Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła

Okładka książki Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła Piotr Augustyniak
Okładka książki Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła
Piotr Augustyniak Wydawnictwo: Znak biografia, autobiografia, pamiętnik
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2019-01-16
Data 1. wyd. pol.:
2019-01-16
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324058457
Średnia ocen

5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
10 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
6
3

Na półkach:

Wyspiański jest wieszczem pozornym, Piotr Augustyniak pisze, że chciał nim być. Spojrzenie z obecnej perspektywy trzeba skonfrontować z oceną jego twórczości przez mu potomnych, a za życia nie był ceniony, krakowskie andrusy kamieniami w niego rzucali, przyjaciele krytykowali. Pisali, że udało mu się tylko Wesele, ale to dzieło w Krakowie nie było i nie jest szanowane. Chociażby brak poważnej inscenizacji od dekad, kabaret Klaty, czysta wódka z ogórkami Krakus w teatrzyku bronowickim. No i zryw na wielkie muzeum zakończony w Starym Spichlerzu, nieudane tam dzieła, które kazał spalić ciotce, a ta nie posłuchała. Jest też żywa jeszcze Szara Pracownia na Krowoderskiej 79/35 - chwała Pułczyńskiemu, ale na chwale się tam Wyspiański kończy- to mieszkanie -to pustostan, to wszystko dlatego, że Kraków jest taką stolicą kultury jak Wyspiański wieszczem - chce być. Najważniejsze są jednak takie głosy jak Augustyniaka . Dopóki nam się jeszcze chce zajmować Wyspiańskim jest nadzieja.

Wyspiański jest wieszczem pozornym, Piotr Augustyniak pisze, że chciał nim być. Spojrzenie z obecnej perspektywy trzeba skonfrontować z oceną jego twórczości przez mu potomnych, a za życia nie był ceniony, krakowskie andrusy kamieniami w niego rzucali, przyjaciele krytykowali. Pisali, że udało mu się tylko Wesele, ale to dzieło w Krakowie nie było i nie jest szanowane....

więcej Pokaż mimo to

avatar
558
392

Na półkach:

Sięgnąłem po tę książkę na gorąco i z głową pełną wrażeń na dzień po obejrzeniu kolejnej już inscenizacji “Wesela” Wyspiańskiego, a wkrótce mam zamiar i do samej sztuki - również po raz n-ty - zajrzeć.
Sporych rozmiarów esej poświęcony niszczycielskiej i obrazoburczej sile “Wyzwolenia” (a to - jak wiemy - było odpowiedzią na sprzeczne z zamysłem autora właśnie “Wesela” odczytanie),a zadedykowany Wyspiańskiemu w 150. rocznicę urodzin. I mimo to, nie jest to dzieło teatrologiczne, lecz jak sam autor je nazywa “próba filozoficznej diagnozy społeczno-kulturowej”, wyrastająca z myśli scenicznej Wyspiańskiego. Staje się - w ocenie Augustyniaka - “Wyzwolenie” rozprawą Wyspiańskiego z niezgodnym z jego intencją odczytaniem “Wesela” i polemiką z własną jego oceną jako mesjasza narodowego i wyśnionego zbawcy i wybudziciela z marazmu społecznego (wielu widziało w nim wówczas ucieleśnienie proroctwa ze słów “a imię jego czterdzieści i cztery”),gdy sam on - jak nikt - wadził się z mickiewiczowskim romantyzmem i w nim upatrywał korzeni narodowych impotencji.
Augustyniak odnajduje w dość już dawnej, a jakże wciąż żywej myśli dramaturga inspiracje do wyjścia współcześnie ze “społeczno-kulturowego impasu”. Wagę “Wyzwolenia” dla polskiej mitologii narodowej (czy raczej jej dekonstrukcji) porównuje on - i chyba nie na wyrost - do wagi “Tako rzecze…” Nietzschego dla ducha i kultury niemieckiej. W myśli Wyspiańskiego odnajduje Augustyniak punkt wyjścia do analizy sytuacji społeczno-politycznej widocznej tuż za oknem: próba dekonstrukcji narodowych sienkiewiczowsko-romantycznych fantazmatów poprzez politykę “ciepłej wody w kranie” (a więc budowanie stadionów, autostrad, Orlików) z nadzieją, że dostosowanie się do realiów nowoczesnego świata wytworzy i nową jakość życia społecznego, nie powiodła się i rząd dusz przejęli ci, którzy przy pomocy “polityki historycznej” stworzyli tego fantazmatu mutację, nazwaną “wstawaniem z kolan”, choć lepiej byłoby tu sięgnąć do obrazu chocholego poloneza na tysiące tysięcy uśpionych par. Nieprzypadkowo owe wstawanie z kolan jest w trybie wiecznie niedokonanym, a i “dochodzenie do prawdy” nie ma czasowego horyzontu; to właśnie w “Wyzwoleniu” wykrzykuje jako zarzut Konrad: “Ja wiem, czego ty chcesz, że Polska ma być mitem, mitem narodów, państwem nad państwy, prześcigającym wszystkie, jakie są, Republiki i Rządy. [...] nigdy ma się STAĆ, nigdy BYĆ, nigdy się urzeczywistnić”.
Wyspiański - według Augustyniaka - potrafił zrobić coś, czego my dziś nawet nie potrafimy: wyzwolić się z sienkiewiczowskich fantazmatów w postrzeganiu polskości (vide cała “biało-czerwona drużyna”),przeto staje się nam współczesnym, a nawet wybiega od nas w przyszłość. Choć czy do końca wyzwolić, skoro w finale sztuki Konrad (alter ego Wyspiańskiego) pozostaje zamknięty w swym teatrze-katedrze, gdzie po raz kolejny próbował odprawiać gusła narodowowyzwoleńcze i naród budzące? Choć nauką, jaką zyskuje jest opowiedzenie się po “sokratejskiej” - jak mówi Augustyniak - drodze społecznotwórczej (prowadzącej do przebudzania się pojedynczych jednostek i ich wewnętrznej przemiany; na początek samego artysty, zamkniętego w gmachu swej sztuki) w przeciwieństwie do drogi “platońskiej”, operującej na całych zbiorowiskach ludzkich, całe narody mającej przeanielać.
Pięknym językiem posługuje się Augustyniak; wywód prowadzi czysto i klarownie, co jednak nie znaczy, że trywializuje. Bo to w sumie lektura dość trudna. Trzeba nieco namysłu, bo oto ważna myśl jedna goni poprzednią i potrzeba odrobiny skupienia, by śledzić te ciągi. Choć - mając na to chwilę czasu - wpadłem przy tej książce w jakiś trans, nie mogłem się od niej oderwać, nie mogłem przestać czytać. A czy nie do rangi symbolu urasta fakt, iż kończyłem książkę w wieczór powyborczy, gdy zdaje się, że wiele się może zadziać i wiele w ojczyźnie odmienić?

Sięgnąłem po tę książkę na gorąco i z głową pełną wrażeń na dzień po obejrzeniu kolejnej już inscenizacji “Wesela” Wyspiańskiego, a wkrótce mam zamiar i do samej sztuki - również po raz n-ty - zajrzeć.
Sporych rozmiarów esej poświęcony niszczycielskiej i obrazoburczej sile “Wyzwolenia” (a to - jak wiemy - było odpowiedzią na sprzeczne z zamysłem autora właśnie “Wesela”...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Wspaniała perspektywa, bardzo dobre narzędzie do uporania się z polską rzeczywistością

Wspaniała perspektywa, bardzo dobre narzędzie do uporania się z polską rzeczywistością

Pokaż mimo to

avatar
685
525

Na półkach:

Czy faktycznie Wyspiański pomaga nam powstać z kolan? Zgodnie z tezą Piotra Augustyniaka w „Wyzwoleniu” nazywa on nasze lęki, uprzedzenia i absurdalne zachowania, które hamują rozwój społeczny i skazują na stagnację. Augustyniak udowadnia, że uniwersalna myśl Wyspiańskiego może stać się remedium na społeczny impas.

W powszechnym odczuciu Wyspiański to wymarzony autor dla „dobrej zmiany”, ale Augustyniak uważa, że takie podejście świadczy o niezwykle powierzchownym i stereotypowym czytaniu ostatniego wieszcza, który już w chwili premiery Wesela został skradziony na potrzeby mrocznej narodowej samoekscytacji. W odpowiedzi na to napisał obrazoburcze Wyzwolenie. Tymczasem narodowe czytanie Wesela, ogłoszone przez prezydenta w 2017 roku, było ponowną kradzieżą tego dramatu, bez względu na fakt, że nie kto inny, a właśnie Wyspiański był brutalnym demaskatorem „dobrej zmiany”.

Niestety nie tylko - z równą oczywistością ostrze krytyki Wyspiańskiego można kierować ku demaskatorom pisowskich porządków. Tak zwana "dobra zmiana" wywołała przynajmniej powszechną erupcję energii i aktywności. A jednak nadal nie możemy wyzwolić się z okowów trywialnego romantyzmu, w które zakuli nas Mickiewicz i Sienkiewicz i nie potrafimy zburzyć kościoła skamieniałej myśli, tradycji i historii? Polską nadal rządzą upiory, duchy, cienie przeszłości, jak w Prześnionej rewolucji Andrzeja Ledera.

Augustyniak podkreśla, że Wyspiański w Wyzwoleniu postawił sobie cel: „kościół, zamek, mogiłę./ Te postawię i zburzę”, co miało służyć ukazaniu mentalnej pułapki, którą sami na siebie jako Polacy zastawiamy (Wawel jako ów kościół-zamek-mogiła). Niestety od 1903 roku niewiele się w tej pułapce zmieniło... Wszak ten sam Konrad, który woła: "Wy, co liżecie obcych wrogów podłoże, czołgacie się u obcych rządów i całujecie najeźdźcom łapy...", zaraz potem skarży się: „A co jest mi wstrętne i nieznośne, to jest robienie Polski na każdym kroku i codziennie. To manifestowanie polskości. Bo to tak wygląda, jakby Polski nie było. Polaków nie było... Jakby ziemi nawet nie było polskiej i tylko trzeba było wszystko pokazywać (...) i udawać. Po co, na co?”.

Wyspiański marzył o społeczeństwie zbudowanym na wzór zachodni, o niezależnym, sprawnie działającym państwie, potrafiącym pomieścić wszystkich, niezależnie od sposobu myślenia. Dlatego próbowali zawłaszczyć i Dmowski (endecja) i Brzozowski (socjaldemokraci),którzy chcieli pchnąć Polskę na tory nowoczesności europejskiej. Podzielali więc jednakowo zainteresowanie Wyspiańskim, opętanym myślą o przebudzonym społeczeństwie, które nie będzie zamykać się w kokonie polskości. Umykał im prosty fakt, że Wyspiański nie tworzył i nie proponował żadnego scenariusza politycznego. Chodziło mu o wysiłek artystów i myślicieli, którzy są w stanie zmieniać społeczeństwo, docierając do umysłów poszczególnych ludzi.

Augustyniak zauważa, że - niestety - wielu artystów i intelektualistów dziś tego nie rozumie. Stają się ideologicznymi komentatorami i agitatorami. Tymczasem Polacy potrzebują wyrwania z narodowej traumy, która stała się swoistym kościołem i grobem w jednym: polska historia, co najmniej od czasów zaborów, to ciąg potworności, które decydują o sposobie, w jaki reagujemy na świat. Powołując się (w wielu zresztą miejscach) na Freuda, Autor przekonuje, że owa trauma przechodzi z pokolenia na pokolenie, nawet jeśli dzieje się to w sposób nieuświadomiony. "Jest naszym chlebem powszednim, zrosła się z Polską tak mocno, że nawet gdy nie ma realnych katastrof, część z nas o nich śni i za nimi tęskni. Rozpamiętujemy klęski, szukamy w nich poczucia sensu."

Nie zmienił tego sukces gospodarczy ostatniego 25-lecia: wyparcie traumy w obliczu konsumpcyjnego rozpasania nie umniejsza jej znaczenia dla dalszych wyborów Polaków. Zmęczone społeczeństwo przełomu lat 80. i 90. skoncentrowane było na przetrwaniu. Chciało nie tyle wolności, co po prostu Polski wygodnej i dostatniej. Ale - jak twierdzi Augustyniak - kiedy sukces transformacji sprawił, że mogliśmy skutecznie zaspokajać te potrzeby, obudziła się potrzeba wykrzyczenia pragnień i marzeń, wszystkiego, co kryje się za "wstawaniem z kolan".

Autor nazwy ten stan tęsknotą za społeczną podmiotowością. Jedno z najbardziej biernych, udręczonych społeczeństw Europy nagle zaczyna krzyczeć o swoich aspiracjach, choć niewątpliwie ów krzyk jest manipulowany przez polityków. Nawet jeśli, to Augustyniak, w ślad za Wyspiańskim, zastanawia się, co zrobić, żeby ta ekspresja społecznej energii miała charakter konstruktywny. Odrzuca formę bogoojczyźnianej tożsamości, opartej na ksenofobii i antysemityzmie, ale zarazem podziela niechęć do liberalnych elit, które obnoszą się ze swoją rzekomą innością i wykorzystują europejską narrację o tolerancji do kultywowania pogardy i wykluczenia.

Autor twierdzi, że włada nami zanegowana i wyparta nienawiść - stąd proklamacje naszych wartości druga strona odbiera jako atak i mowę nienawiści. Wyspiański, zdaniem Augustyniaka, nie namawia, by zerwać z polską tradycją, by zapomnieć o naszych grobach, naszej krwi i naszych trupach. To nawet nie byłoby możliwe. Uwielbiają to nawet intelektualiści i polska klasa średnia, nawet jeśli 1 listopada organizuje wypad w góry. Dlatego w ślad za wieszczem, Augustyniak zachęca, aby nie stać dłużej nad otwartym polskim grobem. Nie odrzucając historii, warto czerpać z niej impuls do wyjścia z kokonu.



Augustyniak ostrzega, że porzucenie drogi, którą proponuje Wyspiański, oznacza wybór "ciepłej wody w kranie" (której - jak wskazuje - nie wymyślił przecież Donald Tusk). Była ona podwaliną całej liberalno-demokratycznej transformacji po '89 roku. Zakładano, że reformy gospodarczo-polityczne, gdy przełożą się na poprawę jakości życia, samoczynnie sprowokują zmianę sienkiewiczowsko-postromantycznego fantazmatu. Dzisiaj okazuje się, że taka perspektywa tylko wzmacnia ów fantazmat.

Nie lepszym od "ciepłej wody" wyborem jest "polityka historyczna". Jej twórcy przynajmniej zrozumieli, że performance jest kluczem do kształtowania polskiej przestrzeni fantazmatycznej. Wykorzystują go jednak w celu idealizowania przeszłości i restaurowania fantazmatu. Biją w bęben narodowej wielkości, naiwnie wierząc, że dzięki temu uda się "wstać z kolan". Wyspiański proponuje antypolitykę historyczną - nie "lewackie" zerwanie z polską tradycją (to byłaby polityka antyhistoryczna) lecz pełne determinacji szukanie energetycznych pokładów i mocy, które posłużą przebudowie polskiej tożsamości.

Augustyniak ostrzega jednak przed performancem w wydaniu Frljića (Klątwa) czy Klaty (Wesele). W pierwszym przypadku sztuka wywołała co prawda rozgłos w innych mediach, ale jedynie zantagonizowała radykalnych zwolenników i przeciwników. Ujawniła i wzmocniła ukryte antagonizmy. Wesela w reżyserii Klaty utwierdziło część widzów w przekonaniu, że łapią oni tę grę, rozumieją, maja prawo wyśmiewać, sami są wolni od przywar. Świat liberalnej popkultury jest może podmiotem zdolnym do wyrafinowanej samorealizacji, ekscytuje się swoją (auto)ironią, ale nie dostrzega faktu, że nadal bierze udział w chocholim tańcu. Augustyniak dostrzega w takim teatrze ideologiczna implozję, tym bardziej, że sprzyja on utrwalaniu podziału na szlachtę i chamów - tyle, że w formie pogardy elit względem reszty społeczeństwa (nieważne czy mowa o elitach liberalnych, czy "pisowskich", artystycznych czy biznesowych).

Trudno zresztą dzisiaj w Polsce dociec, jakie są poglądy obu frakcji: prawicowcy widzą w liberałach ludzi chcących skończyć z mówieniem i powoływaniem się na Polskę w imię europejskiej vel nowoczesnej przyszłości. Liberałowie zaś widzą w prawicowcach wyłącznie tych, którzy zamykają się na świat i ekscytują się, "onanizują się Polską". Tymczasem mesjanistyczno-postromantyczne jest w równej mierze "wstawanie z kolan", jak i pedagogika wstydu i powiązana z nią polityka "ciepłej wody w kranie". Obie nadbudowane są na nędzy i rozpaczy tyle, że raz chodzi o ekspresję cierpienia i zgody na nie, a w innym przypadku - dążenie do jego przezwyciężenia.

Tytułowym kościołem u Augustyniaka jest polskie życie: powtarzający się do znudzenia "liturgiczny" taniec-rytuał, na którego straży stoi "objawienie" polskiego fantazmatu. Ten kościół-rytuał jest zamkiem, w którym się chronimy i izolujemy. Przymus powtarzania wciąż tych samych błędów, rytuałów i zachowań konkuruje z tanatycznym pędem ku zagładzie, unicestwienia (heideggerowskie "bycie-ku-śmierci"). Nasze społeczeństwo to w rzeczywistości zbiór leibnizjańskich monad bez okien, które nie wchodzą w żadne relacje między sobą. Symbolem owego odizolowanego zamku-kościoła-mogiły jest katedra wawelska z jej kryptami i urnami polskiej przeszłości.

Za Wyspiańskim warto także podkreślić niezwykłe znaczenie listopada w polskiej tradycji obcowania z duchami, spiskowania na grobach i powstawania z grobów na ratunek udręczonej ojczyzny.

Augustyniak wskazuje też na liczne nawiązania do tradycji freudowskiej (Poza zasadą przyjemności) i nietzscheańskiej (Tako rzecze Zaratustra, Niewczesne rozważania). Pierwsza rozwija teorie popędu ku śmierci, przymusu powtarzania i traumy, z której nie sposób się wyzwolić. Druga zaś - historii monumentalnej, która jednak w polskiej praktyce kulturowo-społecznej jest czymś zdradliwym, bo przechodzi w perwersyjną formę ekscytacji narodowymi, bohaterskimi klęskami.

Autor zestawia też wyzwolenie społeczne (polityczne) i egzystencjalne (indywidualne). Oba dają jednostce poczucie podmiotowości i wolności, ale w pierwszym przypadku ich źródłem jest zbiorowość, a drugim wolność bezpośrednia i bezwarunkowa. Mogą one współistnieć, ale jeżeli podmiotowość zbiorowa wypiera tę indywidualną, istnieje ryzyko anihilacji jednostki, która staje się tylko maską.

Augustyniak wyraźnie sympatyzuje też raczej z Wyspiańskim niż (późnym) Mickiewiczem. Mickiewiczowski Konrad porzuca prometejski bunt wobec Boga na rzecz mesjanistycznego cierpienia i uległości wobec niego. Konrad Wyspiańskiego jest pełen energii do tego stopnia, że sięgnęli po tę postać przedstawiciele endecji (rozbroił trochę ten mit Marek Wedemann w artykule Wyspiański i Dmowski. Lektura wzajemna). Dmowski jest jednak dość prostym darwinistą społecznym (zdolność przetrwania zbiorowości w świecie wszechobecnej konkurencji). Wyspiański myśli raczej w sposób nietzscheański: nadrzędna wobec silnej zbiorowości jest dla niego twórcza, radykalnie emancypująca się ze zbiorowych zależności indywidualność.

Augustyniak sporo pisze też o gwałtownym upolitycznieniu się polskiego społeczeństwa, które jest powodem coraz większego niepokoju, bo towarzyszą mu postprawda, zanik debaty i dialogu oraz uwiąd samodzielnego, krytycznego myślenia. Aby trwale i skutecznie zmienić polską rzeczywistość społeczną nie wystarczy ani europejska integracja, ani instytucjonalno-infrastrukturalna modernizacja, ani zmiana zasad społecznej redystrybucji kapitału, ani najbardziej natężone działania edukacyjne i informacyjne, lecz stale ponawiany performans, którego niezrównanym przykładem jest Wyzwolenie.

Czy faktycznie Wyspiański pomaga nam powstać z kolan? Zgodnie z tezą Piotra Augustyniaka w „Wyzwoleniu” nazywa on nasze lęki, uprzedzenia i absurdalne zachowania, które hamują rozwój społeczny i skazują na stagnację. Augustyniak udowadnia, że uniwersalna myśl Wyspiańskiego może stać się remedium na społeczny impas.

W powszechnym odczuciu Wyspiański to wymarzony autor dla...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
712
585

Na półkach: ,

Stanisław Wyspiański jest zwany naszym narodowym czwartym wieszczem, co samo w sobie określa jego znaczenie dla polskiej literatury, kultury i tożsamości. Szczególne zasługi położył dla rozwoju polskiego teatru, chociaż realizował się również jako malarz, witrażysta, grafik, architekt, poeta. Mimo że jego najbardziej znanym dramatem jest „Wesele”, to bardzo wiele o Polakach jako narodzie Wyspiański zawarł w „Wyzwoleniu”. Książka Piotra Augustyniaka „Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła” jest monumentalną, wnikliwą analizą tego utworu oraz płynących z niej wniosków dla współczesnego społeczeństwa.
Autor w swoim eseju broni tezy, że Wyspiański doskonale zrozumiał polskie społeczeństwo, które od zamierzchłych czasów kieruje się takim samym fantazmatem, prowadzącym do klęski. Obecna retoryka powstawania z kolan tylko potwierdza ten tok myślenia. Polacy potrzebują radykalnej zmiany społecznej. Aby ta zmiana była realna i trwała, musi zostać zburzony polski fantazmat i wyzwolona ukryta w nim energia, którą trzeba wykorzystać do budowania nowego społeczeństwa, sprawnie odnajdującego się w nowoczesnym świecie. Siłą, która może doprowadzić do tej zmiany, nie będzie wcale klasa polityczna, bo nie jest do tego zdolna i siłą rzeczy będzie dążyła do realizacji starego fantazmatu. To świat kultury, a szczególnie teatr ma swoją rolę do odegrania w tej kwestii.
Polacy są uwikłani w historię, sposób jej przedstawiania i rozumienia. Skazujemy się jako naród na rozpamiętywanie przeszłości, kultywowanie jej lub odcinanie się, jakikolwiek mamy do niej stosunek, zawsze jest obecna, zawsze jest punktem odniesienia. Za powtarzające się cyklicznie etapy wzlotów i upadków odpowiada instynkt śmierci, który jest główna siłą kierującą polskim społeczeństwem. Razem ze Stanisławem Wyspiańskim autor chciałby, aby wyzwolenie spod jego władzy nastąpiło dzięki teatrowi i sztukom performatywnym.
Książka jest wnikliwą i bardzo szczegółową analizą twórczości i poglądów Stanisława Wyspiańskiego na stan polskiego społeczeństwa, które, jak się okazuje, nie zmieniło się zbyt wiele przez ostatnie sto lat. Nie jest przyjemną i lekką lekturą do poduszki, wymaga sporej wiedzy, zaangażowania, uważności. Autor na równi z Wyspiańskim próbuje zdiagnozować problemy, które prowadzą Polaków od euforii do zagłady, jednak nie do końca podaje rozwiązanie, jak wyjść z tego zaklętego koła. Niemniej skłania do refleksji nad naszym zbiorowym duchem, stąd bierze się największa wartość publikacji.

Stanisław Wyspiański jest zwany naszym narodowym czwartym wieszczem, co samo w sobie określa jego znaczenie dla polskiej literatury, kultury i tożsamości. Szczególne zasługi położył dla rozwoju polskiego teatru, chociaż realizował się również jako malarz, witrażysta, grafik, architekt, poeta. Mimo że jego najbardziej znanym dramatem jest „Wesele”, to bardzo wiele o Polakach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2322
2322

Na półkach: , ,

Studium Wyspiańskiego.

Ciekawa książka wielu znaczeń. Z jednej strony mamy tutaj bowiem swoiste studium myśli i twórczości Wyspiańskiego, artysty skądinąd wyjątkowego, z drugiej zaś strony okazuje się, że w twórczości tej odnaleźć można zaskakująco wiele odniesień do naszej obecnej codzienności... Geniusz? Na pewno. Lecz narzędzia służące do opracowania myśli genialnych nie biorą się znikąd... My sami - jako Polacy - jak się okazuje nie za bardzo się bowiem od czasów rzeczonego artysty zmieniliśmy.

Wydany na początku XX wielu dramat Stanisława Wyspiańskiego pt."Wyzwolenie" jest swoistą bazą, na której powstała niniejsza książka. Nie jest to jednak rozprawa teatrologiczna. Samo "Wyzwolenie" wyszło spod pióra Wyspiańskiego po sukcesie "Wesela" i swym ciężarem gatunkowym jest nie wiem czy nie mocniejsze w odbiorze niż samo "Wesele". Oto bowiem Konrad z "Dziadów" powraca z zaświatów na deski krakowskiego teatru, aby dokonać wyzwolenia kraju... A przy okazji oceny jego sytuacji obecnej i pożałowania godnego wewnętrznego skłócenia, której to analizy (a przy okazji diagnozy przyczyn takiego stanu rzeczy) podejmuje się w dramacie Wyspiański.


Augustyniak - po latach - powraca do dzieła Wyspiańskiego, czyniąc z tego kroku pretekst do rozważań na temat czasów obecnych. Mogło by się to wydawać czymś na wyrost, jednak "Wyzwolenie" okazuje się być zaskakująco aktualne. Augustyniak stawia nawet tezę, że jest z biegiem czasu aktualne coraz bardziej. I nie sposób się z tą tezą nie zgodzić, wszak wewnętrzne skłócenie, podziały, gloryfikacja przeszłości przy trwającym ostrym sporze o to, czym jest spuścizna narodowa i kto jest jej beneficjentem - a kto wrogiem i zdrajcą - to sformułowania niepokojąco przypominające zwroty i idee używane w bieżącej debacie publicznej...

Wyspiański z całą pewnością geniuszem był, jednak my jako Polacy - jak już pisałem na wstępie - niezbyt się od jego czasów zmieniliśmy. Jeśli coś się w nas i obok nas zmieniło, to tylko to, że przybyło punktów spornych i płaszczyzn będących przyczyną sporu. Idea sporu zaś pozostała taka sama, zmieniły się tylko barwy, hasła i przywódcy; sam spór zaś trwa... Można by więc zadać pytanie, czy sam spór i jego potrzeba, dążenie do niego, nie tkwią aby w nas tak głęboko, że nie potrafimy bez nich funkcjonować... Zasmucające i bardzo niepokojące jest to, że odpowiedź na to pytanie może być twierdząca.

Mylący nieco jest tytuł książki, albowiem jej treścią nie jest wcale (może jest, ale jedynie pobocznie) polski Kościół. Chodzi bardziej o metaforę kościoła w innym znaczeniu, a mianowicie w takim, że jako naród tworzymy własne legendy, mity, a potem je gloryfikujemy (lub lżymy),tworząc z całości obiekty niemalże kultu - w tym znaczeniu trzeba by tę przenośnię rozpatrywać. Niezależnie jednak od jej znaczenia nie jest to dla nas jako narodu spostrzeżenie pochlebne, albowiem każdy stworzony w ten sposób "kościół" to jedynie pretekst do sporów, podziałów i wewnętrznych walk.

Książka w czytaniu jest dosyć trudna,wymagająca pewnej wiedzy i skupienia się na treści. Warto jednak podjąć wysiłek, bo lektura hipnotyzuje. Zwłaszcza jeśli jest się w stanie wychwycić ukryte znaczenia i podobieństwa między Polakami i ich namiętnościami kiedyś i dzisiaj. Niepokojące to podobieństwa... Augustyniak podobnie jak Wyspiański próbuje wydobyć z tego wszystkiego jakieś pozytywy, środki zaradcze, remedia, jednak czy mogą być one na naszą mentalność dążącą do podziałów skuteczne - to już dyskusyjne... Moim skromnym zdaniem najważniejsza jest w tej książce treść i prowokowanie nią czytelnika do zadumy i refleksji. Nad wszystkim co nas w przestrzeni publicznej otacza.

Gorąco polecam!

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl/

Więcej o książce: https://www.taniaksiazka.pl/wyspianski-burzenie-polskiego-kosciola-studium-o-wyzwoleniu-piotr-augustyniak-p-1163926.html?q=burzeie

https://cosnapolce.blogspot.com/2019/03/wyspianski-burzenie-polskiego-koscioa.html

Studium Wyspiańskiego.

Ciekawa książka wielu znaczeń. Z jednej strony mamy tutaj bowiem swoiste studium myśli i twórczości Wyspiańskiego, artysty skądinąd wyjątkowego, z drugiej zaś strony okazuje się, że w twórczości tej odnaleźć można zaskakująco wiele odniesień do naszej obecnej codzienności... Geniusz? Na pewno. Lecz narzędzia służące do opracowania myśli genialnych...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    26
  • Przeczytane
    15
  • Adam
    1
  • 2020
    1
  • Stanisław Wyspiański
    1
  • 2019
    1
  • Współpraca
    1
  • WBP
    1
  • W biblioteczce
    1
  • Kupione w 2021
    1

Cytaty

Więcej
Piotr Augustyniak Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła Zobacz więcej
Piotr Augustyniak Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła Zobacz więcej
Piotr Augustyniak Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także