cytaty z książki "Sztywny"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Szary cię szuka. – głos Oksany nie miał już w sobie nic z poprzedniej słodyczy, teraz były to po prostu słowa. – Tym razem ostro przejebałeś, Sztywny.
Wydmuchnąłem dymek, strzyknąłem śliną na ziemię.
- Spierdalaj.
-Wiesz co, Sztywny idź sobie. Po prostu idź sobie. Jest poniedziałek rano, kurwa twoja mać, a ty do mnie przychodzisz i NIE ŻYJASZ... Idź sobie.
No co ja poradzę – czasami tak bywa, że człowieka chuj już strzela i trzeba coś zmienić.
Telefon zadzwonił zupełnie niespodziewanie. Zresztą tak robią telefony: dzwonią niespodziewanie. Leży sobie taki sukinsyn na szafce spokojnie, nie daje nic po sobie poznać. Można by pomyśleć: wyłączony. A tu nagle, bez ostrzeżenia, zaczyna dzwonić.
Po raz kolejny poczułem, jak bardzo nie lubię tych przebłysków klarowności w życiu, kiedy człowiek dokładnie wie, co komu zrobił, czego nie zrobił, co spierdolił, ile komu jest winien i jak bardzo konkretnie przesrał. A ja przesrałem po całości.
Spało mi się parszywie. Najpierw nie mogłem zasnąć, bo jebaniec Gruzin chrapał, jęczał, kręcił się i pierdział jak biogazownia. Potem co prawda przestał, głównie dlatego, że naplułem mu do ryja... Nie znaliście tego? Niezawodny sposób, a jak się przy okazji nastrój poprawia.
Otóż weszliśmy do Zony i wynieśliśmy stamtąd towar wedle twojego opisu, co znaczy, że zmieniłeś się we frajera, który winien jest nam kasę. Nie podoba sie towar? Chuj ci w dupę, trzeba było samemu iść albo dać nam, kurwa, katalog wysyłkowy i zrobić, kurwa, obwódkę nachuj czerwonym markerem. A teraz goń babło, cwelu.
- Co sugerujesz niby? – zapytałem z przekąsem, chociaż czułem, że walkę już przegrałem… I to jakiś czas temu
- Że jesteś sztywny, Sztywny. Martwy. Trup. Nie żyjesz. Przynajmniej pod względem neurologicznym i fizjologicznym.
- A można być martwym… no, tylko częściowo?
- Nie.
- No to po co tak mówisz?
- Bo nie mam, kurwa, innego pomysłu! – ryknął Zając, ale zreflektował się po chwili, spojrzał za drzwi, za którymi zapadła zupełna cisza; pewnie wszystkie baby nastawiły właśnie ucha. – Ja cię pierdolę, Sztywny… A jak się czujesz?
- Dobrze. – Wzruszyłem ramionami. – To znaczy… wcale się nie czuję.
- Wiesz co…- Zając podszedł do biurka, wyjął z szuflady flaszkę i pociągnął solidnego łyka. – Wiesz co, Sztywny, idź sobie. Po prostu sobie idź. Jest poniedziałek rano, kurwa twoja mać, a ty do mnie przychodzisz i nie żyjesz… Idź sobie.
- Ale co ja mam zrobić? – Rozłożyłem bezradnie ręce. – Daj mi coś, pigułki jakieś przepisz no, nie wiem…
- Na śmierć? Sorry, no bonus. – Szarpnął jeszcze wódki, odstawił butelkę. – Kończę o szesnastej, przyjdź wtedy.
..." - Kurwa gdzie jest ten kot...? - wymamrotałem, przekręcając się na drugi bok. O dziwo zamiast pleców Nastii natknąłem się na jej tyłek. Nie powiem, niespodzianka mocna,ale bynajmniej przyjemna.
-Jaki kot...? - usłyszałem z okolicy własnych nóg, czyli stamtąd, gdzie ona miała głowę.
-Ten, co mi w nocy do gęby nasrał... - Skrzywiełm się, czując jak mi smierdzi z ryja.
Powiem wam, że jest tylko jedna rzecz na świecie gorsza od konieczności ubrania się w mokre, lekko podwędzone ciuchy: tą rzeczą jest ubranie się w mokre, lekko podwędzone ciuchy i maszerowanie w nich przez bezdroża. A szczególnego posmaku nabiera to jeszcze wtedy, gdy maszeruje się przez bezdroża Zony.