cytaty z książki "Zrost"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) biblioteka może być jak książka. Pomiędzy jej okładkami zawarte jest uniwersum, które zmienia się w zależności od czytelnika i chociaż treść jest ta sama, oferuje każdemu z nich inne wrażenia.
- Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale jak być szczęśliwym bez kasy?
(..) teraz, kiedy jestem już u kresu życia, zaczynam w tej śmierci widzieć troskliwego przyjaciela, takiego, który pomoże mi wsiąść na podkład drewnianej łodzi i powiosłuje ze mną na drugi brzeg.
- Jest takie powiedzenie (...)– Małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot.
Nie zrozumiał, do czego nawiązywała.
– A o starych ani słowa – zauważyła. – Bo starość, mój drogi, to największy kłopot. Dla wszystkich.
Będziemy odchodzić z tego świata w osamotnieniu, zapomniani przez najbliższych, pogrążeni w depresji i chorobach – stwierdziła, ale zaraz zaprzeczyła sobie ruchem głowy, jakby pomyliła się w osądzie. – Chociaż nie, my przecież umrzemy w robocie. – Zarechotała. – Żadne z nas nie umie bez niej żyć.
(...) stare biblioteki, którym brakowało pieniędzy na remont i nowoczesne wyposażenie, zakup gier planszowych i konsol, skazane były na dryfowanie, z trudem utrzymując się na powierzchni. Uważała, że współczesna rola tej instytucji nie mogła ograniczać się do rozbudowy księgozbioru.
Nowoczesne biblioteki powinny pełnić funkcję miejsc spotkań dla wszystkich mieszkańców miejscowości, niezależnie od wieku. Bo gdzie, jak nie tam, (...) mają odbywać się wieczorki brydżowe i szachowe, noce z planszówkami, rywalizacja w grach komputerowych, ale też nauka szydełkowania i dziergania na drutach, warsztaty rękodzieła czy wreszcie cykliczne spotkania z pisarkami i pisarzami.
....A teraz, kiedy jestem już u kresu życia, zaczynam w tej śmierci widzieć troskliwego przyjaciela, takiego, który pomoże mi wsiąść na pokład drewnianej łodzi i powiosłuje ze mną na drugi brzeg....
(...) świadectwo człowieka, który przychodził do nich, do tych młodych ludzi, i opowiadał im o okrucieństwie hitleryzmu, o bliznach i zrostach, które nosił na swoim ciele, ale też o dużo groźniejszych ranach, tych stale jątrzących we wnętrzu. Kiedy młodzież dostrzega w oczach świadków tamtych zdarzeń łzy, trzęsące się ręce i kiedy słyszy, jak głos im grzęźnie w gardle, wtedy ma okazję bezpośrednio współodczuwać dramat człowieka zupełnie bezbronnego i bezradnego wobec kroczącej machiny śmierci.
(...) oprócz bezbronności i bezradności (...), dramat ten oznaczał jeszcze jedno. Samotność. Chociaż cały naród cierpiał, cierpienie wynikało przede wszystkim z osamotnienia człowieka, nawet tego, który wśród setek towarzyszy, pędzonych bydlęcymi pociągami na rzeź, pozostawał sam w obliczu rychłej śmierci.
(...).wystarczyło, że ona [tajemnica] dzieliła nas. Nie chcieliśmy, by miała wpływ na niewinne osoby. Na członków naszych rodzin. Nie chcieliśmy, by ta blizna, ten paskudny i brzydki zrost, wyrastał na każdym kolejnym pokoleniu.
...Myślę, że odpowiedź przykryły gruzy wojny i niewielu już wie, co tam się mogło między nimi wydarzyć...
Gross zastanawiał się, dlaczego sam stale wraca do rodzinnych wspomnień sprzed tragedii i wypierał te nowsze, kiedy odwiedzał żonę pozostającą w śpiączce. Zupełnie jakby ten dramat przeciął jego życie na pół i wszystko to, co przed, miało wartość, a to, co po, utraciło ją bezpowrotnie.
Poza tym wciąż nie wiedział, czy życie u jej boku, bez pracy, bez tego ciągłego patrzenia w twarze zbirów, bez odczuwania na sobie ich martwego wzroku, który każe mu kopać głęboko, aż do odkrycia prawdy o ich tragicznym losie, i bez wymierzenia sprawiedliwości mordercom, jest właśnie tym życiem, które pragnął wieść. Czy rzeczywiście umiałby zdać legitymację i zdjąć mundur?
Przychodził tu często, coś go gnało w to miejsce, jakby miał być świadkiem dramatu, niemym obserwatorem , ze związanymi strachem rękoma i gardłem, z którego nie padnie żaden okrzyk.
Tymczasem wszystko to, co podpowiadała mu pamięć, mogło przebiegać zupełnie inaczej, a z jakiegoś powodu mózg zwyczajnie go oszukał.
Zemsta smakuje tylko wtedy, gdy druga strona, ta, która ma cierpieć, zna powód tego cierpienia.
Zazwyczaj każde ze śledztw rozpoczynało się podobnie. Niewiadomych zawsze było więcej niż prawidłowych odpowiedzi. A jednak czasami wystarczało pójść jedną z dróg, by tę mgłę nieco rozrzedzić.
Uwielbiał jej entuzjazm i błysk w oku, gdy z pasją mówiła o swojej pracy, o dążeniu do zmian, tworzeniu lepszego świata wokół siebie, otwartego na innych, w którym każdy mógł znaleźć własne miejsce i remedium na samotność.
Chłopiec czuł chłód zmarzniętej ziemi jakby ta zioneła mrozem. Ale wiedział, że to tylko strach. Tatul zawsze powtarzał mu,że lęk oplata człowieka mackami lodowego potwora. I jest tylko jeden sposób na wyswobodzenie się z jego uścisku. Gorące serce, synku.
Serce,które płonie dobrem i miłością.
A ty synku,masz dobre serce.
Najlepsze i najgorętsze.
...A kogo obchodzi stary, samotny człowiek, który skracając swoje cierpienia, skróci też odrobinę swoje i tak już dogasające życie...
- Samobójstwo młodego człowieka zawsze porusza wyobraźnię. Dlatego media tak chętnie o tym piszą. W śmierci młodej osoby odbijają się nasze niespełnione marzenia i perspektywa pięknego, pełnego życia. Jakbyśmy zapomnieli, że w życiu piękne mogą być tylko chwile.
- A kogo obchodzi stary, samotny człowiek, który skracając swoje cierpienia, skróci też odrobinę swoje i tak już dogasające życie?
Wystarczyło, że ona dzieliła nas. Nie chcieliśmy, by miała wpływ na niewinne osoby. Na członków naszych rodzin. Nie chcieliśmy, by ta blizna, ten paskudny i brzydki zrost, wyrastał na każdym kolejnym pokoleniu.
- Wie pan, jako dziecko, a raczej młody chłopak, dobrze poznałem, co to śmierć. Widziałem tyle trupów, że ona mi po prostu zobojętniała - stwierdził i kontynuował. - A teraz, kiedy jestem już u kresu życia, zaczynam w tej śmierci widzieć troskliwego przyjaciela, takiego, który pomoże mi wsiąść na podkład drewnianej łodzi i powiosłuje ze mną na drugi brzeg.
- W takim razie dobrze to pan poprowadzi to śledztwo - uznał młody funkcjonariusz.
- W jakim sensie? - zdziwił się komisarz.
- No w takim, że będzie pan w tym grzebał tak długo aż odkryje prawdę.
Jego analityczny umysł się poddał. Zbyt dużo było tym emocji. Zbyt dużo krzywdy i smutku, utraconych nadziei, zdrowia i ukochanej żony, utraty miłości syna, by komisarz mógł myśleć racjonalnie.
- Wojna, panie władzo, z tych dzieci szybko zrobiła dorosłych - odparł Sądecki. - A takie zadry to potem zostają z człowiekiem na całe życie.
Zemsta smakuje tylko wtedy, gdy druga strona, ta, która ma cierpieć, zna powód tego cierpienia.