„Historia to jest przede wszystkim interpretacja”. Kobiecość i wojna oczami Pavola Rankova

LubimyCzytać LubimyCzytać
21.05.2015

Pavol Rankov, autor książki „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”, nagrodzonej w zeszłym roku Angelusem, wraca do tematyki wojennej w swojej kolejnej powieści Matki

„Historia to jest przede wszystkim interpretacja”. Kobiecość i wojna oczami Pavola Rankova

Słowacja. Koniec wojny. Młoda Zuzanna zakochuje się w rosyjskim partyzancie Aleksieju. Niesłusznie oskarżona o zdradę i pomoc faszystom zostaje zesłana do Gułagu. Tam zostaje matką.

Lucia, już we współczesnej Słowacji, stara się przed porodem napisać pracę magisterską na temat macierzyństwa w sytuacji granicznej. W swojej pracy opiera się na historii Zuzanny. Inne czasy, inne kobiety. Tak różne, ale na pewnych płaszczyznach bardzo do siebie podobne.

Miłośnicy stylu Rankova nie będą zawiedzeni.

Książkę otwiera pytanie Aleksandra Sołżenicyna, czy powieść historyczna nie powinna zaliczać się do literatury fantastycznej ze względu na brak bezpośrednich doświadczeń autora w wydarzeniach, o których pisze i naturalnej bariery czasu. Czym dla pana jest historia?

Historia to jest przede wszystkim interpretacja. Jest to opowiadanie o pewnych osobach i wydarzeniach, z których część została wymyślona w całości lub przynajmniej we fragmentach. Historia to jest praktycznie to samo co mit, to jest półprawdziwe opowiadanie o przeszłości określonej grupy ludzi, najczęściej narodu. Bo każdy naród ma własną historię, własny sposób interpretacji przeszłości.

Dla Polaków Bandera jest kimś całkiem innym niż dla Ukraińców, słowacka opowieść o Józefie Piłsudskim jest całkiem inna od polskiej. Jak to jest możliwe? Ponieważ rzeczywista przeszłość przekształciła się w mitologiczną historię.

Moja powieść historyczna jest bliższa rzeczywistej przeszłości niż niektóre monografie akademickie historyków. I nie mówię tego po to, by chwalić swoją powieść, ale by skrytykować tamte publikacje. Biedny historyk stoi przed pytaniem, czy stać się kapłanem nacjonalizmu czy heretykiem. I to dotyczy nie tylko historyków z Europy Środkowo-Wschodniej. Proszę spróbować porozmawiać z francuskim historykiem o gwałtach podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej czy o Napoleonie. To będzie bardzo pouczająca rozmowa.

Czy ma pan poczucie, że oswaja historię dla kolejnej generacji?

Nie wiem, czy w Europie jest drugi taki naród, którego młodzież tak mało zajmuje się swoją historią jak Słowacy. Nasza młodzież nie tylko, że nic nie wie o przeszłości, ale nawet nie chce o niej nic wiedzieć. Kilka razy zdarzyło mi się, że zostałem zaproszony do szkoły na Słowacji, ale nie na zajęcia z literatury, ale z historii. Opowiadanie o postaciach powieściowych to jedyny sposób, w jaki z naszą młodzieżą da się porozmawiać o przeszłości.

Nie roztkliwia się pan nad losami swoich bohaterów, oni swój los przyjmują z pokorą. Skąd ten dystans? Czytelnikowi też on się udziela.

Lubię postaci z moich książek, wiele z nich ma pewne moje cechy, przedstawiają moje myśli i poglądy. Lubię ich, ale nie roztkliwiam się nad nimi, tak jak nie mogę roztkliwiać się sam nad sobą. Nie chcę też roztkliwiać czytelnika, bardziej zależy mi na tym, by się zastanowił, czy w konkretnej sytuacji życiowej postąpiłby podobnie jak bohater książki czy też jakoś inaczej. Naturalnie, w moich książkach są również postaci, z którymi czytelnik nie mógłby się utożsamić, ale od czasu do czasu chyba udaje mi się skonstruować taką sytuację czy relację, które zachęcają czytelnika do zajęcia stanowiska, własnego osądu zdarzeń i postaw.

Zuzanna niesłusznie oskarżona o zdradę mężczyzny, którego kochała, zostaje wysłana do Gułagu, rodzi i wychowuje tam dziecko. Ma skrajnie trudne życie, a jednak nie ma w niej buntu, zawodu, rozgoryczenia. Dlaczego?

Myślę, że w Gułagu nie było czasu na rozgoryczenie. Była to nieustanna walka o życie, o kromkę chleba i cieplejsze miejsce bliżej pieca. A Zuzanna musiała walczyć za dwoje – za siebie i za syna. Dopiero kiedy po latach wróciła do domu, nadszedł czas na rozgoryczenie, nienawiść i zemstę.

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. A Gułag?

Tak, wojna to sprawa mężczyzn – oni ją wywołują i oni na niej umierają. Nie jest to przypadek, że żołnierze tak często gwałcą kobiety: żołnierz uczestniczy w męskiej grze, gdzie kobieta jest tylko przedmiotem, ewentualnie zdobyczą. Gułag i Oświęcim to też były wynalazki mężczyzn. Irinę, dowódczynię obozu kobiecego z mojej powieści wyobrażam sobie jako babę chłopa. Potężną, grubą, której śmierdzi spod pach. By mogła stać się elementem maszynerii Gułagu, musiało być w niej coś męskiego, co dawało jej prawo do uczestnictwa w tym systemie. A teraz, jeśli można, powiem coś niepoprawnego politycznie: także u wielu współczesnych walczących feministek dostrzegam coś podobnie męskiego, tę ich niemal fizyczną niezdolność do kompromisów.

Macierzyństwo w sytuacji granicznej - dlaczego wybrał pan ten temat? Uosobienie intymności, czułości i miłości skontrastował pan z horrorem?

Macierzyństwo to temat archetypowy, już w dramacie antycznym czy w mitologii greckiej jest wiele opowieści o macierzyństwie. Interesujące jest to, że w Biblii nie wspomina się o żałobie pramatki Ewy z powodu zamordowania jej syna Abla. Bardzo krótko wspomina się tylko jej radość, kiedy w zamian za Abla urodził jej się Set. Matka pozostaje matką także w ekstremalnej sytuacji w Gułagu, podjąłem próbę zbadania, jak to było możliwe – i okazało się, że tylko we wstrząsający sposób.

Dobrzy ludzie w trudnych czasach i skrajnych warunkach. Czy to ma podnosić na duchu współczesnych czytelników?

Czasami wydaje mi się, że to właśnie w trudnych czasach ludzie stają się lepsi. W latach pokoju ludzie wzbraniają się, by wziąć na wychowanie sierotę z domu dziecka, ale podczas wojny, kiedy groziło za to rozstrzelanie, ukrywali żydowskie dzieci. Niezwykłe, prawda?

Powiedział pan kiedyś, że będzie pisał kilka zakończeń do swoich powieści, aby czytelnik nie czuł się zaniepokojony losami bohaterów. Wynika z tego, że to nie historia jednostki jest dla pana ważna, a historia w ogóle.

Postać stanowi kryterium prawdziwości w powieści, i to zwłaszcza w powieści historycznej. By postać była wiarygodna, nie musi być typowa czy też przeciętna z socjologicznego punktu widzenia, ale powinna być odpowiednio dobrana do epoki pod względem psychologicznym.

Czy człowiek jest bezsilny wobec historii i czy to, kim jesteśmy, determinują czasy, w których żyjemy?

W latach 80. mieszkał dwa piętra nade mną wykładowca marksizmu-leninizmu na uniwersytecie. Kiedyś mi powiedział, że w ogóle nie wierzy w to, czego uczy, ale trudno mu sobie wyobrazić, by robił coś innego. Dosłownie powiedział, że to już nie jest możliwe.

Gdyby Adolf Hitler urodził się w połowie XX wieku, byłby może jakimś urzędnikiem niższego szczebla, w weekend malowałby od czasu do czasu, a gdyby raz na miesiąc wypił więcej piwa, to wracając z baru kląłby na Żydów, którzy rządzą we wszystkich bankach i studiach filmowych. Ale urodził się w złym czasie.

Rozmawiała Zofia Karaszewska


Zachęcamy do przeczytania fragmentu książki Pavola Rankova „Matki”:


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
allison  - awatar
allison 24.05.2015 21:11
Czytelniczka

Ciekawe jest spojrzenie pisarza na historię, jego rozumienie tego słowa. Zachęca do sięgnięcia po książkę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 21.05.2015 10:57
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post