cytaty z książki "Pożądanie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wszyscy chcemy stać się piękniejsi, poznać drugiego człowieka, przeglądać się w nim, na zawsze tylko dla niego.
Musimy konsumować, pożerać, nasze domy, meble, samochody (kobiety) jakby chodziło o „przysmaki” natury, które psują się bezproduktywnie, jeżeli szybko nie wejdą w niekończący się cykl ludzkiego metabolizmu.
Chciałabym wiedzieć jak odżywiają się inni ludzie (poza odżywianiem się nadziejami).
W końcu mężczyźni by nas przerośli, gdybyśmy ich czasem w sobie nie zamknęły, nie ograniczyły, gdyby w nas nie maleli, nie uspokajali się.
Przywiędłe dziecko jest całym jej światem: milczy jak on. Z pewnością cieszy się na to, że będzie rosnąć jak członek jego ojca. Matka czule całuje małą łódkę, którą opływa kulę ziemską. Potem chwyta plastikowy worek, zakłada dziecku na głowę i ściska w dole, by jego oddech mógł się w nim spokojnie załamać. Pod namiotem worka z nadrukowanym adresem jakiegoś butiku jeszcze raz bujnie rozwijają się siły życiowe dziecka, któremu nie tak łatwo obiecano wzrost i sprzęt sportowy. Tak się dzieje, gdy chce się poprawiać naturę za pomocą przedmiotów! Ale nie, ono przecież nie chce dłużej żyć. Syn wypływa na otwarte wody, jest w swoim żywiole (mamusiu!), z rurką do nurkowania, przez którą jego koledzy uczą się widzieć świat jak przez kit do szyb: był ich najwyższym szefem, bożek wojny, ruchliwy w pracy, w sporcie i zabawie. Widzą wszystko, ale nie widzą wiele. Matka wychodzi z domu. Niesie syna na rękach jak puszczający pączki krzak, który trzeba zasadzić. Ze szczytów, po których jeździł dzisiaj, a jutro miał robić to ponownie (właściwie nastał już niecierpliwe następny dzień!), ziemia żegna się. Skandaliczne odciski na śnieżnej pokrywie. No, błądźcie, włóczcie się wokół ognia, to było przeżycie, co?
Kobieta zawsze jest jak ziemia, do której często się ją porównuje, żeby się otwarła i przyjęła korzeń mężczyzny.
Kobiety wcześnie się starzeją, a ich błąd polega na tym, że nie wiedzą, gdzie schować dni, które upłynęły, by nikt ich nie zobaczył. Mają je niby połknąć, jak pępowiny dzieci? Mord i śmierć!
Ich własne futra nie odpłyną. Ich pochwy jeszcze nie fermentują, można je pić ciepłe, jak mleko prosto od krowy.
Wreszcie można rzucić pożywny kawałek, wycięty z cudzego ciała, pragnieniom szarpiącym się niecierpliwie na łańcuchu. Żeby urosły wielkie i silne i dały się w przyszłości obłaskawić grubym rybom w oceanie pięter – dla szefostwa. Tak, natura traktuje to serio, a my zadowoleni nakładamy jej kajdany, chcąc osiągnąć coś wbrew jej woli. Żywioł niepotrzebnie szaleje, już wsiedliśmy!
Życie polega przede wszystkim na tym, że nic nie chce zostać tam, gdzie jest. Tak, chce zmian!
Natura zmniejsza nas do naszych naturalnych rozmiarów, prowadzi do gospody, gdzie pozwala nam wystąpić z brzegów. W domu człowiek nieruchomieje, patrząc na produkty swoich zmysłów, dzieci, zastanawia się, jak mógłby je wystrzelić w powietrze, rzucić o ścianę. Czasem dzieci kończą tu szybciej, niż człowiek furmanił przy błonach śluzowych, by je spłodzić. A przecież winno się zagwarantować trwanie i zachowanie gatunku, lecz rządzący tym krajem zatruwają drzewa pod tyłkami robotników, a produkowany przez nich papier za pięćdziesiąt lat wybuchnie na niebie jak znak. Na nic ich gniew.