cytaty z książek autora "Megan Miranda"
Czasami docieramy do prawdy i okazuje się, że wcale nam się nie podoba, to co odkryliśmy. Prawda niekoniecznie jest lśniąca i piękna, nie zawsze ma się wrażenie, że z otwartej klatki piersiowej wymyka się promień światła. Czasami jest wręcz przeciwnie. Bywa tak, że kości się zamykają i nasze ciało robi tak samo.
Od matki nauczyłam się jednego: stajesz się historiami, które opowiadasz.
A najprawdziwsza historia to ta, którą opowiadasz sobie w samotności.
Było we mnie jeszcze trochę dziecka, upartego w swojej nadziei, myślącego, że może mieć wszystko. (...) Że mogę być wszystkimi wersjami siebie naraz, schowanymi jedna w drugiej, i znaleźć kogoś, kto będzie chciał je wszystkie. Ale tak się myśli w dzieciństwie, zanim zdasz sobie sprawę, że każdy krok jest wyborem. Że aby coś zyskać, z czegoś trzeba zrezygnować. Że musisz ważyć swoje pragnienia, szeregować je według tego, na czym ci najbardziej zależy-a także ustalić, z czego jesteś gotowy dla nich zrezygnować.
Dom jest miejscem, w którym możesz przestać bać się prawdy. Pozwolić jej, żeby była częścią ciebie. Zabrać ją ze sobą do łóżka. Spojrzeć jej w twarz opasana czyimś ramieniem...".
Ludzie są jak ruskie matrioszki - na zewnątrz widać tylko najnowszą wersję, a wszystkie pozostałe nadal żyją w środku, nie zmienione, tyle że już poza zasięgiem wzroku.
Dom to ludzie, którzy na przekór wszystkiemu zostają przy Tobie.
Nie ma nic bardziej niebezpiecznego, potężniejszego i niezbędnego do przetrwania niż kłamstwa, które sami sobie wmawiamy...".
W lesie są oczy, potwory, historie. My jesteśmy nimi w nie mniejszym stopniu niż one są nami.
Niewiele było potrzeba, aby uwierzyć w potwora. Potwora, który patrzy, czeka i zmusza ludzi do różnych rzeczy. Wdycha smugę dymu, kiedy nastolatkowie rozpalają ognisko. Patrzy, jak rzucają się na siebie, tworząc kłębowisko pięknych kończyn. Czuję, jak pod paznokciami gromadzi mu się zimna ziemia, kiedy słucha opowiadanych przy ognisku teorii, historii i bzdur. Kiedy zasną, zakrada się do pieczar, żeby sprawdzić, czy mają do zaoferowania jakieś tajemnice.
Nie w kościele, ale właśnie w takich chwilach być może wierzyłam w Bogaczy w coś takiego. W jakiś porządek w chaosie, w jakiś sens. Że zderzamy się z ludźmi, których potrzebujemy, że spotykamy tych, którzy nas pokochają. Że za wszystkim kryje się jakiś powód.
Dom to cztery ściany, od których odbija się wszystko, czym kiedykolwiek byłaś i co kiedykolwiek zrobiłaś. Dom to ludzie, którzy na przekór wszystkiemu zostają przy tobie. Przez cały czas. Ze względu na to wszystko.
Lepiej być jak czysta kartka. Wtedy można być kimkolwiek. Albo nikim.
Najlepszym sposobem na ukrycie jest udawać, że nigdy się nie istniało.
Czasem przychodzi taki moment, kiedy zdajesz sobie sprawę, że osoba, której bronisz, jest winna. I nie można się cofnąć. Wtedy sprawiedliwość staje się obosiecznym mieczem.
Fakty. Fakty są płynne i zmieniają się zależnie od punktu widzenia. Fakty łatwo ulegają zniekształceniu. Fakty nie zawsze są prawdziwe.
...nasze lata na ziemi są wyłącznie grą. Podejmowanie ryzyka z myślą o zysku, testowanie innych w celu uzyskania odpowiedzi, rejestry sojuszników i wrogów, a na końcu wynik.
W lesie są oczy, potwory i historie.
My jesteśmy nimi w nie mniejszym stopniu niż one są nami.
Żeby do kogoś dotrzeć, trzeba się w pewnym stopniu odsłonić, coś z siebie dać. Coś autentycznego.
Chcesz wierzyć, że nie jesteś najsmutniejszą osobą na świecie. Że ktoś ma gorzej, ktoś, kto jest z tobą. Ktoś cierpi obok ciebie w nieprzeniknionych ciemnościach.
Nie ma niczego bardziej niebezpiecznego, potężniejszego i niezbędnego do przetrwania niż kłamstwa, które sami sobie wznawiamy.
Dystans, tak jak czas, jest czymś, co sami tworzymy...".
Ale ludzie już tacy są - czasami widzimy tylko to, co można dostrzec na pierwszy rzut oka, a wiadomo, że każdy dba o pozory. Ludzie potrafią być czarujący.
Kluczem do sukcesu, jest to, że trzeba grać o wysokie stawki. Podejmować duże ryzyko tam, gdzie można wiele zyskać. Bo żeby naprawdę zmienić swoje życie, trzeba być gotowym zagrać o wszystko.
Miał coś, co rozpoznawałam w sobie samej. Tyle że u niego przybierało to formę nieustępliwości, u mnie zaś był to pancerz zbudowany, żeby przetrwać. W tej chwili byliśmy jak dwie powierzchnie, w których odbijało się to samo, jak sala luster.
To była kolejna prawda, którą wtedy odkryłam: twoja historia nie zawsze należy do ciebie. Należy przede wszystkim do autora. Do świadka. Do tego, kto ją opowiada.
Każdego z nas od równi pochyłej dzieli jeden niewielki krok. Coś, co wkrada się do świadomości i za nic nie chce jej opuścić. Na początku to jakaś drobnostka, której nie można zignorować ani odpędzić. A potem jest już wszędzie i nie da się myśleć o niczym innym. Ta jedna drobnostka - albo jej nieobecność - potrafi powoli doprowadzić nas do utraty zmysłów.
Sprzedaj słowa, przyjaciół, a nawet własną duszę. A potem patrz, co się stanie. Ale uważaj. Stamtąd nie ma już powrotu.