-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Cytaty z tagiem "nakazy" [4]
[ + Dodaj cytat]- Zakazy! Zakazy, panie redaktorze. Zakazy, nakazy, normy. Wszystko to, co każe nam się dostosować. Od urodzin, od dziecka jesteśmy indoktrynowani, ograniczani, niewoleni na wszelkie sposoby. Siedź prosto, nie garb się, nie trzymaj łokci na stole, i tak w kółko, co dzień przez lata. Potem człowiek dorasta, ale co z tego? Nic się nie zmienia w gruncie rzeczy.
Zajmujecie się jakimiś, kurna, pierdołami. Robota bez początku, bez końca, bez sensu, odtąd dotąd. Jakieś kwity, jakieś opłaty, żadnego celu, tylko jak w kołowrotku. I po co? Żeby zapłacić kolejne kwity? Na misji wszystko, co robisz, ma cel. I jest naprawdę, bo w każdej chwili możesz zginąć. To się czuje. Czujesz, że żyjesz. A wasze życie jest sztuczne. No, kurna jego mać, wirtualne. Wirtualne przyjaźnie, wirtualna miłość, wirtualni znajomi… Wszyscy łażą jak jacyś, kurna, lunatycy, bełkoczą coś pod nosem, machają łapami, coś im się wydaje, że robią, a tak naprawdę tego nie ma. Żyją w klatkach, jak zwierzęta w zoo. „Kłak, wełna, byle kicha pełna” i tyle. I ruszyć się nie ma gdzie, bo wszystko zakazane, nakazane, kontrolowane. Gdzie się nie ruszysz, czegoś nie wolno. Wszędzie kamery i przepisy. Nawet, kurna, spokojnie zjeść nie można ani się napić. Tu limity, tam zakazy, to niezdrowe, bo tak tamtego nie wolno, w najgłupszych sprawach. Co komu do tego, co lubię zjeść albo wypić? Tu wszystko jest naprawdę i żadnych pierdoł. Musisz mieć zaufanie do gościa, który stoi obok ciebie, bo obaj umrzecie. I on musi tak samo liczyć na ciebie. Nie ma ściemy. Nie zajmujesz się całymi dniami kwitkami i urzędami...
Gdyby tylko twojej przynależności do rodzaju ludzkiego nie towarzyszył ów nieznośny zgiełk, gdyby tylko tych kilka śmiechu wartych kroków poczynionych w królestwie zwierząt nie trzeba było opłacać ciągłym przesytem słów, planów, wielkich przedsięwzięć! Nazbyt to wygórowana cena za przeciwstawne kciuki, za pionową postawę, za niedoskonały obrót głowy: ten kocioł, piec, ruszt, jakim jest życie, te miliardy nakazów, zachęceń, ostrzeżeń, egzaltacji, rozpaczy, to morze przymusów bez końca, ta odwieczna maszyna, która produkuje, zgniata, pochłania, omija zasadzki i rozpoczyna wciąż od nowa, ten błogi terror, który chce rządzić każdym dniem, każdą godziną twojej marnej egzystencji!
Myślę, że jestem też typowym produktem socjalizacji katolickiej, która może wyrządzić wiele krzywd. Otóż byliśmy typową rodziną, w której ocena zewnętrzna i nasze samopoczucie były definiowane związkiem z Kościołem. Kościołem, który wszystko spłaszcza, nie uczy, że uczucia trzeba przerobić, rozstrząsnąć. Tam to wszystko zastępuje przecież system zakazów i nakazów. Trzeba w imię boże cierpieć i to swoje cierpienie, w imię boże, afirmować.