sposób, a może stworzyłaś je już po tym, jak skończyłaś pracę nad książką?

Playlistę stworzyłam już w czasie pisania książki i często jej wtedy słuchałam, ale muzycznie towarzyszyły mi też ścieżki dźwiękowe z kilku filmów. Czasem jednak słowa w piosenkach mogą rozpraszać, więc sięgałam i po utwory z muzyki klasycznej – ta dramatyczna muzyka zdecydowanie mnie inspirowała, odgradzała też jednocześnie od świata zewnętrznego. Tablica na Pintereście powstała natomiast już po premierze książki, gdy zastanawiałam się, jak dotrzeć do czytelników. Skończyło się na tym, że teraz mam obsesję na punkcie Pinteresta! (śmiech) To medium zainspirowało mnie również do tworzenia większej liczby własnych rysunków – zapraszam więc na moją oficjalną stronę rosietalbot.co.uk, gdzie znajdziecie darmowe grafiki postaci i mapy inspirowane „Sixteen Souls”.

Na twoim blogu wyczytałam, że pracujesz w księgarni, a książki piszesz wieczorami. Ile godzin dziennie spędzasz więc w pracy? Czy znajdujesz też czas na odpoczynek?

Uwielbiam pracę księgarki, ale z powodu pisania musiałam skrócić godziny pracy w sklepie, więc teraz spędzam tam trzy dni w tygodniu. Dzięki temu jestem jednak w stanie bardziej skupić się na pisaniu. Szczerze mówiąc, relaks jest dla mnie bardzo trudny, bo właśnie tworzenie stanowi dla mnie sposób na zadbanie o siebie. To ucieczka od świata, którą uwielbiam tak samo jak czytanie. W mojej codzienności nie ma więc ścisłego oddzielenia pracy od życia prywatnego. Kiedy muszę się już całkowicie wyłączyć, szyję sobie nową sukienkę, rysuję na iPadzie, odwiedzam muzea, galerie i ogrody. Jednak bez względu na to, co robię, mój umysł zawsze wymyśla nowe historie.

Z Samem i Charliem nie musimy się rozstawać, bo powrócą w twojej kolejnej, wydanej już w języku angielskim, książce. Czy planujesz kolejne powieści z tymi bohaterami w rolach głównych? Nad czym pracujesz obecnie?

„Twelve Bones”, druga książka o Samie i Charliem, właśnie ukazała się w Wielkiej Brytanii. Planuję napisanie jeszcze jednej książki o świecie nawiedzonego Yorku – więcej szczegółów na ten temat ujawnię już wkrótce. Teraz pracuję jednak nad powieścią graficzną „Phantom Hearts”, która ukaże się na Wyspach w przyszłym roku, mam też kilka tajnych i fascynujących projektów YA.

O autorce

Rosie Talbot jest miłośniczką mrocznych i misternie skonstruowanych historii. Inspirują ją dziwaczne przedmioty znajdowane w sklepach ze starociami, nawiedzone domy i magia. Ukończyła kurs pisania Curtis Creative Brown. W dzień pracuje w księgarni, wieczorami szyje długie spódnice ze skandalicznie dużymi kieszeniami i zastanawia się, dlaczego jej rodzina ma podejrzanie dużą kolekcję kociołków. Obecnie mieszka w tajemniczej okolicy w hrabstwie Sussex, razem z jej bardzo cierpliwym małżonkiem oraz dwoma kotami.

Chcesz kupić „Sixteen Souls” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Książka jest już dostępna w sprzedaży online.

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna Sierant - awatar
Anna Sierant 24.11.2023 10:30
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post