Każdy dobrze zrobiony film z uniwersum „Władcy Pierścieni” przyjmuję w ciemno. Obawiam się jednak dwóch rzeczy: ograniczonego dostępu ( tj. jakaś płatna platforma) oraz wszechogarniającej kinematografię "poprawności" (pod różnymi względami) co spowoduje że efekt końcowy może "rozjechać się" z pierwowzorem. W zasadzie na przykładzie "Powrotu króla" widzę kolejne ryzyko: zbyt obszerna fabuła wciśnięta w ramy 2-3 godzinnego filmu a w najlepszym razie kilkuodcinkowego serialu. Pierwsza część ekranizacji Władcy pierścieni była w dużym stopniu wierna oryginałowi, natomiast trzecia to w zasadzie po ataku Umarłych pod wodzą Aragorna już jazda "po łebkach" aby szybciej do końca. Pominięty zupełnie wątek powrotu Hobbitów do domu i bitwy z Dużymi ludźmi, przeinaczona śmierć Sarumana itp. 
           Na szczęście tendencja jest słuszna "Władca pierścieni": trzy książki = trzy filmy, "Hobbit" jedna książka = trzy filmy 😀

            Każdy dobrze zrobiony film z uniwersum „Władcy Pierścieni” przyjmuję w ciemno. Obawiam się jednak dwóch rzeczy: ograniczonego dostępu ( tj. jakaś płatna platforma) oraz wszechogarniającej kinematografię "poprawności" (pod różnymi względami) co spowoduje że efekt końcowy może "rozjechać się" z pierwowzorem. W zasadzie na przykładzie "Powrotu króla" widzę kolejne...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Rozumiem sentyment twórców i scenarzystów do motywów zaczerpniętych z "Władcy Pierścieni", którego ekranizacja osiągnęła na świecie wielki komercyjny i artystyczny sukces. Ale na ich miejscu, chcąc stworzyć prawdziwy hit i smakowitą gratkę dla fanów Tolkiena, pełnymi garściami czerpał bym z wątków i motywów, opisanych w "Silmarillionie". Dla mnie najlepszym materiałem na jeden pełnometrażowy film, obrazujący niezekranizowaną do tej pory Tolkienowską historię, jest historia Eöla, zwanego Ciemnym Elfem o mrocznej naturze, który osiadł w lesie Nan Elmoth tak mrocznym i ciemnym, że nigdy nie docierało tam światło słoneczne. Jego miecz Anglachel o czarnej klindze, wykuty z kawałka spadłego z nieba meteorytu, miał odegrać potem ważną i złowrogą rolę w historii Śródziemia. Podobnie jak jego syn Maeglin, targany grzesznymi kazirodczymi namiętnościami, zwany przez ojca Bystrookim, gdyż "jak nikt inny potrafił zgadywać pragnienia serc poprzez mgłę słów". Natomiast najlepszym materiałem na wieloodcinkowy serial fantasy, oparty na twórczości Tolkiena, jest moim zdaniem historia powstania i upadku Gondolinu - ukrytego w dolinie Tumladen, zbudowanego na szczycie wzgórza Amon Gwareth białego miasta, rządzonego przez króla Elfów Turgona, z plemienia Noldorów. Jest tam wszystko - wielka potęga i bogactwo, złowróżbna klątwa, kazirodcza namiętność, piękna księżniczka obdarzona darem przepowiadania przyszłości, prorocza przepowiednia na polu przegranej bitwy, obcy i tajemniczy przybysz, haniebna zdrada, skryta napaść, bohaterska obrona, pełna heroicznych czynów, spektakularny upadek oraz wielka nadzieja na przyszłość, drzemiąca w nowym pokoleniu. Jednym słowem, jest to iście Szekspirowski dramat, rozpisany na wiele głosów i postaci, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. 

Rozumiem sentyment twórców i scenarzystów do motywów zaczerpniętych z "Władcy Pierścieni", którego ekranizacja osiągnęła na świecie wielki komercyjny i artystyczny sukces. Ale na ich miejscu, chcąc stworzyć prawdziwy hit i smakowitą gratkę dla fanów Tolkiena, pełnymi garściami czerpał bym z wątków i motywów, opisanych w "Silmarillionie". Dla mnie najlepszym materiałem na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Zapraszam do dyskusji.

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post