-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Cytaty z tagiem "front" [15]
[ + Dodaj cytat]Mieliśmy osiemnaście lat i zaczęliśmy miłować świat i istnienie; kazano nam do tego strzelać. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serca.
Jestem młody, mam dwadzieścia lat; ale z życia nie znam nic poza rozpaczą, śmiercią, trwogą i spojeniem w jeden łańcuch najniedorzeczniejszej płaskości z całą otchłanią cierpienia
Kto potrafi tu coś zrozumieć, gdy widzi tych cichych ludzi o dziecięcych twarzach, o brodach apostołów! Każdy podoficer jest większym wrogiem rekrutowi, każdy nauczyciel uczniowi, niż my im, a oni nam. A przecież wypuścić ich na wolność – będziemy się znowu nawzajem tępili.
- Z lewa chujnia - wyjaśnił Jakow lwowicz Awierbach - Z prawa chujnia. A pośrodku pizdiec.
Wyobrażam sobie, jak w wieku osiemnastu lat wraca z frontu do domu w małym miasteczku na prerii środkowego zachodu, niczym Krebs w opowiadaniu Hemingwaya Dom żołnierza. ,,Ludzie chyba uważali za śmieszne to, że wrócił tak późno", a po powitaniu bohaterów wojennych. Hemingway napisał: ,,Jego miasto słyszało już zbyt wiele okrutnych historii, by poruszała je rzeczywistość".
Działa tu silny bodziec konkurencji. Skoro poszła amerykańska telewizja, musiały pójść również amerykańskie agencje prasowe. Skoro poszły amerykańskie, musiał iść Reuter i AFP. Skoro poszedł reporter z NBC, musiał pójść reporter z BBC. Poniesiony ambicją patriotyczną, jako jedyny Polak w towarzystwie, postanowiłem dołączyć do grupy, która zdecydowała się na desperacki marsz.
W lipcu w Normandii szeregowy żołnierz Wermachtu, Walter Zittats, pilnował kilku amerykańskich jeńców. Jeden z nich mówił po niemiecku. Zittats zapytał go: "Dlaczego walczycie przeciwko nam? Na zawsze zapamiętałem jego odpowiedź: Walczymy o to, żeby wybić wam z głowy ten obłędny pomysł, że jesteście rasą panów".
Waters urządził obóz dla jeńców wojennych w Chambois, ale był on przepełniony. Pewnego dnia polski kapitan przyprowadził jednak jeszcze jakichś dwustu jeńców, chcąc ich przekazć Amerykanom.
- Tu są wasi jeńcy - powiedział
- Nie chcę ich - odparł Waters
- Ale ja ich muszę panu zostawić. Mam takie rozkazy.
- Mimo to nie zgadzam się. Niech pan ich zabiera. (Waters otrzymał rozkaz, żeby przyjąć jeńców, ale powiedziano mu, że to ma być grupa tysiąca pięciuset żołnierzy; tych było zaledwie kilkuset.)
- Mimo to muszę ich u pana zostawić
- No dobrze, ale miał pan przyprowadzić tysiąc pięciuset jeńców. Gdzie oni są?
- Nie żyją. Zastrzeliliśmy ich. Zostało tylko tylu.
- A dlaczego nie zastrzeliliście także tych? - dowiadywał się Waters. Po chwili poprawił się. - Nie możecie tego robić.
- Owszem, możemy. Oni strzelali do moich rodaków. Wziął Watersa pod ramię i odprowadził na bok. Powiedział: - Kapitanie, nie możemy ich zastrzelić. Zabrakło nam amunicji.
W Europie, powiedział, uczyli mnie, że front to okopy i zasieki, które tworzą wyraźną i wiadomą linię. Front na rzece, wzdłuż drogi albo od wioski do wioski. Można to wykreślić ołówkiem na mapie, można pokazać palcem w terenie. A tutaj front jest wszędzie i nigdzie. Ta ziemia jest zbyt wielka, a ludzi zbyt mało, żeby istniał liniowy front. To świat dziki i nie urządzony, trudno z nim współżyć. Nie ma wody, bo tu dużo pustyń. Nie można dłużej zatrzymać się tam, gdzie nie ma źródeł, a źródło od źródła daleko. Tu, gdzie stoimy, jest woda, a następna woda dopiero sto kilometrów dalej. Każdy oddział trzyma się swojej wody, bo inaczej zginie. Jeżeli między jedną wodą a drugą jest sto kilometrów odległości, to ta przestrzeń jest niczyja, nikogo tam nie ma. Więc front u nas nie jest liniowy, tylko punktowy i w dodatku ruchomy. Są setki frontów, bo są setki oddziałów. Każdy oddział jest frontem, potencjalnym frontem. Jeżeli nasz oddział zderzy się z oddziałem przeciwnika, to dwa potencjalne fronty zamienią się we front realny: następuje bitwa. Teraz jesteśmy trzyosobowym frontem potencjalnym, który zmierza na północ. Jeżeli wpadniemy w zasadzkę, staniemy się frontem realnym. To jest wojna zasadzek. Na każdej drodze, w każdym miejscu może być front. Można objechać ten kraj i wyjść cało, a można zginąć na najbliższym metrze. Nie ma zasady, nie ma metody. Wszystko zależy od szczęścia i przypadku. Jest wielki bałagan na tej wojnie. Nikt dokładnie nie orientuje się w sytuacji.