cytaty z książki "Ja, potępiona"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
-Boże przenajświętszy, to wy!- zawołał [Gabriel].
Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by zdumieć się porządnie. Szatan zerwał się na równe nogi, zrzucając na ziemię talerz pełen eklerek, i krzyknął, pokazując palcem na Archanioła:
- HA!!! Użyłeś nadaremno!
Charon przerażał mnie bardziej niż Śmierć. Mimo, że obydwoje najwyraźniej zaopatrywali się w tym samym butiku.
-Nie znasz przypadkiem Śmierci?- zagadnęłam.
-To moja siostra- odparł.
Współczuję rodzicom...
- Mam pewien problem – stwierdził Beleth. - A raczej my wszyscy mamy pewien problem.
Blondwłosy Lucyfer lekko pobladł. Jego pierś ukryta pod białą koszulą z szerokim żabotem zaczęła poruszać się w rytm nerwowego oddechu.
- Co znowu zrobił Azazel? – zapytał głucho.
Znajdowałam się w miejscu poza czasem. Tutaj przeprowadzano targi o dusze zmarłych. Potrzebny był do tego anioł, diabeł oraz oczywiście denat eskortowany przez Śmierć.
-No bez jaj!- krzyknęłam.-Znowu?!
Nie wiem, kto mi to zrobił, ale się doigrał. Nikt nie będzie mnie mordował bez ważnego powodu!
- Czemu znowu wzywamy Gabriela?- zapytał zaskoczony[Beleth].
- Bo się za nim stęskniłem.- warknął władca Piekieł.
Biada nam. Socjopata napalił się na socjopatkę. To może skończyć się rzezią, kiedy trzecia socjopatka, właścicielka wcześniej wspomnianego socjopaty, się o tym dowie.
-Kurwa, Beleth, ja zawsze wiedziałem, że w którymś momencie pieprznie ci na głowę, ale teraz to już, cholera jasna, przegiąłeś pałę. - Azazel chodził w kółko.
-Mój drogi przyjacielu, a po co tak przeklinasz? Chyba nie takim językiem zauroczyłeś Kleopatrę?
Podstępny diabeł zatrząsł się ze złości. Jego czarne oczy zapłonęły dziko.
-Z niej też niezłe ziółko - warknął. - Poza tym jestem diabłem i mogę się wyrażać, jak mam ochotę.
-Przez najbliższe siedemdziesiąt siedem lat jesteś też aniołem. Nie zapominaj o tym.
-Dupa! Dupa! Dupa!
-Jak wolisz.
-Stamtąd nie można wrócić- odparł głucho Beleth.- Straciłem ją...Na zawsze...
-Och, daj spokój. Nie doceniasz Wiktorii.- Azazel znowu zaklaskał z uciechy.- Czuję w kościach, że będzie niezła zabawa.
- Ona musi tak buczeć?- Wskazał na wirującą nad swoją głową aureolę.[...]
-Bubel mi jakiś wcisnąłeś.
- Belfegor, wyjdź stąd - rozkazał Lucyfer. - Mam spotkanie.
- A może podam herbatę? - zaproponował, nie odrywając wzroku od
niewzruszonego Beletha.
- Nie trzeba. Belfegor? Belfegor... - Szatan pstryknął palcami,
przywracając podwładnego do przytomności. - Drzwi są za tobą. Sprawdź, czy
klamka z drugiej strony się zamyka.
- Na całe moje szczęście jestem cholernym Szatanem i mogę zmienić moje cholerne zdanie!
Jedynym zaskoczeniem był dla mnie duży talerz ekierek z bitą śmietaną
stojący przed Luckiem. Diabeł właśnie małym widelczykiem kończył jeść jedną
z nich.
- Smacznego - powiedziałam.
Z niewiadomych przyczyn nagle się zakrztusił.
Stanęliśmy w odległości kilku metrów od jego biurka. Tak na wszelki
wypadek.
- Wyjaśnijcie mi łaskawie, jak to się dzieje, że za każdym razem, kiedy
was widzę, mam ochotę podciąć sobie żyły? - zapytał, ledwo hamując furię w
głosie
-Zastanawia mnie, co ty, Beleth, masz do tych ciężarówek - podstępny diabeł zdawał się go nie słyszeć. - Już drugi raz używasz tej samej marki mrożonek. Jestem bliski posądzenia cię o konszachty z tą firmą.
(Beleth)
- Nie, przecież zawsze byłaś tak ślepo zapatrzona w tego idiotę
„Piotruuuuuusia". W ogóle, co to za pomysł nazywać go ciągle Piotruś? Bardzo
mnie to irytowało.[...]
- Na samym wstępie zaznaczam także, że nie życzę sobie nazywania mnie
Belecik albo Beluś, rozumiemy się, moja piękna?
- Jestem zamknięty we flakonie perfum...[Beleth]
- Perfum...? Naprawdę nie było nic bardziej męskiego?[Szatan]
Pragnący mnie schwytać mężczyźni nie nawykli do długich biegów. Szybko zaczęli się męczyć. Gorzej, że ja też unikałam przez całe życie wysiłku fizycznego, jak tylko mogłam. Przysięgam, że jeśli wyjdę z tego cało, to zapiszę się na siłownię i przestanę jeść czekoladę! No dobra. Nie przesadzajmy. Nie da się przestać jeść czekolady.
- Boże Przenajświetszy, to wy! – zawołał.
Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by zdumieć się porządnie.
Szatan zerwał się na równe nogi, zrzucając za ziemię talerz pełen eklerek, i krzyknął, pokazując palcem na Archanioła:
- HA!!! Użyłeś nadaremno!
- Co? Nieprawda! – szybko zaprzeczył Gabriel. – Wydawało ci się. Musiałeś się przesłyszeć.
- Użyłeś, użyłeś! Wygrałem zakład! Wiedziałem, że kiedyś pękniesz! HA HA HA!
Gabriel z kwaśną miną sięgnął do kieszeni i wyjął z niej mała złotą bransoletkę. Podał ją Szatanowi.
- Odzyskam ją, słyszysz? – mruknął.
- Jasne tylko w snach i marzeniach możesz zobaczyć, jak ja, wielki Szatan, się przeżegnam!
Oniemiałam. Matka? Czyżby będąc niedoszłą dziewczyną Beletha, awansowałam na mamusię tego osiłka? Zerknęłam na niego. No cóż... przynajmniej urosła mi dorodna dziecina. Nie da sobie w kaszę dmuchać na podwórku podczas zabawy przy trzepaku.
-Sam go sobie znajdę. Nie potrzebuje pomocy. Patrzcie na te trzy ekrany - wskazał palcem. - Włączę podgląd na ten żeński pomiot Szatana.
Lucek odchrząknął znacząco, lecz zapracowany anioł nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi.
Ciemna pieczara otaczająca Styks nie zmieniała się podczas naszej podróży. Krajobraz wciąż był taki sam. Ściana. Kolejna ściana. O! O! A to jest! A to...! Jeszcze jedna ściana...
-Spotykam się z Moniką... Jeszcze przed twoją śmiercią, jak wróciliśmy z nieba, poszedłem z nią na piwo. Potem ty umarłaś, a ona była przy mnie. - Wzruszył ramionami - Tak jakoś wyszło. Z MONIKĄ? Z TĄ KROWĄ???
On mnie uratuje albo sama postaram się wydostać i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Jak w bajce. Tylko bez białych rumaków, bo są duże, śmierdzą i trzeba je karmić i szczotkować.
Przypomniałam sobie bladą mor... ekhm, twarz tej przygłu... ekhm, mało
inteligentnej dziewczyny, której głównym życiowym celem, jaki zdołał
wyewoluować pod blond grzywką (podejrzewam, że farbowaną), było
odhaczenie jak największej liczby facetów. Za złapanie zajętego faceta
najprawdopodobniej przyznawała sobie dwie gwiazdki w klasyfikacji.
,,- Powiedz Belethowi, że głupio postąpił, zabijają c mnie, ale nie jestem na niego zła.
- Mówi, że jesteś idiotą, ale nadal cię lubi.
- Jestem w Tartarze, nie potrafię się stąd wydostać. Tu jest strasznie!
- Mówi, że jest w Tartarze i dobrze się tam bawi.
- Księżna Elżbieta Batory usiłuje mnie zamordować, żeby przejąc moje moce. Chce wykąpać się w mojej krwi. Dosłownie. Pomaga jej w tym Kuba Rozpruwacz, ten gwałciciel, i jakaś czarownica.
- Poznała tam gwałciciela i wampirzycę, której zdarza się mieć lepsze pomysły ode mnie.
- No bez jaj! - krzyknęłam. - Znowu?! Nie wiem, kto mi to zrobił, ale się doigrał. Nikt nie będzie mnie mordował bez ważnego powodu!
I gdzie się podziała ta miła, grzeczna dziewczynka?
A prawda, umarła... Znowu.
Eklerka w brzuchu Szatana wykonała salto, serce zaczęło mu walić, a czoło zrosił pot. Nie nadaję się do tej pracy-przeszło mu przez myśl. - Gdybym był człowiekiem, dostałbym zawału już kilkadziesiąt razy.
- Pilnuj dobrze mojej aureoli. Zamierzam ją niebawem odzyskać - ostrzegł Lucyfera.
- Spokojnie, zapiszę ci ją w testamencie.
- Ale ty jesteś nieśmiertelny - Gabriel zmarszczył brwi.
- I o to chodzi, bracie.
- Nie znasz przypadkiem Śmierci? - zagadnęłam.
- To moja siostra - odparł.
Współczuję rodzicom..