Jesteśmy społecznością, która kocha książki

"Korea Północna najechała Południową jakoś na początku lat 50-tych. Zrobili mały, skośnooki Blitzkrieg, aż zatrzymali ich Amerykanie w Worku Pusańskim. Mac Arthur genialnym manewrem desantu pod Inchon praktycznie zniszczył armię Północnej Korei, po czym dostał łupnia od chińskich ochotników, którzy z nienacka weszli do Korei. Potem jeszcze trochę powalczyli, MacA. chciał zrzucić atomówkę, na co mu nie pozwolili i było zawieszenie broni, które trwa do dziś. Gdzieś tam w tle kręcili "M.A.S.H."" - tyle wiedziałem o Wojnie w Korei po ukończeniu studiów na Wydziale Historii ze specjalizacją w historii wojskowości. Książka Fehrenbacha to bardzo dobry sposób na uzupełnienie luk w wykształceniu. Jest dobrze napisana, autor w fajny sposób na przemian pisze o ogólnej sytuacji strategicznej, po czym przechodzi do opisu wybranych bitew na poziomie kompanii-plutonu, zgrabnie przedstawiając charakter prowadzonych działań. W sumie Korea okazuje się bardzo ciekawym konfliktem, w którym operacje militarne w nieraz zaskakujący sposób przeplatały się z dyplomacją. Miejscami jest też trochę śmiesznie - "Koerańczycy z Północy uderzyli w nocy z soboty na niedzielę czasu amerykańskiego 25/26 czerwca 1950r. Jako, że trwało lat i sezon urlopowy, Amerykanie dopiero rano w niedzielę mogli zorganizować jakąś poważniejszą panikę."