cytaty z książek autora "Mateusz Pustuła"
Otaczają mnie książki, które są nieme, bo brak czasu sprawia, że ich nie otwieram by słyszeć ich głos.
Mam 30 lat. Czuję, że muszę zasłużyć na życie i nie spierdolić czegoś po drodze. Kluczowym byłoby polubić samego siebie.
Koniec końców mam 30 lat, niewiele mnie dziwi, niewiele śmieszy, na niewiele liczę. Gdzieś w całej tej popierdolonej układance popełniłem błąd i zjadł mnie racjonalizm. Powtarzam: złamało mnie ciągłe trzymanie pionu. Dokładam: ratowanie tonących statków, bycie miłym dla znienawidzonych sąsiadów, nieustanne reperowanie uczuć. Doszedłem do momentu, w którym nawet imiona nie niosą emocji. Chciałbym tylko marzyć i choć w marzeniach pozwolić sobie na trochę szaleństwa. Weź mnie za rękę i pokaż to, czego nie mogę zobaczyć sam, suko.
Żyję życiem, w którym mnie nie ma bo gdybym w nim był to już dawno bym je zmienił. Dla samego siebie, każdego dnia jestem niewidzialny. Przemykam niepostrzeżenie między jednym pokojem a drugim. Gdy jestem w polu widzenia kamufluję się pracą, ideami, marzeniami. Churchill powiedziałby, że tak niewiele robię, mówiąc o tym tak wiele. Vox populi docenia moją iluzję – wystarczy.
W moim życiu nie ma imprez, alabastrowych nimf, seks jest rzadko a sen to przywilej skończonej pracy lub męka, gdy znów nie mogę zasnąć, przeklinając bezsenność. Moje życie jest konwencjonalne i dlatego jest dobre. Gdyby było niekonwencjonalne to pewnie już dawno przestałbym marzyć, że może być inne. Zanim położę głowę na poplamionej od śliny poszewce pomyślę, że GDZIEŚ TAM są miejsca, które chciałbym zobaczyć, romanse, które chciałbym przeżyć czy samochody, którymi chciałbym jeździć. Marzę, że GDZIEŚ TAM życie może być niekonwencjonalne i nie grozi mi więcej nocna pobudka na chwilę po tym, gdy policzkiem trafiłem w epicentrum śliny. GDZIEŚ TAM się nie ślinię – pochłonięty bez reszty swoją próżnością jestem facetem, o którym marzą kobiety.
Mentalnie nadal jestem 20-latkiem zamkniętym w skorupie konwenansów i moralnych etykiet. Wewnętrznie coś we mnie zgrzyta, przeszkadzając młodej turbinie toczyć swój bieg. Jakby niewidzialna siła we mnie wkładała proporzec z herbem emocji w samo serce mechanizmu. Woda przestaje płynąć a ja wciąż tylko czuję, że coś jest nie tak. Złamało mnie ciągłe trzymanie pionu. Pieprzona postawa wyprostowana, tolerancja dla bliskich, polityków, narodowców, lesbijek i gejów. Konformistom powinien być pies, który ku uciesze swojego pana przestanie wreszcie srać na posadzkę. Codziennie, patrząc w lustro, zadaję sobie pytanie – dlaczego ja nim jestem. Wkurwiony wzrok z przyklejoną mordą szczerzącego się psa.