cytaty z książki "Mascarade"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
By zmylić mężczyznę, pytam szybko:
– Więc… czy coś wpadło ci w oko?
– Tak – odpowiada, zerkając na mnie. – Ty.
– Och.
Nic więcej nie wydostaje się z moich ust. Ten facet… jest jednocześnie tak bezczelny i pewny siebie, a także wydaje się kulturalny i wręcz dystyngowany. W dodatku ten akcent. Tak, to z pewnością sposób, w jaki mówi, sprawia, że wariują wszystkie moje mechanizmy obronne.
– Dlatego, że właśnie wychodzę, a ten obraz nie zmieści się mi
do torebki – odpieram w końcu, na co w odpowiedzi słyszę jego niski śmiech.
Pozwala się minąć, nie reagując w żaden sposób.
– To tyle? – zatrzymuje mnie, kiedy już prawie docieram
do drzwi. – Będę musiał pogodzić się z tym, że nie udało mi się
poskromić złośnicy?
– Najwyraźniej. – Uśmiecham się słabo.
– Nie zgadzam się na takie zakończenie – mówi szybko, kiedy kładę dłoń na klamce.
– Najwyraźniej nie potrafisz przegrywać – szepczę i spoglądam na niego po raz ostatni, a potem przechodzę przez próg i znikam z balu jak pieprzony Kopciuszek.
– Nie doceniacie mężczyzn – oznajmia. – Nie potraficie wziąć
pod uwagę tego, że nie wszyscy z nas są idiotami. Ba, czasami
trafia się taki egzemplarz, który naprawdę myśli! – Śmieje się
nisko, przez co nagle zaczyna przypominać dawnego siebie.
– A tacy się zdarzają, uwierzcie mi. I zapamiętajcie jedno: jeśli
prawdziwemu mężczyźnie na czymś zależy, znajdzie sposób, by
to zdobyć. – Coś dziwnego błyska w jego spojrzeniu, jakby dobrze wiedział, co mówi. – I nie zawaha się przed niczym, by to zrobić. Nic nie stanie mu na przeszkodzie.
Ten facet nie powinien być taki słodki, to się źle skończy.
Mimo wszystko na razie niczego się nie boję, bo dzielą nas tysiące kilometrów, a to daje mi jakiś bufor bezpieczeństwa.
Bo przecież nie można się zakochać w gościu, którego spotkało się raz w życiu, a potem tylko się z nim pisze, prawda?
– Nie sądziłem, że ten wieczór potoczy się w taki sposób
– mruczy.
Zaczynam się zastanawiać, jak mam namówić go do tego,
bym mogła nagrać jego głos i potem móc puszczać sobie
w zapętleniu.
– Ale chcę – dodaje szybko, jakby się bał, że mu ucieknę. –
W końcu uratowałaś dżentelmena w opałach.
Śmieję się głośno, nic nie mogę na to poradzić. Ten facet okazuje się… absorbujący.
– Jeden drink – prosi. – Jeden nowy rozdział. Co ty na to?
Przygryzam wargę, wahając się jak wściekła. Nie powinnam,
ale jednak… chcę. Czuję się niepewnie, ale jednocześnie pragnę pozwolić sobie na drobne szaleństwo. W brzuchu czuję to cudowne napięcie, te motyle pojawiające się zawsze, kiedy poznajmy kogoś nowego, kogoś ekscytującego, i mam wrażenie, że nigdy wcześniej nie były tak intensywne.
Wiem, że jestem nieuczciwa, że postępuję cholernie słabo, ale
w tej chwili mam w sercu totalny bałagan i naprawdę nie dam
rady udawać miłej.
– Masz zamiar chodzić moim śladem przez cały wieczór? –
Nie wytrzymuję w końcu, czując na swoich barkach dłonie
Keitha, który pomaga mi zsunąć okrycie. Wiem też, że musiał
posłać szatniarzowi mordercze spojrzenie, bo ten zatrzymał się w pół kroku i tylko popatrzył na coś za mną, a następnie kiwnął głową i posłusznie schował się za kontuarem.
Pozwalam sobie pomóc, choć i to mnie złości.
– Wiesz co – zaczyna Woodville, spoglądając na mnie z góry,
aż muszę unieść wyżej podbródek, by móc zrównać się z nim
wzrokiem. – Tak, będę za tobą chodził.
– Jesteś nieznośny – mruczę pod nosem, a on delikatnie wzrusza ramionami.
– Zamilkłaś nagle i – wtrąca szybko, jakby wiedział, że mam
zamiar znowu się odezwać, więc zamykam usta – nie mam pretensji. Przyznam, że mile spędziłem czas, wymieniając się z tobą wiadomościami – ja też, myślę – choć w życiu nie spotkałem równie upartej kobiety. Naprawdę – śmieje się – nikt nie spławił mnie tyle razy co ty.
Nic nie mogę poradzić na to, że moje usta drżą w uśmiechu.
– I nadal tu jesteś. – Wpatruję się w jego ciemne oczy, w których teraz, w jasnym świetle przedsionka, widzę wyraźnie ciemnozielony odcień.
– Być może dorównuję ci upartością. – Puszcza do mnie oko.
– Tak bardzo zależy ci na ich opinii? – pytam i rozglądam się,
by dostrzec, że rzeczywiście wielu z gości przygląda nam się
z zainteresowaniem.
– Absolutnie – słyszę nad sobą i znów spoglądam w te ciemnozielone oczy. – Zależy mi jedynie na tym, by te usta – sięga nagle ku mojej twarzy i delikatnie trąca kciukiem moją dolną wargę, a potem jak gdyby nigdy nic, zakłada mi za ucho kosmyk włosów – znów wygięły się w uśmiechu.
Czerwienię się. Czuję to całą sobą, a w dodatku chyba na moment zapomniałam, jak się oddycha.
– W takim razie całkiem dobrze idzie ci sprawianie, by właśnie tak się stało – odpowiadam, zaciskając wargi, by na przekór wszystkiemu się nie uśmiechnąć.
Nie wiem, jak to się dzieje, ale za każdym razem idealnie trafia w to, czego akurat potrzebuję, a przecież znamy się ledwie chwilę. Wydaje się rozczytywać mnie bez problemu, czuć mnie, jakbyśmy byli blisko już od lat.
– Cóż… – odzywa się Woodville, kiedy powoli docieramy do bramy we wschodniej części parku. – Wychodzi na to, że muszę strzec się pewnej pisarki.
– I malarki – dodaję butnie. – Nawet jeśli nie uśmiercę cię w mojej książce, mogę namalować twoją karykaturę.
Choć na co dzień zajmuję się słowami, choć czytam setki książek rocznie, choć znam wszystkie odcienie romantyzmu, nie jestem w stanie nazwać tego, co dzieje się w moim wnętrzu pod wpływem tego pocałunku.
– Jesteś szalony.
– Wszyscy rodzimy się szaleni. Tylko niektórzy takimi pozostają – odpowiada, a ja jestem pewna, że kogoś mi teraz cytuje,
że gdzieś to już słyszałam.
- Zrobię to – mówi jakiś czas później Keith, kiedy wraz z Verą
decydujemy się na powrót do domu.
Patrzę na niego z niezrozumieniem.
– Zburzę każdą cegiełkę tego muru, który wokół siebie budujesz, Leah. I wezmę to wszystko, co znajdę w środku.
Tymczasem Keith Woodville nie tylko chce mi pomóc w pisaniu, lecz także zabiera mnie do miasta, w którym rozgrywa się akcja mojej powieści.
I chyba nie zdaje sobie sprawy, co tym samym wyczynia z moim sercem.
– Dobra, co zrobiłeś z tym owianym złą sławą lordem z piekła rodem? – pytam, patrząc na niego jak na kosmitę.
– W tym świecie każdy ma do odegrania jakąś rolę, wisienko
– wyjaśnia tak, że w zasadzie niczego mi nie tłumaczy. – Mam
sporo grzechów na sumieniu, ale właśnie teraz, tobie, pokazuje prawdziwego siebie.
Czuję, że wkrada się do mojego serca i robi sobie tam miejsce.
Jednocześnie dopada mnie potworny lęk, bo wiem, jak bardzo
będzie bolało, kiedy ta bajka się skończy.
– Co ty robisz?
– Kruszę – mówi, kładąc dłonie na moich barkach, które zaczyna miarowo ugniatać – każdą – sunie kciukiem po podstawie szyi – cegiełkę – pochyla się i muska delikatnie mój kark ustami – po kolei.
- Na tobie wygląda o niebo lepiej.
– Czyli mogę ci jej nie oddawać? – szepczę.
– Możesz zabrać wszystko, co moje, jeśli tylko zostaniesz ze mną, wisienko.
Czy to dziwne, że niczego nie żałuję?
Powinnam żałować, a im dłużej o tym myślę, tym większy spokój w sercu czuję. To tak, jakby wszystko zaczęło się układać, jakby każdy element wskakiwał na swoje miejsce. I choć od miesięcy jestem totalnym bałaganem, teraz odnoszę wrażenie, że w końcu wychodzę na prostą.
– Nie wiem, czy da się to naprawić, Tony – szepczę po chwili.
– Naprawdę z trudem przyszło mi mu zaufać.
– A mimo wszystko to zrobiłaś – odpowiada szybko.
– Zmanipulował mnie…
– Czyżby, Leah? – przerywa mi. – A może właśnie tobie pokazał swoje prawdziwe oblicze?
– Wolałabym nie podejmować pochopnych decyzji, mój panie, wszak na szali leży moje serce.
Spojrzenie Keitha mięknie, a on sam uśmiecha się do mnie delikatnie, po czym skłania lekko głowę i zaplata ręce za plecami.
Przyglądam się mu uważniej i stwierdzam, że w tym fraku,
kamizelce i koszuli wygląda jak wyjęty z dziewiętnastego wieku. Nawet włożył fular w pięknym odcieniu głębokiej zieleni. Co prawda reszta jego stroju jest czarna jak sama dusza diabła, ale to wszystko naprawdę dobrze się komponuje i, co ważniejsze, pasuje do niego.
– Zatem pozwól mi zacząć tę historię od nowa – mówi, kiedy
zerkam mu znów prosto w oczy. – Nazywam się Keith Woodville. Jestem łajdakiem i skandalistą, człowiekiem tak zepsutym, że własna rodzina się mnie wyrzekła – kontynuuje, poważniejąc.
– Mogę ci jednak przysiąc, moja słodka, że jeśli tylko mi pozwolisz, udowodnię ci, że potrafię być też najbardziej lojalnym i oddanym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznałaś.