cytaty z książki "Nie oskarżysz mnie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- A co, jeśli wybierzemy trzecią opcję i się po prostu nie uda? - spytał Lisak.
- To będzie dobry moment, żeby spróbować uciec, albo skończymy w pierdlu - odparła Sawicka. - Ostatecznie nic się nie zmieni, wrócimy jedynie do punktu wyjścia.
Części ludzi odbiera zdolność logicznego myślenia i wywołuje panikę. Przede wszystkim skłania do nieprzemyślanych działań, co powoduje, że stają się łatwym celem. Są jednak i tacy, którym stres pomaga się wyłączyć, zatrzymuje ich uwagę na danej chwili i zmusza do szukania wyjścia z sytuacji zagrożenia.
Starszy mężczyzna powolnym krokiem zmierzał w stronę ciała. Zostało mu kilka lat do emerytury. Miał na koncie kilka spektakularnych sukcesów oraz spore doświadczenie. Przede wszystkim był jednak znany z tego, że nie współpracował absolutnie z nikim, miał niewielu przyjaciół, nawet w środowisku lekarskim. W sytuacjach wątpliwych nie miał zwyczaju trzymać czyjejkolwiek strony. Na to właśnie Englert liczył.
Sawicka przeszła przez metalową bramkę i rozejrzała się. Rzadko pojawiała się osobiście w areszcie śledczym, prowadziła przesłuchania w swoim gabinecie, ewentualnie w budynku komendy.
Rozpierała go radość. Nie mógł przestać się uśmiechać. Znalazł ciało Lisa, udało mu się. Miał już chwilę zwątpienia i bał się, że wyjdzie przed swoim szefem na totalnego idiotę.
Wiedział o zaginięciu Lisa, o problemach z jego interesami. Był jednak przekonany, że ten po prostu ukrywał się za granicą.
Wnętrze mieszkania wypełniał intensywny zapach świecy sojowej lub wosku, ewentualnie jakiegoś olejku. Jego żona od jakiegoś czasu interesowała się aromatoterapią, zamówiła mnóstwo przeróżnych zapachów. Codziennie testowała inny. Powoli tracił cierpliwość do tego nowego hobby, ale nic nie mówił.
Razem z żoną zajmowali dwupoziomowy apartament na jednym ze szczecińskich strzeżonych osiedli. Mieszkanie kupili wspólnie, urządzała je już jednak tylko jego żona. Z przyjemnością wyrzuciłby część bibelotów, które nazywała najmodniejszym rękodziełem.
W prosektorium panowała całkowita cisza. Lisak przyjechał tutaj już o czwartej rano. Sekcje najwcześniej były wykonywane o ósmej, więc nikt nie miał w zwyczaju pojawiać się w pracy przed siódmą trzydzieści.
Czuł jak wali mu serce. Nie zostawił żadnych śladów swojej działalności. W pomieszczeniu nie było kamer, wszystkie okna były zasłonięte, a zużyte fizelinowe fartuchy nie powinny wzbudzać żadnych podejrzeń. Mimo wszystko wzbierał w nim niepokój.
Podjął decyzję o tym, żeby pomóc jej ukryć zabójstwo Lisa. Zależało mu, żeby była bezpieczna i wolna. W przypadku każdej innej osoby przedstawiłby dowody na jej winę, zaciągnął siłą na komisariat i dopilnował, żeby poniosła odpowiedzialność karną. Co najwyżej załatwiłby jej dobrego obrońcę. Tymczasem w przypadku Sawickiej postąpił całkowicie wbrew temu, w co wierzył, i ukrył dowody jej winy.
Jeśli chce pan dobrze wykonywać swoją pracę, to polecam skupić się na jednej rzeczy, tak jak ja. Wtedy nie przegapi pan absolutnie niczego.
Zasadniczy problem ich planu stanowiła więź pomiędzy braćmi. Od tego w dużej mierze zależało obranie strategii.
Obiecała być spokojna i trzymać się ich nie do końca jasnych ustaleń. Nie potrafiła się jednak powstrzymać.
Noc była dzisiaj niezwykle spokojna. Wiatru nie było prawie wcale, nad nim rozciągało się gwiaździste niebo. Przymknął oczy, rozkoszując się tą chwilą. Lubił to, samotność pośród dzikiej przyrody.
Zawsze go zaskakiwało, ile człowiek waży po śmierci. Ciało było całkowicie bezwładne i znacznie utrudniało mu pracę.
W prosektorium panowała całkowita cisza. Hart lubił pracować sam. Nie włączał muzyki, wyciszał telefon i skupiał się na pracy.
W pobliżu oznaczonego drzewa zaczął kopać dół. Ziemia była tutaj niezwykle miękka, nieporośnięta zbytnio roślinnością, więc nikt nie zwracał uwagi na to, czy piach w tym miejscu wyglądał na przekopany, czy też nie. Kopał już tutaj kilkukrotnie i za każdym razem szło łatwo.
Przez całe życie nie widziałam ani jednego szczytu górskiego. Myślę, że przeżyję jeszcze kilka lat bez tego. Akurat od tego się nie umiera.
Nie potrafił powstrzymać emocji. Przepełniało go rozgoryczenie, wściekłość i gniew. Nie panował nad tym, co czuł.
Czuła na sobie wzrok męża. Między nimi nie układało się ostatnio dobrze, poważnie myślała o rozwodzie. Teraz jednak zrobiło jej się go szkoda. Praca stanowiła dla niego bardzo ważną część życia, o ile nie najważniejszą, skoro ryzykował dla niej małżeństwo.
Od wejścia na Śnieżkę niewiele już ich dzieliło. Nie była pewna, jak długo dokładnie szli.
Przed nią rozciągał się przepiękny górski widok. Wystarczyło odrobinę wyżej podnieść głowę, żeby zobaczyć Śnieżkę, na którą zmierzali.
Szczecin ostatnio jest jak jakiś Nowy York, nie wiem, o co chodzi, ale mamy tu więcej zabójstw niż przejezdnych dróg...
- Sawicka weźmie tę sprawę, co?
- Pewnie tak - przytaknął Tomaszewski. - Chyba, że ktoś jej zwędzi śledztwo, zanim wróci.
- Jakby to kiedykolwiek stanowiło jakiś problem.
Nie potrafił uspokoić myśli. Wiedział, że wcześniej czy później może dojść do ujawnienia ciał, nie przypuszczał jednak, że stanie się to tak szybko.
Rozciągał się stąd widok na mostek Japoński nad jeziorem Rusałka. Widział jakąś parę, która robiła sobie na nim zdjęcia, inna właśnie przyczepiała kłódkę. Nie były one może tak popularne jak w innych miastach, ale także w Szczecinie niektórzy wierzyli, że kłódka na mostku może scementować związek. Dla niego była to wierutna bzdura.
Uważał, że nie da się stworzyć dobrego związku na długie lata. Ludzie za mało szanowali relacje, w których byli.