cytaty z książki "Strefy Tom 2"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Cory milczał.
– Wiem, co ci zrobią. Sprawią, że nie będziesz mógł się podnieść, a potem zaczną łamać ci żebra. Postrzelą, jeśli wciąż nic nie powiesz, a jeśli znajdą twoich ludzi, wykorzystają ich do tego, byś wszystko im wyśpiewał. Jeśli nie będą umieli skrzywdzić cię bardziej, zrobią to tej osobie, na której ci zależy, i to tak, żebyś wszystko mógł dokładnie widzieć. – Mówiąc, z trudnością powstrzymywał się
od powtarzania, że dokładnie tak samo Miasto potraktowało jego. Odwracał co chwilę wzrok, przez co Cory nie mógł mu nie uwierzyć. Patrzył na niego z coraz większym przejęciem, którego nie potrafił już ukryć.
– Nic wam nie powiem – powtórzył.
Ethan wstał. Zrobił to tak szybko, że Cory odsunął twarz, myśląc, że miastowy ma zamiar go uderzyć.
– Próbuję ci pomóc! – syknął.
Znów odczekał parę minut, w ciągu których całkowicie stracił nadzieję. Był tak zdesperowany, że spojrzał na Sama i Sola błagalnym wzrokiem, ale oni tylko bezczelnie się
uśmiechnęli. Przeklął parę razy. Zaczął chodzić po pomieszczeniu w tę i z powrotem, jednak nawet to
nie pomogło mu myśleć. Tak bardzo potrzebował pomysłu, a zamiast niego miał w głowie tylko sceny, w których Tonkins kopie go w brzuch i przykłada Marion broń do skroni.
Zadrżał, słysząc kroki. Podbiegł do Cory’ego, kucnął przed nim i chwycił za kołnierz.
– Powiedz mi cokolwiek, to dadzą ci jeszcze czas. Jesteście tylko w trójkę? Patricia, ty i Dean? Powiedz tylko, że tu jesteście. Szczur cię usłyszy i da nam jeszcze czas.
Nie miał pojęcia, skąd wiedział, że to właśnie Szczur idzie po schodach. Najprawdopodobniej rozpoznał go po dość powolnym, niemalże znudzonym kroku. Odwrócił się w stronę drzwi i widząc wytatuowanego mężczyznę, ostatni raz wbił wzrok w przestraszonego Cory’ego.
– No mów coś! – krzyknął.
– Daj spokój, Ethan – usłyszał za sobą.
Emma poczuła przypływ gorąca. Kobieta była przyzwyczajona do wysokich temperatur i słońca, nie było możliwe, by to przez nie traciła przytomność. Mdlała przez narkotyk, którego Emma nawet nie znała. A nawet gdyby go znała, nie miała przy sobie absolutnie niczego, co mogłoby jej pomóc w opanowaniu stanu towarzyszki. W ogóle niczego nie miała. To musiał być ten paraliż, o którym mówił Moser.
– Jeszcze chwilę wytrzymaj. – Dziewczyna przez parę sekund próbowała odmierzyć odległość do najbliższych budynków, po czym głośno przeklęła.
Jęknęła, gdy Marion całkowicie straciła panowanie nad ciałem, i obie upadły na piasek. Dallas coś mamrotała, ale Emma nie potrafiła jej zrozumieć. Wyczołgała się spod jej ramienia, przecierając przy tym twarz. Z trudem udało jej się wstać.
-Za parę dni mogą już nie żyć! Obie!- Odwrócił wzrok, by po paru sekundach wbić w Szczura błagalne spojrzenie. - Emmy nie znasz, ale przyjaźnisz się przecież z Marion, prawda? Jeśli chociaż odrobinę ci na niej zależy, musisz pozwolić mi wyjść. Proszę!
Wytatuowany miastowy wpatrywał się w niego w milczeniu. Cisnęły mu się na usta słowa, w których podsumowałby ich nikłe szanse na przeżycie, ale zamiast dobijać nimi Ethana, westchnął z rezygnacją. Zsunął się z blatu i okrążył go powolnym krokiem. Lekko zgarbiony i z rękoma w kieszeniach, schylił się po coś.
-Sam nie dasz rady pokonać całej Strefy B - powiedział charakterystycznym dla niego, zachrypłym głosem. Wyprostował się, trzymając w ręce kolejny plecak. - We dwójkę też pewnie nam się nie uda, ale będzie trochę milej niż umierać samemu.
Szedł tak szybko, że Szczurowi ledwo udawało się za nim nadążyć. Bez spojrzenia w jej kierunku minął piwnicę, a niedługo potem zejście do kuchni. Zatrzymał się dopiero przy sali kinowej.
Uderzyła go ilość ludzi, jaką znajdowała się w środku. Prócz mniej więcej trzydziestu osób mieszkających na stałe w bazie Miasta w środku siedziało kolejne siedemdziesiąt. Chris, łysa kobieta i chudy mężczyzna, ustawiony tyłem do Ethana, stali na środku sali, zaraz przy dziurawym ekranie i
omawiali ze sobą najważniejsze punkty zebrania.
– O ku**a – zaklął Ethan, gdy niski mężczyzna odwrócił się twarzą w stronę bezstrefowych.
– Co jest? – Szczur uniósł brwi.
– To Mike.
– Niestety. Jak zginął przewodniczący, to on okazał się być jedyną osoba, która potrafi zapanować nad ludźmi i zmusić ich do czegokolwiek. Wiemy, czym się zajmuje, ale potrzebujemy jego ludzi.
Hock posłał Szczurowi spojrzenie pełne wyrzutu.
– Nie o to chodzi – syknął. – Marion zabiła paru jego ludzi, a ja porwałem mu lekarza i ukradłem samochód.
– Mike’owi? – prychnął Szczur, uznając wyjaśnienie Ethana za żart.
– No tak. I co? I on ma teraz decydować o tym, czy będziemy je ratować?
Dopiero wtedy zorientował się, że jego towarzyszowi nie jest do śmiechu. Marszczył czoło, robiąc przy tym taką minę, jak gdyby rozwiązywał największą zagadkę ludzkości, po czym wygiął usta w odrobinę arogancki sposób.
– Czy jest ktoś, komu nie ukradłeś samochodu? – odezwał się w końcu.