rozwiń zwiń

Największe widowisko świata. O „Dziwolągach” Joanny Zaręby

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
03.04.2023

Syjamskie bliźnięta, kobieta z brodą, człowiek szkielet i dziwy z odległej Afryki – wszystko to można było zobaczyć jeszcze nie tak znowu dawno na każdym karnawale albo obok cyrkowego namiotu. Pokazywano tam osobliwości, cuda i koszmary, słowem – dziwolągi. Ale książka Joanny Zaręby uzmysławia czytelnikowi, że byli to, przede wszystkim, żywi ludzie.

Największe widowisko świata. O „Dziwolągach” Joanny Zaręby Materiały wydawnictwa

„Najszlachetniejszą ze sztuk jest dawanie ludziom radości”

„Co minutę rodzi się frajer”, miał powiedzieć słynny, tudzież niesławny, showman i impresario P.T. Barnum, facet, który potrafiłby sprzedać lód Inuitom. Prawdziwe czy nie, te słowa idealnie wyrażają jego biznesowe credo. Barnum, świetny promotor, potrafił bowiem nagłośnić kit i zarobić na każdej ściemie, chociażby zszywając małpę z rybą i reklamując tę hybrydę jako syrenę, ale miał specyficzne poczucie zawodowej etyki. Nie wszystko jednak, co pokazywał, było lipne. Bynajmniej.

Znany był jako człowiek sprzeciwiający się ordynarnemu oszustwu i aktywnie zwalczał sztuczki tych, którzy chełpili się mocami natury parapsychologicznej – uważał to za zbytnie żerowanie na naiwności klienta. Święcie bowiem wierzył, że należy dać temu ostatniemu to, za co zapłacił; ni mniej, ni więcej niż oferowała nawet najbardziej przesadzona reklama.

Zmitologizowany przez popkulturę, która z czasem nadała mu twarze Burta Lancastera i Hugh Jackmana, do historii przeszedł jako człowiek trzęsący cyrkowym imperium i wyznający jeszcze inną złotą zasadę rozrywki: „Najszlachetniejszą ze sztuk jest dawanie ludziom radości”. Ale z akrobatkami na trapezach, menażerią i klaunami ruszył dopiero, kiedy myślał już intensywnie o emeryturze, długo po tym, jak zarobił fortunę na dziwolągach – rzeczonej syrenie, sparaliżowanej i ubezwłasnowolnionej staruszce Joice Heth czy też czterolatku Generale Tomciu Paluchu.

Barnum nie jest bohaterem książki Zaręby, ale przewija się w niej regularnie, jako swojego rodzaju symbol oraz reprezentacyjna i reprezentatywna twarz tak zwanych freak shows czy też side shows, gdzie pokazywano, jak się ówcześnie mówiło, dziwolągi (autorka zauważa nawet, że słowo „potwór” było niegdyś całkiem powszechnie akceptowane jako neutralne). Dziewiętnastowieczny promotor i przedsiębiorca nie był na tym polu pionierem, bo ludzi o odstających od normy cechach fizycznych prezentowano gawiedzi od średniowiecza (jak choćby uchodzącego za wilkołaka Petrusa Gonsalvusa) i nie tylko w Ameryce (weźmy urodzonego w Polsce człowieka-lwa, Stefana Bibrowskiego), lecz bodaj jako jeden z pierwszych prawdziwie ten biznes uprzemysłowił. Duża część ludzi, o których pisze Zaręba, została przez Barnuma odkryta i dla niego pracowała, dlatego stanowi on swojego rodzaju klamrę dla całego zjawiska.

Kompendium wiedzy na temat freak shows i ludzi je tworzących

Dzisiaj Barnumowi, nie bez niemałej słuszności, zarzuca się cyniczny ableizm i wykorzystywanie ludzkich tragedii, ale, jak zauważa Zaręba, w owym czasie dla ludzi z niepełnosprawnościami, praktycznie wykluczającymi ich ze społeczeństwa, była to jedyna szansa na zarobek i godne życie, a ten nierzadko płacił im krocie. Generał Tomcio Paluch, niskorosły młodzieniec, który pod skrzydła Barnuma trafił jako dziecko, pokazywany tłumom, dorobił się prawdziwego bogactwa – hurtem kupował biżuterię i drogie ubrania, miał nawet własny jacht. Olbrzymi Daniel Lambert z kolei, który samodzielnie kierował swoim losem i karierą, dorobił się w Anglii niemalże miana bohatera ludowego i do dziś można nabyć gadżety z jego słusznych rozmiarów osobą.

Zaręba nie podejmuje się jednak klarownej oceny kontrowersyjnych działań ze strony czerpiących zyski z dziwolągów, skupiając się za to na życiorysach osób, które sprowadzono do roli karnawałowych atrakcji, tym samym oddając im należny głos. Zbyt często bywają one jedynie przypisami do historii Barnuma i innych – tutaj jest na odwrót. Stąd omawianą książkę można uznać za swoiste kompendium wiedzy nie tyle na temat samego zjawiska freak shows – konteksty społeczne, historyczne i inne są przemycane niejako mimochodem – co konkretnych ludzi je tworzących.

Zaręba podzieliła „Dziwolągi” na swoiste kategorie, grupując ludzi według dolegających im schorzeń – są wśród nich syjamskie bliźnięta, ogromne kobiety i malutcy mężczyźni, włochaci młodzieńcy, tudzież ludzie o niewykształconych kończynach – zestawiając ich historie niekiedy na zasadzie kontrastu, udowadniając, ile zależało od szczęścia i okoliczności. Ale przede wszystkim jej książka to kronika dziejów osób wyjątkowych, które musiały złapać się za bary z życiem, nie mogąc liczyć na absolutnie nikogo. Często stawały przed swoistym dylematem moralnym, bo pieniądze oferowane im, na przykład, przez Barnuma, były praktycznie jedynym sposobem na egzystencję poza marginesem. Bywało, że przychodziło płacić za to ogromną cenę – nierzadko własnej tożsamości oraz skrajnego wycieńczenia, jak wykorzystywana niewolniczo Saartjie Baartman, kobieta o olbrzymich pośladkach, prezentowana jako dzikuska z odległego lądu.

Artyści – oryginalni performerzy

Mimo to wielu z nich udało się wyrwać z roli jarmarcznych atrakcji i pokazało prawdziwe i wyjątkowe talenty, dlatego Zaręba bohaterów swojej książki zwykle nazywa artystami, bo z czasem faktycznie stawali się oryginalnymi performerami, jak pozbawiony nóg Johnny Eck, który dysponował niebywałymi zdolnościami manualnymi. Ręce służyły mu również do poruszania się. Nie wszyscy jednak potrafili pogodzić się z losem i przegrywali starcie z trudami rzeczywistości, dlatego też nie każda historia przywoływana przez Zarębę to opowieść o sukcesie odniesionym mimo narastających, ogromnych przeciwności. Ponadto dziwolągi były atrakcyjnym materiałem dla nauki, wtedy jeszcze niemającej odpowiednich narzędzi, żeby należycie podejść do niektórych chorób czy mutacji genetycznych. Ale to rozwój medycyny i stale rosnąca świadomość społeczna w kwestii praw osób niepełnosprawnych położyły kres side shows. Frank Lentini, człowiek o trzech nogach, miał powiedzieć, że jego przypadłość męczy go mniej niż ciekawskie spojrzenia.

Dzisiaj pod szyldem freak shows znajdziemy atrakcje zupełnie innego rodzaju. Nowojorskie Coney Island, niegdyś mekka wszystkiego, co nietypowe, obecnie gości artystów scenicznych specjalizujących się w połykaniu mieczy, pluciu ogniem czy kontorsjonistyce. I chyba, zwłaszcza po lekturze książki Zaręby, możemy się zgodzić, że to zmiana na lepsze. Dziwne stało się zwyczajne.

O autorce

Joanna Zaręba – absolwentka wydziału Biologii UW, z wykształcenia i zamiłowania nauczycielka, którą niezbadane ścieżki losu zaprowadziły do korporacji. W pracy kierownik sympatycznego zespołu, po godzinach pisarka, zapalona czytelniczka i opiekunka dwóch czarnych jak noc kocurów. Jej szerokie zainteresowania obejmują psychologię, filozofię, zarządzanie ludźmi i jakością, ale również czytelnicze zgłębianie tajemnic wszechświata, kolekcjonowanie minerałów i prowadzenie sennika.

Przeczytaj fragment książki „Dziwolągi”:

Książka „Dziwolągi” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [4]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
WiktorWektor  - awatar
WiktorWektor 03.04.2023 16:29
Czytelnik

ale, jak zauważa Zaręba, w owym czasie dla ludzi z niepełnosprawnościami, praktycznie wykluczającymi ich ze społeczeństwa, była to jedyna szansa na zarobek i godne życie, a ten nierzadko płacił im krocie. 

Szanuję, często się o tym zapomina. Alternatywą dla wielu był przytułek lub bezdomność. Temat interesujący, sięgnę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
traitor  - awatar
traitor 03.04.2023 13:41
Czytelnik

Panowie z okladki wygladaja jak Hubert Urbanski:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski - awatar
Bartek Czartoryski 30.03.2023 13:00
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post