Grobowa rewia

Secrus Secrus
13.05.2015
Okładka książki Tancerze w żałobie Margery Allingham
Średnia ocen:
5,4 / 10
22 ocen
Czytelnicy: 74 Opinie: 4

„Złota era kryminału” – bombarduje nas okładkowy slogan. Wiemy z jakimi postaciami literatury anglosaskiej łączyć ten okres: Agatha Christie, Dorothy L. Sayers, Ngaio Marsh czy Josephine Tey. Wśród tych zacnych pań powinna też znaleźć się Margery Allingham – twórczyni osoby Alberta Campiona, detektywa amatora z kilkunastu powieści kryminalnych. Mimo że od debiutu autorki mijają w tym roku 92 lata, dla polskich czytelników „Tancerze w żałobie”, książka zaproponowana przez Wydawnictwo Dolnośląskie w cyklu „klasyka kryminału”, jest dopiero drugą okazją do poznania twórczości Brytyjki. Tym trudniej było przewidzieć, jakiej intrygi należało się spodziewać – Allingham startowała u mnie z czystym kontem…

Uwielbiany przez widzów aktor nie może poradzić sobie z namolnym prześladowcą. Od wielu tygodni ktoś płata mu nieprzyjemne figle: a to w garderobie leży szminka z wbitą szpilką, a to ktoś przynosi kwiaty dzikiego czosnku, nocami krząta się po ogrodzie posesji gwiazdy bądź sprasza na fikcyjne przyjęcie całą śmietankę środowiska. Skrajnie poirytowany Jimmy Sutane nie wie, jak zaradzić tej sytuacji. Poprzez zaprzyjaźnionego pisarza prosi Alberta Campiona o pomoc. Ten wsiąka w życie cyganerii artystycznej, ekscentrycznych gwiazd teatru, zatapia się w meandrach póz, masek i aktorskich tricków – odwiedza rezydencję aktora i poznaje towarzystwo, w jakim żyje. Po pewnym czasie pojawia się trup, a kłopot prześladowań nagle schodzi na dalszy plan. Do tego Campion zakochuje się w żonie Jimmy’ego i w rezultacie sprawa nabiera bardziej osobistego tonu.

Mylą się ci, którzy po takim zarysie oczekują klasycznej zagadki zawartej w zamkniętym pomieszczeniu i o ograniczonym kręgu podejrzanych. Dość szybko opuszczamy miejsce zbrodni, by krążyć wokół niej z miernym zaangażowaniem. Zanim jednak do tego dojdzie, musimy przebrnąć przez długi początek poprzedzający morderstwo, a ten nie odznacza się takim napięciem, jakim powinien – nie czujemy zapachu zbliżającej się śmierci i potrzeby, by śledzić każdy szczegół narracji. Choć mimowolnie to robimy, nie zyskujemy wiele. Każda poszlaka wskazuje tę samą osobę, pozostałe postaci nikną gdzieś w rozmytym tle. Przewijające się sylwetki niespecjalnie intrygują; nie ma szans, by na każdą patrzeć inaczej i obstawiać mordercę z wypiekami na twarzy, jak to odbywa się u największych klasyków, gdy zamykają swoje literackie dzieci w jednym pokoju i każą bawić się ze sobą.

Tutaj Campion krąży, rozmawia z lokatorami i przyjacielem (z czego niewiele wynika), rozmyśla o swoim zauroczeniu i obserwuje, pozwalając wydarzeniom przenikać się na kartach powieści. Przyciągać może teatralny światek pełen ekscentryzmu. Aktorska sztuczność przechodzi na relacje między postaciami. Dostajemy starą szkołę kryminału i literatury w ogóle – formalizm, uprzejmość salonów, ale też ukryte podteksty. To wszystko mogłoby porywać, gdyby autorka zdecydowała się podążyć za zasadą „więcej i lepiej”. Kryminały, które nie oszałamiają intrygą i toczą się raczej nieśpiesznie, powinny mieć w zanadrzu nie jeden, a kilka twistów albo wwiercać się w pamięć niebanalną atmosferą. Tutaj tego nie ma. Brakuje błysku elokwencji jak u Christie, tej zręcznej gry z czytelnikiem. Allingham potrafi podsuwać tropy i kluczyć wokół rozwiązania, ale czyni to schematycznie i bardzo niekonsekwentnie. Kilka zupełnie nietrafionych rozwiązań studzi zainteresowanie czytelnika, który zaczyna podchodzić do toku śledztwa z dystansem, a stąd już krótka droga do tego, by bohaterowie, a nawet samo zakończenie, nie zostali zapamiętani po zamknięciu książki. Tak jak było w moim przypadku.

„Tancerze w żałobie” oferują momenty interesujące, a przez pewien czas odczuwałem nawet żywe zaciekawienie poszukiwaniem mordercy, ale bardzo szybko ten stan niknie. To na pewno wina statyczności zdarzeń, braku napięcia, może też błądzenia dookoła samej sprawy (monologi o tragicznym wymiarze miłości, nudnawe rozmowy w różnych sceneriach, niewiele wnoszące do fabuły…) albo postaci, których portrety psychologiczne nie są wiarygodne, a wręcz poprzez swą ostentacyjną wybuchowość zbliżają się niebezpiecznie do karykatur. Być może autorka ma w swoim dorobku kryminały znacznie ciekawsze i zagadki warte przywoływania po skończonej lekturze. Chętnie je poznam, ale żółta kartka dla Margery Allingham uczyni mnie przy następnym wyborze o wiele ostrożniejszym.

Adrian Kyć

Margery Allingham, Tancerze w żałobie, Wydawnictwo Dolnośląskie 2014

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja