Strażniczka miodu i pszczół Cristina Caboni 7,0
ocenił(a) na 82 lata temu To jest powieść dla wszystkich zmysłów. Smakuje miodem. Unosi się w niej zapach kwiatów, z których pracowite pszczółki ten miód pozyskały oraz świeżego regionalnego chleba. I jeszcze pachnie słoną bryzą od morza, i łąką po deszczu, słonecznym lasem i wilgotną jaskinią. Oczy zachwycają się pięknymi widokami Sardynii, naturą, kolorowymi wyrobami ludowymi, złotymi pszczołami i bielą koronek. Również dla oka jest i piękna dziewczyna, i przystojniak, a jakże. Ucho czytelnika także bywa satysfakcjonowane: odgłosami wsi, brzęczeniem pszczół, rytualnymi piosenkami śpiewanymi przy ulach.
Magiczna to wyspa z tajemniczym czarnym miodem i zagadkowym drzewem oraz niecodzienna profesja Angeliki, która jest wędrowną pszczelarką.
„Zna pszczoły, ich brzęczenie jest jej ulubioną muzyką. Bezbłędnie rozumie ich język złożony z zapachów i dźwięków. Rozwiązuje problemy, które dręczą pasiekę i jedzie dalej. Jest strażniczką. Ostatnią strażniczką pszczół.”
Fabuła niespecjalnie odkrywcza - perypetie spadkobierczyni starego domiszcza oraz próba zaaklimatyzowania się w nowym środowisku. Brzmi znajomo? Do tego przewidywalny wątek miłosny, bo musi pojawić się przecież rycerz na białym koniu. Dołóżmy przyjaźnie, szukanie swojego miejsca na ziemi, dzielenie się szczęściem, radością i dobrami, wreszcie przebaczenie. Nic szczególnego. Biorąc pod uwagę intrygę, a jest taka całkiem przeciętna, byłaby to obyczajówka jakich wiele.
Tymczasem książka jest wyjątkowa, bo nie o fabułę tu głównie chodzi. Tylko o miłość do życia, natury, tradycji i pszczół. Ta pasja emanuje z każdej kolejnej strony, których pochłanianie sprawiało mi tak dużo przyjemności, że nie zwracałam uwagi na banalny i oczywisty romans oraz czarno-białe postaci. A co tam!!! Reszta się zgadza. Sardynia, krajobrazy, piękno prostych rzeczy, dziedzictwo kulturowe przekazywane z pokolenia na pokolenie, złociste pszczoły, a wszystko oblepione drogocennym miodem.
Są książki, których autorzy wymyślają jakąś fabułę i nie przejmują się tłem, liczy się tylko akcja.
Są tacy, którzy robią mniej lub bardziej solidny research i takie książki postrzegam jako dużo wartościowsze.
I wreszcie autorzy znawcy, fachowcy, pasjonaci, ludzie, którzy nie tylko znają się na tym, o czym piszą, ale kochają i poświęcili tym pasjom życie. To się od razu w książce czuje. I tak jest tym razem. Autorka kocha Sardynię, pszczoły i prowadzi własną pasiekę. Wie o czym pisze i zaraża czytelnika swą fascynacją.
Po pierwsze to aż się chce pojechać na Sardynię! A po drugie - pędzę upiec ciasto z miodem!