cytaty z książki "Wesołe przygody Robin Hooda"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- A czyś ty, Mały Johnie - zapytał Robin posępnym tonem - nazwał jego wielebność tłustym katabasem?
- Tak - odrzekł boleśnie Mały John.
- I ludożerczym biskupem?
- Tak - odrzekł jeszcze boleśniej Mały John.
- I lichwiarskim gardłem nienasyconym?
- Tak - odrzekł Mały John do tego stopnia bolesnym tonem, że mógłby wzruszyć do łez Smoka z Wentley.
- Jakaż szkoda, że tak jest w istocie! - zawołał swawolny Robin zwracając się do Biskupa. - Bo przekonałem się, że Mały John zawsze prawdę mówi.
Kiedy byłem zamożny, przyjaciele przechwalali się przy moim stole, jak to mnie kochają. Ale gdy dąb pada w lesie, horda świń ucieka, aby jej nie przygniotło.
Tu pod tym głazem położony spoczął Lord Robert z Huntingdonu. Arcymistrz w łuku, krzepki w udach - lud dał mu imię Robin Hooda. Tak dzielnych jako on rębaczy Anglia już nigdy nie zobaczy.
Kiedy Robin ujrzał nadjeżdżający orszak, błyszczący od klejnotów, jedwabi i srebrnych dzwoneczków na uprzęży, spojrzał nań kwaśno i powiedział do siebie:
[...] nie podoba mi się wcale, że ukradłeś srebra Szeryfa jak zwykły, nędzny złodziejaszek. Szeryf został przez nas ukarany i postradał trzysta funtów, bo zachciało mu się oszukiwać ubogich. Ale nie uczynił nic takiego, abyśmy mieli kraść mu srebra z kredensu.
Schowaj to, sir Ryszardzie - rzekł Robin. - Ani myślę wątpić słowu tak szlachetnego rycerza. Pysznych staram się poniżyć, ale tych, co chodzą w smutku wspomagam, jeśli mogę. Rozpogódź się, sir Ryszardzie, i chodź z nami do puszczy. Nawet ja mogę okazać ci się pomocny, bo wiesz zapewne, jak dobrego Athelstana uratował mały, ślepy kret, co wykopał dołek, na którym przewrócił się niedoszły królobójca.
Wtedy odezwał się Robin: - Powiadasz, że nie masz przyjaciół, sir Ryszardzie. To nie przechwałki, lecz wielu w swoich kłopotach znalazło przyjaciela w Robin Hoodzie. Rozwesel się, panie rycerzu, mogę ci się jeszcze przydać.
- Posłuchajcie, panie Szeryfie - powiedział. - Ostatnim razem wybrałeś się do Sherwoodu, aby oszachrować biednego rozrzutnika i sam wystrychnąłeś się na dudka. Ale teraz nie sprowadzają cię żadne złe zamiary i nie słyszałem, abyś kogoś niedawno oszukał. Pobieram dziesięcinę od grubych księży i wyniosłych wielmożów, aby pomóc tym, których grabią, i wesprzeć tych, których przyginają do ziemi. Ale nie słyszałem, abyś wyrządzał krzywdę swoim dzierżawcom w jakikolwiek sposób. Zabierz przeto swoją własność i nie bój się, bo nie wezmę ci dzisiaj nawet złamanego szeląga. Chodź, wyprowadzę cię z lasu do twojej kompanii.
- Wasza królewska mość - powiedział - ten ubrany na błękitno to rozbójnik ze środkowej Anglii, zwany Robin Hoodem. Ten dryblas to łotrzyk, który zwie się Mały John. Ten drugi w zielonym to wykolejony paniczyk, znany jako Szkarłatny Will. A ten ostatni to Allan z Doliny, minstrel i kawał łobuza.
- Nie, nie, łaskawy Księże Biskupie - powiedział Robin. - jesteśmy szorstcy ludzie, ale w gruncie rzeczy nie tacy znowu źli, jak ty myślisz. Wśród nas włos ci z głowy nie spadnie. Wiem, że zirytowały cię nasze żarty, ale tu w puszczy jesteśmy wszyscy równi, nie ma wśród nas biskupów ni baronów, ni hrabiów, są tylko ludzie, więc musisz dzielić nasze życie, dopóki z nami poprzestajesz.
- To święta własność - rzekł Robin. - więc odłóżcie ją na drugą stronę. Nie daj Boże, byśmy mieli zabierać świętemu Tomaszowi to, co do niego należy.
[...] bo po prawdzie nawet iskierka nadziei zaraz rozświetla mrok jak świeczka choćby za dwa grosze.
- To ja udaję księdza?! Szalbiercą mnie nazywasz? Słuchaj no, księże Biskupie, daję słowo, że nie gorszy jestem od ciebie w pobożności i sam mógłbym zostać biskupem, gdybym się nie urodził pod płotem. A wykształcony jestem też nie gorzej od ciebie, choć nigdy nie mogłem opanować tej paskudnej łaciny, bo mi język pasuje tylko do krzepkiej angielskiej mowy. Ale zapewniam cię, że potrafię odmówić swoje Pater noster i Ave Maria z nie większą ilością lapsusów niż ty, tłuściochu jeden!
Głuchy od urodzenia pierwszy usłyszał Robina, gdyż powiedział: "Uwaga, bracia, ktoś tu nadchodzi". A ślepy pierwszy go zobaczył, bo powiedział: "To uczciwy chłop, bracia, jeden z naszych". Wtedy niemowa zawołał doń gromko: "Witaj, bracie. Siadaj z nami, póki jeszcze zostało trochę wyżerki i kropla małmazji w dzbanku". Na to kulawy, który odłożył na bok sztuczną i wyciągnął podkurczoną nogę wygodnie na trawie, żeby sobie wypoczęła, zrobił miejsce Robinowi. "Cieszymy się na Twój widok, bracie" - powiedział wyciągając flaszkę z małmazją.
Nigdy nie spuszczajcie nosa na kwintę, panie Szeryfie. Kto wie, czy jeszcze nie pochwycisz Robin Hooda, jeśli tylko mniej będziesz żłopał wina i małmazji, jeśli brzucho ci trochę sklęśnie i we łbie ci się przejaśni. Bądź wesół, człeku.
Ale Przeorowi ręce opadły i głowa zwisła na ramię, bo nie tylko utracił wszelką nadzieję na majątek, ale podarował rycerzowi sto funtów długu i niepotrzebnie zapłacił prawnikowi osiemdziesiąt dukatów.
Jakby wróciła mu jego dawna siła, napiął łuk, przyciągając cięciwę do ucha i wypuścił strzałę przez otwarte okno. A kiedy mknęła przez niebo, ręka jego opadła powoli i spoczęła wraz z łukiem na kolanach, a ciało jego osunęło się w ramiona wiernego druha, ale coś uciekło z tego ciała jak strzała z łuku skrzydlatym lotem.
Odtąd Szeryf gorzko przeklinał ten dzień, w którym zadał się z Robin Hoodem, gdyż wszyscy ludzie śmieli się z niego i wiele ballad krążyło po kraju o tym, jak Szeryf wybrał się łupić i wrócił do domu obłupiony do cna. Tak to chytry dwa razy traci.