rozwińzwiń

The Thief's Journal

Okładka książki The Thief's Journal Jean Genet
Okładka książki The Thief's Journal
Jean Genet Wydawnictwo: Penguin Books Seria: Penguin Modern Classics literatura piękna
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Penguin Modern Classics
Wydawnictwo:
Penguin Books
Data wydania:
1967-01-01
Data 1. wydania:
1967-01-01
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
angielski
Tłumacz:
Bernard Frechtman
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1626
448

Na półkach: , ,

Nie mogę napisać, że książka mi się nie podobała, ale też nie zachwyciła. Zdecydowanie na plus jest walor językowy tej pozycji, natomiast życie rzezimieszków niespecjalnie mnie porwało. Mimo że przedstawione życie codzienne marginesu społecznego, jest bardzo realistyczne i z pewnością kiedyś robiło to wrażenie. Podobnie jak homoseksualizm, który w opisywanym czasie znajdował się w podziemiu, co sprzyjało przestępczości poprzez okradanie ofiar, które nie miały do kogo się zwrócić o pomoc. Autor w swoich wywodach przedstawia traumę z dzieciństwa spowodowaną brakiem miłości. W ramach rewanżu przechodzi na stronę występku. Jednak nic z tego nie wynika. Może lektura mnie przerosła? Niemniej jednak lekturą zostałem raczej zmęczony niż zachwycony.

Nie mogę napisać, że książka mi się nie podobała, ale też nie zachwyciła. Zdecydowanie na plus jest walor językowy tej pozycji, natomiast życie rzezimieszków niespecjalnie mnie porwało. Mimo że przedstawione życie codzienne marginesu społecznego, jest bardzo realistyczne i z pewnością kiedyś robiło to wrażenie. Podobnie jak homoseksualizm, który w opisywanym czasie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
348
329

Na półkach: , ,

Dzienniczek rozkoszny w swej niegrzeczności. Niezwykle sensualny, niejednokrotnie potrafi olśnić brutalnością. Odmalowane ze swadą perypetie przemierzających Europę, płynnych płciowo rzezimieszków wciągają jak najlepsza powieść przygodowa. Jedyny wyjątek: wszystko (!) – jak poczucie sprawiedliwości, postrzeganie i odbieranie uczuć – zostaje tu wywrócone do góry nogami z ujmującym hukiem. Dla czytelnika polskiego, lub z różnych, najczęściej niewyjaśnionych, powodów zainteresowanego: występują Katowice, dystans z Wrocławia do Berlina przemierza się pieszo, do tego taki malowany słowem obraz socrealistyczny: „Idealna linia przecinała pole dojrzałego żyta o barwie podobnej do jasnych włosów młodych Polaków, którzy mają w sobie tę jakąś maślaną łagodność Polski”.

Dzienniczek rozkoszny w swej niegrzeczności. Niezwykle sensualny, niejednokrotnie potrafi olśnić brutalnością. Odmalowane ze swadą perypetie przemierzających Europę, płynnych płciowo rzezimieszków wciągają jak najlepsza powieść przygodowa. Jedyny wyjątek: wszystko (!) – jak poczucie sprawiedliwości, postrzeganie i odbieranie uczuć – zostaje tu wywrócone do góry nogami z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
390
341

Na półkach: ,

Literatura, którą cenię najwyżej.
Nie jest w niczym podobna do obecnie wydawanych książek.

Styl autora jest genialnie obrzydliwy i jednocześnie czysty. Akapity płyną w myślach i nie można się oderwać, bo byłaby to wielka strata.
Na końcu pisze, że nie jest to dzieło sztuki. Jednak ma coś z tego, może dlatego, że przez wielu będzie uznana za zbyt skomplikowaną, brudną lub zwyczajnie paskudną. Jest taka, nie ukrywam, ale jest to najlepiej napisana książka o upadku człowieka jaką kiedykolwiek czytałam.
Tu kradzieże, ucieczki, tułanie się, bezdomność, brud i wszy stają się jedynie otoczką do tego co dzieje się w młodym mężczyźnie. Miałam wrażenie, że momentami jest to dziennik szaleńca.
Genialnego szaleńca.

Warto tę książkę przeczytać choćby po to by zobaczyć jak wygląda nasz świat z drugiej strony lustra.

Literatura, którą cenię najwyżej.
Nie jest w niczym podobna do obecnie wydawanych książek.

Styl autora jest genialnie obrzydliwy i jednocześnie czysty. Akapity płyną w myślach i nie można się oderwać, bo byłaby to wielka strata.
Na końcu pisze, że nie jest to dzieło sztuki. Jednak ma coś z tego, może dlatego, że przez wielu będzie uznana za zbyt skomplikowaną, brudną lub...

więcej Pokaż mimo to

avatar
931
931

Na półkach:

Proza Geneta: mroczna, zimna, amoralna - dokładnie tak jak jego życie. Z drugiej strony genialna i nie pozostawiająca obojętnym. Opowieść o wędrówce po międzywojennej Europie, niekoniecznie dbająca o realia (port w Katowicach). Z drugiej strony przejmująca opowieść o pobycie w katowickim więzieniu (istniejącym do dzisiaj). Homoseksualizm Autora, bardzo mocno eksponowany w jego prozie (także w "Pokojówkach") może być trudny do zaakceptowania przez mniej tolerancyjnych czytelników. Pomimo wszystko uważam, że rzecz jest warta przeczytania.

Proza Geneta: mroczna, zimna, amoralna - dokładnie tak jak jego życie. Z drugiej strony genialna i nie pozostawiająca obojętnym. Opowieść o wędrówce po międzywojennej Europie, niekoniecznie dbająca o realia (port w Katowicach). Z drugiej strony przejmująca opowieść o pobycie w katowickim więzieniu (istniejącym do dzisiaj). Homoseksualizm Autora, bardzo mocno eksponowany w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
274
245

Na półkach:

Pod względem formy wybitne dzieło. Treść zwyczajnie obrzydliwa.

Pod względem formy wybitne dzieło. Treść zwyczajnie obrzydliwa.

Pokaż mimo to

avatar
4055
404

Na półkach: ,

Świat widziany oczyma rasowego złodzieja wygląda całkiem inaczej niż z perspektywy uczciwego człowieka. Mrzonką są opowieści o obowiązującym złodziei kodeksie postępowania, a zwłaszcza do mitów należy zapisać zasadę, że prawdziwy złodziej nigdy nie okrada swoich najbliższych tylko obcych. Tego typu stwierdzenia mają charakter typowo apologetycznego opisu tego światka, gdzie wśród braku zasad można by było jednak znaleźć tak „szczytne” zasady jak wzajemny szacunek i lojalność tych, którzy parają się tego typu pracą. Trochę ten romantyczny obraz złodzieja wykreowały media. Oto złodziej to ktoś lepszego gatunku, człowiek skrzywdzony przez los, mocno doświadczony, który będąc jednak moralnym postanawia odegrać się, by wprost nie powiedzieć, zemścić się na tych, którzy zrobili mu krzywdę. I na tym skupia się często nasza uwaga. Warto przywołać w tym miejscu postać Kwinty z kultowego dyptyku Machulskiego „Vabank”, w którym bycie złodziejem to ceniony fach, a idealny złodziej jest człowiekiem honoru i wszelkich zasad, poza tą tylko, że zarabia na życie kradnąc. Żeby ten ideał nie został skażony podkreśla się, że tylko bogaczy i to złych, bo, co jak co, ale bogactwa u innych nie lubimy i wcale się nie będziemy rozczulać nad tym, że ktoś im coś z tego ich nadmiaru im skubnie, ba, będziemy się cieszyć, że to ich spotkało, bo się im należy z samego faktu, że są bogaci. Tym bardziej, że od razu włączamy szereg usprawiedliwień dla takiego postępowania, z główną tezą, że pewnie tego bogactwa dorobili się nieuczciwie, więc zasłużyli na to, co ich spotkało. Genet swoją karierę złodzieja zaczyna w tym samym czasie, w którym toczy się akcja „Vabanku”, skądinąd warto pamiętać, że film, który częściowo opiera się na prawdziwej opowieści o znanym warszawskim przestępcy złodzieju – kasiarzu, który swój niecny proceder uprawiał w Warszawie i długo udawało mu się grać na nosie organom ścigania. Jest pewien moment wspólny tych wydarzeń, a mianowicie młody Genet w ramach swych rozliczny podróży dociera na początku lat 30 do Polski i ląduje w więzieniu w Katowicach. To pewnie jedyny opis systemu więziennictwa z tamtych czasów z jakim mamy do czynienia od tej drugiej strony czyli z opisu samego przestępcy, który w nim ląduje. Ten fragment zasługuje na pewnie dalsze sprawdzenie, bo ciekawym jest czy w katowickim więzieniu zachował się w dokumentach jakikolwiek ślad po obecności więźnia Geneta, złodzieja –pisarza, który w swej rodzinnej Francji doczekał się wielu pamiątkowych tablic i wpisał się do kanonu cenionych literatów, którego wspomnienia i książki wydawane są na całym świecie budząc zainteresowanie publiczności i uznanie krytyków zafascynowanych tak bardzo wulgarnie prawdziwym uzewnętrznieniem przeżyć nie ukrywającego niczego człowieka, który nie tylko, że się nie wstydził tego, co robił, ale przez swe literackie osiągnięcia z jednej strony odmitologizował negatywnie złodziei, a z drugiej strony wyniósł na piedestał ich zachowania nadając im niespotykaną wcześniej emocjonalną i wyrafinowaną barwę, odsłaniającą skomplikowane doświadczenia i głębie uczuć jakich byśmy się nawet nie spodziewali. Inaczej mówiąc, choć zbyt może dosadnie, oto patrzymy na brudną kałużę, wiemy, że to jest brudna kałuża, ale zostaje ona opisana takimi słowami i tak zinterioryzowana, że nagle wydaje się nam najpiękniejszą kałużą o cudownym zapachu i barwie i takim bogactwie wnętrza, że chcemy się w nie zanurzyć a ona wciąga nas. Zapominamy, że to wszystko pozory i jesteśmy w szambie. To jednak Genetowi udaje się genialnie. Uczestnicząc w jego przygodach, i oglądając świat jego oczyma, widzimy go naprawdę inaczej, zostawiając na boku ocenę jak, warto raczej popatrzeć na ten element inności, bo tylko to, że jest to inne, może wzbudzić nasze zainteresowanie i pokazać jego specyficzną oryginalność, nieznaną nam a nawet wręcz nieprawdopodobną. Genet odsłania rzeczywistość istniejącą, wzbraniamy się przed jej akceptacją, bo wyrastamy z diametralnie różnych doświadczeń i systemów wartości. Tam nie ma żadnego kodeksu, zasad, norm. Liczy się własna korzyść i przyjemność, a wszelkie odstępstwa sugerujące istnienie koleżeństwa i zaufania są tylko próbą zatuszowania, że ten egoistyczny brutalny świat, często pochodzący z wyboru a nie z życiowej konieczności, nie ma w sobie nic urokliwego, i apoteozowanie go, to próba wybielania czegoś, co w istocie jest złe i zło rodzi. U Geneta ma to jeszcze podwójny wymiar. Jeden dotyczy działalności przestępczej, a drugi realizacji jego homoseksualnych pragnień. Takie zestawienie, choć przecież prawdziwe, bo mające faktycznie miejsce, upublicznione budzi niesmak i sprzeciw, nawet nie w sensie moralnym, ale w sensie czysto ludzkim, że to zatarcie wszelkich granic niszczy i degraduje człowieka, odczłowiecza go. A może właśnie, i to jest chyba przesłanie Geneta, pokazuje nam jacy naprawdę jesteśmy, i że to my wkładając na siebie różne maski oszukujemy, a on i jemu podobni są prawdziwi?

Świat widziany oczyma rasowego złodzieja wygląda całkiem inaczej niż z perspektywy uczciwego człowieka. Mrzonką są opowieści o obowiązującym złodziei kodeksie postępowania, a zwłaszcza do mitów należy zapisać zasadę, że prawdziwy złodziej nigdy nie okrada swoich najbliższych tylko obcych. Tego typu stwierdzenia mają charakter typowo apologetycznego opisu tego światka, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
196
22

Na półkach:

Nie uwierzyłem Genetowi w to, że zbrodnia jest piękna jak skąpane w promieniach słońca czyste niebo, ani w to, że zbrodniarz, niczym kwiat w morzu chwastów, może zachwycać swoją wyjątkowością, łatwiej uwierzyć w to, że sam autor, wychodząc poza czystą kreację, tak właśnie myślał. I wierzył w to. Jego „Dziennik złodzieja” to proza na swój sposób prawdopodobnie nie mniej hermetyczna od publikacji poświęconych fizyce kwantowej. Nie miałem do niej wstępu, przeszedłem zdziwiony – nawet nie zniesmaczony – obok, tak jak bez wątpienia wielu innych czytelników. Genet nie zostawił nam wiele miejsca na konfrontację naszych wartości z jego ostentacyjnym odrzuceniem porządku, ekskluzywizm zbrodni nie ma bowiem u niego charakteru etycznego, tylko – estetyczny.

Główny bohater dziennika, którego oczywiście możemy utożsamiać z samym autorem, to postać z tego rejonu społecznego życia, który my nazywamy marginesem, a który dla Geneta był gorącym źródłem emocji, często pozytywnych. Tam, w trójkącie zdrady, zbrodni i homoseksualnej perwersji, tkwi zasada jego życia, a w nią wrośnięta jest kontestacja tego, co „nasze”. Opozycja „nasze – wasze”, którą narrator czasami werbalizuje, wznosi jeszcze wyżej i tak niemałą już barierę; jest potwierdzeniem rzeczywistej przepaści między dwoma światami. Barierę tworzy oczywiście sama historia, ale nie tylko – również jej artystyczne opracowanie. Losy włóczęgi i złodzieja, który nawiązuje kolejne romanse z mężczyznami, są nie do przyswojenia i nie poddają się łatwemu odrzuceniu, ponieważ Genet wulgarność przykrywa woalem tkliwego, melodyjnego mizerabilizmu. Wydawać by się mogło, że to za mało, by nie odrzucić go ze wstrętem, a jednak wystarcza, aby patrzeć na niego ze zdziwieniem i niezrozumieniem.

Historia przedstawiona w „Dzienniku złodzieja” nie jest anatomią zbrodni – zbrodniom tym, a raczej małym przestępstwom i plugastwom, o prawdziwej zbrodni, morderstwie, narrator bowiem tylko marzy, nikt tutaj nie przygląda się przez szkiełko i oko, tylko przez serce. To pozostawia nas bezradnymi, ponieważ swoisty uczuciowy liryzm, którym spowici są kolejni mniej lub bardziej ordynarni kochankowie głównego bohatera, a wraz z nimi występna miłość, przestępcza działalność, w końcu zaś włóczęga, czyni zło nieprzejrzystym i umieszcza na zupełnie innej osi niż ta, którą zwykliśmy z nim łączyć. Tutaj zło łączy się z pięknem bądź jego brakiem, z miłością lub nienawiścią, a jeszcze trafniej byłoby powiedzieć, że świat głównego bohatera nie dopuszcza nawet znanej dychotomii dobra i zła. Świat Geneta to tylko świat zła, który podlega różnicowaniu i pewnym preferencjom, najczęściej łączącym to, co lepsze, z tym, co bardziej występne. Tak skonstruowany pozostaje dla nas nieprzyswajalny, jest nie do ruszenia, przez swoją tak naturalną, wydawać by się mogło – chociaż niewątpliwie obrobioną pisarsko – afirmację.

Genet jest dla nas bardziej uchwytny w tych rzadkich momentach, kiedy zdradza się ze świadomością odrzucenia, na które odpowiedzią jest jego własna kontestacja. W takich chwilach w tkliwym spojrzeniu na zbrodnię i amoralność dostrzeżemy chęć rewanżu oraz pragnienie ucieczki przed nami, przed naszym światem:

„Nie sądzę, bym był wysoko urodzony, ale niepewność pochodzenia pozwalała mi rozmaicie je sobie wyobrażać. Uzupełniałem je klęskami o bardzo szczególnym charakterze. Wydało mi się rzeczą naturalną, że skoro już porzuciła mnie rodzina, obciążę się na dodatek kradzieżą i skłonnością do chłopców, do kradzieży zaś dołożę zbrodnię lub upodobanie do zbrodni. Świadomie odrzuciłem więc świat, który mnie odrzucił. Moje niemal radosne oddanie się najpodlejszym występkom znajduje być może przyczynę w mej dziecinnej wyobraźni”*.

W rzeczywistości trudno dociec, który Genet jest prawdziwszy: zakochany autentycznie w zbrodni czy też ten, dla którego „Dziennik złodzieja” jest celową konfabulacją – odegraniem się na społeczeństwie i pełnym satysfakcji postawieniem się poza jego nawiasem? W tym drugim przypadku życie włóczęgi i przestępcy byłoby tylko wyrazem buntu i artystyczną prowokacją. Nasze przyzwyczajenia czynią nas bardziej skłonnymi do tłumaczenia tej dziwnej książki właśnie w ten sposób – traumą odrzucenia i wykluczenia, a nie uczuciową relacją ze złem.

W „Dzienniku złodzieja” nie znajdziemy ani ironii, ani sarkazmu, tak charakterystycznych dla wszystkich śmiałków, którzy oskarżycielskim palcem celują w cnotę i zastany porządek. To by było proste, przez obrazoburczy charakter utworu Genet stałby się znacznie łatwiej uchwytny, a sama książka zbanalizowana przez obecną w nim satyrę, tymczasem, jak już się rzekło, o nas i o naszym świecie narrator zaledwie wspomina, całkowitej kreacji podlega zaś świat występku, życie uwikłane w zdradę, kradzieże i relacje homoseksualne. To jemu, a nie konfrontacji z ładem, bohater dziennika oddaje się całą duszą i ciałem. Język wulgarności i tkliwości, melodyjności i dosadności, język, którym narrator tęskni z uczuciem za tym, co występne czy złe, nie pozwala nam nawet w nim dostrzec tego wyrzutka i samotnika, za którego się ma. Jest prawdziwie nie nasz, jest poza naszym wyobrażeniem – bez względu na stopień kreacji i autentyzmu w tym utworze. Czytanie tej książki, która treścią wymyka się naszym przyzwyczajeniom, może męczyć – tym bardziej, że francuski autor lubi się powtarzać – dla większości będzie przy tym nie pomostem służącym do szukania siebie, lecz doświadczeniem inności, której odrzucać już nie trzeba. Genet w „Dzienniku złodzieja”, ten Inny, sam odrzuca nas i nasz świat.

---

* Jean Genet, „Dziennik złodzieja”, tłum. Piotr Kamiński, wyd. Zielona Sowa, Kraków 2004, s. 67.

[Tekst został również opublikowany na stronie biblionetka.pl i na moim blogu]

Nie uwierzyłem Genetowi w to, że zbrodnia jest piękna jak skąpane w promieniach słońca czyste niebo, ani w to, że zbrodniarz, niczym kwiat w morzu chwastów, może zachwycać swoją wyjątkowością, łatwiej uwierzyć w to, że sam autor, wychodząc poza czystą kreację, tak właśnie myślał. I wierzył w to. Jego „Dziennik złodzieja” to proza na swój sposób prawdopodobnie nie mniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
106
79

Na półkach:

Dzieło ani łatwe, ani lekkie a już najmniej przyjemne, ukazujące przekroczenie wielu granic – obyczajowych, moralnych i seksualnych, a jednak jest to jeden z tych utworów, którym zachwycają się intelektualiści na całym świecie. Genet opisuje swoje życie w sposób dość chaotyczny (zgadzam się z opinią, iż z dziennikiem ma to niewiele wspólnego),koncentruje się na przeżyciach, emocjach, wplatając wydarzenia, które mogą czytelnika na początku gorszyć, potem zadziwiać, a potem stwierdzamy, że jest w tym coś co przyciąga, fascynuje… Brudny świat włóczęgów, rzezimieszków i homoseksualistów – istnieje obok n naszego, ale z chęcią zaglądamy do niego przed „dziurkę od klucza”, którą w tym przypadku jest Dziennik… . Genet deklaruje, że nie chce żyć według żadnych zasad, a tylko brak moralności może wyzwolić człowieka, bo człowiek ma prawo wyznaczać swoje życie, niezależnie od obowiązujących reguł. Trudno ocenić co jest prawdziwymi wydarzeniami z życia Autora a co literacką fikcją; na pewno jednak życiorys Geneta w znacznym stopniu zdeterminował jego utwory, ale czy da się inaczej?

Dzieło ani łatwe, ani lekkie a już najmniej przyjemne, ukazujące przekroczenie wielu granic – obyczajowych, moralnych i seksualnych, a jednak jest to jeden z tych utworów, którym zachwycają się intelektualiści na całym świecie. Genet opisuje swoje życie w sposób dość chaotyczny (zgadzam się z opinią, iż z dziennikiem ma to niewiele wspólnego),koncentruje się na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
287
86

Na półkach: ,

Są książki, które są jakby “przeciwko” czytelnikowi, są mu “wrogie” - czasami w formie, w jakiej są pisane, a czasami gdy chodzi o wartości, z jakimi go konfrontują. “Dziennik złodzieja” jest właśnie taką książką. Przede wszystkim to żaden dziennik; wydarzeń nie ma tu prawie wcale, są zaledwie jakieś ich nikłe refleksy w postaci spotkań i strzępów rozmów z bandytami, nożownikami i złoczyńcami, z jakimi Genet - włóczęga i złodziej - się zadawał, jakich homoseksualnie kochał, wielbił i traktował jak ikony otoczone nimbem boskości. Nie dziennik więc, a raczej przytłaczający rozmachem swojej transgresji traktat o konsekwentnie budowanym indywidualnym świecie kontr-wartości, o osobistym kontr-porządku i kontr-życiu.

“Dziennikiem złodzieja” zachwycali się egzystencjaliści z Sartrem na czele, bo dla nich człowiek jest wrzucony w pusty świat i musi sam sobie wartości stworzyć, a tym samym stworzyć siebie, od podstaw i autonomicznie. Historia życia Geneta - odrzuconego przez świat w osobach swoich rodziców, spędzającego dzieciństwo w sierocińcach - jest dobrą ilustracją takiego wrzucenia w próżnię. Musząc stworzyć siebie od zera, Genet odwraca się tyłem do wartości większości społeczeństwa i orientuje się na zło, marząc o osiągnięciu jego ideału. Jest kimś w rodzaju pielgrzyma; kresem jego wędrówki jest zło najwyższe, czyli morderstwo, ale nigdy tam nie dociera; pozostaje mu tylko zachwyt tymi, którzy świętości morderstwa doświadczyli bądź z pewnością doświadczą. To ich kocha, ich ubóstwia, to im zazdrości tego zachłyśnięcia się wyzwoleniem, które daje morderstwo. Bo zło dla Geneta to droga do autonomii, wywyższonej osobności; im więcej zła, tym bardziej jednostka staje się suwerenna. Złe uczynki są waloryzowane dodatnio, bo składają się na drogę do osiągnięcia pełnej autonomii. Wobec czego Genet chce osiągnąć tę autonomię? Częściowo oczywiście wobec społeczeństwa, którym Genet nie tyle gardzi, co chce mu zaprzeczać każdym czynem, ale chodzi tu o coś jeszcze. O autonomię mistyka, świętego szaleńca, boskiego pomazańca - taką, która wiąże się z dumną, wyniosłą, dającą poczucie potęgi samotnością. O autonomię monarchy w wielkim zamku na szczycie świata, poza zasięgiem oczu i rozumienia tych, co na dole. Jest takie miejsce w tej książce, kiedy Genet dostrzega bliźniacze podobieństwo między więzieniem a pałacem króla. Więzienie daje złoczyńcy przedziwne, niepojęte, paradoksalne poczucie mocy. Do osiągnięcia autonomii sama zbrodnia więc nie wystarczy - musi jeszcze zaistnieć kara; muszą być też ci, którzy karę wymierzają, stróże prawa, policjanci, którzy w tej konstrukcji są wspólnikami w wielkim dziele. Im ukarana zbrodnia ma większy ciężar, tym większa autonomia człowieka wobec ludzkiej większości, wobec życia i śmierci, wobec wszystkiego, w co człowiek zostaje “wrzucony” istniejąc. Taka jest - mniej więcej - wywrócona na nice moralność Geneta.

“Dziennik złodzieja” to literatura gigantyczna, ale potworna w swojej bezkompromisowo konstruowanej monolityczności i swojej wyniosłości wobec nas, którzy bierzemy ją do ręki. Genet właściwie nie mówi do czytelnika, bo ten jest mu obcy, należy do obcego świata. To taka sytuacja, kiedy już na początku następuje rozejście się piszącego i czytającego. Zamiast mówić do nas, Genet masturbuje się sobą, swoim odwróceniem porządków, swoimi staraniami o zło, swoim uwielbieniem dla złoczyńców, którym nigdy nie dorównał, bo nigdy nie zabił - stać go było aż i zaledwie na “Dziennik złodzieja.” I po zamknięciu książki ta literatura taka pozostaje - wielka, ale nieprzenikniona, wroga i obca, jak zapis z wewnętrznej podróży jakiegoś mistyka, który uparcie, bez trwogi i bez wątpliwości idzie w dokładnie odwrotnym kierunku, niż pozostali. I ani on nas nie zaprasza do towarzystwa, ani sami nie chcielibyśmy mu towarzyszyć. Czyż to nie przedziwne doświadczenie lekturowe - otworzyć książkę, której autor mówi “nie chcę Cię, nie potrzebuję Cię” i zamykając ją mieć ochotę powiedzieć autorowi dokładnie to samo?

Są książki, które są jakby “przeciwko” czytelnikowi, są mu “wrogie” - czasami w formie, w jakiej są pisane, a czasami gdy chodzi o wartości, z jakimi go konfrontują. “Dziennik złodzieja” jest właśnie taką książką. Przede wszystkim to żaden dziennik; wydarzeń nie ma tu prawie wcale, są zaledwie jakieś ich nikłe refleksy w postaci spotkań i strzępów rozmów z bandytami,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
175
116

Na półkach: ,

Niby nic, tylko brudy świata, ale dusza pozostaje zawsze czysta i piękna, tylko zbyt wrażliwa by żyć, a może właśnie żyje? Trudny orzech z tym Kwiatkiem (Genetem),bo ani to piękne, ani przesadnie złe i wulgarne, bo przecież wcale nie jesteśmy lepsi, a jednak coś chwyta za serce... Zwłaszcza kiedy widzi się autora u kresu życia, już spokojnego i pogodzonego ze światem. Wtedy na tej twarzy widać duszę, która przebija wszędzie karty tej książki jak Boski promień. A, i jest jeszcze wieczna tęsknota za miłością, i nie ma co dywagować za jaką! Miłość to miłość! (kropka)

Niby nic, tylko brudy świata, ale dusza pozostaje zawsze czysta i piękna, tylko zbyt wrażliwa by żyć, a może właśnie żyje? Trudny orzech z tym Kwiatkiem (Genetem),bo ani to piękne, ani przesadnie złe i wulgarne, bo przecież wcale nie jesteśmy lepsi, a jednak coś chwyta za serce... Zwłaszcza kiedy widzi się autora u kresu życia, już spokojnego i pogodzonego ze światem....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    526
  • Przeczytane
    291
  • Posiadam
    90
  • Ulubione
    19
  • Teraz czytam
    10
  • LGBT
    9
  • Literatura francuska
    6
  • Beletrystyka
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Francja
    3

Cytaty

Więcej
Jean Genet Dziennik złodzieja Zobacz więcej
Jean Genet Dziennik złodzieja Zobacz więcej
Jean Genet Dziennik złodzieja Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także