cytaty z książek autora "Valérie Tasso"
Śmierć jest straszna, ale nie dla tych, którzy odchodzą, tylko dla tych, którzy zostają.
W końcu osiągnęłam to, czego chciałam, udało mi się kogoś zabić. Zabiłam w sobie osobę stateczną, wykształconą i ambitną. Zrobiłam to dlatego, że wiedziałam, iż uwalniając się od niej, wyzwolę inną, o wiele bardziej ludzką, jeszcze wrażliwszą i jeszcze ciekawszą życia.
Ciałem można się dzielić, ale duszą zdecydowanie nie.
Mówiłam ci już, że to przyjdzie, kiedy najmniej się będziesz spodziewała. Ale tak się dzieje tylko wtedy, gdy nie poszukujesz tego kogoś desperacko. Kiedy jak wariatka chodzisz i prosisz mężczyzn, żeby się w tobie zakochali, uciekają.
Bóg również płakał całymi nocami, ukryty pod poduszką, słuchając symfonii
„Nowego Świata'' Dworzaka, kiedy wiedział, że jestem w ramionach innego. I wtedy
odkryłam, po raz pierwszy w życiu, że łzy mężczyzny są najlepszym prezentem dla
zakochanej kobiety.
Podniecenie uciska mi podbrzusze, a uda same się rozsuwają. Nie mam już władzy nad własnym ciałem. Nagle czuję dyskomfort, moje ciało krzyczy, prosząc, by rozedrzeć mu skórę, żeby mogło się rozpuścić w tym nieznajomym.
Poza uprawianiem seksu mało rozmawialiśmy, ale czytaliśmy razem „Małego Księcia” Saint-Exupéry'ego i dzieliliśmy marzenia o tym, czym jest prawdziwa historia miłosna, wzdychając jedno do drugiego. Zawsze jednak wiedziałam, że nie była to historia mojej miłości.
To łzy przerywane cichym szlochem, które w końcu przeradzają się w szalejący potok. To łzy płynące prosto z serca pogrążonego w zbyt głębokim smutku. Nie pamiętam, żebym tak płakała przez jakiegokolwiek mężczyznę w moim życiu. Ale czy płaczę przez niego, czy za tymi szczęśliwymi chwilami, które były wyjątkowe i nigdy się nie powtórzą?
Miejsce, w którym ludzka wrażliwość na zranienie i kruchość są na porządku dziennym.
Jeśli chcecie mnie jakoś nazwać... bardzo proszę! Nieważne! Wiedzcie jednak, że tak naprawdę jestem nimfą. Nereidą, driadą. Po prostu nimfomanką.
Wczoraj w nocy widziałam gwiazdy. Z bliska. Z bardzo bliska. Jednej prawie dotknęłam ręką, ale to była spadająca gwiazda i odleciała.
Mój osobisty bóg wyglądał jak mężczyzna dojrzały, wysoki, ciemnowłosy i lekko
siwiejący. Miał twarz w kształcie bardzo dojrzałej gruszki, intensywnie zielone oczy, silne
ręce o trochę nierówno obciętych paznokciach. [...]Bóg pachniał bryzą i siekanymi migdałami, kroplami rosy w ogrodzie
o poranku i świeżo pociętym drewnem, i słomą, i bardzo zieloną trawą po ulewnym deszczu.
Popołudniami pachniał stronicami świeżo wydrukowanej książki i naturalnym jogurtem
mlecznym, a gorącym lwem, kiedy zapadała noc. I brzoskwinią, miękką, białą, bez tego
niemiłego wrażenia, które czuje się w zębach, gdy się ją ugryzie zbyt mocno. Bóg miał zwichrowany włosek nad prawą brwią, z którym zawsze się witałam, kiedy się spotykaliśmy.
Pewnego dnia zniknął, więc desperacko rzuciliśmy się na poszukiwania go między
prześcieradłami. Zwichrowany włosek odszedł na zawsze. Po miesiącu pojawił się następny.
Właśnie wtedy przekonałam się, że istnieje nieśmiertelność. Bóg zawsze mnie zaskakiwał!
Bóg miał ciekawe zęby. Białe, ale nakładające się jedne na drugie, ł kiedy się śmiał,
wyglądał jak małe dziecko z mlecznymi zębami, które nigdy nie wypadną. Bóg nigdy się ze
mną nie kłócił. Kiedy się obrażałam, przyglądał mi się swoimi wielkimi oczami i całował
delikatnie po twarzy, żeby mnie uspokoić. Bóg miał instynkt matki, której dziecko płacze.
Kiedy się bałam, brał mnie w ramiona i huśtał w niewidzialnej kołysce. Usta boga były delikatne, pastelowo różowe, jakby używał szminki, i odmieniał mnie,
kiedy mówił, że myśli o mnie w każdym ułamku sekundy. Bóg nauczył mnie dawać
najpiękniejszy z prezentów - pocałunki. Pożerał moje usta. Ja, prawdę mówiąc, nie robiłam
tego zbyt dobrze. Ale rzadko kiedy mi o tym mówił.
Bóg również płakał całymi nocami, ukryty pod poduszką, słuchając symfonii
„Nowego Świata'' Dworzaka, kiedy wiedział, że jestem w ramionach innego. I wtedy
odkryłam, po raz pierwszy w życiu, że łzy mężczyzny są najlepszym prezentem dla
zakochanej kobiety.
Cały skarb miłości mieści się w maleńkich paczuszkach.
Jesteśmy czystą energią i w chwili śmierci nasze atomy mieszają się z pozostałymi atomami uniwersu. Nasza własna energia miesza się z energią kosmiczną. Nie ma ani raju, ani piekła.
Twój dziadek był jedynym mężczyzną w moim życiu. Wyszłam za niego, ponieważ
musiałam. Ale nauczyłam się go kochać. Pamiętaj, że, tak jak mówili w jakimś filmie, kobieta
bez wykształcenia ma do wyboru dwie drogi w życiu: małżeństwo albo prostytucję, co
właściwie wychodzi na jedno, prawda? Nigdy nie miałam przygody z innym mężczyzną, jeśli
o to ci chodzi, nawet zanim poznałam twojego dziadka.
- A gdybyś mogła zacząć od początku, co byś zrobiła?
- Zaliczałabym wszystkie przygody świata, córeczko - odpowiada, śmiejąc się.
Byłam zdruzgotana,bo nagle poszły z dymem wszystkie moje marzenia o prawdziwej miłości.
Wszystko płynie, wszystko mija, to tylko kwestia zerwania łańcucha.
Bóg pachniał bryzą i siekanymi migdałami, kroplami rosy w ogrodzie o poranku i świeżo pociętym drewnem, i słomą, i bardzo zieloną trawą po ulewnym deszczu. Popołudniami pachniał stronicami świeżo wydrukowanej książki i naturalnym jogurtem mlecznym, a gorącym lwem, kiedy zapadała noc. I brzoskwinią, miękką, białą, bez tego niemiłego wrażenia, które czuje się na zębach, gdy się ją ugryzie zbyt mocno.
Kiedy się poznaliśmy, wiedziałam, że już nigdy do nikogo nie będę należeć. Miałam wrażenie, że w jednej chwili ustał ból, który odczuwałam przez te wszystkie lata w dole brzucha, i że dostałam odpowiedź na wszystkie moje pytania na temat miłości, seksu, wierności i przygód na jedną noc. Ponieważ po drodze do piekła odnalazłam cząstkę raju.
Moje znudzenie własnym nieuporządkowanym życiem seksualnym, przechodzeniem z łóżka do łóżka, żeby potem przez długi okres być zupełnie samą, strasznie mi ciążyło. Nie chodzi o to, że nie chciałam spotkać miłości swojego życia i zmienić się z dnia na dzień, chciałam po prostu spotkać kogoś naprawdę specjalnego.