Najnowsze artykuły
- Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano6
- ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant29
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michael Korda
6
6,5/10
Urodzony: 08.10.1933
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
123 przeczytało książki autora
89 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Bitwa o Anglię. Strategia zwycięstwa Michael Korda
7,0
Kristo - krótko.
Zakupiona w marketowej przecenie pozycja okazała się nadspodziewanie dobra. Tę książkę łatwo się czyta, bowiem autor nie zanudza datami, czy chronologią szczegółową ważniejszych i mniej ważnych wydarzeń. Polsko brzmiący Korda pisze natomiast z popularnonaukową pasją o wojennej strategii i wybiegach taktycznych, które to elementy działań wielu ludzi w 1940 roku dały przełomowe zwycięstwo. Warto dowiedzieć się, że sukces to nie zapał pospolitego ruszenia, tylko zmagania strategów, niebanalne, skuteczne pomysły i oczywiście odwaga opierajaca sie na dobrym wyszkoleniu i niezawodnej technice wojskowej. A sukces książki to pasja autora, talent i umiejętności tłumacza, jednak chyba zabrakło reklamy. Warto poszukać tej książki w antykwariacie.
Bitwa o Anglię. Strategia zwycięstwa Michael Korda
7,0
Warto pamiętać, że w koszach z tanią książką, które zazwyczaj można znaleźć w hipermarketach, gdzieś między nic niewartymi poradnikami, książkami ogłupiającymi kobiety, wywiadami z celebrytami, książkami kucharskimi oraz wywiadami-rzekami (dosłownie z każdym),czasami można znaleźć coś wartego około pięć razy więcej. Ja nie kupuję książek do kolekcji, a przynajmniej nie takich, których nigdy nie czytałem. Nazbierałem ich trochę z koszyków z przecenami, mając nadzieję, że kiedyś je przeczytam. Chyba wszystkie te zakupy okazały się trafione. Jedną z takich książek, z której to upolowania jestem dumny, jest „With Wings Like Eagles. A History of the Battle of Britain” Michaela Kordy (dziwnie przetłumaczona jako „Bitwa o Anglię. Strategia zwycięstwa”). Aż trudno uwierzyć, że tak dobra książka i tak wspaniale wydana (papier, okładka, kolorowe zdjęcia) kosztowała mnie coś około 10 złotych.
Gdzieś w materiałach reklamowych przeczytałem coś, co chyba miało zachęcić do jej przeczytania Polaków, a mianowicie, że Korda oddaje prawdę o znaczącym wkładzie polskich pilotów w sukces Bitwy o Anglię. Czytając te nieliczne wzmianki o Polsce, zastanawiałem się, na ile to co czytam, jest wkładem polskiego tłumacza. Mam nadzieję, że wszystko zostało przetłumaczone dokładnie, a nie tylko dopisane dla polskiego czytelnika. W każdym razie, kompendium wiedzy o Dywizjonie 303 ta książka nie jest i nie radzę się w ogóle spodziewać szczególnego potraktowania Polski, bowiem napisana jest z bardzo brytyjskiej perspektywy i o ile całość skupia się na jakimś szczególnym wątku poza samymi wątkami technicznymi i strategicznymi, to są to relacje pomiędzy dowódcami i politykami, a szczególnie dwiema postaciami, o których Korda pisze najwięcej, czyli Winstonem Churchillem oraz Sir Hugh Dowdingiem. Jest tych postaci znacznie więcej, są też ważne osobistości z Francji i Niemiec, ale to Churchill i Dowding wydają się w dziele Kordy najważniejsi.
Chociaż Korda przychylnie pisze o Polakach (także o Czechach),niestety wspomniana kilka razy Polska to momenty, które dla polskiego czytelnika mogą się wydać zbyt płytkie albo wprowadzające czytelnika w konfuzję. Gdzieś wspomniano o bombardowaniu Polski albo o tym, że w Polsce trwała zagłada Żydów, ale bez choćby krótkiego wyjaśnienia sytuacji albo sprostowania czym była zagłada Polaków (w tym także bestialskie bombardowania, które wyróżniały się na tle bombardowań Europy Zachodniej bezwzględnością w stosunku do ludności cywilnej),ani nawet bez wzmianki o początku wojny, wyrwana z kontekstu Polska może się kojarzyć takiemu dajmy na to Anglikowi obojętnie albo nawet negatywnie. Jako Polak czytałem te fragmenty z wielką uwagą i najczęściej nie czułem, że zostały potraktowane właściwie. Nie pamiętam nic na temat parady po zwycięstwie nad Niemcami, a przecież schowanie polskich lotników na tejże stało się najlepszym komentarzem udziału naszych rodaków w Bitwie o Anglię. Rozumiem, że to nie jest książka o nas. Starałem się o tym za bardzo nie myśleć, zastanawiając się nad tym, jak odebrałbym „Bitwę o Anglię. Strategię zwycięstwa” jako Brytyjczyk. Odpowiedź byłaby zapewne pozytywna. Doceniam patriotyczne podejście Michaela Kordy do tematu, przy jednoczesnym obiektywizmie. Obiektywizm ten przejawia się między innymi w potraktowaniu wroga Anglii jako rywala, a nie czarnego charakteru opowieści. Autor docenia udane strategie Niemiec, udane niemieckie konstrukcje maszyn i dokonania w dziedzinie lotnictwa w ogóle. Poznajemy relacje pomiędzy ambitnymi dowódcami, ich charakterystykę, konflikty w dowództwie itd. Krytyka spada też na wielkie nazwiska w dowództwie brytyjskim, chociaż odniosłem wrażenie, że Michael Korda starał się usprawiedliwiać Churchilla, gdzie tylko się dało. Nie jestem jednak specjalistą i nie mam prawa krytykować historyka.
Korda często wspomina o poświęceniu zwykłych ludzi w czasie bombardowań, walk powietrznych, a szczególną uwagę skupia na tzw. „Dziewczęcym chórze”, który pracował przy mapie operacyjnej w Kwaterze Głównej Dowództwa Lotnictwa Myśliwskiego RAF-u i innych miejscach, w których kobiety ze słuchawkami na uszach odgrywały bardzo znaczącą rolę w zwycięstwie, pozostając na stanowiskach w czasie bombardowań. Monty Python się kłania, kiedy czyta się o zachowaniu Anglików podczas pierwszych walk lotniczych nad Anglią, kiedy to siadali sobie i popijając piwo komentowali wydarzenia z typowym dla siebie spokojem. Oczywiście było to jeszcze przed bombardowaniami Londynu.
Prawdziwymi bohaterami są w oczach autora piloci. Hołd oddany jest pilotom wszystkich narodowości biorących udział w walkach i w ogóle potwierdza się fakt, który widziałem kiedyś w filmie o pilotach dwupłatowców podczas I Wojny Światowej, a mianowicie, że tam w powietrzu nadal było miejsce na honor lotnika – a przynajmniej do czasu, kiedy zaczęto bombardować obiekty cywilne, co w Anglii stało się stosunkowo późno. Zmieniłem zdanie na temat pilotów, o których dotychczas myślałem, że w porównaniu do okaleczonej piechoty i tak mieli szczęście być tam nad całym tym piekłem na ziemi. Myliłem się. Okazuje się, że życie pilota było bardzo krótkie. Rzadko kiedy pilot zdołał przeżyć wojnę. Nierzadko ogromna ilość młodych kadetów ginęła już pierwszego dnia. Niektórzy „bezimienni” nie zdążyli się nawet dobrze zameldować, poznać kolegów. Ekipa techniczna z góry zakładała, że szanse przeżycia będą minimalne i nie inwestowała wiele w sprzęt dla nowego pilota. Ta książka pozwoliła mi zrozumieć okrucieństwo wojny w powietrzu – piloci palący się żywcem, uwięzieni w kokpitach, tracący kończyny, twarze, strącani ze spadochronów, tonący w mroźnych wodach i bez szansy na ratunek… Przypomniał mi się filmowy konflikt piechoty z lotnikami w filmie science-fiction „Żołnierze kosmosu”. Po tej książce już w ten sposób nie pomyślę. Piechocie może się wydawać, że tam wysoko w górze, pilot jest daleko od horroru wojny. Życie lotnika to była loteria i to z nikłą szansą na wygraną. Wyczerpani lotnicy zasypiali przy lądowaniu i to jeszcze zanim zgasł silnik ich myśliwca. To byli prawdziwi bohaterzy i zupełnie inna kategoria człowieka (trochę tak, jak na przykład o najemnikach pisał Rafał Gan-Ganowicz),to znaczy, że tylko oni rozumieli, co to znaczy być lotnikiem i to niezależnie od tego, po której stronie konfliktu się znajdowali, to ten język i wartości były jakby wspólne. Doceniam to i podziwiam ich. Rozumiem umiłowanie Iron Maiden Bruce’a Dickinsona do nich.
Wniosek, jaki narzuca się po przeczytaniu „Bitwy o Anglię” Michaela Kordy to umiejętność przewidywania potrzeb armii jeszcze przed czasem konfliktu wojennego. Na sukces w wojnie złożyło się wiele czynników. Możliwe, że tylko jedna zmienna mogła spowodować, że wynik wojny byłby inny, ale chyba najważniejszą zmienną była decyzja o stworzeniu scentralizowanego systemu obrony lotniczej – ośrodka decyzyjnego, które za pomocą radaru (nowinki technicznej i asa w rękawie Anglików) był w stanie przechylić szalę zwycięstwa na stronę Brytyjczyków. W polskiej wersji Wikipedii czytamy o nim tak:
„Dał początek „Dowding System” – zintegrowanemu systemowi obrony powietrznej opierającym się na radarze i radiowym systemie kontroli samolotów. Wprowadził też do użytku kilka nowoczesnych maszyn, takich jak Hawker Hurricane i Supermarine Spitfire.”
Osobiście nie ekscytuję się sprawami technicznymi, bo nie mam o nich pojęcia, tak więc czytanie o silnikach i aerodynamice mocno mnie znudziło, jednak jest to tylko jeden rozdział książki, a poza tym w głowie i tak zostaje kilka faktów, które nawet laik zapamięta, przez co będzie mądrzejszy o te parę ciekawostek. W ogóle czytanie książek historycznych zacząłem doceniać coraz bardziej, bo zauważyłem, że chociaż ku mojemu niepocieszeniu nie zapamiętuję ogromnej ilości faktów, które powinny być mi znane po nawet jednej lekturze, to i tak taka jedna książka pogłębia wiedzę o kilkaset procent – w tym przypadku wiedzę na temat Bitwy o Anglię. Kiedy teraz będą oglądać filmy z nią związane, nareszcie nie będę ich oglądał jako zupełny laik.