-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Cytaty z tagiem "dywizjon 303" [3]
[ + Dodaj cytat]
Porucznik Urbanowicz, widząc, że napływały nowe fale niemieckich bombowców, wylądował na pierwszym napotkanym lotnisku na wschód od Londynu, by pośpiesznie uzupełnić amunicję i paliwo. Na lotnisku zastał pustkę. Przekołował z jego jednej strony na drugą: pustka. (...)
Wtem zjawił się angielski kapral i poprosił uprzejmie Urbanowicza, by poszedł do schronu. W schronie myśliwiec zastał kilku jeszcze żołnierzy, obsługę pobliskiego stanowiska karabinów maszynowych. Była właśnie godzina piąta po południu, pora podwieczorku. Żołnierze spokojnie pili herbatę i flegmatycznie gawędząc palili papierosy. Nic na świecie nie obchodziło ich w tej chwili prócz herbaty: była to przecież godzina piąta.
— Do you like a nice cup of tea? — zapytał miły kapral i nie czekając na odpowiedź poczęstował gościa herbatą.
Niedaleko padła bomba wstrząsająca powietrzem nawet w schronie.
— Ho! ho! — zerknął kapral z uśmiechem do myśliwca i dalej smarował sobie dokładnie i z lubością chleb dżemem.
Urbanowicz nie wytrzymał. W nerwach miał jeszcze wrzawę walki, którą kwadrans temu stoczył. Flegma owego five o’clock tea wydała mu się koszmarną sielanką. Wrzasnął na poczciwego kaprala, by — at once, immediately! — zaprowadził go do ludzi, którzy mają amunicję i paliwo. Kapral wytrzeszczył zdziwione oczy; posłusznie zaprowadził. Ci ludzie także pili herbatę w schronie, lecz dali Urbanowiczowi, czego potrzebował.
Gdy następnie myśliwiec wzbijał się w powietrze, wydało mu się, że wyrywa się z dziwacznego snu. U góry poczuł się lepiej, we własnym żywiole. Złagodniał, poweselał. Lecz wciąż szumiało mu w uszach natrętnie:
— A nice cup of tea!... A nice cup of tea!...
A przecież bywają ludzie, którzy tylko wtedy czują się dobrze, gdy muszą wygrzebywać się z najgorszych trudności. Należałem do nich, brak kłopotów zawsze mnie gniewał. Spokojne życie budziło we mnie trwogę.
Por. Marian Pisarek (...) miał pecha. Zestrzelono mu maszynę i myśliwiec musiał skakać na spadochronie. Wyskakując zahaczył się lewym trzewikiem o brzeg kabiny i długi czas leciał z samolotem wisząc głową na dół. Wreszcie wyrwał nogę z trzewika i szczęśliwie wylądował w skarpetce. Wtedy się zawstydził: w skarpetce była dziura. (...) W tej walce dywizjon 303 zestrzelił 14 maszyn pewnych i 4 prawdopodobne. Strat własnych poniósł: 2 maszyny, 1 rannego i - i 1 trzewik.