rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jest kilka spraw za które doceniam zarówno cykl Materia Prima jaki Materia Secunda. Lubię zabawę w alternatywną historię, a pan Przechrzta nie dość że bawi się z nami w "co by było gdyby", to jeszcze jest do tego przygotowany - dział Ciekawostki na końcu każdej książki jest przemiłym dodatkiem.
Można polubić też głównych bohaterów cyklu. Zarówno Rudnicki jak i Samarin są wyraziści i mają nieźle nakreślone charaktery.
Teraz, co jest słabsze - mam wrażenie że pan Adam szyje fabułę swoich książek na bieżąco, bez zbytniego planu. To skutkuje wieloma wątkami które urywają się gdzieś w połowie, postaciami które skrzętnie budowane przez dziesiątki stron nagle po prostu znikają i zatrważającą ilością Deus Ex Machina.
Po tych pięciu tomach jestem już praktycznie pewien że mamy tutaj doczynienia z autorem który polubił wykreowane przez siebie postaci i nie pozwoli żeby stało im się coś złego. Kiedy bohaterowie są w opałach, możecie być pewni że w ostatniej chwili wydarzy się coś, albo ktoś nadejdzie z odsieczą. A jeżeli już coś się któremuś z protagonistów coś się stanie, to też się nie martwcie - odstanie mu się. Nawet ręka odrośnie jak trzeba. Wiecie, magia.
Mam też pewne zastrzeżenie co do postaci Rudnickiego - pomimo kreowania go na silną i zdecydowaną postać, praktycznie od pierwszego tomu Materia Prima ktoś prowadzi go za rączkę i tłumaczy jak działa świat. Przeważnie jakaś piękna niewiasta. Sam Rudnicki jest raczej "rzucany" w wydarzenia i stara się w nich przeżyć, niż bierze sprawę w swoje ręce. Ale oczywiście wszystko mu się udaje, zaszczyty od samego początku spływają na niego z prawa i z lewa.
W efekcie - oba cykle czyta się bardzo miło. Polecam w ogóle robić to w pomieszanej kolejności: najpierw Sługa Krwii, potem cały cykl Materia Prima, a następnie Sługa Honoru. Dzięki temu obie postaci, Samarin i Rudnicki, nabierają nieco tajemniczości i można się zastanawiać co takiego wydarzyło się wcześniej w ich życiu. Niemniej, nie jest to literatura wysokich lotów, ani nic co będę wspominał za 10 lat. Ot, do przeczytania i zapomnienia

Jest kilka spraw za które doceniam zarówno cykl Materia Prima jaki Materia Secunda. Lubię zabawę w alternatywną historię, a pan Przechrzta nie dość że bawi się z nami w "co by było gdyby", to jeszcze jest do tego przygotowany - dział Ciekawostki na końcu każdej książki jest przemiłym dodatkiem.
Można polubić też głównych bohaterów cyklu. Zarówno Rudnicki jak i Samarin są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbierałem się do tej recenzji od pewnego czasu. Nie wiem od której strony mógłbym ją ugryźć. Z jednej strony chciałbym odpowiedzieć trochę o Archiwum Burzowego Światła jako cyklu. Z drugiej strony Rytm Wojny zasługuje także na komentarz jako książka jako taka.
Skupie się więc na tym drugim aspekcie i postaram się ocenić książkę. Oczywiście nie w oderwaniu od cyklu i cyklów, ale jednak.
Czekajcie, napisałem cyklów?
No tak, pewnie większość z was, skoro czytacie recenzje czwartego tomu cyklu, zna pozostałe trzy. A przez to pewnie już wie o Brandonie Sandersonie i jego Cosmere.
Ale jakby ktoś się jednak uchował, to dosłownie akapit wzmianki: Brandon Sanderson jest autorem kilku różnych cykli książek. Każdy z nich stanowi oddzielną opowieść dziejącą się na całkiem innym świecie i można czytać go w oderwaniu od reszty. Jednak nie są całkiem od siebie oderwane - wszystkie spaja Cosmere. Cosmere to pewnego rodzaju "meta świat" (lub po prostu wszechświat), w którym dzieją się niektóre cykle pisane przez Sandersona. Dodatkowo, dzielą one z sobą pewne założenia dotyczące historii tego wszechświata, oraz jego bardziej "metafizycznej" konstrukcji. Od praktycznie pierwszej książki z Cosmere, czyli Elrantis, uważny czytelnik mógł znaleźć wskazówki - postaci, terminy, czy wydarzenia, które naprowadzały go na ślad większej całości, większej opowieści dziejącej się po malutki w tle.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego że w każdym kolejnym dziele Sandersona ilość nawiązań rosła i sploty się zacieśniały, ale wciąż pozostawały raczej w kategorii nagrody dla uważnych czytelników. Jednak tutaj, w Rytmie Wojny, przestały być smaczkami, czy drobnymi niuansami fabuły, a zaczęły odgrywać znaczącą rolę. Do tego stopnia, że czytelnik nie obeznany dla przykładu z komiksowym "Białym Piaskiem" może czuć się w kilku miejscach lekko zagubiony.
Dobra dobra, ale jaka jest ta książka?
Fantasytczna (ba dum tss!)
Serio, książka jest bardzo dobra. Archiwum Burzowego Światła od początku cyklu charakteryzowało się pewnym specyficznym tempem - między książkami, a czasem nawet w nich mijają miesiące czasu, żeby potem zagęścić opowieść do pięciuset stron dziejących się w ciągu doby - dwóch. Napięcie, jak w każdej książce cyklu, narasta jak jak przed burzą, doprowadzając nas do pełnego piorunów i grzmotów finału. Ta burza jest tutaj nie tylko metaforyczna, jako że kulminacja fabuły po raz kolejny następuje podczas takowej, z czego też zaczyna się już malutka tradycja.
Tym razem fabuła skupia się bardzo mocno na Navani, oraz Venli, chociaż sporo tutaj jak zwykle Kaladin, Shallan oraz Dalinar.
Książka w dużej części przerzuca ciężar opowieści z tematów wojenno - militarnych (niemniej, tych jest sporo - w końcu trwa wojna!) na naukowo - dyplomatyczne. Miejscem większości akcji jest odcięta od świata i okupowana przez wroga wieża, więc mamy tutaj sporo intryg i knucia.
W innych wątkach jest podobnie - trwa wyprawa do krainy umysłu w celu nawiązania dyplomatycznej relacji z nastawionymi wrogo honorosprenami. Tam też szybko fabuła przechodzi do tematów moralności, odpowiedzialności za cudze grzechy i konsekwencje swoich decyzji.
Archiwum Burzowego światła zawsze było dla mnie cyklem głównie o mierzeniu się bohaterów z samymi sobą co najmniej w takim samym stopniu jak z przeciwnościami losu. Tego cały czas mamy pod dostatkiem. Zawsze był to też cykl o wzrastaniu i podróżny ku lepszej wersji siebie. To też mamy.
Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to niestety im więcej wiemy o przedstawionym świecie, tym łatwiej jest jest znaleźć w nim luki. W tym konkretnym przypadku przybrały one postać super niejednorodnego postępu naukowo-społecznego w krainie w której dzieje się akcja. Momentami kole w oczy technologia czy terminologia nie pasująca do kontekstu. Taka która powinna za sobą implikować daleko idące zmiany w strukturze ekonomicznej, społecznej i życiowej społeczeństw zamieszkujących tą krainę, a jednak tego nie robi.
Ale ogólnie, jak się mocno zmruży oczy to tego nie widać.
W zasadzie ja znalazłem tutaj wszystko czego oczekiwałem - są zwroty akcji i kolejne rewelacje wywracające do góry nogami moje postrzeganie dotychczasowej fabuły i postaci ("zawsze jest kolejna tajemnica!"), są wspaniale opisane sceny walki, są bohaterowie próbujący sobie radzić ze swoimi traumami i problemami, jest Cosmere, jest w końcu pierwsze podwinięcie się nogi Hoida (przepraszam za niejasność ostatniego zdania, to przynęta na koneserów twórczości Brandona Sandersona). Niechaj za finalną ocenę służy to, że z chęcią przeczytam omawianą książkę jeszcze raz, kiedy dostanę w swoje ręce polskie wydanie.

Zbierałem się do tej recenzji od pewnego czasu. Nie wiem od której strony mógłbym ją ugryźć. Z jednej strony chciałbym odpowiedzieć trochę o Archiwum Burzowego Światła jako cyklu. Z drugiej strony Rytm Wojny zasługuje także na komentarz jako książka jako taka.
Skupie się więc na tym drugim aspekcie i postaram się ocenić książkę. Oczywiście nie w oderwaniu od cyklu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię Pana Radka, ale na tej książce się zawiodłem. Masa zmarnowanego miejsca i barokowa forma stara się ukryć dosyć miałką treść. Nie zrozumcie mnie źle - książka zawiera wartościowe informacje, wszystkie oparte na te czy inne badania, co potwierdza bardzo rozbudowana bibilografia. Jednak z punktu widzenia jej "poradnikowości", jest to raczej podstawowa pozycja dla ludzi którzy nie wiedzą absolutnie nic z zakresu optymalizacji produktywności.
Ponieważ mięska jest jednak niewiele, gorąco polecam raczej wypożyczyć ją w bibliotece i zrobić sobie ze stronę notatek, niż starać się uzupełnić swoją domową biblioteczkę o tę pozycję.

Bardzo lubię Pana Radka, ale na tej książce się zawiodłem. Masa zmarnowanego miejsca i barokowa forma stara się ukryć dosyć miałką treść. Nie zrozumcie mnie źle - książka zawiera wartościowe informacje, wszystkie oparte na te czy inne badania, co potwierdza bardzo rozbudowana bibilografia. Jednak z punktu widzenia jej "poradnikowości", jest to raczej podstawowa pozycja dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dostałem książkę w prezencie. Patrząc na nominacje do nagród przeróżnych spodziewałem się czegoś naprawdę wielkiego. A proza pani Kuang okazała się całkowicie przeciętnym przeciętniakiem. Czytało się ją ok, ale nic ponadto. Listę zarzutów mam dosyć konkretną:
Po pierwsze, leniwe światotwórstwo. Ja wiem że to taki trochę standard - weźmy nasz rzeczywisty świat, poskręcamy go trochę geograficznie w różne strony i tadam, oto Twoja Kraina Fantasy™. Ale tutaj autorka się nawet nie stara. Pozmieniane nazwy krain nie są w stanie ukryć tego że jeden kraj to chiny, drugi Japonia, a zamorska potęga to najprawdopodobniej Anglia. Więc po co w ogóle robić zamieszanie z wymyślaniem własnych nazw?
Po drugie - bohaterka. Przez całą książkę nie zmienia się ani o jotę. Mimo że przebywa daleką drogę od popychadła w sklepie w jakieś nic nie znaczącej prowincji, przez uczennice najbardziej prestiżowej uczelni w kraju i potem jeszcze dalej. Mimo to cały czas mówi prosto, myśli prosto i zachowuje się prosto.
Po trzecie - bohaterka oprócz braku jakiejkolwiek przemiany cierpi jeszcze na syndrom Reynevana. Przez całą książkę nie osiąga praktycznie nic - wszystkie jej plany (poza jednym wyjątkiem) spalają na panewce, lub obracają się przeciwko niej. Wszystkie zmiany jakie przydarzają się w jej życiu (poza tym samym jednym wyjątkiem) są powodowane przez inne postaci, albo czynniki zewnętrzne. Bohaterka jest ja ta chorągiew co powiewa w te stronę, w którą właśnie wieje wiatr.

Sama fabuła, jeżeli chodzi o to co się dzieje dookoła nieszczęsnej Rin jakoś się broni. Ale "jakoś" to jest najlepsze słowo. Jest kilka wyraźnie zaznaczonych wątków, jest kilka przemyconych tajemnic i półsłówek które sugerują że wydarzenia zachodzące w książce mogą mieć drugie dno i przyczyny inne niż te które zdają się na początku oczywiste. Ale to wszystko jest podane w taki miałki sposób, że nie mam ochoty sięgać po kolejne tomy przygód Rin. Chyba że naprawdę nie będę miał już nic ciekawszego do czytania.

Dostałem książkę w prezencie. Patrząc na nominacje do nagród przeróżnych spodziewałem się czegoś naprawdę wielkiego. A proza pani Kuang okazała się całkowicie przeciętnym przeciętniakiem. Czytało się ją ok, ale nic ponadto. Listę zarzutów mam dosyć konkretną:
Po pierwsze, leniwe światotwórstwo. Ja wiem że to taki trochę standard - weźmy nasz rzeczywisty świat, poskręcamy go...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Cała naprzód! Daniel Harkavy, Michael Hyatt
Ocena 5,6
Cała naprzód! Daniel Harkavy, Mic...

Na półkach:

Ta książka jest jak paczka czipsów - składa się w 80% z powietrza. W tym przypadku powietrzem jest lanie wody, niepotrzebne parafrazy tej samej myśli innymi słowami, masa redundantnych anegdot z życia autorów bądź ich klientów. Jak się to wszystko wytnie, to zostaje całkiem wartościowy poradnik, który jednak mógłby się spokojnie zamknąć na 15 stronach.

Ta książka jest jak paczka czipsów - składa się w 80% z powietrza. W tym przypadku powietrzem jest lanie wody, niepotrzebne parafrazy tej samej myśli innymi słowami, masa redundantnych anegdot z życia autorów bądź ich klientów. Jak się to wszystko wytnie, to zostaje całkiem wartościowy poradnik, który jednak mógłby się spokojnie zamknąć na 15 stronach.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka w mojej opinii trochę poniżej przeciętnej. Cierpi na syndrom "wymyśliłem fajny świat, więc teraz bez sensu przeciągnę bohatera po wszystkich jego zakątkach by pokazać jakie fajne rzeczy nawymyślałem". Kacper, będący bohaterem tej książki wykazuje praktycznie zerową inicjatywę, praktycznie nic mu się nie udaje, nawet nie ma zbytnio ciekawych przemyśleń czy spostrzeżeń dotyczących tego co widzi i co mu się przydarza. Po prostu jest miotany z kąta w kąt taj jak popchnie go średnio wartki nurt wydarzeń.
W dodatku fabuła sama w sobie jest miałka. Pierwszą połowę książki można bez problemu całkiem wyciąć bez straty dla opowieści, a drugą skompresować o połowę.

Jest wiele lepszych książek do przeczytania. Na tą szkoda czasu.

Książka w mojej opinii trochę poniżej przeciętnej. Cierpi na syndrom "wymyśliłem fajny świat, więc teraz bez sensu przeciągnę bohatera po wszystkich jego zakątkach by pokazać jakie fajne rzeczy nawymyślałem". Kacper, będący bohaterem tej książki wykazuje praktycznie zerową inicjatywę, praktycznie nic mu się nie udaje, nawet nie ma zbytnio ciekawych przemyśleń czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo fajna książka. Nie dopatrzyłem się większych podobieństw między tym tytułem a Buszującym w zbożu.

Bardzo fajna książka. Nie dopatrzyłem się większych podobieństw między tym tytułem a Buszującym w zbożu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka całkiem miła w odbiorze, ale przeciętna w treści. Pierwszoosobowa narracja pomaga zżyć się z bohaterem, ale sama postać protagonisty w tym nie pomaga. Jest doskonale nijaki. Dodawszy do tego fakt że mniej więcej w jednej trzeciej książki inicjatywę w prowadzeniu akcji przejmuje jego towarzysz uzyskujemy opowieść o facecie który trzepocze jak flaga na wietrze.
Czułem się trochę jakbym akcja nie działa się w wielkim kosmosie, ale w teatrze. Cała akcja jest skoncentrowana na dwóch planetach i dwóch statków, między którymi dystanse wydają się być całkowicie pomijalne. I jak na teoretycznie kosmicznie wielkie przestrzenie, dochodzi do zadziwiająco wielu przypadkowych spotkań.

Książka całkiem miła w odbiorze, ale przeciętna w treści. Pierwszoosobowa narracja pomaga zżyć się z bohaterem, ale sama postać protagonisty w tym nie pomaga. Jest doskonale nijaki. Dodawszy do tego fakt że mniej więcej w jednej trzeciej książki inicjatywę w prowadzeniu akcji przejmuje jego towarzysz uzyskujemy opowieść o facecie który trzepocze jak flaga na wietrze....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Długa Ziemia Stephen Baxter, Terry Pratchett
Ocena 7,0
Długa Ziemia Stephen Baxter, Ter...

Na półkach:

Nie zawiodłem się. Ciekawie skonstruowany świat, przedstawione ekonomiczne i społeczne następstwa pojawienia się owej "Długiej Ziemi", a także całkiem ciekawi bohaterowie sprawiali, że czytanie tej książki to przyjemność :)

Nie zawiodłem się. Ciekawie skonstruowany świat, przedstawione ekonomiczne i społeczne następstwa pojawienia się owej "Długiej Ziemi", a także całkiem ciekawi bohaterowie sprawiali, że czytanie tej książki to przyjemność :)

Pokaż mimo to