cytaty z książki "Historia i fantastyka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Pan Bóg, jak wiadomo, tworzył świat przez bodajże tydzień, a potem spojrzał na swoje dzieło i powiedział: „Ooo kurwa!”. A później dodał: „A, mam jeszcze chwilę, teraz zrobię coś naprawdę ładnego. Coś mnie godnego, coś zaprawdę w boskim wymiarze. Coś takiego, co jest autentyczną kwintesencją piękna i nie ma wad”. I zrobił kota.
Mam do czynienia nie z Amerykanami, którym mentalność i przyzwyczajenie pozwolą łyknąć każdy poliester, ale z wyrobionym polskim czytelnikiem, który sztampy nie zniesie.
Tak narodziła się tradycja, która towarzyszy ludzkości do dzisiaj: Niecywilizowanych, którzy mordują, trzeba w cywilizowany sposób wymordować. Niech żyje cywilizacja!
Gust czytelników jest rzeczą tak chimeryczną i tak efemeryczną, że nie umiałbym się do niego dostosować, nawet gdybym chciał.
Bogiem a prawdą, nigdy nie spotkałem się ze strony czytelników książek z tak potworną głupota, amatorszczyzną, niekompencją i arogancją, jaką regularnie raczą mnie dziennikarze i dziennikarki.
U mnie arogant natychmiast pozna sam, jak arogancja smakuje.
Bycie głąbem jest obecnie w naszym kraju modne, jest comme il faut. I powstaje odwieczny dylemat typu jajko-kura - czy społeczeństwo nie czyta, albowiem składa się z głąbów? Czy też może odwrotnie: nie czytają, więc zgłąbieli i dlatego tylu dziś głąbów dookoła?
Względem tego, co pisarze robią na Polconach - odpowiem tak: Polcony, drogi i szanowny panie, to imprezy zamknięte i elitarne. By się dowiedzieć, co sie tam dzieje, trzeba tam być. Zaproszonym.
Ludzi czytających zdałoby się hołubi, a czule. Bo może to juz ostatni, co tak poloneza wodzą.
Pisarze fantastyczni są znacznie gorsi od mainstreamowych. Są takim samym kłębowiskiem zawistnych i kąśliwych żmij jak głównonurtowcy. Ale głównonurtowcy są w swojej żmijowatości uczciwsi. Są po prostu żmijami. Nie markują "braterstwa broni". I nie udają przyjaźni
Przesłuchałem dwa zapisy z pana spotkań i wcale nie miałem wrażenia, żeby publiczność smarowała pana miodem, bo słyszałem i pytania podstępne, i zaczepne, i oczywiście głupie. We wszystkich tych przypadkach "winnych" pan znokautował. Głupich pan oszczędził.
Proszę więc mi nie wmawiać, że pornografia jest szkodliwa, że prawo kobiety do aborcji jest złem. Dla mnie nie jest! Nie interesuje mnie cały świat czy całe społeczeństwo – liczy się tylko moja własna, prywatna osoba.
Po studiach humanistycznych można zostać tylko nauczycielem albo urzędowym gryzipiórkiem, czyli kimś, kogo skrót rozszyfrowuje się jako Dobry Urzędnik Państwowej Administracji.
Moje sympatie są niezmiennie po stronie ofiar pogromów, antypatie zaś dotyczą gromiących, niezależnie od rasy, narodowości i wyznania.
Jeśli książka się nie sprzedaje, to nie znaczy, że jest arcydziełem przerastającym czytelnika. To znaczy, że jest gówno warta.
(...) związek pomiędzy cywilizacją a okrucieństwem jest dokładnie odwrotny, niż zakłada Lem. Brutalność ludzi zwiększa się coraz bardziej. (...) wszystkie starożytne czy średniowieczne kaźnie i tortury, które nam się wydają nieprawdopodobnie okrutne, wcale nie miały takiego wymiaru dla ówcześnie żyjących ludzi. Przekonanie o ich wyjątkowej brutalności jest po prostu wynikiem projekcji w przeszłość naszych współczesnych norm i wyobrażeń. Powszechna w dawnych czasach pogarda dla życia (...) powodowała, że okrucieństwo było właściwie na porządku dziennym. A jeśli było na porządku dziennym, to traciło walor wyjątkowości, przestawało być okrucieństwem. Wbicie na pal, ucięcie ręki czy wyłupienie oczu odbywało się bez najmniejszej dawki sadyzmu. To była po prostu sprawiedliwa kara za przestępstwo, którą kat wykonywał pogwizdując. Co więcej, sam skazany był przekonany, że na karę zasłużył, a co to za kara, która mało boli? Natomiast w dzisiejszych czasach, gdy słyszę o bombardowaniach, napalmie i bestialstwach służb specjalnych w różnych krajach, nie mogę się opędzić od myśli, że w tym wszystkim tkwi wyłącznie sadyzm i absolutne zbydlęcenie. W tym sensie okrucieństwo zadawane przez ludzi cywilizowanych wydaje mi się znacznie gorsze od brutalności naszych przodków.
Nieważne, o czym się pisze, ale ważne jak. Tematyka to sprawa wtórna. O pisarzu nie świadczy problematyka, którą podejmuje, ale jego styl. Jeśli styl autora jest koślawy, niemrawy czy nieindywidualny, od razu skreślam utwór.
Seks był źródłem radości i szczęścia zawsze, w każdej epoce, a średniowiecze było pod tym względem dużo radośniejsze, dużo mniej zakłamane i dużo mniej kołtuńskie niż przełom wieków dziewiętnastego i dwudziestego.
Jestem jak najdalszy od wyobrażenia, że Bóg z szatanem walczą o naszą duszę. Zresztą, co to za walka? Niech ten Bóg, do cholery, wreszcie coś zrobi! niech kopnie tego diabła w dupę! A jeśli brzydzi się gwałtem i wzdraga przed przemocą, niech mu choć zasądzi rujnującą grzywnę! Niech go zniszczy podatkami!
(…) handel zagraniczny to był dobry i ciekawy job. Pisarstwo – a wcześniej próby przekładów – uważałem za coś w rodzaju hobby, za taką, jak mówią Niemcy, Freizeitaktivität. Nie były to – choć zapewne wolałby pan to usłyszeć – szamotania, konwulsje i spazmy więzionego w klatce orła. Mógłbym tak właśnie twierdzić i być modnym. Ale nie myślę łgać. I stawać w jednym szeregu z czeredą łgarzy i hipokrytów, którzy teraz opowiadają, jak to rwali się na swobodę z mrocznych lochów reżymu i jak to cały czas ten reżym zwalczali.