cytaty z książki "Smutek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Trudno o cierpliwość w stosunku do ludzi, którzy mówią: "Śmierci nie ma" albo "Śmierć nie ma znaczenia". Śmierć istnieje. I jakakolwiek by była, ma znaczenie. Wszystko, co się wydarza, ma jakieś następstwa, i zarówno to, jak i te następstwa to rzeczy nieodwracalne i nieodwołalne. Tak samo można by powiedzieć, że nie mają znaczenia narodziny.
Musiałem się jeszcze nauczyć, że wszystkie relacje międzyludzkie kończą się cierpieniem – oto cena, jakiej nasza niedoskonałość pozwoliła Szatanowi zażądać za nasze prawo do miłości
Raz będąc już blisko końca, powiedziałem, „Jeśli będziesz mogła, jeśli to dozwolone, przyjdź do mnie, gdy znajdę się na łożu śmierci.” „Dozwolone?- odrzekła.- Niebo z trudem by mnie zatrzymało. A jeśli chodzi o piekło, rozwaliłabym je na kawałki .
Z cierpieniem nie da się zrobić nic innego, jak tylko je znosić… Naprawdę nie ma znaczenia, czy schwycisz się rękami za fotel dentystyczny, czy złożysz je na kolanach. Świder boruje dalej.
A gdzie tym czasem jest Bóg? Oto jeden z najbardziej niepokojących symptomów. Kiedy jesteś szczęśliwy, że nie odczuwasz żadnej potrzeby Boga i skłonny byłbyś uważać Jego żądania w stosunku do ciebie zbyteczne, a dopiero w chwili opamiętania kierujesz myśl ku Niemu, sławiąc Go z wdzięcznością, zostajesz- lub tak ci się przynajmniej wydaje przyjęty z otwartymi ramionami. Ale zwróć się do Niego w rozpaczliwej potrzebie, kiedy wszelka inna pomoc zawodzi- z czym się spotkasz? Z drzwiami zatrzaśniętymi przed nosem, zaryglowanymi od wewnątrz .
Jest jedno miejsce, gdzie nieobecność H. odczuwam najbardziej dotkliwie, i tego miejsca nie mogę unikać. Mam na myśli własne ciało. Miało ono tak inne znaczenie, gdy było ciałem człowieka, który kochał i był kochany. Teraz jest jak pusty dom.
Mówcie mi o prawdziwości religii, a posłucham chętnie. Mówcie o obowiązku religii, będę słuchał ulegle. Ale nie mówcie, że religia daje pociechę, bo zacznę podejrzewać, że nic nie rozumiecie.
Udręki, doprowadzające do szału chwile wśród nocy muszą siłą rzeczy minąć. Ale co dalej? Tylko ta apatia, to śmiertelne przygnębienie? Czy nadejdzie kiedyś czas, gdy nie będę już pytał, dlaczego świat przypomina nędzną uliczkę, bo nędzę potraktuję jako rzecz normalną? Czy smutek w końcu zmienia się w nudę zaprawioną uczuciem lekkich mdłości?
Oczywiście dość łatwo jest powiedzieć, że Bóg wydaje się nieobecny, gdy Go najbardziej potrzebujemy, bo Go w ogóle nie ma, bo nie istnieje. Ale dlaczego wobec tego wydaje się tak bardzo bliski, kiedy, mówiąc szczerze, nie pragniemy Jego obecności ?”
A smutek nadal przypomina strach. A może raczej uczucie niepewności. Lub oczekiwania – oczekiwania, że coś się wydarzy. Nadaje to życiu stałe piętno tymczasowości.
Inteligencja w działaniu to wola w całym tego słowa znaczeniu [106].
Jakże łatwo mógłbym fałszywie osądzić kogoś innego w podobnej sytuacji! Mógłbym powiedzieć: "Uporał się z tym. Zapomniał o żonie", kiedy prawda byłaby taka: "Pamięta ją lepiej dlatego, że się częściowo z tym uporał". Tak było. I sadzę, że mogę wyciągnąć z tego wniosek. Nie widzi się nic należycie poprzez zasnute łzami oczy. Nie można na ogół zdobyć tego, czego się pragnie, jeśli się pragnie tej rzeczy zbyt rozpaczliwie; w każdym razie nie można zdobyć najlepszej jej cząstki.
Bóg nie robi prób mojej wiary czy miłości, by zbadać ich jakość. On ją przecież znał. To ja jej nie znałem. Wystawiając człowieka na próbę umieszcza go równocześnie na ławie oskarżonych, na ławie świadków i na sędziowskim krześle. On zawsze wiedział, że moja świątynia to był domek z kart. A jedynym sposobem, w jaki mógł mi to uświadomić, było zburzenie go.
Myślałem, że potrafię opisać jakiś stan, narysować mapę smutku. A tymczasem smutek to nie stan, lecz proces. Nie wymaga mapy, ale historii [...].
Bo jak się przekonałem, dogłębny smutek nie łączy nas z umarłymi, lecz rozdziela. Staje się to dla mnie coraz bardziej jasne.
Byliśmy jednym ciałem. Teraz, gdy zostało ono przecięte na pół, nie chcemy udawać, że jest wciąż całe i nienaruszone. Nadal poślubieni, będziemy trwali w miłości. I dlatego ból nas nigdy nie opuści.
Częścią każdego cierpienia jest, że tak powiem, cień lub odbicie tego cierpienia; fakt, że nie tylko cierpisz, ale także musisz wciąż o tym myśleć.
Obrazy, czy to na papierze, czy w myśli, są same w sobie nieistotne. Ważne są jedynie więzy [104].
Jedynie realne niebezpieczeństwo jest sprawdzianem prawdziwości [48].
Pragnę by wróciła jako składnik przywracający moją przeszłość. Czy mógłbym życzyć jej czegoś gorszego? Przejść przez śmierć, wrócić do życia, a kiedyś później umierać znów raz jeszcze? Szczepana nazywają pierwszym męczennikiem. Czy los Łazarza nie był jeszcze gorszy?
Smutek przypomina długą, krętą dolinę, gdzie za każdym zakrętem może się ukazać zupełnie inny krajobraz.
Im mocniej wierzymy, że rani On nas tylko po to, by leczyć, tym trudniej nam wierzyć, że prośba o łagodność ma w ogóle jakiś sens.[...]
[...]Cierpienia istnieją. Jeśli są niepotrzebne, to Boga nie ma albo On nie jest dobry. A jeśli jest dobry, to cierpienia są konieczne. Bo nawet umiarkowanie dobra istota nie mogłaby zadawać ich i dopuszczać, gdyby było inaczej.
Człowiek nigdy nie wie, jak mocno naprawdę w coś wierzy, póki prawda tego lub fałsz nie staje się dla niego sprawą zasadniczą. Łatwo powiedzieć, że wierzysz w moc sznura dopóki używasz go jedynie do obowiązania skrzyni. Ale przypuśćmy, że masz zawisnąć na tym sznurze nad przepaścią. Czy nie sprawdziłbyś wtedy czy naprawdę jesteś go pewny? Tak samo jest z ludźmi. Przez lata całe mógłbym zapewniać, że mam całkowite zaufanie do B. R. Potem przyszła chwila, gdy musiałem zdecydować, czy powierzyć mu ważną tajemnicę. W zupełnie innym świetle ukazało mi się wtedy to, co nazywałem moim "zaufaniem" do niego. Odkryłem, że coś podobnego w ogóle nie istniało. Jedynie realne niebezpieczeństwo jest sprawdzianem prawdziwości wiary.
Wiedziałem już, że takie rzeczy, i gorsze jeszcze, zdarzają się codziennie. Powiedziałbym nawet, że brałem je pod uwagę. Byłem ostrzegany - i ostrzegałem sam siebie, że nie należy liczyć na szczęście ziemskie. Obiecano nam nawet cierpienie. To była część programu. Powiedziano nam: "Błogosławieni, którzy płaczą", i pogodziłem się z tym. Nie spotkało mnie nic, na co nie byłbym przygotowany. Oczywiście to co innego, kiedy coś wydarza się nam samym, a nie innym, i naprawdę, a nie w wyobraźni. Tak. Ale czy dla rozsądnego człowieka to taka wielka różnica? Nie. I nie byłoby różnicą dla kogoś, kto wierzyłby naprawdę i naprawdę przejmował się smutkiem innych ludzi. Sprawa jest bardzo prosta. Mój dom runął nagle dlatego, że był to domek z kart. Wiara, która "brała te rzeczy pod uwagę", nie była wiarą, lecz wyobraźnią. Branie pod uwagę nie było prawdziwym współczuciem. Gdybym naprawdę, jak mi się zdawało, przejmował się nieszczęściami świata, nie byłbym tak przytłoczony własnym cierpieniem.
Grający w brydża mówią mi, że trzeba grać o pieniądze "Inaczej nie traktuje się gry poważnie". Najwidoczniej tak jest. Twoja odzywka - czy istnieje Bóg, czy Go nie ma, czy jest dobrym Bogiem, czy kosmicznym sadystą, czy istnieje życie wieczne, czy nicość - nie może być traktowana poważnie, jeśli nic za tym nie stoi. I nigdy nie stwierdzisz, jak bardzo to było poważne, dopóki nie spostrzeżesz, że nie grasz już o żetony czy sześciopensówki, ale o wszystkie pieniądze, jakie w ogóle posiadasz. Nic innego nie wyrwie człowieka - w każdym razie takiego jak ja - z jego czysto werbalnego rozumowania i czysto imaginacyjnych wierzeń. Musi zostać ogłuszony dopiero wtedy oprzytomnieje. Tylko męka ukaże mu prawdę. Tylko w udręce sam ją odnajdzie.
Nie grozi mi (tak myślę) utrata wiary w Boga. Prawdziwe niebezpieczeństwo polega na tym, że można zacząć wierzyć w tak straszne rzeczy o Nim.
[...] na tym polega jeden z cudów miłości. Obdarza ona oboje - ale może specjalnie kobietę -zdolnością widzenia poprzez oczarowanie, a jednak nieulegania rozczarowaniu.
Musiałem się jeszcze nauczyć, że wszystkie relacje międzyludzkie kończą się cierpieniem – oto cena, jakiej nasza niedoskonałość pozwoliła Szatanowi zażądać za nasze prawo do miłości.
Raz będąc już blisko końca, powiedziałem, „Jeśli będziesz mogła, jeśli to dozwolone, przyjdź do mnie, gdy znajdę się na łożu śmierci”. „Dozwolone? – odrzekła. – Niebo z trudem by mnie zatrzymało. A jeśli chodzi o piekło, rozwaliłabym je na kawałki”.