cytaty z książki "Once Upon a Broken Heart"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
W każdej powieści istnieje potencjał na nieograniczoną liczbę zakończeń.
Wszystkie opowieści składają się z prawd i kłamstw. Liczy się to, w jaki sposób w nie wierzymy.
Nadzieję niełatwo zabić, najmniejsza jej iskra może wywołać pożar.
Bohaterowie nie zaznają szczęśliwych zakończeń. Przekazują je innym.
- Są dużo lepsze sposoby, by umrzeć, Lisiczko.
- Twoje próby dodawania otuchy są tra... tragiczne - wybąkała.
- Jeszcze żyjesz - odparł urażony.
- Ludzie którzy mnie nie lubią nazywają mnie Jacks.
Podczas poszukiwań zaginionych drzwi czytała, że Książe Serc przechowywał inny zapach dla każdego odwiedzającego. Miał to być zapach największego ludzkiego bólu serca.
[...] Wyczuwała natomiast słodką metaliczną woń jabłek i krwi.
Jedną z tych, które Liana opowiadała Evangelinie, była Ballada o łuczniku i lisicy - romantyczna historia o sprytnej chłopskiej dziewczynie potrafiącej zmieniać się w lisicę i zakochanym w niej młodym łuczniku, któremu klątwa nakazywała ją upolować.
Myślę, że jest dużo więcej możliwości niż długo i szczęśliwe albo wielka tragedia. Każda historia ma potencjał na niezliczone zakończenia.
Chcę uratować chłopca, którego kocham. Będę musiała mieć nadzieję, że on też postanowi mnie uratować.
Gdyby cię kochał, nie żeniłby się z inną. I tyle.
- Powinieneś nadać mu imię.
- Wtedy pomyśli, że jest moim domowym zwierzątkiem. - Wymawiał te słowa z obrzydzeniem, co jeszcze bardziej przekonało ją, że lisek może być najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek przydarzyła się temu Mojrowi.
- Może ja go nazwę? Co myślisz o imieniu Księżniczka Puszków?
- Nawet nie próbuj tego powtarzać.
- Chyba pójdę po poncz. - Może wystarczy, żeby się utopić.
,,Z użalaniem się nie jest ci do twarzy, Lisiczko".
Czasami, kiedy nadzieja przybierała na sile, myślała nawet, że Jacks mógłby jej przybyć na pomoc. Wiedziała jednak, że Książe Serc nie jest wybawicielem. To od niego ludzie potrzebowali wybawienia.
- Kiedy spotkałem ją po raz pierwszy, powiedziała, że mnie wyrzuci z podniebnego powozu.
- I to ci się spodobało?
- Wcześniej zagroziłem, że ją zabiję - stwierdził, jakby opowiadał o niewinnym flircie.
- To okropna historia miłosna, Jacks.
- A kto mówi, że to historia miłosna?
- Czyżbyś mi współczuła? - zaśmiał się cierpko, z drwiną w głosie. - Nie warto. Nie wmawiają sobie, że nie jestem potworem. Jestem Mojrem, a ty jesteś jedynie narzędziem w moich rękach.
Dzwonek wiszący przed magazynem osobliwości od razu wiedział, że z tym człowiekiem będą kłopoty.
- Ile będzie kosztowała twoja pomoc?
- Czy powiedziałem, że ci pomogę?
Zawsze obiecuj mniej, niż możesz dać, bo Mojrowie wciąż zabierają więcej. Nie zawierają umów z więcej niż z jednym Mojrem. A przede wszystkim: nigdy nie zakochaj się w Mojrze.
- O nie, Lisiczko. Mamy niezałatwioną sprawę. - Jacks upuścił jabłko i chwycił ją za szyję, by chłodną dłonią wyczuć tętno.
- Jacks...- Zaczerpnęła tchu. - Co robisz? - I jak ją nazwał?
- Mam wstać i się okręcić dookoła, żebyś mogła mnie obejrzeć ze wszystkich stron? - zapytał drwiąco.
- Nie chcę, żeby ktokolwiek umarł - powiedziała. - Nie możesz powstrzymać tego ślubu pocałunkami.
Jacks wyglądał na zawiedzionego.
- Nawet gdybym miał pocałować twoją przybraną siostrę?
- Nie!
Skrzywił się, gdy zwierzę otarło się pyszczkiem o jego podniszczone buty.
Roześmiała się i w końcu zwrócił na nią uwagę
- Chyba cię lubi
- Nie wiem dlaczego - Jacks spojrzał gniewnie na liska.
- To rozpacz, a nie trucizna! Apollo zmarł. Na moich oczach.
- Nie podważam tego, że jesteś taka uczuciowa.
- Ty... ty... go zabiłeś - wyjakała.
- Ugryzł mnie - odburknął Jacks.