cytaty z książek autora "Robert Samborski"
[Kościół] Naraz wzywa on do ubóstwa i pławi się w bogactwach. Naraz apeluje o pokój i błogosławi wojnę. Wiele mówi o miłosierdziu i przebaczeniu, pozostając organizacją mściwą i pamiętliwą. W tym samym czasie naucza o wstrzemięźliwości seksualnej i pławi się w najgorszych zboczeniach. Bez najmniejszego wahania mówi o absurdalnych przesądach i mitach rodem z epoki brązu, by chwilę później powoływać się na współczesną naukę. Wzywa do poszanowania i tolerancji, przeciwko "dyktaturze tolerancji" protestując. Potępia "cywilizację śmierci", na śmierci bezwstydnie zarabiając. Naraz mówi o równości wszystkich ludzi i praktykuje feudalną, despotyczną hierokrację. Obiecuje wolność, żądając bezmyślnego posłuszeństwa. Sławi rozum, nakazując bezdyskusyjnie wierzyć. Zwie się "powszechnym", a sprzymierza się z nacjonalistami. Głosi miłość, a praktykuje nienawiść. Oto Kościół: święty, katolicki, apostolski.
Jestem przekonany, że lepszym duchownym byłby ktoś, kto zamiast pouczać cierpiących, że "Bóg ma w tym jakiś plan", zapłakałby razem z nimi.
Kryterium moralne w Kościele stanowi nie to, czy coś jest dobre czy złe, tylko czy wypada, czy nie.
Dążyć do prawdy przez wiarę to jak korygować wadę wzroku poprzez wydłubanie sobie oczu.
Księża wychodzą z seminarium nauczeni, że wszelka praca świecka, a zwłaszcza fizyczna, nic nie jest warta.
Nie mają bladego pojęcia, co to znaczy pracować przez osiem lub więcej godzin na swoje utrzymanie.
Jeśli seminarium ma formować "prawdziwych mężczyzn", to z miejsca trzeba uznać porażkę tego systemu. To samo tyczy się "podstawy teoretycznej" czy formowania "dobrych chrześcijan". Jak niby powyższe cele ma spełnić miejsce, w którym niedojrzali emocjonalnie chłopcy zanurzani są w seksualnej i społecznej patologii zamkniętych koszar duchownych, w których nauka jest traktowana jako uciążliwy dodatek, inteligencja - jako akt pychy, innowacyjność - jako podszyta zarozumialstwem krnąbrność, a pobożność - jako szkodliwy indywidualizm?
Wstąpiliśmy do seminarium, mając - my akurat - jakieś ideały. Pierwszy rok brutalnie nam pokazał, że o żadne ideały w seminarium nie chodzi. Że nie chodzi tu o żadną wiarę, teologię, kontakt z Bogiem czy dobroć, uczynność i chrześcijańską miłość. Chodzi tylko i wyłącznie o posłuszeństwo. Ksiądz ma być BMW - Bierny, Mierny, ale Wierny.
Przez całe sześć lat seminarium nikt nie zapyta cię, czy w ogóle jesteś wierzący. Ważne jest tylko to, ile zysków przysporzysz korporacji. Nie musisz wierzyć w Boga, żeby być księdzem. Powiem więcej, w kapłaństwie wiara w Boga bardziej przeszkadza, niż pomaga. Masz wtedy tyle niepotrzebnych skrupułów! Ale spokojnie – seminarium skutecznie cię od nich uwolni.
Jak grom spadła na nas pod koniec wykładów z metodologii odpowiedź na pytanie: skoro już wiemy, jak wygląda nauka, to gdzie w całej rodzinie dyscyplin naukowych umieścić teologię?
Była kuriozalna: wszystkie dziedziny wiedzy dzielą się na dwie grupy. Pierwsza, obejmująca wszystkie nauki poza teologią, to te, które korzystają z poznania rozumowego. Druga, w której jest tylko teologia, to te, które korzystają z poznania... nadprzyrodzonego.