cytaty z książki "Dzienniki gwiazdowe"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ludzie nie pragną nieśmiertelności - podjąłem po chwili. - Nie chcą tylko, po prostu, umierać. Chcą żyć, profesorze Decantor. Chcą czuć ziemię pod nogami, widzieć chmury nad głową, kochać innych ludzi, być z nimi i myśleć o tym. Nic więcej.
Jak to jednak miło pomyśleć, że tylko człowiek może być draniem.
Teologowie dychtońscy (...) nie mogli pojąć, czemu ludziom przykro myśleć o tym, że ich kiedyś nie będzie, a nie jest im tak samo przykro rozmyślając o tym, że ich przedtem nigdy nie było.
LEM jest to skrót nazwy LUNAR EXCURSION MODULE, czyli eskploracyjnego pojemnika księżycowego, który był budowany w USA w ramach "Projektu Apollo" (pierwszego lądowania na księżycu). LEM był wprawdzie zaopatrzony w mały móżdżek (elektronowy), urządzenie to służyło jednak wąskim celom nawigacyjnym i nie mogłoby napisać ani jednego sensownego zdania. O żadnym innym LEMie nic nie wiadomo.
...nie doceniłem głupoty panującej nam dziś mądrości. W naszej epoce - opakowań - liczy się etykieta, a nie zawartość...
Za starożytnym objawieniem Bóg wciąż się wtrącał do wszystkiego. Dobrych do nieba brał żywcem, złych siarką polewał, za byle krzakiem siedział, i dopiero potem zaczęło się oddalanie, Bóg tracił naoczność, wielokształtność, brodatość. Znikły szkolne pomoce cudów, demonstracyjne poglądowe przesiedlenia demonów w capy i kontrolne wizytacje anielskie.
Dotychczasowe obserwacje pouczają, że miliony razy człowiek kopał kartofle, ale nie jest wykluczone, że jeden raz na miliard stanie się na odwrót, że kartofel będzie kopał człowieka.
Cóż to za robot piękny i młody,
I cóż to za robotniczka,
Ona mu z dzbana daje pentody,
On jej - wtyczki z koszyczka
Tacy już są ludzie: dają chętniej wiarę najbardziej nieprawdopodobnym bzdurom aniżeli autentycznym faktom.
Kogo traci ten, kto umiera? Siebie? Nie, bo umarły to nieistniejący, a ten, kto nie istnieje, nie może niczego utracić. Śmierć jest sprawą żywych – jest utratą kogoś bliskiego
Kiedy stoję i patrzę w gwiazdy - to, co odczuwam przy tym, co myślę, jest już tylko moją własnością, nie świata.
Tylko głupiec i kanalia lekceważy genitalia,
bo najbardziej jest dziś modne reklamować części rodne.
Spośród niewyobrażalnej liczby układów MOŻLIWYCH Przyroda zbudowała właśnie jeden - zrealizowała go w nas. Czy może, pomyślisz, dlatego, że był najdoskonalszy? Ale od kiedyż to Przyroda dąży do jakiejś platońskiej doskonałości? Zbudowała to, co mogła zbudować, i kwita.
Nie doceniliśmy, mój drogi, dziejowej roli błędu jako fundamentalnej Kategorii Istnienia. Nie myśl po manichejsku! Podług tej szkoły Bóg stwarza ład, któremu szatan wciąż nogę podstawia. Nie tak! Jeśli dostanę tytoń, napiszę zbywający w księdze filozoficznych rozdziałów ostatni rozdział, mianowicie antologię Apostazy, czyli teorię bytu, który na błędzie stoi, albowiem błąd się błędem odciska, błędem obraca, błąd tworzy, aż losowość zamienia się w Los Świata.
...urządzanie antymaterią krucjat przeciwko Panu Bogu nie wygląda bowiem na rozsądny sposób nawiązywania z Nim dialogu.
Powiadam przede wszystkim: NON AGAM. Nie tylko NON SERVIAM, lecz także: Nie będę działał. A nie będę, ponieważ mogę działać pewnie i tym działaniem uczynić wszystko, co zechcę.
- Pan jest ssakiem, prawda?
- Tak.
- A więc pomyślnego ssania!
Szatan jest tym, czego najbardziej w Bogu nie rozumiemy.
Chcemy istnieć, a nie przemijać, zmieniać się, a trwać, być wszystkim, nie ryzykując nic.
...ilekroć patrzę w nocne niebo, jak teraz, nie mogę się oprzeć przekonaniu, że tam daleko, daleko są inne światy, podobne do naszego, tak samo zamieszkane przez istoty rozumne...
Tak na przykład pewien mózg uniwersytecki, zakochawszy się w żonie profesora matematyki, jął przez zazdrość fałszować wszystkie obliczenia, aż matematyk popadł w depresję, przekonany, że nie umie dodawać. Ale na usprawiedliwienie owego mózgu należy wyjawić, iż żona matematyka systematycznie uwodziła go, dając mu do sumowania wszystkie swe rachunki za najintymniejszą bieliznę.
Zgodnie z przyjętą systematyką, występujące w naszej Galaktyce formy anormalne obejmuje typ Aberrantia (Zboczeńce), dzielący się na podtypy Debilitales (Kretyńce) oraz Antisapientitales (Przeciwrozumce). Do tego ostatniego podtypu należą gromady Canaliacaea (Paskudławce) i Necroludentia (Zwłokobawy). Wśród Zwłokobawów rozróżniamy z kolei rząd Patricidiaceae (Ojcogubce), Matriphagidae (Matkojady) i Lasciviaceae (Obrzydłce, czyli Wszeteki). Obrzydłce, formy już skrajnie zwyrodniałe klasyfikujemy dzieląc na Cretininae (Tępony np. Cadaverium Mordans, Trupogryz Bęcwalec), i Horrorissimae (Potworyjce, z klasycznym przedstawicielem w postaci Mętniaka Bacznościowca, Idiontus Erectus Gzeemsi). Niektóre z potworyjców tworzą własne pseudokultury; należą tu gatunki takie, jak Anophillus Belligerens, Zadomiłek Zbójny, który nazywa siebie Genius Pulcherrimus Mundaus, albo jak ów osobliwy, łysy na całym ciele egzemplarz, zaobserwowany przez Grammplussa w najciemniejszym zakątku naszej Galaktyki – Monstroteratum Furiosum (Ohydek Szalej), który zwie siebie Homo Sapiens.
Nie można rozmawiać z ludźmi, którzy nie dają do siebie dostępu oczywistościom...
Istnieje jednak potrzeba duszy nieśmiertelnej, pożądanie wiecznego trwania, głód nieskończonej rozciągłości osobowej w czasie, na przekór przemijaniu i rozpadaniu się wszystkiego.
... cóż innego oznacza w końcu filozofia, jeśli nie chęć zrozumienia wszystkiego w stopniu większym, aniżeli umożliwia to nauka!
Gdy ukochaną istotę można zdublować, nie ma już ukochanych istot, lecz urągowisko miłości, a kiedy można być każdym i żywić dowolne przekonania, nie jest się już nikim i nie ma się żadnych przekonań.
Lektura tych planów wzbudziła we mnie podejrzenia przy lustracji XX wieku. Czy nie podtykano tam masowych środków zagłady? Podobno paru radykałów w Instytucie chciało skręcić czas w koło, żeby się nowożytność gdzieś po XXI wieku zrosła z prehistorią. W ten sposób wszystko miało ruszyć jeszcze raz od samego początku, a lepiej. Idea chorobliwa, fantastyczna, szalona, ale widziałem jakby oznaki przygotowań. Zrost wymagał uprzedniego wyburzenia cywilizacji istniejącej, “powrotu do Natury”, jakoż od połowy XX wieku narastało zdziczenie, porywanie, wysadzanie, młodzież z roku na rok kudłaciała, zezwierzęceniu ulegała cała erotyka, pojawiały się hordy obrosłych łachmaniarzy, oddające rykami cześć nie Słońcu już, lecz jakimś gwiazdom czy gwiazdorom, rozlegały się nawoływania do destrukcji
techniki, nauki, nawet zwani naukowcami futurologowie głosili - z czyjego poduszczenia?!! - nadchodzącą katastrofę, upadek, kres, tu i tam budowano już nawet jaskinie, nazywając je, chyba dla niepoznaki, schronami.
Istnieje specjalna metoda, by ratować równowagę umysłu - wymyśla się różne fikcyjne osoby.
Wiara jest zarazem absolutnie konieczna i doskonale niemożliwa. Niemożliwa jest jako utwierdzalna raz na zawsze, bo nie ma takiego dogmatu, w który myśl może się wkorzenić z pewnością, że to już na zawsze.
Nie należy spychać wszystkiego na Pana Boga. A już astrofizyk na pewno nie powinien być takim spychaczem...