cytaty z książek autora "Eliana Lascaris"
- Przyznaj, wiedziałaś, że znowu nie wytrzymam - powiedziałem gardłowym głosem.
Drgnęła pode mną i uśmiechnęła się, gdy otarłem się o jej udo.
- Nie wiedziałam - wysapała słabo, a ja nadal wędrowałem ustami po jej ciele. - Jedynie miałam nadzieję. Warto marzyć, Tom.
Może właśnie to był jego główny problem. Może po prostu czuł za dużo i nie umiał się z tym uporać, wybierając samotność zamiast emocjonalnej bliskości. Pożądanie pchnęło mnie w jego ramiona tamtej pamiętnej nocy po randce w Boston Sail Loft, ale to jego wewnętrzne ciepło sprawiało, że wciąż wracałam, prosząc o więcej.
Gdy zbierałam ostre kawałki szkła z podłogi, nie wiedziałam
jeszcze, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Mała kulka śniegu potrafi spowodować lawinę. Podobnie było z nami. Iskra zmieniła się w płomień, lecz miałam nadzieję, że na koniec zostanie coś więcej niż tylko wygasły popiół.
Eva była dla mnie jak bodziec, który prowokował do czucia czegokolwiek. Do bycia kimś więcej niż tylko pustą skorupą człowieka, próbującą udawać kogoś miłego i godnego zaufania. Ona zawsze wyrywała ze mnie coś prawdziwego, choćby jeden mały skrawek, choćby jeden szczery uśmiech, bez względu na to, jak gówniany miałem dzień.
I była piękna.
Oparłam policzek o zimną szybę i z nieco naburmuszoną miną podziwiałam, jak kierowcy powoli zwalniają, dostrzegając radiowóz we wstecznych lusterkach.
— Nie zrobisz tego — warknęłam z niedowierzaniem, widząc, gdzie podąża ręka mojego brata.
Ten jedynie zerknął na mnie pospiesznie i posłał mi uśmiech, od którego krew mroziła się w żyłach.
— Założymy się? — spytał.
A potem włączył syreny i docisnął pedał gazu.
- Dziwaczny wieczór, prawda? - zagadał, uśmiechając się lekko. - Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar teraz sobie chwilę odpocząć. Tak w podzięce za fatygę.
Czułam, jak szukał najwygodniejszej pozycji, aż w końcu znieruchomiał na kanapie z jękiem ulgi. Cholera, to był tak niski dźwięk, że dosłownie wprawił w drżenie nie tylko ściany, ale też moje wnętrze.
- Słusznie. Należy ci się, rycerzu - mruknęłam. - Gdzie twój wierzchowiec?
Zerknęłam na niego kątem oka i zobaczyłam, że on również mi się przygląda. Jedną rękę założył za głowę, a w drugiej wciąż trzymał lampkę, z której sączył wino. W jego oczach błysnęły złośliwe chochliki.
- Śpi.
- Proszę - dodałam, starając się nie brzmieć nachalnie. - Leonardo.
Zamarł nagle, gdy usłyszał własne imię. W końcu odwrócił się w moją stronę, a ja nieco wyraźniej dostrzegłam jego twarz. Długie brązowe włosy były nierówne. Wyglądały tak, jakby od wypadku nie ściął ich ani razu, po prostu pozwalając im rosnąć. Połowę twarzy pokrywały drobne blizny, a największa z nich biegła przez prawie cały policzek i ginęła dopiero pod materiałem bluzy. Niektóre miały nierównomierną fakturę, do złudzenia przypominającą stopienie. Ale wyraziste szaroniebieskie oczy pozostały takie same i choć gościł w nich ból, to wiedziałam, że jest tam też nadzieja.
Samotność wrosła mi pod skórę i stała się moją przyjaciółką. Czasem machałem ręką na monstrum, które widywałem w lustrze. Innym razem rwałem sobie włosy z głowy na widok tej paskudnej twarzy.
Może jeszcze mogę wrócić do normalnego życia? Może wystarczy mi zwykła rozmowa, żeby jakoś wydostać się z tej pętli nieszczęścia?"
Nie chciałem fałszywej litości terapeutów. Nie chciałem głupiego recytowania najmroczniejszych wspomnień w okręgu złożonym z krzeseł. Nie chciałem poprawiania tego paskudnego wyglądu.
"Dam sobie radę sam. Spróbuję."
Ona po raz kolejny do mnie wróciła. Ja po raz pierwszy zapragnąłem walczyć.
Jesteś dla mnie tak ważna, że to zaczyna boleć, Evo.
To najpiękniejszy i najbardziej przerażający ból tego świata.
Najwyraźniej wszystkie najwspanialsze dni zaczynały się od nieprzespanej nocy.
Wolałam zrobić wszystko, byleby tylko przez moment nie patrzeć w jego oczy, świdrujące mnie z każdą sekundą coraz bardziej intensywnie. Miałam wrażenie, że w tamtej chwili mógł przejrzeć mnie na wskroś, i trochę mnie to przerażało. Na dobrą sprawę nie powiedzieliśmy sobie niczego konkretnego, a jednak atmosfera gęstniała, wypełniając się kolejnymi emocjami.
Każdy zwolniony wyglądał zawsze tak samo. Czułam buzujące emocje i z trudem hamowałam łzy, nie chciałam jednak odstawić jakiejś sceny przy obcych. Cierpliwie wytrzymałam wszystkie piknięcia i wybiegłam od razu, gdy tylko cyfrowy wyświetlacz oznajmił, że w końcu dotarliśmy na parter. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy Thomas byłby w stanie odrzucić moje wypowiedzenie, i natychmiast poczułam pieczenie w okolicy oczu. Łzy powoli zamazywały mi widok, a szloch uparcie próbował wydrzeć się z gardła, dlatego dodatkowo przyspieszyłam kroku.
Pragnęłam, żeby robił to bez końca. Żeby zgadywał, dociekał i pragnął czegoś więcej, tak jak ja, ale nie chciałam tego okazywać wprost. Nadal miałam wrażenie, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment na pełną szczerość, ale szliśmy w dobrym kierunku.
Nie chciałam wypowiadać pustych frazesów ani patetycznych przemyśleń, dlatego zrobiłam to, co podpowiedziała mi intuicja. Przytuliłam go mocno i ułożyłam brodę na jego ramieniu, stając przy tym na palcach. Początkowo nawet nie drgnął, po chwili jednak również mnie objął i zanurzył nos w moich włosach. Jego ramiona oplatały mnie tak ciasno, jakby od tego zależało nasze życie. Nie byłam pewna, jak długo tak staliśmy, nim ostatecznie znów poszliśmy spać. Ta krótka chwila była iskrą, która zmieniła coś w naszej relacji. Sprawiła, że nie było już powrotu.
Nie pozwól, żeby czyjeś samolubne czyny definiowały to, kim jesteś i kim zostaniesz.
Odwróciła się na pięcie i już miała zniknąć za drzwiami, gdy złapałem ją łagodnie za nadgarstek. Spojrzała z zaciekawieniem na moją rękę dotykającą jej skóry. Miałem wrażenie, że z tego miejsca płynęło jakieś kojące, nieokreślone ciepło. Uśmiechnąłem się, a ona odpowiedziała tym samym. Całe pokłady mojej samokontroli powoli odpływały w niebyt, ale ja po prostu nie chciałem jej puścić.