rozwiń zwiń

Zło w umysłach tzw. porządnych ludzi. Wywiad z Niną Majewską-Brown

LubimyCzytać LubimyCzytać
22.06.2017

Czy pisanie kryminału różni się od pisania powieści obyczajowych? Dlaczego duchota niewielkich społeczności może być inspirująca przy tworzeniu intrygi? M.in. na te pytania odpowiada Nina Majewska-Brown, autorka cyklu powieści o Ninie i mającego niedawno premierę kryminału „Grzech”.

Zło w umysłach tzw. porządnych ludzi. Wywiad z Niną Majewską-Brown

Nina Majewska- Brown jest absolwentką wydziału polonistyki na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza, przez lata pracowała w różnych wydawnictwach, a obecnie wychowuje synów i prowadzi dom. Jej debiutem literackim była powieść Wakacje. Po niej ukazały się kolejne części opisujące losy barwnej bohaterki, Niny Braun, kobiety po przejściach. Niedawno w księgarniach pojawiła się kolejna książka autorki – tym razem jest to powieść kryminalna Grzech.

Przeczytajcie wywiad z autorką.

Znana jest Pani jako autorka powieści obyczajowych. Dlaczego zdecydowała się Pani na napisanie kryminału?

Kryminał stwarza możliwość głębszej analizy tego, co dzieje się w umysłach bohaterów. Jestem przekonana, że zło i wszystko, co w jego kierunku nas popycha, zaczyna się w naszych głowach. To tu rodzi się akceptacja i jej brak, miłość i nienawiść, zemsta i szczęście, i tylko od nas zależy, jakie uczucie dojdzie do głosu i zdominuje nasze działania. W kryminale najbardziej interesujący jest dla mnie nie mechanizm zbrodni, lecz to, co do niej popycha i zło, które rodzi się w umysłach tak zwanych porządnych ludzi.

To stąd wziął się pomysł na osadzenie akcji powieści w małym miasteczku, w społeczności, w której wszyscy tak dobrze się znają?

Duchota niewielkich społeczności, w których każdy każdego zna, gdzie tak wielu rzeczy nie wypada, a drugiej strony gdzie należy się zachowywać tak, a nie inaczej, to bardzo malownicze tło. Dobrze znam wieś, bo na niej spędziłam najszczęśliwsze chwile dzieciństwa i gdy wracam na nią po wielu latach, niezmiennie jestem zdumiona tym, że poza mechanizacją tak niewiele się na niej zmieniło. Ten sam sklep ze nudzoną ekspedientką na rozwidleniu dróg, ta sama ławeczka z nowym pokoleniem pijaczków i ta sama niemoc, która odbiera nadzieję, na zmianę czegokolwiek.

Czy napisanie „Grzechu” wymagało od Pani długich przygotowań?

W zasadzie, gdy pomysł pojawił się w głowie, usiadłam do pisania na swojej ulubionej kanapie, nie zastanawiając się na researchem, bo nigdy nie wiem, w którą stronę poniesie mnie opowieść. Robię go na bieżąco i z zawziętością, co sprawia, że nie zajmuje mi to zbyt wiele czasu. Mój sposób na książkę to stworzenie pewnej przestrzeni w głowie, która sprawia, że zaczynam widzieć miejsca i żyć życiem moich bohaterów, wystarczy to „tylko" ubrać w słowa.

Co było pierwsze: osobista historia bohaterek, będąca osią spinającą książkę, czy chęć osadzenia akcji w dusznej, małomiasteczkowej atmosferze?

Historia bohaterek, a w zasadzie tęsknota Oli za dzieckiem, które musiała oddać do adopcji. Myślę, że wielu z nas żyje tęsknotą za tym, co było i zastanawia się, w o ile lepszym świecie by się znaleźli, gdyby nie podjęte przez laty decyzje. Nic bardziej złudnego niż pogoń za marzeniami, których dogonić nie sposób, a nawet gdy uda się ich dotknąć... okazują się rozczarowujące.

Co było dla Pani najtrudniejsze w pisaniu kryminału? Czym ten proces różnił się od tego, jaki wypracowała sobie Pani przy pisaniu powieści obyczajowych?

Wydaje mi się, że kryminał jest prostszym przedsięwzięciem niż napisanie wciągającej i trzymającej w napięciu do ostatniej strony obyczajówki. Tu, zadając zagadkę, z automatu pociąga się czytelnika za sobą i tylko od naszego pióra i jego intuicji zależy, jej odgadnięcie na wcześniejszym czy późniejszym etapie. Dla mnie to była znakomita zabawa w gubienie tropów i podsuwanie tych złych.

Czy były książki, które Panią inspirowały przy pisaniu „Grzechu”?

Mnie zawsze inspiruje życie. Ludzie, których mijam i ich historie, oczywiście nie opisuję przyjaciół czy znajomych. Wystarczy, że usłyszę jakąś informację w telewizji, rzucone hasło na ulicy i zaczynam się zastanawiać, co by było gdyby. Uwielbiam przyglądać się ludziom i zastanawiać jakie niosą w sobie opowieści, kim są, gdzie żyją... To banalne, ale jednocześnie zabawne. Tak rodzą się moi bohaterowie.

Czy pisanie kryminału podobało się Pani? Czy możemy spodziewać się kolejnych Pani książek z tego gatunku?

Uwielbiam zagadki ich stawianie i rozwiązywanie, więc pewnie tak, choć teraz skupiam się na mojej nowej bohaterce Ance, która pozornie szczęśliwa, szuka dowartościowania i miłości w Internecie. To kolejna bohaterka, w której odnajdzie się wiele kobiet.

No właśnie. Pani pierwsze powieści Wakacje, Zwyczajny dzień i Jak się nie zakochać, to cykl historii o Ninie. Nie boi się Pani zaszufladkowania na półce z literaturą kobiecą?

Nie, skąd. Piszę o tym, co znam najlepiej, czyli dojrzałych kobietach, które unoszą się dzięki chwilom szczęścia i które łamią się pod krzywym spojrzeniem znajomych, o tym jak trudno podnieść się po życiowej klęsce i ile siły potrzeba, by iść dalej. To nie są powieści o miłości, raczej o tym, jak odnaleźć siłę i szczęście w sobie. 

Nina to najnowsza powieść z cyklu, w której jak zwykle opisuje Pani problemy z teściami, choć tym razem pojawia się również obawa przed nową miłością.

Problemy z teściami, o których między innymi piszę, a w zasadzie brak możliwości rozwiązania ich, to tylko symbol tego, jak trudne są międzypokoleniowe relacje i jak na ich styku iskrzy. Któż o nich nie słyszał.

Być może to sprawia, że kobiety tak bardzo utożsamiają się z bohaterką.

Jestem o tym przekonana. W zasadzie zabieganą, zapracowaną Niną może być każda z nas. Tym razem na kanwie problemów z dziećmi, pracą, chorą teściową Nina usiłuje się zakochać. Pozornie nie ma nic prostszego, jednak gdy ten nowy partner ma pojawić się w naszym domu, wpasować w jego rytuały, dzieci i ich oczekiwania... robi się grubo.

Nina jest kobietą z krwi i kości, która nie tylko bierze się za bary z rzeczywistością, ale również potrafi panikować, popełnia błędy i poddaje się pewnej naiwności. Myśli Pani, że właśnie takie są kobiety?

Oczywiście! Emocje to kobieta. Niby ze wszystkim sobie radzimy, a jednak okazuje się, że poszukiwanie akceptacji w oczach innych jest dla nas niezwykle istotne. W dodatku wiecznie walczymy z kilogramami, zmarszczkami, włosami, które nie chcą się układać i tym, że zazwyczaj nie mamy siły być idealne, a miło by było... Choć życie zmusza nas do walki, chcemy być rozpieszczane, doceniane i czasami bezradne przy silnym męskim ramieniu, przy jednoczesnym przekonaniu, że finalnie i tak psychicznie jesteśmy od tego faceta silniejsze. Ten koktajl miłości, kompleksów, obaw i marzeń to kwintesencja wielu z nas.

Czytelniczki podkreślają, że Pani książki czyta się z wielką przyjemnością. Dynamiczna akcja, humor i poruszane problemy sprawiają, że zostają w ich głowach.

Płaszczyzna językowa jest dla mnie niezwykle ważna. Z pełną świadomością wymyśliłam sobie nieco ironiczny i złośliwy język i staram się być w tym konsekwentna. Jednocześnie lubię bawić się słowem, onomastyką i bohaterami, którzy są i mówią jak ludzie mijani na ulicy, a nie literaccy bohaterowie.

Co albo kto Panią inspiruje?

Nieustająco ulica i mijani ludzie. Wystarczy trochę się zatrzymać w biegu i przyjrzeć, gdzie jesteśmy i co dzieje się dookoła, by mieć niezły temat do snucia opowieści.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 22.06.2017 11:07
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post