cytaty z książek autora "Ian McEwan"
(...)I choć myślisz,
że cały świat leży u twoich stóp,
On może powstać i cię stratować(...)
Co jakiś czas, absolutnie mimowolnie, ktoś uczy nas czegoś o nas samych".
Gdybym potrafiła wyczarować ich na moim urodzinowym przyjęciu...Robbie i Cecilia, wciąż żywi, wciąż zakochani, siedzący obok siebie w bibliotece, oglądający ,,Przypadki Arabelli''.
W dzisiejszych czasach nie sposób ocenić wykształcenia ludzi na podstawie tego, jak mówią, jak się ubierają i jakie mają gusta muzyczne. Najbezpieczniej traktować każdego, kogo się spotyka, jak wybitnego intelektualistę.
Jak powieściopisarka może uzyskać odkupienie, skoro dzierżąc ostateczną władzę nad losami bohaterów, jest również Bogiem? Nie ma nikogo, żadnej istoty ani wyższej formy, do której mogłaby się zwrócić, z którą mogłaby się pojednać, od której mogłaby uzyskać wybaczenie. Poza nią nie ma niczego, w swojej wyobraźni ustaliła granice i zasady. Nie ma odkupienia dla Boga ani dla powieściopisarzy, nawet jeśli są ateistami. Tego zadania nigdy nie można było wypełnić i o to właśnie chodziło. Wyłącznie o to, żeby próbować.
Ile wstydu przysparza czasem ciało, które nie maskuje albo nie potrafi maskować emocji. Kto dla zachowania pozorów nie chciałby zwolnić bicia serca albo opanować rumieńców?
(...)pojawieniu się łajdaków nie towarzyszą didaskalia i syki na widowni, nie przychodzą odziani w czerń, łypiąc dziko okiem.
To było interesujące w mężczyźnie: połączenie inteligencji i słusznego wzrostu.
To dość jasne - sytuacja, w której jedna osoba czeka na drugą przypominała arytmetyczną sumę i była tak samo jak ona wyprana z emocji. Czekanie. Jedna osoba po prostu nic nie robi przez cały czas, a druga się do niej zbliża.
Jeśli życie jest snem, to śmierć jest momentem gdy człowiek się budzi. To tak proste,że musi być prawdziwe. Umierasz, sen się kończy, budzisz się.
Ceną snów na jawie był zawsze moment powrotu - przeciwstawienie się temu, co było przedtem i co teraz wydawało się jeszcze gorsze.
Ale czym była obecnie wina? Pojęcie winy stało się tanie. Winni byli wszyscy i nikt. Nikt nie zostanie odkupiony dzięki zmianie zeznań, ponieważ brakowało ludzi, papieru i piór, brakowało cierpliwości i pokoju, żeby wezwać na nowo wszystkich świadków i zebrać fakty. Świadkowie też byli winni. Przez cały dzień byliśmy wzajemnie świadkami swoich zbrodni. Nikogo dzisiaj nie zabiłeś? A ilu zostawiłeś, żeby skonali?
Na koniec wymówił dwa proste słowa, których nigdy nie zdołają do końca zdewaluować stosy złej literatury i złej wiary.
Nie wszystko ma swoją przyczynę i udając, że jest inaczej, wtrącamy się w funkcjonowanie świata, co jest czynnością jałową i prowadzi niekiedy do złego. Pewne rzeczy po prostu są, jakie są.
Czyż pisanie nie było rodzajem szybowania, osiągalną formą lotu, fantazji, wyobraźni?
(...) wszyscy chcieli równie intensywnie przeżyć życie, wszyscy uważali się za niepowtarzalnych, podczas gdy w rzeczywistości wcale tacy nie byli. Można było utonąć w nieważności.
Uważali się za zbyt wykształconych, by wierzyć w przeznaczenie, lecz mimo to wydawało im się paradoksem, że tak doniosłe spotkanie mogło być dziełem przypadku, tak bardzo zależnym od setek nieistotnych zdarzeń i decyzji. Przerażało ich, że mogło do tego spotkania w ogóle nie dojść.
W swojej próżności można przypisać sobie czasami więcej win, niż to uzasadnione.
Pewien był tylko tego, że jeśli nie złapią świni, nie uda im się wrócić do Anglii. (...) Świnia oznaczała sukces.
Po przekroczeniu pewnego wieku jazda przez miasto staje się nieznośnie nostalgiczna.
To się zdarza, kiedy człowiek znajdzie się blisko czegoś tak wielkiego, że w ogóle tego nie widzi.
W trudnych chwilach dobrze czasami zadać sobie pytanie, czego się najbardziej chce i jak można to osiągnąć. I jeśli to niemożliwe, przejść do następnej pozycji na liście.
Miał kilku przyjaciół, którzy zagrywali kartą geniusza, ilekroć było im wygodnie, nie wywiązując się z tego lub owego zobowiązania w przekonaniu, że im więcej zamieszania sprawią, tym większy będzie powszechny szacunek dla nieodpartej natury powołania do spraw wyższej rangi. Ludzie tego rodzaju - powieściopisarze byli najgorsi z najgorszych - z powodzeniem wmówili swym przyjaciołom i rodzinom, że nie tylko ich praca, ale też każda drzemka i przechadzka, każdy napad milczenia, depresja czy pijacki wybryk noszą usprawiedliwiające znamię dążności do wzniosłego celu. Maska, pod którą kryje się mierność, tak Clive widział tę sprawę.
Gdyby ludzie spędzali mniej czasu na dołączanie do grup i sprawianiu, że inni też do nich dołączają, gdyby każdego dnia choć chwilę poświęcili na myślenie, kim są lub kim mogliby być, wtedy świat byłby dużo lepszym miejscem i może nawet nie byłoby wojen.
(...) uniosła się na łokciu, żeby przyjrzeć się lepiej jego twarzy, i popatrzyli sobie prosto w oczy. Było to dla nich wciąż nowe i zawrotne doznanie: patrzeć przez minutę w oczy drugiej dorosłej osoby, bez zakłopotania i skrępowania.
- Och, to dlatego przez całe popołudnie polerowałam srebra. I sprzątałam jego pokój.
Robbie wziął do ręki buty i wstał.
- Kiedy będę się przeglądał w łyżce, zobaczę tylko ciebie.