cytaty z książki "Żyto w dżungli"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Słusznie mówią Brazylianie: pomarańcza jest rano złotem, w południe srebrem, a wieczorem zgubą.
Po obu stronach drogi teren staje się coraz dzikszy, daleko ciemnieją posępne, obrosłe lasem wzgórza. Coraz częściej zrywają się spośród gałęzi drzew stadka, to znów po dwie i trzy papugi; wrzeszczą brzydko, trzepocąc szybko skrzydłami. Czasem przesunie się przed oczami masywny krzak banana z kiścią zielonych owoców. U końca tej kiści coś do złudzenia przypominającego serce, ciemnoczerwone, matowe. Serce ofiarne.
Pierwszy raz widziałem kawę w naturze. Taki krzak, sięgający mi do ramion, porusza w człowieku pewne myśli. Kawa stworzyła tutaj miasta i magnatów, kawa jest przyczyną upadków i wzniesień. Krzak ten wygląda delikatnie, ma drobne listeczki i czerwone owoce. Rozłupuję jeden taki owoc, prawda, jest kawa — dwie połówki.
Uroda natury brazylijskiej raziła mnie swym przesadzonym bogactwem i rozwydrzeniem barw, jak razić może niegustownie ubrana żona właściciela dwudziestu jatek mięsnych w jakimś mieście. Brakowało tu pejzażu, który by wzruszył połączeniem drzew, łąki i rzeki, ową delikatnością i umiarem barw, nastrojów, jaka cechuje sielskie widoki europejskie. Roślinność tutejsza, upojona chamskim dobrobytem, kłębiła się w tłocznym rozpasaniu, drzewo wrastało w drzewo, mchy, trzciny i paprocie do spółki z lianami nachalnie tłoczyły się wokół drzew, tworząc jeden wielki, skołtuniony matecznik. Słyszałem zachwyty o zachodach słońca. Dotychczas jeszcze ani razu nie widziałem solidnego widoku na ten temat. Zielska napęczniałe od nadmiaru soków, prażone złośliwą gorączką z nieba, wydzielały odurzające wapory, dalekie od tego, co nazywamy balsamicznym powietrzem. Na domiar, widok ten, który by pierwszego dnia mógł się nawet spodobać, powtarzał się bezczelnie i dowodził złego smaku. Tutaj doświadczyłem, że natura może nudzić.