Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona John Cleese 7,8
ocenił(a) na 87 lata temu Wróćmy do kina. Sytuacja na sali kinowej bardzo luźna. Ktoś przebrany za zakonnika, inny za rycerza. Ktoś za pomocą dwóch połówek kokosa nadaje rytm śmiechom. Nagle obraz na ekranie minimalizuje się, a na windowsowej tapecie widzimy poruszający się kursor myszki z trudem próbujący włączyć napisy. Taka sytuacja mogła się wydarzyć tylko podczas projekcji filmu Monty Pythona i przeszła bez echa tylko z tego powodu, że na sali siedzieli fani Monty Pythona.
Zbiegło się z momentem, kiedy Filip Łobodziński przetłumaczył na rynek polski, znaną w kuluarach autobiografię MP. Cena porażająca, ale życie dało nam kilka dni w roku, które cenne przedmioty dają za zero. Od razu mówiąc o Filipie, muszę stwierdzić, że jego wersja nie ma nic do zarzucenia. Żarty są trzymane w tonie Tomasza Beksińskiego i czuje się, że jest to ten sam kanon, a nie siermiężna robota translatora Google w okresie popularności danego tematu.
Opracowana przez McCabe książka to raczej zbiór wypowiedzi naszej szóstki, niż pierdołowate streszczenie życia LCMP. Grupa niestety dała ciała i nie występuje tutaj w pełnym składzie - Graham Chapman nie żyje, więc McCabe musiał także przeszukiwać archiwalne wypowiedzi członka zespołu. Na dodatek zaprasza też do dyskusji jego brata i bratową, a także jego partnera (Graham był gejem). Jak to wygląda w praktyce?
McCabe rozpoczyna temat: Uniwersytety. Każdy opowiada swoją historię, a nasz przewodnik jednego wypowiedź kończy - drugiego zaczyna. Daje to efekt dialogu, z drugiej strony nie jest to lanie wody konkretnego komika. Mamy często pobieżnie opisany temat i czytelnikowi samemu nasuwa się myśl, że gdyby ograniczyć rolę "cięć", można byłoby usłyszeć coś więcej, ciekawszego, bardziej wbijającego szpilę przyjacielowi z grupy.
Wchodząc w temat przyjaciół. Komicy nie siedzieli w kupie przed Bobem i nie ważyli słów przed znajomymi. Każdy będąc w innym miejscu opisywał sytuację ze swojego punktu widzenia nie szczędząc uszczypliwości i opieprzania zachowania innej osoby. Wychodzą na wierzch takie kwiatki, które niekoniecznie mogą interesować fana serialu. Które mogą też sprawić, że konflikty o których przeczytał zaczną przeszkadzać w oglądaniu wersji telewizyjnej.
Nie są to oczywiście żadne minusy autobiografii, ale jeśli miałbym sobie czegoś życzyć to prosiłbym następnym razem o mniej dzieciństwa, studiów i czasów, które nie zostaną zapamiętane. Warte polecania fanom Monty Pythona, którzy nie lękają się spojrzeć na brzydsze oblicze swoich idoli.
http://majinfox.blogspot.com/