rozwiń zwiń

Migawki pamięci. O rysunkach Herberta

LubimyCzytać LubimyCzytać
17.07.2015

Jego rysunki wyrażały zachwyt wobec tego, na co patrzył. Robił je dla siebie. Używał kreski, która pozwalała mu zapamiętać tak, jak chciał pamiętać. I mnie wydaje się, że w kresce oddawał to, na co patrzył. O katalogu wystawy Zbigniewa Herberta „Ludzie”, którą można teraz oglądać w MOCAK-u.

Migawki pamięci. O rysunkach Herberta

Przywołane na początku słowa to fragment wypowiedzi Katarzyny Herbert, które padły w czasie jej rozmowy z Anną Marią Potocką, kurator wystawy Zbigniewa Herberta „Ludzie”. Ten i inne wywiady z osobami blisko związanymi z Herbertem można znaleźć w katalogu wystawy, który jest jej interesującym uzupełnieniem. Pozwala na prezentowane rysunki poety spojrzeć z perspektywy jego przyjaciół, znawców jego twórczości literackiej, jak również z jego własnej.

Mam […] wiele nieudanych prób życiowych – mówi w rozmowie ze Zbigniewem Taranienką poeta - kiedyś chciałem zostać […] malarzem. Ale do tej pory bardzo dużo rysuję. Moje przygotowania do książki to przede wszystkim rysunki. Nie robię zdjęć, uprościłbym przez to mój kontakt z przedmiotem. A jeżeli sobie obrysuję na przykład jakąś rzeźbę renesansową, to jak gdybym wdawał się w ten sam rytm artystyczny, który kreował to dzieło.

W ten sam sposób postrzegała szkice Herberta jego żona, Katarzyna Herbert:

Jego rysunki wyrażały zachwyt wobec tego, na co patrzył. Robił je dla siebie. Używał kreski, która pozwalała mu zapamiętać tak, jak chciał pamiętać. I mnie wydaje się, że w kresce oddawał to, na co patrzył. A w tym patrzeniu było zawsze jakieś zachłyśnięcie.

Dodaje również, że dla niej tajemnicą było, jak trafnie potrafił oddać wyraz danej postaci.

Nie tylko w rysach twarzy, ale również w gestach. To niesłychane. Patrząc na konkretny rysunek, nie ma wątpliwości, że on pasuje do tego, a nie innego portretu. I wcale nie szkodzi, że wygląda zupełnie inaczej.


To, że Herbert rysuje – i to rysuje na potęgę – nie było powszechnie znane. Wielu jego długoletnich znajomych odkrywało to dopiero po dłuższym czasie. Takiego zaskakującego odkrycia dokonał m.in. wielki przyjaciel Herberta, Ryszard Krynicki:

Bywałem u Państwa Herbertów w ich mieszkaniu w Warszawie i kiedyś zauważyłem, że na ścianie pojawił się rysunek będący interpretacją autoportretu Rembrandta. Wtedy dowiedziałem się, że narysował go Zbigniew Herbert. Ale na dobrą sprawę fakt, jak ważne było dla niego rysowanie, stał się dla mnie jasny dopiero w 1997 roku, kiedy on sam pokazał mi jeden ze swoich szkicowników. Jeszcze później zrozumiałem, o jakiej skali mowa – bo przecież samych szkicowników zachowało się blisko 300, a rysunki można odnaleźć także w notatnikach, zwłaszcza w tych wczesnych z drugiej połowy lat 40.

Andrzej Franaszek w swoim tekście zastanawia się z kolei, skąd u Herberta takie skoncentrowanie na twarzach i łączy je z potrzebą spotkania, jaką odczuwał poeta, wyobcowany, samotny, jednak mimo wszystko doskonale czujący się w pozycji pełnej dystansu:

Czy zatem cieniem niemożności spotkania, rewersem osobności było to intensywne przyglądanie się twarzom na obrazach i prasowych zdjęciach, twarzom znajomych i wreszcie twarzy własnej – zapisywanych jednak nie słowem, a kreską? Czy z jakiegoś powodu Herbertowi łatwiej było zatrzymać twarze w szkicowniku, niż uczynić z nich materię wiersza?

Wystawę Zbigniewa Herberta „Ludzie” można zwiedzać do 13 września w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Wpisuje się ona w cykl ekspozycji MOCAK-u, których celem jest wzbogacenie wizerunku twórczego znanych postaci. Dotychczas można było obejrzeć kolaże Wisławy Szymborskiej i rysunki Mieczysława Porębskiego. Planowana jest wystawa fotografii Romana Ingardena, obrazów Mariana Eilego i rysunków Leona Chwistka.

Lubimyczytać.pl objęło wystawę patronatem medialnym.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 17.07.2015 12:24
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post