cytaty z książek autora "Ryszard Ćwirlej"
Gdyby głupota bolała, pan umarłbyś już dawno z bólu w straszliwych męczarniach, ale na szczęście Bóg jest litościwy dla głupców i sprawia, że ci nie tylko nie cierpią, ale nawet nie wiedzą o swojej głupocie.
Przecież swoją drogę do Boga można znaleźć nawet w domu przy stole. Nie potrzeba do tego monumentalnych świątyń, na które wydaje się fortuny. Czyż nie lepiej na chwałę Pana budować przytułki i szpitale, w których bezmyślne powtarzanie pacierzy mogą zastąpić dobre uczynki na rzecz potrzebujących?
Bo wiecie, obywatelu, że picie alkoholu nie rozwiązuje problemów, podobnie zresztą jak picie mleka.
Bo na miejscu zabicia ważne jest, żeby nikt śladów zbrodniarza nie zatarł, póki nie przyjedzie policja i sama se je zadepta.
Ale kto mógł to zrobić?
– A bo to ja wiem? Każdy mógł.
– Każdy, czyli kto?
– No każdy, powiadom, ale dokładnie kto, to nie wiem.
Melduję, panie komisarzu, że w mieszkaniu na górze leży kobita i nie żyje.
– Co jej się stało?
– A bo ja wiem, panie komisarzu. Nieżywa jest, to nie żyje, bo umarła.
Może jaka myśl cię najdzie, synek, co z tym wszystkim począć, bo do interesu to ty się nie nadajesz, bo żeś nie jest robotny. A na szkieła w sam raz, bo wiadomo, że w policji człowiek się nie urobi, a swoje zarobi.
a jak powszechnie wiadomo, całe SB to wrzód na zdrowej milicyjnej dupie.
Chłopak skończył cztery klasy szkoły powszechnej, umiał więc czytać, pisać i rachować, to na policjanta nadawał się jak najbardziej.
Asseyez-vous, znaczy niech pan se siędnie. – Wskazała na krzesło przy stole, a sama siadła naprzeciwko. – A daj i mnie, panie Tolek, kielicha. Napijemy się gorzoły za dawne czasy, bo już od tego cholernego szampana to mnie w gardle drapie.
Pili powoli i oszczędnie, żeby ani kropelka się nie wylała, nie mówiąc już o rzyganiu. Nie po to przecież się pije, żeby cokolwiek zwrócić, bo takie picie to zwyczajne marnotrawstwo, w Poznaniu nie do pomyślenia.
Nic mu nie zrobicie. Nawet jeśli go wsadziliście do aresztu, to jeszcze dzisiaj, najdalej jutro wyjdzie na wolność. Myślisz, że jego koledzy i partyjni przyjaciele dadzą mu pójść na dno? Cóż, że lubuje się w młodych panienkach. Najważniejsze, że jest swój. Że to ich brat, a do tego jeszcze Polak i żarliwy katolik, który co niedziela leży krzyżem w kościele. Tacy zawsze płyną z prądem.
I za co go pobili? Za to, że powiedział im prawdę? No może nie do końca prawda była prawdziwa, ale wysoce prawdopodobna. Tak dalece, że w końcu mu uwierzyli.
Nie wiem, co gorsze – kłopoty z milicją czy z żoną, jak się dowie, że tyle proszku musiałem oddać.
– To jak się będzie za dużo drzeć, trzepnij ją pan w papę. To zawsze pomaga.
Teofil wiedział najlepiej, że to zawsze skutkuje. W końcu nieraz już dostał po pysku od swojej Jadwigi.
Za co siedziałaś, Wiśniak?
– Za niewinność, panie kapitanie.
– No, to się rozumie. A paragraf, jaki ci przylepili za niewinność?
Jednakowoż ten katolicyzm nie jest taki zły, bo przecież na każdej mszy ksiądz daje ludziom przykład - "Bierzcie i pijcie z tego wszyscy". To się nie ma co dziwić, że wiaruchna u nas chleje, aż miło popatrzeć. Tak się słuchają księdza. A powiadają, że religia to opium dla ludu. Żadne tam opiumy tylko wychowanie w nietrzeźwości od najmłodszych lat.
Blaszkowski zawsze był dziwny – stwierdził z miną znawcy Teofil. – Wyobraź sobie, że jak przyszedł do nas do firmy, to wcale nie pił alkoholu.
– Teraz też nie pije. – Mazurek wzruszył ramionami.
– No patrz, tyle czasu w służbie i jeszcze nie wyszedł na ludzi.
Tylko głupiec nie wykorzystuje okazji. Żeby dojść do władzy, trzeba słuchać ludzi i mówić im to, co chcąc usłyszeć. Ale gdy się już tę władzę posiądzie, trzeba zatkać pysk motłochowi. Najlepiej grochówką z kiełbasą. I można robić swoje.
Telefon założono mu dość niespodziewanie, jakiś miesiąc temu, mimo że wniosek złożył zaledwie przed dwoma laty. Inni mieszkańcy jego bloku czekali już na to szczęście bezskutecznie ponad dziesięć lat [...].
Marjański brzydził się przemocą, ale wychodził z założenia, że na zatwardziałych przestępców niekiedy trzeba podnieść rękę. A ten tu wyglądał na szczególnie niebezpiecznego złoczyńcę, skoro w domu miał zakrwawione spodnie. To mogło oznaczać jedno – ten człowiek miał krew na rękach i nogach.
Młodzieniec został w mieszkaniu sam z trupem. Ale wcale nie przeszkadzało mu to, że w kuchni siedzi facet z odstrzeloną głową. Lepszy zabity gość niż żywi esbecy.
(...) należał raczej do tej grupy katolików, o której mówiło się "wierzący i niepraktykujący". Natomiast, jeśli chodzi o wiarę, to był przekonany, że jakaś Wyższa Istota sprawuje kontrolę nad światem, ale niekoniecznie ma ochotę wtrącać się w losy jednostki. No chyba, że jej się zachce w szczególnych okolicznościach. A takie szczególne okoliczności mogły właśnie nastąpić. Więc kto wie, może w tej chwili jego los i wszystkie poczynania analizuje właśnie ów Najwyższy Kierownik?
Polska jest dla wszystkich. Nieważne, czy żeś jest mądry, czy głupi, stary czy młody, czy żeś jest Niemiec, Polak, czy Żyd. Jak żeś jest stąd, jak żeś jest tutejszy, albo nawet jak żeś tu przyjechał i chcesz tu być, to Polska jest właśnie dla ciebie. I nikt nie jest w prawie, żeby gadać komuś, że nie może tu żyć. Bo to tak, jakbyś komuś zabronił oddychać. I dlatego, szczonie, nie powiadaj nikomu, że czegoś nie można. Jedyne, co nie można, to drugiemu zabraniać tego, czego sam chcesz mieć pod dostatkiem. Polska jest jak powietrze i jak woda w Warcie. Dla wszystkich.
Ale jak wiadomo nie od dziś, każde szczęście ma kiedyś swój kres i może zakończyć się katastrofą, jeśli nie jest się zbyt ostrożnym albo za bardzo się uwierzy w pomyślność własnego losu.
Bo Polska, mój drogi, jest jak dziwka, którą wszyscy mogą sobie pieprzyć do woli. A nam chodzi o to, żebyśmy tylko my mogli to robić, z nikim się nie dzieląc. A gdy już zaczniemy samodzielnie, będziemy wszystkim wmawiać, że robimy to dla nich, poświęcając się. A im dłużej będziemy to powtarzać, tym głębiej będzie to wnikać w te tępe pały, które w końcu zaczną nam klaskać zadowolone, że my się dla nich poświęcamy i do tego robimy to jeszcze w imię pięknych patriotycznych ideałów z hasłem "Bóg, Honor, Ojczyzna" na ustach i piórkiem w dupie.
W tym wypadku ja się tutaj was pytam służbowo, obywatelu Wichłacz, czemu wprowadzacie w błąd Milicję Obywatelską i co macie na swoje usprawiedliwienie, że żyjecie, jak żeście powinni już nie żyć?
... jeśli nie ma się zamiaru tego gościa obić, a przedstawiciel władzy ludowej nigdy ne bije bez powodu, to trzeba się uśmiechać i mówić grzecznie, bo przecież MO służy suwerenowi, znaczy się narodowi, i leje go tylko wtedy, gdy jest uzasadniona potrzeba.
Gdy oczy wreszcie zmęczone zamknę,
mą twarz okryją zwiewnym szalem.
A uśmiech mój zastygnie martwy
pod śmierci ulotnym woalem.
Niektórych kumpli ma się na całe życie i wcale nie trzeba ich odwiedzać codziennie, żeby wiedzieć, że zawsze można na nich liczyć.