cytaty z książek autora "Helmut Pabst"
Na froncie jest cicho. Jeśli ktoś strzela, to my.
Przy moim stole siedziało kilku funkcjonariuszy rosyjskiej policji, młodych Ukraińców i mieszkańców Galicji. Niektórzy z nich wciąż nosili swoje brązowe mundury z guzikami z sierpem i młotem, inni mieli niemieckie uniformy bez insygniów i rosyjskie pasy - szalona mieszanka. Ale to fajne chłopaki: są odważni, zaciekli i pełni nienawiści. Dokładnie tacy, jakich nam potrzeba.
Na schron mówimy "U-Boot", ponieważ wszystko jest tu równie uporządkowane jak w łodzi podwodnej. I żyje się tu nie "jakoś tam", ale całkiem dobrze - ponieważ zawsze słychać jakiś dowcip, a my ciągle mamy ochotę na śmiech. To działa, albowiem wschodni Prusacy, mieszkańcy Hesji, Ślązacy i Alemanowie to dobre chłopaki. Wszyscy należą do tej samej rodziny i przyświeca im pragnienie uczynienia życia łatwiejszym.
Nasze życie ma swoje okresy. Kiedy lata mijają, na zawsze i bezpowrotnie, przychodzi tylko zaciskać zęby. Dziecinadą byłoby sądzić, że otrzymamy za nie jakąś rekompensatę, ponieważ wszystkie możliwości, które nas w tym czasie ominęły, nigdy nie pojawią się ponownie. Nikt nie może siać w środku lata. Lecz być może kolejną dziecinadą jest w ogóle omawianie tej kwestii. Powtarzam to sobie, albowiem podczas tej wojny , bardziej niż w czasie jakiejkolwiek innej, myśli krążą wokół sensu tego, co się dzieje. Moje własne podejście dalekie jest od poczucia pewności. Ale tutaj zapisuje się jeden z największych rozdziałów w historii ludzkości. Najwspanialsza część niemieckiego narodu, przesiąknięta pruskim duchem z podniesionym czołem staje wobec tego, co nieuniknione. Zadanie przed którym stanęliśmy przerasta to, czego wymagano od żołnierzy z 1914 roku. To doświadczenie, które lodem mrozi nam duszę.
Sznaps jest niezbędny, cukier jest pożądany, woda jest opcjonalna.
Czasami mówi się, że wojna czyni ludzi okrutnymi i niezdyscyplinowanymi, że żołnierzom będzie trudno powrócić któregoś dnia do poukładanego życia. To nonsens. To prawda, że wojna zniszczyła nasze stare schematy myślowe i wymusiła ponowną ocenę systemu wartości. Zmroziła naszą wrażliwość niczym szron. Jednak można powiedzieć, że w równym stopniu uczyniła ludzi prostymi i dobrymi, bowiem ukazała nam prawdziwie istotne wartości, które liczą się, gdy wszystko inne sypie się w gruzy: człowieczeństwo, solidarność w cierpieniu, braterstwo między ludźmi.
Jesteśmy częścią tej wojny. To naturalne zjawisko. Przytrafiła się, rozpaliła, a kiedy będzie miała dosyć, to umrze. Początkowo to my nieśliśmy ją ze sobą, teraz wojna niesie nas. Daliśmy jej początek, ale ostatecznie weszła w nas i sprawiła, że jesteśmy jej wytworami. Wypaliła tak wiele rzeczy, które w nas były i dalej będzie je nam zabierać, dopóki nie zmusi nas do odrodzenia się. Nie ma sensu przeciwko niej walczyć; nie wolno nam patrzeć wstecz, bo to tylko sprawia, że ogarnia cię smutek, a w sercu rodzi się gorycz. Jedynym sposobem jest poddanie duszy jej mocy i pogodzenie się z tym. Bo wojna jest wciąż silniejsza. Ale w końcu przeminie, jak przemija deszcz.
Armia, która bezustannie bierze w skórę, nie nadaje się już do niczego.
Gdziekolwiek nas nie rzucą, trzeba będzie się z tym zmierzyć. To jedyny sposób.
Jakby nie było, Rosja to czysty kraj. Bardzo czysty! Przy drzwiach ujrzałem dwie kobiety; każda niosła parę wiader. Zapytały przyjacielskim tonem "Kamerad myć się?" Miały zamiar za mną pójść - tak po prostu.
Przypomina to mi historyjkę o podróżniku w Rosji: "Rosja to najczystszy kraj na świecie. Przybywasz na dworzec kolejowy w Moskwie i natychmiast podchodzi dziewczę i pyta: 'Kąpiel, proszę pana?' Jeśli odpowiesz 'tak', będą dla ciebie bardzo mili. Umyją ci plecy i natrą pierś. A jak tylko wyjdziesz, już czeka następna: 'Kąpiel, proszę pana?' Zaprawdę, Rosja to najczystszy kraj na świecie." Ale my nie skorzystaliśmy z propozycji: "germański nix kultura.".
10 maca 1942 roku. Przez ostatnie kilka dni zbierano ciała Rosjan, którzy polegli w boju pod koniec stycznia i na początku lutego. Nie było to spowodowane pobożnością, ale wymogami higieny. Zwały trupów są niemałe. Tylko na samym "bucie" zebrano ich sześćdziesiąt. To ofiary ognia naszej baterii. Przeszedłem się między górami ciał, żeby zbadać swoje reakcje. Żadnych makabrycznych odczuć ani poczucia obrzydzenia, byłem kompletnie wyprany z jakichkolwiek emocji. Pokaleczone ciała zrzucane są na hałdy, gdzie zamarzają w najdziwniejszych pozycjach. Koniec. Dla nich wszystko się skończyło, zostaną spalone. Ale zanim to nastąpi, zostają obdarte z odzienia przez Rosjan - starców i dzieci. To straszne. Widząc to, patrzy się na pewien aspekt rosyjskiej mentalności, której nie da się normalnie pojąć. Palą tytoń i żartują, śmieją się. trudno uwierzyć, że ktoś może być tak nieczuły.
Saniami pełnymi ciał powożą dziesięcio, może dwunastoletnie dzieciaki. Niektórym trupom brakuje pół głowy, inne są w kawałkach. Leżą poskręcane, jeden na drugim, zamarznięte, zielone i brązowe, rozpaczliwie nagie. Dopiero teraz zaczyna do ciebie docierać, bardzo powoli, co tym ludziom przyszło ścierpieć i do czego są zdolni.
Minęło północ. Kwatery były przepełnione, a na dodatek znajdowały się w nędznych, śmierdzących szopach. Siedliśmy ciężko jak obwieszeni ołowiem. Spod ciężkich powiek wodziliśmy oczami za chlebem piekącym się na piecyku i przysłuchiwaliśmy się szumowi samowara. Pomimo wszystko, śpiewaliśmy. Dzieliliśmy kwaterę z jakimiś ukraińskimi żołnierzami z oddziałów antypartyzanckich. Po jakimś czasie podnieśli się, żeby zrobić nam miejsce i wyszli w noc, by uganiać się za swą zdobyczą.